Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Podróże Budapeszt: kürtőskalács i palinka, czyli Polka w gościnie u bratanków

Budapeszt: kürtőskalács i palinka, czyli Polka w gościnie u bratanków


21 marzec 2011
A A A

Budapeszt, 5 rano, czerwona linia metra. Młoda dziewczyna siedzi z plecakiem na kolanach, czyta książkę. Obok niej siada młody chłopak, najwyraźniej wracający z klubu i mówi coś w niezrozumiałym języku. Dziewczyna wyjaśnia, że jest z Polski i że niestety nie mówi po węgiersku. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej i mówi „Oh Poland. You know this proverb – Polak, Węgier, dwa bratanki? We really like Polish people, you are our friends”. Ta dziewczyna w metrze to ja, Polka mieszkająca ponad pół roku w Budapeszcie. I uśmiecham się równie szeroko, bo też uważam Węgrów za swoich przyjaciół, a Budapeszt za swój drugi dom.

Obecnie prawie dwumilionowa stolica Węgier powstała w 1873 roku kiedy Buda i Pest, leżące po dwóch stronach Dunaju, zostały połączone w jedno miasto. Do dzisiaj jednak widać różnice między nimi – Buda jest pełna wzgórz, zieleni, dzielnic willowych i mieszkalnych. Peszt to centrum biznesu, edukacji, kultury i rozrywki. Świetnie się uzupełniają i nigdy nie kłócą – razem tworzą niepowtarzalne, piękne i iście europejskie miasto. Miasto, w którym nigdy nie można się nudzić i które w każdej porze roku pokazuje inną ze swoich licznych twarzy.

            Wiosną zwiedźmy stronę Budy. Przystanek numer jeden to przepiękne Wzgórze Zamkowe. Można się na nie wspiąć licznymi dróżkami prowadzącymi między innymi od słynnego Mostu Łańcuchowego. Budowę tego chyba najbardziej rozpoznawalnego z budapesztańskich mostów – strzegą go ogromne kamienne lwy – zainicjował węgierski bohater narodowy István Szécheny. Wiążą się z nim dwie anegdoty – pierwsza mówi o tym, że podczas uroczystej ceremonii otwarcia mostu zarwało się rusztowanie, na której stali oficjalni gości, którzy musieli wykazać się umiejętnościami pływackimi; wedle drugiej był to pierwszy most łączący Budę i Peszt, na którym opłaty musieli uiszczać wszyscy, bez względu na majątek i pochodzenie. Na Wzgórzu Zamkowym można w słoneczny dzień spędzić godziny – to tutaj znajduje się imponująca Galeria Narodowa, pałac Prezydenta, narodowe archiwa, gotycki kościół św. Mateusza i wreszcie Baszta Rybacka, z której rozciąga się widok na cały Budapeszt. Dominującą rolę w tym widoku odgrywa ogromny, zapierający dech w piersiach budynek węgierskiego parlamentu położony tuż nad Dunajem (nawiasem mówiąc warto wybrać się na wycieczkę po wnętrzach – w środku budynek jest równie piękny jak na zewnątrz). To największe atrakcje turystyczne, cały urok starówki kryje się jednak w wąskich uliczkach, pełnych niewielkich galerii, znajdują się tutaj też kafejki i eleganckie restauracje. Zdecydowanie nie jest to najlepsze miejsce na obiad czy kawę – ponieważ lokale są tu nastawione na turystów, ceny też są turystyczne. Nie zmniejsza to jednak przyjemności krążenia po wąskich uliczkach. Jeżeli będziemy mieć szczęście, trafimy na jeden z wielu marketów, które wiosną i latem często odbywają się w zacienionych podwórzach – można spróbować węgierskiego wina albo kupić tutejsze specjały.

            Oprócz Wzgórza Zamkowego żelaznym punktem programu każdego turysty w Budapeszcie jest Wzgórze Gellerta, na szczycie którego znajduje się ogromny posąg symbolizujący wolność. Mimo, że roztaczają się stamtąd piękne widoki może warto zamienić turystyczną atrakcję na jedno z mniej znanych wzgórz budapeszteńskich, jak na przykład najwyższe wzgórze w mieście Janos Hegy. Można na nie wjechać wyciągiem krzesełkowym – największą zaletą Budapesztu jest chyba to, że w jednej chwili można czuć się tutaj jak w wielkiej metropolii, a za 20 minut jesteśmy już wśród natury. Na szczycie Janos Hegy znajduje się wieża widokowa – widok jest równie piękny jak ze Wzgórza Gellerta, a turystów znacznie mniej.

            Lato to zdecydowanie czas na korzystanie z bogatej oferty życia nocnego w Budapeszcie – w lipcu i sierpniu to miasto praktycznie nie śpi. Jednym z najpopularniejszych miejsc jest Godor (dosłownie „dół) – klub, który powstał w wielkiej dziurze w samym centrum Budapesztu po tym, jak zrezygnowano z inwestycji budowlanej w tym miejscu, po której pozostał tytułowy dół. Godor to duży klub, w którym latem nieustannie odbywają się koncerty, a na schodach i wokół klubu przesiadują dziesiątki, jeżeli nie setki ludzi. To dobre miejsce na początek wieczoru, później można spacerem przejść do dawnej dzielnicy żydowskiej – to tutaj mieści się centrum życia nocnego Budapesztu. Budapesztańcycy mają pewną dziwną tendencję – tworzą fantastyczne puby, ale strasznie trudno je znaleźć, właściwie są tylko dwie opcje: albo trzeba wiedzieć gdzie one są albo mieć niesamowite szczęście. Pierwszy obowiązkowy przystanek w dzielnicy żydowskiej to serbski bar Castro – niewielki, zawsze zatłoczony, serwujący pyszne jedzenie i doskonałe wino. Na ścianach zawsze można znaleźć dość awangardowe wystawy – jak choćby karykatury Hitchcocka i Jaruzelskiego wiszące obok siebie. Po kolacji w Castro czas odkryć coś co nazywane jest w Budapeszcie „ruin pubs” – puby założone w zdewastowanych kamieniach. Na ścianach zawsze ktoś coś napisze, a krzesła nigdy nie pasują do stolików. Ruin pubs to wizytówka Budapesztu – najsłynniejszym z nich jest Szimpla. To ogromny labirynt – latem część stolików stoi pod gołym niebem, można też usiąść na górze przy zdewastowanych oknach. Szimpla jest zawsze wypełniona po brzegi, przychodzi tu wielu obcokrajowców. Na zakończenie nocy w Budapeszcie najlepiej nadaje się Vittula – niewielki zadymiony pub na Kertesz utca, gdzie do 5 czy 6 rano można dyskutować przy barze z przeróżnymi stałymi bywalcami popijając piwo i słuchając muzyki. Następnego dnia rano trzeba kupić kawę i słodki rogalik w jednej z niezliczonych węgierskich piekarni i pójść na Wyspę Małgorzaty – oazę zieleni w samym środku miasta, gdzie na prawie 100ha można pojeździć na rowerze, poopalać się leżąc leniwie nad Dunajem albo pospacerować wśród przepięknych ogrodów.

            Jesień to idealny czas, żeby skorzystać z szerokiej oferty kulturalnej w Budapeszcie. Przystankiem numer jeden powinna być opera – piękny budynek znajdujący się przy reprezentacyjnej Andrassy utca (trochę jak Champs Elysee w Paryżu albo Las Ramblas w Barcelonie). Jeżeli opera nie brzmi przekonująco warto podkreślić, że w repertuarze znajdują się też liczne przepięknie zrealizowane balety. Atmosfera w budapeszteńskiej operze jest niepowtarzalna – wnętrza pełne przepychu świetnie współgrają z gentelmanami w garniturach, ogromne żyrandole i pięknie zdobione loże sprawiają, że wyprawa do opery to spektakl sam w sobie. Jeżeli opera nadal brzmi zupełnie nieprzekonująco, mniej formalną alternatywą jest antykwariat Treehugger’s Bookstore, gdzie zazwyczaj raz w tygodniu organizowane są koncerty, wieczory poetyckie albo premiery książek. To tutaj przy kieliszku wina i rewelacyjnej muzyce można poznać innych obcokrajowców mieszkających w Budapeszcie albo pogrzebać w stosach anglojęzycznych książek.

            Budapeszt to także raj dla kinomanów. Istnieje tu ponad 20 kin, a dużą część stanowią niewielkie, kameralne i przytulne kina, które prezentują bardzo zróżnicowany repertuar (inaczej niż w Polsce tutaj dany film pokazywany jest dwa, trzy razy w tygodniu, dzięki czemu repertuar jest bardziej różnorodny, można obejrzeć więcej starszych filmów, a nie tylko premiery). Najbardziej znanymi kinami są chyba Urania – kiedyś teatr, imponujący budynek w stylu orientalnym, który do dzisiaj zachował elegancję i szyk właściwy teatrom. Drugie kino to Muvesz – bardzo awangardowe miejsce spotkań młodych ludzi. Oprócz tych dwóch istnieje cały szereg maleńkich kin – ukrytych w różnych dzielnicach Budapesztu, zdecydowanie warto ich poszukać.

            Kultura to oczywiście też muzea. Miłośnicy sztuki powinni koniecznie wybrać się do wspomnianej już Węgierskiej Galerii Narodowej na Wzgórzu Zamkowym. Zamiast tradycyjnego Muzeum Sztuki w Budapeszcie poleciłabym raczej imponujące Muzeum Sztuki Współczesnej – wystawa stała prezentuje głównie sztukę węgierską, organizowane są bardzo ciekawe wystawy czasowe. To muzeum warto jednak odwiedzić chociażby ze względu nowoczesny budynek, otwarty w 2005 roku. To klasyczna pochwała minimalistycznego modernistycznego stylu w architekturze. Poza muzeami prezentującymi dzieła sztuki zdecydowanie warto wybrać się  także do Muzeum Terroru – znajduje się w dawnej siedzibie tajnej policji, ekspozycja przedstawia zbrodnie i ucisk reżimu nazistowskiego, a później sowieckiego. Interesujące i wstrząsające doświadczenie, podobnie jak Holocaust Memorial Center prezentujący historię Holocaustu na Węgrzech. Na marginesie należy pamiętać, że w Budapeszcie funkcjonowała duża mniejszość żydowska, to tutaj znajduje się przepiękna, największa w Europie synagoga. Kolejnym przystankiem w podróży kulturalnej po Budapeszcie powinno być Memento Park – to położona daleko poza centrum miasta wystawa pomników i pamiątek po komunizmie. Oprócz monumentalnych rzeźb przeniesionych tutaj z całego miasta, można wsiąść też do trabanta i obejrzeć wystawę zdjęć z czasów komunistycznych, przede wszystkim z rewolucji 1956.

            Zimą Budapeszt jest przepiękny i bardzo świąteczny. Grudniowy spacer po mieście trzeba koniecznie zacząć od marketu świątecznego – w samym centrum otwarte są niezliczone kramiki, które oprócz pamiątek i niewielkich podarunków sprzedają przede wszystkim jedzenie, od gulaszu czy lecza aż po pieczone kasztany i langose. I obowiązkowe grzane wino – grudzień to czas, kiedy wszyscy w Budapeszcie popijają ten rozgrzewający napój. Oprócz tradycyjnego czerwonego wina z przyprawami można też zdecydować się na odważniejszą wersję – grzane białe wino z suszonymi owocami i palinką (będąc w Budapeszcie koniecznie trzeba spróbować palinki, ten alkohol ma tutaj nawet cały swój festiwal). Do grzanego wina obowiązkowo trzeba zjeść świeży, gorący jeszcze kürtőskalács – tradycyjne węgierskie ciastko, dostępne w przeróżnych odmianach (czekoladowe, cynamonowe, waniliowe, orzechowe…). Z marketu świątecznego przejdźmy najbardziej turystyczną ulicą Budapesztu Vaci utca – pięknie oświetlony deptak pełen restauracji i sklepów, a także ludzi kupujących świąteczne prezenty każdego wprawi w bożonarodzeniowy nastrój. Vaci utca doprowadzi nas do największej hali targowej w Budapeszcie – stanowi atrakcję już ze względu na piękny budynek, w którym się znajduje nie wspominając o tym, że zawsze można tu kupić świeże warzywa, chrupiący chleb czy węgierskie specjały. Zamiast zakupów po tym zimowym spacerze warto jednak wybrać się na Raday utca tuż obok – to maleńka uliczka pełna barów, restauracji i kawiarni. Latem to miejsce tętni życiem ogródkowym, ale zimą piękne oświetlenie stwarza przytulną i kameralną atmosferę. Jeżeli po wizycie na markecie świątecznym i spróbowaniu wszystkich specjałów zamiast jedzenia szukamy jednak dobrej kawy, najlepszym miejscem będzie niewielka kawiarnia Praga zaraz obok – w tle zawsze świetny jazz, a obok kawy do wyboru szeroki wachlarz win albo yerba mate. Wieczorem koniecznie trzeba wybrać się do jednej z licznych łaźni – największe znajdują się w parku miejskim, najstarsze łaźnie tureckie można z kolei znaleźć po stronie Budy – żeby zrelaksować się wygrzewając się w ciepłych basenach.

            Bez wątpienia prawdą jest powiedzenie: Polak, Węgier, dwa bratanki. Węgrzy są przyjaźni i otwarci, w Budapeszcie szybko można poczuć się jak w domu. To miasto o stu twarzach – wielkomiejski tłok, naturalne piękno na budapesztańskich wzgórzach, ogromny wachlarz wydarzeń kulturalnych, setki pubów, kawiarni i restauracji, tysiące ludzi, z którymi trzeba porozmawiać, miliony dróg, które trzeba przemierzyć. Budapeszt to europejskie miasto, które nigdy nie śpi. Budapeszt to metropolia, która przyjmie każdego z otwartymi ramionami. Budapeszt to fantastyczne miejsce – i na weekend i na całe życie.