Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Bezpieczeństwo Grzegorz Mazurczak: Trudna droga do autonomii Kurdystanu irackiego

Grzegorz Mazurczak: Trudna droga do autonomii Kurdystanu irackiego


19 kwiecień 2009
A A A

O prawdziwej autonomii Kurdystanu irackiego można mówić dopiero po 1991 roku. Wcześniej, pomimo umów zawieranych z rządem w Bagdadzie określających status Kurdystanu, autonomia była fikcją. Kurdowie byli bowiem jedynie wygodnym narzędziem działania politycznego a ich zapał do samostanowienia, poprzez puste obietnice, łatwo można było wykorzystać do działań niezwiązanych z ich dążeniami.

Liczne próby zdobycia przez Kurdów niepodległości lub chociażby autonomii, która miałaby ustrzec ich w przyszłości przed cyklicznymi mordami, miały miejsce praktycznie przez cały XX wiek. Traktat pokojowy z Sevres z 1920 r. przewidywał wprawdzie powstanie niepodległego Kurdystanu, jednak następny traktat zawarty w Lozannie, wycofywał się z tego pomysłu. Wystarczyło 3 lata, by Ententa, po przeobrażeniu się Turcji w laicką i do tego populistyczną republikę, uznała, że ważniejsza jest realizacja pomysłów Kemala Ataturka, sprzecznych z dążeniami Kurdów, niż spełnienie poprzednich obietnic traktatowych. W tej sytuacji, nadal podzieleni przez zaborców Kurdowie, postanowili szukać poparcia dla swoich dążeń w znanym im świecie, czyli w Damaszku, Teheranie, Ankarze, Bagdadzie, nie zapominając nawet o Moskwie, Londynie, Paryżu czy dalekim Waszyngtonie. Niestety, zabiegi te z góry były skazane na porażkę ze względu na anty-kurdyjskie sojusze, jakie niedoszli protektorzy Kurdów, chętnie zawierali za ich plecami.

Od II Wojny Światowej do I Wojny w Zatoce

By zatrzymać się na wyżej wspomnianym i niezmiernie ważnym dla Kurdystanu irackiego 1991 roku, należy krótko prześledzić to, co wydarzyło się od zakończenia II Wojny Światowej, będącej punktem zwrotnym w kwestii budzenia się świadomości narodowej Kurdów. Przede wszystkim, należy zwrócić uwagę na działalność Mustafy Barzaniego, który w 1945 r. założył działającą do dzisiaj Demokratyczną Partię Kurdystanu (DPK). Partia ta wsławiła się tym, że brała udział aż w pięciu wojnach na terenie Iraku. Wszystkie te wojny w ostatecznym rozrachunku były oczywiście przegrane, jednak świadczą o determinacji samego Barzaniego jak i jego Peszmergów.

Inna ważna partia kurdyjska powstała w 1966 r. z inicjatywy niezgadzającego się w wielu sprawach politycznych z Barzanim, Jalala Talabaniego. Utworzył on Patriotyczną Unię Kurdystanu (PUK). Barzani i Talabani mieli odmienne wizje uzyskania niepodległości, chociażby poprzez dobranie sobie zupełnie innych protektorów. Talabani liczył głównie na uzyskanie poparcia Syrii i Iranu, natomiast Barzani postanowił szukać nici porozumienia, jak mu się wydawało możliwej, z bliższym mu, rządem irackim. Historia pokazała, że oba stanowiska i nadzieje były błędne z powodu jednej podstawowej przyczyny. Zarówno Irak, Syria jak i Iran nie miały wystarczających motywacji, żeby w miarę bezinteresownie wspomagać dążenia Kurdów.

W 1979 r. nowy przywódca Iraku, Saddam Husajn, postanowił zaatakować Iran. Dla irackich Kurdów była to kolejna szansa na zmianę ich sytuacji. W związku z tym, Masud Barzani (syn Mustafy), korzystając z nadarzającej się szansy, sprzymierzył się  z Iranem a na terenie Kurdystanu irackiego wybuchło powstanie, które miało to szczęście, że wojska Iraku były całkowicie zaangażowane na froncie irańskim i nie miały dostatecznych środków i sił, żeby go stłumić.

Tak więc, podobnie jak w latach 1972-1975, doszło do powstania namiastki państwowości kurdyjskiej a DPK i PUK zawarły porozumienie o podziale wpływów na terenie wolnego od Iraku, terytorium Kurdystanu. Niestety, porozumienie nie trwało długo. Coraz bardziej nasilały się konflikty między oboma ugrupowaniami, spowodowane przede wszystkim sporami o dochody z przemytu, głównie z Turcji. Nadal też sympatie DPK oscylowały wokół Teheranu a PUK zaczynał zacieśniać kontakty z Bagdadem, co powodowało jeszcze większy rozłam. W końcu znowu doszło do niszczących obie strony, bratobójczych walk.

W lipcu 1983 r. armia iracka, nie zważając na sympatię części Kurdów, przynajmniej tych z PUK, w ciągu jednej nocy uprowadziła 8 tysięcy mężczyzn i chłopców mających więcej niż 12 lat. Wszyscy pochodzili z klanu Barzanich.[1] Do dzisiaj ich los pozostaje nieznany, jednak znając metody działania Saddama Husajna, można domniemywać, że wszyscy nie żyją. Niezależnie od tej spektakularnej akcji, prowadzono, jak zawsze w takich wypadkach, bombardowania wiosek kurdyjskich, gwałty i mordy przeprowadzane na cywilach. Rozpoczęła się znana ze złej strony kampania pod kryptonimem „Anfal”, która dla Kurdów oznaczała prawdopodobnie największą katastrofę w historii tego narodu.[2]

W 1987 r. Irak zawarł w końcu pokój z Iranem. Niedługo później wyszło na jaw użycie przez Irak broni chemicznej przeciwko bezbronnym Kurdom. W marcu 1987 r. w ataku gazowym na Halabdżę zginęło ok. 5 tysięcy ludzi, głównie kobiet i dzieci, ponieważ mężczyźni spodziewając się ataku (jednak nie gazowego), uciekli w góry. Niestety, Waszyngton, stojący po stronie Iraku w konflikcie z Iranem, nie zareagował na to barbarzyństwo. Nawet państwa arabskie z Kuwejtem na czele, w co trudno uwierzyć, udawały, że nic takiego się nie stało.[3]

W 1990 r. jednak sam Kuwejt padł ofiarą agresji Iraku a Kurdowie, zachęcani przez USA, znowu powstali przeciwko Husajnowi. Jednak znowu zostali bez wsparcia amerykanów, pomimo ze ci stali tylko 100 km. od Bagdadu. Amerykanie nagle zdali sobie bowiem sprawę z konsekwencji ewentualnego zwycięstwa Kurdów, więc pomimo dawanych im obietnic, sami zaczęli podtrzymywać chwiejący się rząd iracki, negocjując z nim zawieszenie broni.  Z pewnością w podjęciu tak zaskakującej decyzji miała swój udział Turcja i jej obawy związane z PKK. Turcy bowiem, zaniepokojeni ewentualnością powodzenia kurdyjskiego powstania w Iraku, obawiali się rozszerzenia go na swoje terytorium.

Dla Ankary, myśl o powstaniu niepodległego Kurdystanu była nie do zaakceptowania. Dlatego też zagroziła interwencją zbrojną, która ostatecznie przekonała Amerykanów, by Kurdów pozostawić bez pomocy. Konsekwencją tej decyzji było krwawe stłumienie powstania przez Saddama Husajna, nie niepokojonego już przez Amerykanów.  W wyniku tego, ok. dwa miliony Kurdów uciekło w góry, w stronę Turcji, która w obliczu prawdziwej tragedii humanitarnej, pozornie otworzyła dla nich swoje granice.

Organizacja Narodów Zjednoczonych, pomimo początkowego veta Moskwy i Pekinu, uchwaliła w końcu rezolucję gwarantującą Kurdom międzynarodowa ochronę, łącznie z zakazem lotów dla samolotów irackich powyżej 36 równoleżnika. Rezolucję egzekwowało w powietrzu głównie lotnictwo amerykańskie a Irak pozbawiony wsparcia swoich samolotów, poniósł w końcu klęskę i wycofał się.

Rok 1991

Nadszedł rok 1991. Na północy Iraku powstało, po raz trzeci w ciągu trzech dekad, kurdyjskie terytorium wyzwolone, które tym razem, przy sprzyjających warunkach geopolitycznych w regionie, ma szansę trwać. DPK, PUK oraz pomniejsze partie, utworzyły rząd Kurdystanu, który nie jest przez nikogo uznawany, jednak dosyć sprawnie funkcjonuje.               

Po roku 1991 sytuacja w Kurdystanie zaczęła się normalizować a Kurdowie, pomimo licznych trudności, zaczęli budować zręby swojej, cały czas umownej, państwowości. Z Turcji i Iranu zaczęli powracać uchodźcy. Dzięki olbrzymiej pomocy międzynarodowej oraz bardzo dużym dochodom z przemytu, Kurdystan po raz pierwszy w swojej historii, zaczął wychodzić z ubóstwa, które wcześniej widać było na każdym kroku.

Obie partie, na swoich terenach, zaczęły pobierać specjalny podatek od osób przyjeżdżających do Kurdystanu. KDP pobierała 50 dolarów od każdego mężczyzny, kobiety i dziecka spoza Iraku. Opłata była pobierana natychmiast po przekroczeniu granicy, wyłącznie w dolarach amerykańskich. PUK była bardziej elastyczna i pobierała mniejszą opłatę, którą na dodatek można było uiścić zarówno w irackich dinarach jak i irańskich rialach.

Konflikt wewnętrzny

Być może dlatego że sytuacja ekonomiczna zaczęła być aż tak dobra, nie wytrzymał tego sojusz między PUK a DPK. Barzani ani Talabani, nie mogli uzgodnić zasad kontroli nad siłami zbrojnymi ani podziału dochodów z przemytu. To wszystko spowodowało wybuch następnego konfliktu, tym razem wewnętrznego. To, że konflikt był wewnętrzny, nie znaczy, że nie angażowały się w niego siły zewnętrzne. PUK zaczął wspierać Teheran i na nieszczęście również PKK, co automatycznie uruchomiło siły zbrojne Turcji.

Wojska tureckie zagarnęły pas przygraniczny i ustanowiły na nim swoistą strefę bezpieczeństwa. Na południe od tej strefy, aż do obszaru graniczącego z Irakiem (w pobliżu Mosulu), trwały zmagania sił obydwóch kurdyjskich ugrupowań. Walki, oprócz sporadycznych, wpisanych jednak w tę ziemię okrucieństw zadawanych głównie cywilnym zwolennikom obu stron konfliktu, nie były zbyt intensywne. Pomimo ofiar, wyraźnie było widać, że walczące strony nie są do końca przekonane o słuszności tych zmagań. Nawet ostrzeliwanie artyleryjskie przeciwnika, bywało na tyle niedokładne, że oprócz huku nie wyrządzało zbyt dużych szkód.[4]

Jednak w marcu 1995 r. siły PUK czuły się na tyle silne, że zaatakowały nawet irackie posterunki graniczne na południu. Pomimo przyzwolenia Waszyngtonu, ataki Kurdów nie były zbyt efektywne, co jednak nie zmieniło układu sił w samym Kurdystanie. PUK, coraz bardziej jawnie wspierany przez Iran, rósł w siłę, odnosząc coraz większe sukcesy w konfrontacji z Barzanim, co w końcu zaniepokoiło Waszyngton.

Latem 1996 r. PUK, przy wsparciu wojskowym Iranu zdecydowała się na decydującą ofensywę. W obliczu rysującej się klęski DPK, Barzani zdecydował się poprosić o pomoc Saddama Husajna, który nie odmówił. Siły irackie zdobyły Arbil i zadały oddziałom PUK oraz wspierającym ich irańskim Strażnikom Rewolucji druzgocącą klęskę.

Pomimo tego iż Barzani zapewniał, że sojusz z Saddamem Husajnem ma jedynie charakter jednorazowy i nie ma mowy o dłuższym przymierzu, Amerykanie, dla których opanowanie Kurdystanu przez Bagdad było równie nie do przyjęcia, jak zajęcie go przez Teheran, tym razem odpowiedzieli zbrojnie, atakując rakietami Cruise irackie cele wojskowe na południu kraju. Działania takie poskutkowały. Irakijczycy wycofali się na swe wcześniejsze pozycje a oddziały DPK zajęły mniej więcej te same obszary Kurdystanu, które kontrolowały przed wybuchem wojny domowej. Koło się zamknęło. Sytuacja wróciła do punktu wyjścia sprzed 1993 roku.

Nauka na błędach

Od tej pory, w irackim Kurdystanie trwa pewnego rodzaju pat. Nadal istnieją w nim dwie siły, nie zawsze ze sobą współpracujące, ale już, po ostatnich doświadczeniach, niepodejmujące pochopnych decyzji mających przykre dla wszystkich konsekwencje. Po międzynarodowych mediacjach, strony uzgodniły zasady podziału dochodów z handlu, głównie z Turcją i Iranem.

Obecnie, wydaje się, że żadna ze stron nie tak dawnego konfliktu nie ma ochoty ponownie postawić wszystkiego na jedna kartę. Świadomość kurdyjskich elit politycznych wzrosła na tyle, że nie są już skłonni zaryzykować straty tego, co już zdobyli. Nie bez znaczenia są też doświadczenia zebrane podczas inwazji na Irak w 2003 r., czyli tzw. II wojny w Zatoce Perskiej, kiedy to znaczenie Kurdów w regionie, przy niezamierzonej pomocy Turcji, umocniło się jeszcze bardziej. Turcja bowiem odmówiła udostępnienia swojego terytorium, jako zaplecza dla wojsk amerykańskich, planujących atak na Irak z północy[5].

Dlatego tak ważne stało się dojście do porozumienia z Kurdami. Nie było to zbyt trudne ze względu na znaną, chociaż nie zawsze uzasadnioną przychylność, tego narodu dla Amerykanów. Północ Iraku pozostawiono więc amerykańskim oddziałom specjalnym, które miały za zadanie zmobilizowanie Kurdów do ataku na Irak, oraz przede wszystkim samym Kurdom, którzy nagle stali się niezwykle cennymi sojusznikami. Po ruszeniu natarcia wojsk sprzymierzonych, siły kurdyjskie w ilości 50 tysięcy, przy wsparciu spadochroniarzy amerykańskich, również włączyły się do walki, zdobywając Mosul i Kirkuk.

Kurdystan, pomimo przeżycia burzliwych kilkunastu lat, odczucia na własnej skórze negatywnych konsekwencji dwóch inwazji na Irak, kłopotów granicznych z Turcją oraz trudności wewnętrznych spowodowanych podziałami politycznymi jest miejscem, w którym nie ma już wojny, funkcjonują organy administracji rządowej i samorządowej, szkoły, wydawane są gazety, jest odbierana telewizja kurdyjska i radio. Jak na bliskowschodnie standardy, porównując chociażby sytuacje Kurdystanu do Palestyny, nie jest źle.

Eksperyment

Burzliwe lata w końcu zaowocowały powstaniem jedynego w swoim rodzaju tworu państwowego o wyraźnych atrybutach autonomii. Niektóre z tych atrybutów, niekiedy przekraczają granice klasycznej autonomii, bo są zwykle przypisywane państwom niepodległym, np. posiadanie własnych sił zbrojnych czy waluty (w pewnym okresie).

Pomimo tego, Kurdystan iracki nadal jest zawieszony w politycznej próżni, która otacza go ze wszystkich stron, nie pozwalając na nic więcej niż to, co już udało mu się osiągnąć. Można powiedzieć, że autonomiczny region kurdyjski w Iraku, nadal nazywany niekiedy Kurdyjskim Bezpiecznym Niebem, przynajmniej w latach 1991-2003, był unikalnym eksperymentem społeczności międzynarodowej (ONZ), polegającym na stworzeniu państwa bez państwa, z jednoczesnym zamiarem zagwarantowania ochrony praw zarówno Kurdów jak i mniejszości etnicznych tam żyjących.[6]

Były to trudne lata w których często górę brały emocje, nie zawsze dobre, kształtowane latami nawyki albo po prostu interesy. Nie wszyscy mający mniejszy lub większy wpływ na losy Kurdystanu, umieli myśleć propaństwowo zamiast tylko pro klanowo. Na dodatek, jak mówi Hiro Talabani, żona Jalala Tabaniego, w wielu kurdyjskich głowach nadal siedzi mały Saddam, co zapewne nie jest komplementem kierowanym do rodaków Pani Hiro.[7]

Jednak można zaryzykować twierdzenie, że eksperyment się udał. Nadal istnieje państwo bez państwa, które, jak się wydaje, doświadczenia wynikłe z popełnionych błędów ma już za sobą. Siedemnastu lat nauki demokracji, nawet tej w wydaniu bliskowschodnim, nie można w żaden sposób zdeprecjonować.[8]

Atrybuty quasi państwowości

Mówiąc o elementarnych atrybutach państwowości, które posiada iracki Kurdystan, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na jednolitą etnicznie ludność, określone terytorium i realną władzę. Występowanie tych podstawowych elementów tworzących państwo sprawia, że obiektywnie, trudno jest uznać, iż Kurdystan nie spełnia warunków, jakie prawo międzynarodowe stawia przed kandydatami na pełnoprawne państwa.

Romano Prodi, polityk włoski i były przewodniczący Komisji Europejskiej, w jednym z wywiadów wypowiadając się na temat suwerenności powiedział jeszcze prościej, iż są dwa podstawowe jej aspekty. Jeden to aspekt militarny, drugi to aspekt walutowy. Ich pochodnymi są wszystkie pozostałe cechy suwerennego organizmu. Zdanie Prodiego można również wziąć pod uwagę przy rozpatrywaniu ewentualnego statusu przyszłego państwa kurdyjskiego.

Od 1992 r. istnieje Rząd Regionalny Kurdystanu, który do czasu upadku Saddama Husajna, był ciągle zagrożony przez stacjonujące na granicy wojska irackie. Po upadku Husajna, w Iraku powstał nowy rząd. Tak zwana Rada Zarządzająca, w dniu 8 marca 2004 r., podpisała akt prawny dotyczący statusu Iraku.[9] W dokumencie tym uznano, że Irak będzie państwem federacyjnym, a Kurdystan otrzyma autonomię. Uznano też, że Rząd Regionalny Kurdystanu z siedzibą w Arbilu, będzie organem rządzącym w północnym Iraku.

Od grudnia 2004 r. rząd ten ma swoje przedstawicielstwo w Polsce, w Krakowie. Podobne placówki istnieją też przy Unii Europejskiej i ONZ, w USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Rosji, Australii, Austrii oraz krajach skandynawskich, co stanowi namiastkę służby dyplomatycznej Kurdystanu.[10]

Placówki te nie realizują jednak polityki zagranicznej rządu regionalnego, ale zajmują się głównie propagowaniem sprawy kurdyjskiej, informacją o regionie i popularyzowaniem jego kultury. Są to wiec placówki spełniające rolę ośrodków informacyjnych funkcjonujących w różnych państwach, a nie dyplomatyczne.

Pomimo że w przeszłości autonomia była obiecywana Kurdystanowi wielokrotnie a nawet bardziej teoretycznie niż praktycznie istniała w umowach podpisywanych z Saddamem Husajnem (lata siedemdziesiąte), to jednak nigdy nie doszło do faktycznej i pełnej realizacji tych bardziej lub mniej wiążących zobowiązań. Aktualnie, po raz pierwszy w historii Kurdów, doszło do poważnego tym razem, uznania przez nowy Irak ich autonomii, zagwarantowanej umową, która ma wymierną wartość. Od 1991 do 2003 r. Bezpieczna Strefa irackiego Kurdystanu, przy pomocy międzynarodowej, okrzepła na tyle, że mogła, po 2003 r. stać się autonomią z prawdziwego zdarzenia.

W 2001 roku, ówczesny Premier rządu autonomicznego, pochodzący z regionu zarządzanego przez PUK, mówił: Tu, w Kurdystanie, mamy unikalną okazję by zademonstrować model tolerancji i różnorodności. Nie możemy być prawdziwi w naszej tożsamości, identyfikować się z nią, jeśli nie będziemy brać pod uwagę praw Turkmenów i Asyryjczyków, podobnych do tych, jakie sami chcemy mieć. Jesteśmy dumni, że kroczymy razem i możemy zabezpieczać prawa żyjących w regionie Turkmenów i Asyryjczyków, do edukacji i kultury. To jest praca, która cały czas postępuje, ale dotychczasowe osiągnięcia, są obiecujące.[11]

Istotne jest to, że liderzy kurdyjscy zauważają inne grupy etniczne zamieszkujące Kurdystan i starają się rozumieć ich potrzeby identyfikacyjne. Własne doświadczenia Kurdów są tu z pewnością bardzo pomocne.

Niewątpliwie na bazie autonomii, da się zauważyć dążenie Kurdystanu do jak najdalej idącego uniezależnienia się od Bagdadu. Autonomiczny rząd i Parlament w Arbilu konsekwentnie zmierzają do tego, by mieć wszystkie atrybuty władzy i samą „państwowość”, poza oficjalną nazwą „samodzielne państwo”. Cała reszta, czyli 80-tysięczna armia, policja, oświata, budżet, parlament, rząd składający się z 24 ministrów (ministerstw podzielonych solidarnie po 12, między dwupartyjną koalicję), służba bezpieczeństwa, cła, służba zdrowia czy ochrona umownie wyznaczonych granic, jest pod kontrolą kurdyjską.

Mówiąc o kurdyjskiej armii Peszmergów, należy wspomnieć o tym, że jest ona zdecydowanie bardziej zdyscyplinowana, zmotywowana i lepiej wyszkolona niż jej iracki odpowiednik.[12] Słabe morale armii irackiej, narażonej na ciągłe ataki ukrytego wroga wciąż jest powszechnie dostrzegalne. Kurdowie mają też pierwszego w historii Prezydenta, Masuda Barzaniego, (zaprzysiężonego w czerwcu 2005 r.) oraz flagę i godło.[13]

Spory o przyszłość

Jednocześnie należy też wspomnieć o różnych istniejących i ścierających się koncepcjach dotyczących przyszłości Kurdystanu. Są w Kurdystanie opinie, które optują za utrzymaniem istniejącej już autonomii z zachowaniem integralności terytorialnej Iraku, są też koncepcje federacyjne a nawet pojawiają się jednostkowe żądania by Kurdystan iracki został w pełni suwerennym państwem. W tym wypadku pojawiłby się zapewne kolejny problem przy próbie wytyczania granic. Chodzi głównie o wspomniany wcześniej, sporny i bardzo istotny dla Kurdów - Kirkuk.

Mapy Kurdystanu nie zawsze oddając stan faktyczny, są mało precyzyjne a więc stworzenie suwerennego państwa wymagałoby wyznaczenia dokładnych granic, co przy nieuregulowanych sprawach terytorialnych jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Są liderzy, którzy przyszłość Kurdystanu wiążą z Irakiem i nie wyobrażają sobie innej egzystencji politycznej jak tylko autonomia w ramach jednego kraju.

Przedstawicielem tej koncepcji jest sam Prezydent autonomii, Masud Barzani i związani z nim politycy, którzy jak mantrę powtarzają słowa: Autonomia Kurdystanu w ramach demokratycznego Iraku!, a sam Barzani mówi: Pomimo iż mamy prawo do własnego państwa, nie będziemy promować tego hasła…szukamy jedynie możliwości federacji z demokratycznym Irakiem.[14] W innej wypowiedzi dla prasy Barzani stwierdza: Kurdowie nie są Arabami. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy żyć w miejscu zwanym Irakiem. Federalizm daje nam prawo do kontroli naszego terytorium. Czas, w którym kontrolowano Kurdystan z Centrum, należy do przeszłości. Mamy prawo do życia w zjednoczonym Iraku. Nie tracimy nic.[15]

Z drugiej strony, są też słyszalne głosy, również ze strony emigracji kurdyjskiej, które mówią o konieczności pełnego usamodzielnienia się Kurdystanu. Przykładem opinii preferującej taki punkt widzenia jest wypowiedź dr Rashida Karadaghi, intelektualisty kurdyjskiego bardzo zaangażowanego w sprawę uzyskania niepodległości, który mówi: Zamiast wołać o ponowne zjednoczenie Kurdystanu z Irakiem, o odbudowanie irackiej armii – tylko dlatego by przy najbliższej okazji mogła znowu palić nasze miasta i wioski oraz dążyć do „ostatecznego rozwiązania” kwestii narodu kurdyjskiego, i pomagać przyszłemu rządowi pisać nową konstytucję iracką, która nie byłaby warta papieru, na którym ja napisano, powinniśmy powiedzieć NIGDY WIĘCEJ. Powinniśmy mówić każdemu, przyjaciołom a także wrogom, że nigdy nie będziemy częścią kraju, który będzie przeznaczał większość zasobów naszej kurdyjskiej ropy na broń, by nas zabijać, kraj który spędza większość czasu i energii, by walczyć z nami, zniewalać nas, dręczyć, terroryzować i unicestwiać.[16] W innej wypowiedzi stwierdza: Ziemie kurdyjskie nie są terenami arabskimi ani tureckimi ani perskimi. To jest Kurdystan, serce narodu kurdyjskiego. Wszyscy chcą być wolni.[17]

Można też zauważyć wypowiedzi pośrednie, niestawiające aż tak kategorycznych żądań i preferujące ewolucyjną drogę dojścia do niepodległości. Przykładem takiego stanowiska może być wypowiedź innego polityka, Najata Al-Sourchi, szefa Kurdyjskiej Partii Konserwatywnej, który mówi: Akceptujemy federalizm, ale tylko pod warunkiem, że jest on szczeblem, krokiem do niepodległości. Kurdowie powinni kierować słowa o swoim śnie zarówno w kierunku świata zachodniego jak i arabskiego by przyjął ich wszystkich, zjednoczonych pod jedną flagą. Dlaczego Arabowie mają 22 kraje i chcą mieć 23-i, Palestynę, ale nie myślą o Kurdach.[18]

Pytanie jest zasadne i w oczywisty sposób przesądza zainteresowanie Arabów sprawą kurdyjską, dlatego, zdaniem autora, słuszna jest postawa preferująca wypracowanie własnej drogi do niepodległości, bez korzystania z pośrednictwa państw arabskich,  w tym samego Iraku.

Omawiając ten temat, można też wspomnieć o innej koncepcji rozwiązania pata kurdyjskiego, obejmującej Kurdów, jako cały naród. Zdaniem niektórych, obecna autonomia Kurdystanu irackiego, przy dalszej kontynuacji dyskryminacyjnej polityki na pozostałych terenach, nie przyniesie rozwiązania problemu całego narodu a może wręcz doprowadzić do eskalacji napięć na tle narodowym w Turcji, Syrii i Iranie.

Aby temu zapobiec, autorzy pomysłu postulują nadanie pełnego równouprawnienia, włącznie z nadaniem gwarancji kulturowych, pozostałym częściom Kurdystanu. Można by więc rozważyć stworzenie na obszarze całego, nie tylko irackiego, Kurdystanu, jednostki wzorowanej w pewnym sensie na euroregionie.

Miałoby to ten plus, że dotychczasowe granice nie uległyby zmianie, powstałby natomiast transgraniczny region kurdyjski, na obszarze którego, wszystkie zainteresowane państwa realizowałyby swoją suwerenna politykę, ale z uwzględnieniem aspiracji i potrzeb Kurdów. Wsparcia finansowego jak i merytorycznego mogłaby udzielić Unia Europejska, co mogłoby być uzupełnieniem amerykańskiego zaangażowania w tym regionie.[19]

Powyższa koncepcja, chociaż bardzo „ucywilizowana”, jest jednak, w warunkach bliskowschodnich bliska utopii, dlatego w aktualnej sytuacji geopolitycznej, niemożliwa do realizacji.

Atrybuty normalności

Mówiąc o atrybutach autonomii, należy tez wspomnieć o równie istotnych atrybutach tzw. normalności, których zwykle się nie dostrzega, żyjąc w prawidłowo funkcjonującym kraju. Patrząc więc na współczesny Kurdystan można, między innymi, zwrócić uwagę na jego okno na świat, jakim są niedawno otwarte, chociaż według standardów europejskich może niezbyt reprezentacyjne, międzynarodowe lotniska w Arbilu (Ankawa) i Sulejmanii, z których łatwo można dolecieć m. inn. do Dubaju, Frankfurtu, Istambułu, Sztokholmu czy Ammanu.[20]

Ponad 80 bezpośrednich połączeń ze światem robi wrażenie, jeśli weźmie się pod uwagę, że jeszcze niedawno był to zupełnie zamknięty przed światem region Iraku a odbycie jakiejkolwiek podróży nie było dla Kurda ani możliwe ani bezpieczne ani proste. Dlatego teraz jest to tak ważna, wręcz symboliczna kwestia umiejscowienia Kurdystanu w rzeczywistym, uporządkowanym świecie.

Skupiając się na pozytywach dnia dzisiejszego, trzeba wspomnieć, że Kurdystan konsekwentnie usiłuje budować swoją państwowość na normalności. Rozwój różnych dziedzin gospodarki oraz wzmożona aktywność na wielu innych polach jest charakterystycznym elementem sprawnego działania wszelkich istniejących autonomii, jednak biorąc pod uwagę to wszystko, co funkcjonowało na terenie Kurdystanu przed 2003 rokiem i to, co udało się zrobić po tej dacie, można powiedzieć, że jest to cos więcej niż dążenie do uzyskania i utrzymania zwykłej autonomii, chociaż tak się to aktualnie i oficjalnie nazywa. 

Oznaką normalności jest też niecenzurowany Internet, ogólno dostępna i bardzo popularna telewizja satelitarna (Kurdsat TV, Khak TV czy Kurdystan TV)  oraz wolna prasa, w której ścierają się różne opinie i głosy. Również i te, które widziałyby Kurdystan iracki na zupełnie innej drodze. Brak cenzury, która przez lata dyktatury nie pozwalała na autentyczną wymianę myśli, jest zachętą do prezentowania różnych punktów widzenia w polityce, życiu społecznym, religijnym i gospodarczym.

Na dowód tego można przytoczyć słowa lidera PUK i aktualnego prezydenta Iraku, Jalala Talabaniego, który na zapytanie dziennikarki BBC Hiwy Osman, czy nie przeszkadza mu, że tygodnik „Hawlati”, wydawany na jego terenie, otwarcie krytykuje jego partię, odpowiedział: Nie baliśmy się kul. Dlaczego mielibyśmy się obawiać słów?

Pomimo iż brzmi to trochę naiwnie, bo przecież wszyscy poważni politycy są raczej świadomi siły słów, to jednak można zaryzykować twierdzenie, że zarówno intencje jak i wypowiedzi Talabaniego są w tej sprawie prawdziwe. Powszechna dostępność informacji, które nie są zniekształcane, ma też bezpośredni wpływ na całe społeczeństwo, bardziej zorientowane w sytuacji wewnętrznej Kurdystanu i działaniach podejmowanych przez władze, również na arenie międzynarodowej. Obecnie szacuje się, że w Kurdystanie wydawanych jest ponad 80 gazet i czasopism.[21]

Przykładowymi tytułami mogą być „Kurdistan Nuwe”, wydawany w Sulejmanii w języku Sorani przez PUK, „al-Awdah” (Powrót), wydawany po kurdyjsku, „Brayati”, „Govari” „Gulan” (KDP), „al-Ittihad” (Unia) wydawana po arabsku przez PUK, „Jammawar”, po kurdyjsku, „Komal”, po kurdyjsku (Islamic Group of Iraqi Kurdystan), „Regay Kurdystan” (Communist Party of Iraqi Kurdystan), „Sada al-Hal”, (Kurdystan Democratic Solution Party), „al-Taakhi” (Bractwo), wydawana po kurdyjsku i arabsku, przez KDP i inne.[22]

Trzeba też zaznaczyć, że mniejszości zamieszkujące Kurdystan, czyli przede wszystkim Turkmeni i Asyryjczycy również mają swoje partie polityczne, swoją prasę i własne szkoły. Nigdy wcześniej, w całej historii Iraku nie mieliśmy takiej wolności, jaką mamy teraz. To są złote lata dla irackich Turkmenów, mówił lider tej społeczności w Arbilu, w 2001 r.[23]

Należy nadmienić, że w Kurdystanie media, również te elektroniczne, są głosem pojedynczych ugrupowań. Kurdowie nie utworzyli jeszcze jednej ogólnonarodowej gazety ani programu telewizyjnego, co jest pewnego rodzaju ewenementem świadczącym o dużym stopniu identyfikowania się ludzi z konkretnym ugrupowaniem politycznym, często budowanym na bazie klanu. 

Jako ciekawostkę a zarazem dowód na otwarcie się władz Kurdystanu na ewentualną krytykę, można dodać informację o tym, że już kilka lat temu PUK poinformowało o zamiarze utworzenia w Sulejmanijskim parku, tzw. „free-speech corner”, wzorowanego na londyńskim Hyde Parku.[24] W państwach regionu nawet sam podobny pomysł, musiałby zostać oceniony, jako lekkomyślne szaleństwo.

Epizod z własną walutą


Wracając na chwile do prawdziwych atrybutów autonomii Kurdystanu irackiego, należy zwrócić uwagę na ważny z ekonomicznego i praktycznego punktu widzenia okres, w którym autonomia miała inną niż reszta Iraku walutę. Ten niebagatelny fakt sprawił, że status Kurdystanu w stosunku do reszty kraju istotnie wzrósł, głównie przez siłę nabywczą kurdyjskiej waluty.

W 1991 r., po wojnie w Zatoce, w związku z wprowadzoną blokadą ekonomiczną, wcześniej używane w Iraku banknoty drukowane w technologii szwajcarskiej, nie mogły być używane. Zaczęto wiec produkować banknoty słabej jakości, zwane powszechnie jako „copy money”, ze względu na ich wygląd (podobny do kserokopii), brak jakichkolwiek zabezpieczeń oraz bardzo słabą jakość (banknoty miały widoczne różnice w kolorze, jakości druku a nawet wielkości).

Natomiast banknoty szwajcarskie, których duże zapasy zalegały w magazynach, zaczęły funkcjonować w nowo powstałej autonomii, co sprawiło, że Kurdystan de facto, uzyskał własną walutę, która na dodatek miała inny, dużo lepszy kurs niż waluta iracka obowiązująca w pozostałej części kraju. Tak więc w okresie, od 1991 r. do 2003 r., Kurdystan uzyskał jeszcze jeden atrybut państwowości, jakim była własna waluta.

Między 15 październikiem 2003 r. a 15 styczniem 2004 r., Tymczasowy Koalicyjny Rząd Iraku postanowił wprowadzić nową iracką walutę, zwaną NID (New Iraqi Dinar).

W ciągu trzech miesięcy, nowa waluta miała być sukcesywnie wprowadzana do obiegu a stara miała przestać obowiązywać z dniem 15 stycznia 2004 r. Banknoty zostały wydrukowane przez De La Rue i tym razem wyposażone w nowoczesne anty-fałszerskie zabezpieczenia. Rząd iracki zamierzał nowa walutę wprowadzić na terenie całego Iraku, a więc również w Kurdystanie.[25]

Stare banknoty irackie – dinary, zaczęto wymieniać na nowe w stosunku jeden do jednego, nie dotyczyło to tzw. dinarów „szwajcarskich”, będących w obiegu na terenie Kurdystanu, które wymieniano w stosunku – 150 NID za jednego dinara „kurdyjskiego”. Wymiana waluty irackiej na dolary, która tradycyjnie była dokonywana nie tylko w bankach, ale jak zawsze, po prostu na ulicy, była możliwa po kursie, około 1500 NID za 1 dolara USA.[26]

Tym samym Kurdystan iracki wszedł na nową drogę rozwoju ekonomicznego, wiążąc się z jednej strony z gospodarką iracką poprzez wspólną walutę, z drugiej strony zachowując dotychczasowy status znacznej niezależności, umożliwiającej podejmowanie autonomicznych działań na polu gospodarczym i politycznym.
 
Przypisy:
[1] Na czele klanu stał Mustafa Barzani a po jego śmierci, jego syn, Masud (inf. wł.)
[2] Al-Anfal – znaczenie: łupy wojenne. Kryptonim akcji zaczerpnięto z Koranu. Jest to 8 sura. (interpretacja na podstawie NobleQran.com)
[3] Delegacja kurdyjska, która złożyła protest na konferencji państw arabskich w Kuwejcie, od wysokiego urzędnika kuwejckiego usłyszała: „a czego się spodziewaliście, spryskania wodą kwiatowa?”(źr. kurdyjskie)
[4] W 1995 r. autor był bezpośrednim i naocznym świadkiem ostrzeliwania artyleryjskiego pozycji DPK przez baterie dział PUK.
[5] Amerykanie planowali użycie 62 tysięcy żołnierzy, którzy z terytorium Turcji mieli uderzyć na Irak. Plan ten nie powiódł się. Dlatego po zakończeniu wojny, zirytowany zastępca sekretarza obrony USA, Paul Wolfowitz, stwierdził „Turcja powinna uznać, że popełniła błąd, nie wpuszczając wojsk amerykańskich”, dając tym samym do zrozumienia, że kraj ten nie może już liczyć na bezkrytyczne poparcie Waszyngtonu. Być może dotyczy to również kwestii kurdyjskiej, co pokaże czas. (na podst. materiału z www.arabia.pl, Naród odrzucony, 2003)
[6] „Bezpieczne niebo”, było planem brytyjskiego premiera, Johna Majora, zaakceptowany przez Radę Bezpieczeństwa. (F. Jomma, Kurdowie i Kurdystan, Gdańsk 2001, str.119)
[7] Na podstawie artykułu Charlesa Glassa, Independent, London, 2004
[8] Autor nie jest zwolennikiem wprowadzania demokracji zachodniej na Bliskim Wschodzie ze względu na różne, często błędne rozumienie tego terminu w krajach regionu oraz brak tradycji. Dlatego też i demokracja w rozumieniu kurdyjskim, pomimo iż bliższa zachodnim wzorcom, nie jest traktowana przez autora równoważnie.
[9] Akt z 8 marca 2004 r. nosił nazwę:  Law of Administration for The State of Iraq for the Transitional Period
[10] Na podstawie mat. Kurdistan Regional Government –strona internetowa
[11]  M. Rubin, wywiad z Barhamem Salihem w Middle EastIntelligence Bulletin, nr 9, 2001 (tłum. wł.)
[12] Niektóre źródła podają liczebność kurdyjskiej armii na 100 tysięcy. Realnie można uznać że jest to liczba wahająca się od  80 do 100 tys. (inf. wł.)
[13] Flaga Kurdystanu, zaprojektowana w latach 20-tych XX w. jest obecnie oficjalną flagą Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego w Iraku. Słońce umieszczone na niej jest starożytnym symbolem narodowym jak i religijnym Kurdów a 21 promieni słońca nawiązuje do wierzeń Jazydów. Dokładne informacje o fladze dostępne na www.kurdistanica.com.
[14] Fragment wypowiedzi dla mediów kurdyjskich, tłumaczenie własne.
[15] Ch. Glass, Independent, Londyn, 2004 (tłum. wł.)
[16] R. Karadaghi, Kurdish Media, 12.08.2003 (tłum. wł.)
[17] C. J. Chivers, “The New York Times”, Threats and Responses: Northern Iraq; Dreams of a Kurdish State Die Down, At Least for Now, 22 styczeń 2003 (tłum. wł.)
[18] Ibidem…
[19] Na podstawie materiału: Puls Świata, nr 2, lipiec-sierpień 2003
[20] O. Ross, „The Star”, Kurdistan: a state of calm In Iraq, Middle East Bureau, 2007.
[21] F. Jomma, Kurdowie i Kurdystan, Gdańsk, 2001, s.147
[22] Na podstawie BBC Monitoring Service and Arab Press Freedom Watch, 2003
[23] Na podstawie materiału BBC, Hiwa Osman, „Iraqi Kurds-waiting for what the future holds” z 11 sierpnia 2001 r.
[24] Inf. za materiałem Reuters’a, „Iraqi Kurds plan Hyde Park-style speaker’s korner” z 27 sierpnia 2001 r. oraz www.kurdistanobserver.com
[25] De La Rue jest jedna z największych na świecie wytwórnią papieru i drukarnią banknotów, zaangażowana w produkcję 150 różnych walut (inf. www.delarue.com)
[26] Informacja własna z kwietnia 2006 r.