Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Małgorzata Soja: Neorealizm i neoliberalizm w bezpieczeństwie międzynarodowym


27 wrzesień 2007
A A A

Bezpieczeństwo, tradycyjnie definiowane jako wolność od zagrożeń stwarzających ryzyko dla przetrwania państwa, nie jest pojęciem jednoznacznym. W zależności od filozofii stosowanej do oceny stosunków międzynarodowych, a w tych ramach i systemu bezpieczeństwa, można wyróżnić kilka podejść do tej tematyki.

Powszechny ład zapewniający pokój i bezpieczeństwo był marzeniem władców począwszy już od czasów średniowiecznych. Wizja zorganizowania sceny międzynarodowej tak, by scalona politycznie i ideowo Europa mogła funkcjonować w pokoju nie mogła jeszcze wtedy się ziścić, bo przetaczające się przez kontynent wojny stale burzyły z trudem budowaną równowagę. To odległe, w okolicznościach buntów na początku kształtowania się państwowości, marzenie było jednak impulsem do zaczątku myślenia o stworzeniu  określonego porządku, opartego na współpracy międzynarodowej, determinującego europejski system bezpieczeństwa. W późniejszych epokach – wojny powodowały wzrost zainteresowania planami tworzenia pokojowego ładu międzynarodowego, wiecznego pokoju czy jakiejś, najczęściej federacyjnej, formy jedności Europy. Pojawiały się rozmaite koncepcje, które zawsze jednak miały kilka wspólnych elementów. Renesansowa koncepcja Maksymiliana Sulliego, czy idea Jeremiego Bethama i Johna S. Milla, twierdzących, że między narodami nie występują rzeczywiste sprzeczności – zaczątek powstałej półtora wieku później tzw. szkoły liberalnej, inspirowanej poglądami Woodrowa Wilsona, a będącej wynikiem hekatomby wielkiej wojny - są tego przykładem.

Współcześnie dominujące dwie teoretyczne szkoły stosunków międzynarodowych – myślenia neoliberalistycznego i neorealistycznego – inaczej zapatrują się na perspektywy współpracy międzynarodowej w sferze bezpieczeństwa. Obie mają długą biografię, a ich korzenie zostały sformułowane jeszcze przez XVIII-wiecznych myślicieli.

Współcześni, przeciwstawiani realistom liberalni internacjonaliści, nazywani byli kiedyś idealistami bądź utopistami, o czym w swoich dziełach pisał Hans Morgenthau. Najprościej ujmując różnica między obiema orientacjami polega na zdolności widzenia przez realistów rzeczy takimi, jakie one są oraz patrzenia przez „idealistów” na świat przez pryzmat tego, jaki być on powinien.
Henry Kissinger w swoim dziele „Dyplomacja” przeciwstawił te dwa kierunki na przykładzie sposobu myślenia dwóch wybitnych prezydentów amerykańskich: Theodora Roosvelta i Woodrowa Wilsona. Istota radykalnej opozycji tych dwóch orientacji jest dzisiaj o tyle ważna, że uwidacznia zasadniczy charakter w podziałach i konfliktach, które trawią  wspólnotę transatlantycką. To czy Unia Europejska i Stany Zjednoczone będą partnerami czy rywalami wydaje się być dyskusją między liberałami a realistami.

Obecnie pojęcie realizmu jak i liberalizmu w żadnym razie nie jest jednoznaczne. W konfrontacji ze światem współczesnym występuje wiele sprzeczności i napięć wewnętrznych w obu myślach, co utrudnia jasne scharakteryzowanie sposobu działania przedstawicieli posługujących się tymi koncepcjami.

Bezpieczeństwo według szkoły realistycznej

Choć wizja realistyczna w sposób dojrzały sformułowana została w latach 40-stych, nawiązuje ona swymi elementami do myśli społecznej i politycznej Niccolo Machiavellego, Tomasza Hobbesa i Barucha Spinozy. Prekursor realistycznej szkoły myślenia, Tomasz Hobbes (1588-1679), nadał jej najbardziej wyraziste piętno. Mianowicie podkreślił przeświadczenie o naturalnej anarchii w stosunkach międzynarodowych, powodującej ciągłe wojny. Anarchia nie oznaczała jednak chaosu, nieładu, zamętu czy dezorganizacji, lecz określony rodzaj warunków, w jakich kształtują się stosunki między państwami. Możliwość użycia siły, zwłaszcza militarnej, była ową anarchią międzynarodową. Z punktu widzenia państw oznaczała ona, że w rzeczywistości międzynarodowej brakuje czynnika, który określałby reguły wzajemnego zachowania się państw, zapobiegał konfliktom między nimi i bronił przed napaścią. Bo jeżeli każde państwo ma w dowolnej chwili możliwość użycia siły zgodnie ze swoimi interesami, żaden z uczestników nie może być pewien zamiarów innych. Taka sytuacja odzwierciedlała „stan natury”.
Widać więc, że Hobbes zaproponował wytłumaczenie wojny, wzorując się na swobodzie państw do czynienia tego, co uważają za słuszne dla swego własnego dobra. Myśl tą rozwinął później Clausewitz pisząc, że wojna jest kontynuacją polityki środkami militarnymi i w tym sensie jest ona czymś zrozumiałym w stosunkach między państwami.

{mospagebreak}Szkoła realistów, która pojawiła się w XX wieku, nie przypadkowo nawiązywała do Hobbesa. Jej odnowiciel – Reinhold Niebuhr – jeszcze w 1932 r. wyłożył zarys swej realistycznej teorii, która rozkwitła w czasie II wojny światowej, w swoim głównym dziele „The Moral Man and Immoral Society”.  

Choć Niebuhr był odnowicielem szkoły realistycznej, jej niekwestionowanym twórcą i klasykiem był Hans Morgenthau, ze swoim stwierdzeniem  o przyrodzonej żądzy władzy u człowieka, która prowadzi do walki o jej zdobycie. Z licznych prac przedstawicieli szkoły realistycznej wyprowadzona została kategoria zbiorcza, nazywana niekiedy „szkieletem potęg”. I uznając właśnie potęgę za główny motyw sprawczy działania państw na arenie międzynarodowej, realiści budowali swój  model ładu międzynarodowego.      

W badaniu stosunków międzynarodowych to właśnie realizm polityczny uważany był długo za najbardziej wpływową orientację teoretyczną. Poczynając od Tukidydesa, przez Machiavellego, Maxa Webera i Morgenthau, skoncentrowany był na polityce państwa - problemach bezpieczeństwa i przeżycia. Założenia charakterystyczne dla tej szkoły w gruncie rzeczy sprowadzają się do wąskiego rozumienia bezpieczeństwa, opartego na atrybutach siły militarnej i poszukiwaniu równowagi sił, w mającej cechy anarchiczne sferze stosunków międzynarodowych.  

Realizm polityczny Morgenthaua, unikający konfrontacji ideologicznych i budujący pokojowe stosunki międzynarodowe w oparciu o równowagę sił, właściwe zrozumienie interesu narodowego i politykę powstrzymania (containment), okazał się skuteczny w kierowaniu polityką amerykańską w okresie zimnej wojny. Nie doprowadził do otwartej konfrontacji zbrojnej między dwoma wrogimi blokami i uchronił prawdopodobnie ludzkość przed III wojną światową.

Liberalna teoria bezpieczeństwa międzynarodowego   
     

Koniec zimnej wojny i świata bipolarnego spowodował kryzys w myśleniu realistycznym, skoncentrowanym prawie wyłącznie na potędze militarnej i wzrost zainteresowania neoliberalizmem. Orientacja ta bowiem traktuje bezpieczeństwo w szerokim – również pozytywnym – sensie, uwzględniając także jego pozamilitarne aspekty i upatruje idealny system bezpieczeństwa międzynarodowego w modelu bezpieczeństwa zbiorowego.          

Zasadnicze zręby tej wizji sformułowali XIX-wieczni teoretycy liberalizmu: John Locke, Immanuel Kant, Jeremy Bentham, John, S. Mill, R. Cobden. To za sprawą liberałów po I wojnie światowej sformułowano program „przebudowy” stosunków międzynarodowych i oparcia ładu międzynarodowego na innych zasadach niż tych proponowanych przez realistów. Szkoła liberalna opierała się na założeniu, że interesy ludzi, a podobnie społeczeństw i państw, są w sumie harmonijne, natomiast dążenie do porządku i pokoju leży w naturze tak jednostek, jak i zbiorowości.

Mimo, że obecnie liberałom daleko jest do utopijnych idei wilsonowskiego idealizmu okresu międzywojennego, to jednak dążą oni zawsze w stosunkach między narodami do zastąpienia siły prawem, systemem porozumień i organizacji międzynarodowych. Uważają, że poza hegemonią i równowagą sił istnieje trzeci model układania stosunków: w oparciu o uniwersalne prawo, o instytucje ponadnarodowe, które pozwalają na przezwyciężanie stanu anarchii oraz ufną współpracę państw i narodów. Zupełnie inaczej więc, niż realiści – dla których współpraca międzynarodowa, jeśli nie niemożliwa, jest przynajmniej trudna, gdyż istnieje nieprzezwyciężalna rozbieżność interesów i naturalna konkurencja między państwami.         

Wilsonowscy liberałowie – idealiści – jak wszyscy liberałowie od XVIII wieku, byli zwróceni przeciw temu, co utożsamiano w stosunkach międzynarodowych ze stanem wojny. Nie chodzi koniecznie o rzeczywistą wojnę, ale stan, w którym wojna pozostaje w centrum uwagi – jej przygotowanie, kalkulacje bilansu sił, skłaniające do agresywnych zachowań lub moderujące konflikt. Liberalna wrogość do wojny powodowała też wrogość do autorytaryzmu, bo według liberałów, poczynając od Kanta, powodem wszelkich konfliktów była władza autorytarna. Odpowiedzią liberałów na wojnę była wiara w idee demokracji, która budując poczucie wzajemnego zaufania, dzięki przejrzystości jej mechanizmów - przynosi też poczucie bezpieczeństwa.

Z idei demokracji liberałowie wyprowadzali też zasadę narodowego samookreślenia, które - w opozycji do zniewolenia narodów, będącego źródłem wojen – daje w ramach instytucjonalnych demokracji gwarancje pokoju. Stąd  receptą przedstawianą przez liberałów na pokój jest, obok samookreślenia - demokracja oraz współpraca międzynarodowa, oparta na powszechnie obowiązującym prawie. Ponieważ ważnym wymiarem świata pokoju w tej koncepcji jest międzynarodowa integracja, którą zapewnia handel, wizja liberalna stosunków międzynarodowych – w odróżnieniu od realistycznej – jest zatem fundamentalnie harmonijna.

Historyczny spór między realistami a idealistami, w którym przewagę aż do końca zimnej wojny utrzymywali realiści, odnawiała w latach 90. ubiegłego wieku debata nad konsekwencjami, jakie przyniosła dla bezpieczeństwa międzynarodowego zmiana układu sił na świcie. W zmienionej rzeczywistości międzynarodowej umacniać się miał nurt liberalny. Ale warto zauważyć, że niektórzy jego przedstawiciele, formułujący swe idealistyczne poglądy jeszcze w latach 50-tych, pod koniec wieku występowali z tezami, że nurty te zaczynają być komplementarne względem siebie niż konkurencyjne, co w konsekwencji dało przesłanki realizmu liberalnego.

{mospagebreak}Zwolennicy nurtu teorii neoliberalnych dostrzegli zmiany zachodzące w samych instytucjach oraz wzajemnych relacjach między instytucjami a rządami narodowymi. W ich koncepcjach instytucje traktowane są instrumentalnie jako środek do uzyskania oczekiwanego celu, czemu towarzyszy ograniczenie suwerenności, uznawane jako koszt jego uzyskania. W koncepcji tej zmienia się też rola rządu, zarówno w relacjach zewnętrznych, jak i wewnętrznych w danym kraju. W stosunkach zewnętrznych rząd przekazuje pewne kompetencje na poziom międzynarodowy lub ponadnarodowy - jak dzieje się w Unii Europejskiej, traktując wynikające z tego ograniczenie suwerenności jako koszt uzyskania oczekiwanych efektów.

W okresie po wygaśnięciu antagonizmu Wschód – Zachód, zarówno neorealiści jak i neoliberałowie przewidywali odmienne warianty dla funkcjonowania Sojuszu Północnoatlantyckiego – jedynego pozostałego po zimnej wojnie organizmu zapewniającego bezpieczeństwo w Europie. Neorealiści pozostawali zwolennikami rozwiązania sojuszu po zniknięciu zagrożenia zewnętrznego, natomiast neoliberałowie – ewolucji, przekształcenia oraz dostosowania paktu do nowej sytuacji, a także rozszerzenia jego funkcji oraz obszaru działania poprzez nawiązanie stosunków z państwami Europy Środkowej i Wschodniej.    

Wśród argumentów neorealistów o nieuchronności rozpadu NATO była opinia Johna Mearsheimera, że sojusz był przede wszystkim manifestacją bipolarnego rozkładu sił w Europie i to równowaga sił, a nie istnienie sojuszu była kluczem do utrzymania stabilności na kontynencie w czasie zimnej wojny. Zgodnie z teorią sojuszy powinna nastąpić więc dezintegracja NATO, gdyż bez zagrożenia pakt jest niczym roślina bez wody, musi obumrzeć, tylko pytanie jak szybko.

Rozwój stosunków międzynarodowych pokazał, że bliższa realizacji stała się koncepcja neoliberałów. NATO przetrwało i potwierdziło to prawdę, że łatwiej przystosować istniejącą już organizację do nowej sytuacji, niż utworzyć nową, o podobnych celach. Potwierdziła się też prawidłowość, że instytucje międzynarodowe raczej ewoluują i zmieniają się, niż zanikają. Po upadku komunizmu i Związku Radzieckiego, NATO musiało ponownie znaleźć pomysł polityczny na siebie wobec pierwszych wyzwań ery postzimnowojennej. W istocie, ponowne odnalezienie się Sojusz w warunkach postzimnowojennych jest jedną z głównych przyczyn, dla których Europa jako całość jest obecnie bardziej pokojowa i bezpieczna niż była kiedykolwiek w najnowszej historii.

Bezpieczeństwo w nowym stuleciu

Na początku XXI wieku świata w klasycznym języku stosunków międzynarodowych nie da się łatwo opisać. Cechą, która wyróżnia międzynarodowy system bezpieczeństwa utrzymujący się od 15 lat jest bowiem niejasność, niepewność i nieprzewidywalność. O ile na początku lat dziewięćdziesiątych pojawiła się teza, że stary porządek zastępuje nowy, to już dziesięć lat później teoretycy stosunków międzynarodowych, Therese Delpech we Francji, a Robert Cooper w Wielkiej Brytanii, mówią tylko o chaosie. Zarówno u badaczy, jak i polityków, można zaobserwować silną nutę nostalgii za światem uporządkowanym i rozponawalnym, w którym nawet jeśli dominował pierwiastek zła -  wiadomo jak można je było neutralizować. Na obecne kryzysy, zagrożenie terroryzmem, bronią nuklearną, ale też i problemy ekologiczne, ruchy migracyjne, czy problemy gospodarki światowej nie widać jednoznacznych odpowiedzi.

Obecnie, w konfrontacji ze światem współczesnym, myśl liberalna jest podzielona. Liberałowie są podzieleni, zwłaszcza jeżeli chodzi o interwencję w wewnętrzne sprawy innych państw. Powstaje bowiem pytanie, czy powinno się to czynić w imię demokracji i praw człowieka, czy też powinno się powstrzymać od interwencji w imię zasady samostanowienia i suwerenności. Wielu neorealistów, tęskni z kolei za powrotem do „przewidywalnej” przyszłości, a jako pierwszy dał temu wyraz amerykański teoretyk John J. Mearsheimer w głośnym eseju – który do dziś jest punktem odniesienia w debacie transatlantyckiej -  Back to the Future: Instability after he Cold War.         

Rozbieżności w sposobie myślenia widać na przykładzie polityki amerykańskiej. Na myśl liberalną powoływał się swojego czasu prezydent Reagan, a później niektórzy neokonserwatyści z administracji Georga Busha (np. Paul Wolfowitz). Podzielali oni poglądy Wilsona, że demokracja i jej postępy w świecie służą sprawie pokoju i interesom USA. Ale dalej zauważa się poważne różnice. Bo pogląd o istnieniu ideału porządku międzynarodowego, regulowanego przez prawo i instytucje międzynarodowe nie został już podzielony. Wspominani politycy wierzyli w zbawienną rolę demokracji i wolnego rynku oraz w szczególną misję Ameryki - ale nie byli wyznawcami wilsonowskiego idealizmu.  

Biorąc pod uwagę klasyczne cechy dwóch omawianych orientacji, Stanom Zjednoczonym bliżej jest do realistycznego działania i sposobu rozwiązywania problemów. Europie – do sposobu liberalnego. Przywiązanie Europejczyków do prawa, rozwoju instytucji międzynarodowych to hołdowanie teoriom liberalnym, nastawienie Amerykanów na użycie siły, rozwiązywanie problemów w sposób jednostronny – to hołdowanie koncepcjom realistycznym. Unia Europejska, być może nie zawsze udolnie, ale próbuje zapewnić sobie bezpieczeństwo metodą przejrzystości, czyli odejścia od zasady nieufności w stosunkach między państwami, a przejrzystość – metodą budowania sieci wzajemnych strukturalnych i wieloszczeblowych powiązań. We współpracy i współdziałaniu widzi metodę umacniania systemu bezpieczeństwa.  USA zdają się nie podzielać europejskiej wizji świata jako siatki wzajemnych powiązań. Po atakach 11 września administracja Busha, deklarując atakowanie wrogów i potencjalnych wrogów, uczyniła z walki z osią zła oficjalną doktrynę. A jednostronne działania Waszyngtonu, bez międzynarodowej, wielostronnej mediacji, mogą dawać tylko niepokojące skutki i przyjmować postać antyamerykanizmu. Wsparcia dla amerykańskiej polityki zagranicznej w Europie, głoszącej wyższość nad realistyczną Ameryką, nie widać.

Obserwując obecną politykę międzynarodową zauważyć można wiele podziałów, postaw oraz priorytetów. Niekiedy nie da się jednoznacznie sklasyfikować sposobu działania głównych aktorów sceny międzynarodowej, a filozoficzne koncepcje w konfrontacji ze światem współczesnym nie zawsze się sprawdzają. Refleksja na temat podziału w stosunkach transatlantyckich zdaje się nie zamykać w ramach podziału idealizm - realizm. Dynamiczna rzeczywistość i wielorakie tendencje dają efekt trudny do przewidzenia. Choć amerykański sposób sprawowania polityki budzi falę krytyki w Europie i odwrotnie, to jednak istnieje szansa na porozumienie. Jest ona tam, gdzie zabiegi o uczynienie świata bezpiecznym dla demokracji spotykają się z zabiegami o uczynienie świata bezpiecznym dla obu podmiotów na wzajem.

Bibliografia:
J. Czaputowicz, System czy nieład. Bezpieczeństwo europejskie u progu XXI wieku, PWN, Warszawa 1998.
F. Fukuyama, Ameryka na rozdrożu. Demokracja, władza, spuścizna neokonserwatyzmu, Rebis, Poznań 2006.
H. Kissinger, Diplomacy, Philip Wilson 2003.
R.Kuźniar, E.Haliżak, Stosunki międzynarodowe. Geneza, struktura, funkcjonowanie, Warszawa 1994.
H. Morgenthau, Politics among Nations: The Struggle for Power and Peace, Fourth Edition, New York, S. Knopf, 1967.