Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Polityka Partnerstwo Wschodnie a geopolityczna rywalizacja o obszar byłego ZSRR między Rosją a Zachodem

Partnerstwo Wschodnie a geopolityczna rywalizacja o obszar byłego ZSRR między Rosją a Zachodem


28 listopad 2013
A A A

Szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie to tylko jeden z formalnych etapów transformacji sytuacji strategicznej i politycznej na obszarze Eurazji. Jego przełomowość została ograniczona mało elastyczną postawą Brukseli, lecz mimo braku zdecydowanych kroków zbiurokratyzowanych struktur unijnych, nie można zaprzeczyć doniosłości wydarzeń bezpośrednio go poprzedzających. Politycznej walki o Mołdawię, Gruzję, a zwłaszcza Ukrainę nie można ograniczać jedynie do aspektu ekonomicznego czy koncepcji tworzenia „przyjaznego” buforu dobrosąsiedztwa UE. Jest to precyzyjna i totalna w rozmachu batalia o nowy układ sił na obszarze Eurazji, a kraje PW znalazły się pomiędzy wierzchołkami geopolitycznego trójkąta: Bruksela-Waszyngton-Moskwa. Niestety ten ostatni nie tylko tworzy kąt ostry, ale zdaje się dominować nad pozostałymi.
Image
 
Na samym początku podkreślić należy, że tytułowa geopolityczna rywalizacja toczy się między trzema ośrodkami: Federacją Rosyjską, Unią Europejską oraz często ignorowanymi na Starym Kontynencie Stanami Zjednoczonymi. Nie do końca można to usprawiedliwiać faktem, iż oba komponenty Zachodu mają zbieżne cele w przestrzeni eurazjatyckiej. Tym bardziej, że pozbawiona instrumentarium z obszaru „hard power” UE jest wysoce zależna w dziedzinie bezpieczeństwa od Waszyngtonu.

Jakkolwiek aspekty polityczne i ekonomiczne rywalizacji o obszar poradziecki są raczej łatwe do ilustracji, tak perspektywa geopolityczna, uwzględniająca kontekst globalny, jest traktowana wybiórczo i selektywnie. Warstwa polityczna sprowadza się do rozszerzania swoich wpływów w oparciu o aktywność prawno-międzynarodową i instytucjonalną, co oczywiście dzieje się na poziomie oficjalnym i nieoficjalnym. Ekonomia jest najprostsza do zobrazowania: na przykładzie Ukrainy – jej aktualne zadłużenie to 20 mld USD, a koszty procesów dostosowawczych do standardów i norm unijnych (w tym podniesienia podatku VAT z 3 do 15%) szacowane są na ok. 20 mld rocznie (całkowite koszty dla ukraińskiego przemysłu na chwilę obecną na to 165 mld euro) [1]. Z kolei środki finansowe dla wszystkich państw Partnerstwa Wschodniego na lata 2010-2013 to 6,6 mld EUR, tj. ok. 9 mld USD [2]. Kreml zaoferował Ukrainie zniżki w cenie gazu oraz 20 mld USD kredytu [3], a Chiny 3 mld USD [4].
 
Geopolityka obszaru poradzieckiego to nie tylko stawka regionalnej rozgrywki międzymocarstwowej. To system wzajemnych ograniczeń i powiązań w skali globalnej, przy tym nie tylko pomiędzy rywalami, ale i tymi z poziomu indywidualnego – pomiędzy podmiotami a przedmiotami gry. Uwzględniona musi w niej zostać rywalizacja wizerunkowa, gospodarcza, kulturowa, polityczna i militarna czy cywilizacyjna, lecz ma ona przede wszystkim wymiar praktyczny. „Szachowanie przeciwnika” wynika z umiejętności i efektywności wykorzystania własnego potencjału i możliwości, natomiast wynikająca z tego skuteczność wiąże się z trwałością budowanych doraźnie konstrukcji politycznych, a nawet i samych rozwiązań konceptualnych czy doktrynalnych i ich narzucaniem, implementacją czy dyplomatycznym transcendowaniem na przedmioty gry.

Ciekawym faktem pozostaje też to, że geopolityka nie ma jednolitego i uniwersalnego ujęcia, lecz zależna jest od perspektywy jej stosującego. Tak też z punktu widzenia Rosji, działania Zachodu na obszarze poradzieckim są bezpośrednią ingerencją w sferę rosyjskiej „bliskiej zagranicy” i uderzeniem w „żywotne interesy” Moskwy w regionie. Z punktu widzenia Brukseli czy Waszyngtonu, ich polityczne czy demokratyzacyjne wysiłki, skierowane do państw PW, mają na celu dążenie do zmiany „zaburzonej” na korzyść Rosji równowagi sił, tj. aktualizację obecnego status quo. Z tym, że, jak zresztą widać, poziom PKB czy wolności obywatelskich i ekonomicznych, nie ma przełożenia na skuteczność działań dyplomatycznych.  

W taki sposób państwa Partnerstwa Wschodniego znalazły się pomiędzy, z jednej strony – Federacją Rosyjską, będącą centrum cywilizacji prawosławnej oraz Unią Europejską z drugiej, skupiającą państwa cywilizacji zachodniej. W ujęciu praktycznym, tj. strategicznym czy geopolitycznym, terytorium, ludność i potencjał krajów PW, zwłaszcza Ukrainy, mają kapitalne znaczenie dla układu sił na kontynencie eurazjatyckim. Stanowi to jednak nie tylko o szeregu korzyści dla tych państw, lecz także i o jeszcze większej liczbie ograniczeń w prowadzeniu przez nie autonomicznej i optymalnej polityki zagranicznej, która musi uwzględniać i dostosowywać się do toczącej się mniej lub bardziej oficjalnej walki pomiędzy mocarstwami i związanymi z nimi ośrodkami wpływów. W przypadku Ukrainy warto też zauważyć, że rozgrywka ta ma wymiar nie tylko polityczny, a jej ostateczny rezultat związany jest z procesami samoidentyfikacyjnymi, narodowościowymi i wreszcie kulturowymi, które składają się na wybór cywilizacyjny ukraińskich elit.

Takie położenie krajów Partnerstwa Wschodniego pomiędzy Federacją Rosyjską a Zachodem związane jest z jakże aktualną kwestią możliwości, jakimi dysponują poszczególne ośrodki, dla kształtowania przyjaznego dla siebie otoczenia międzynarodowego i pytaniem, na ile ich polityka zagraniczna jest w pełni niezależna, a na ile jest ona funkcją wypadkową ścierających się na jej obszarze interesów państw Zachodu (Stanów Zjednoczonych oraz Unii Europejskiej) i Federacji Rosyjskiej. Co więcej, żadna z obecnie znanych czy funkcjonujących konstrukcji nie musi mieć charakteru trwałego. Interakcje Moskwy, Brukseli i Waszyngtonu i ich wypadkowa wobec krajów PW mogą stanowić punkt wyjścia dla konstrukcji potencjalnych scenariuszy geopolitycznych wydarzeń, ale ich skuteczność jest ograniczona do krótkiego okresu. Nawet główne ich determinanty, jak chociażby istnienie systemu dolarowego czy ceny surowców energetycznych, są aktualnie dynamiczne.
 

Uwarunkowania geopolityczne państw Partnerstwa Wschodniego

Pozycja krajów PW na arenie międzynarodowej jest wypadkową ścierających się na ich obszarze interesów państw Zachodu (szczególnie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, jako całości) oraz Federacji Rosyjskiej, co stawia je w pozycji państw o ograniczonej samodzielności czy mniejszej autonomii w polityce zagranicznej, a np. Ukrainę w roli państwa buforowego. Wszystkie z nich w różnym stopniu znajdują się w wymiarze społeczno-kulturowym na styku oddziaływań dwóch cywilizacji: zachodniej i prawosławnej, a w wymiarze politycznym: pomiędzy bokami wspomnianego trójkąta geopolitycznego.

Ponadto uwarunkowania historyczne, kulturowe, społeczne oraz ekonomiczne, panujące  w tych państwach, stanowią istotną przeszkodę w procesach ich zbliżania do Zachodu, zwłaszcza do Unii Europejskiej, a zakłócanie procesu transformacji społeczno-gospodarczej i integracji ze strukturami zachodnimi jest korzystne dla Federacji Rosyjskiej, postrzegającej je jako swoją strefę wpływów. Tutaj należy też doszukiwać się źródeł niestabilności ich polityki wewnętrznej i zagranicznej, co tak często spotyka się z głębokim niezrozumieniem w Europie.

Poza tym, problemy finansowo-gospodarcze USA i UE, w połączeniu z rosnącym uzależnieniem energetycznym Unii Europejskiej od Rosji oraz zmianą priorytetów w amerykańskiej polityce zagranicznej w stronę Azji i Pacyfiku, zmniejszają aktywność Waszyngtonu na obszarze poradzieckim, zwłaszcza na Ukrainie, a jednocześnie studzą jeszcze bardziej i tak ograniczony entuzjazm państw Europy Zachodniej do zacieśniania integracji z państwem ukraińskim. Widać to w braku bardziej zdecydowanych kroków ze strony Brukseli wobec Ukrainy, ale i w uciekaniu przed głęboką systemową reformą unijnych struktur politycznych, przesiąkniętych biurokratycznym formalizmem i niezdolnych do szybkiego, efektywnego i elastycznego działania, bez którego trudno jest spodziewać się spektakularnych sukcesów na arenie międzynarodowej.
 

Kontekst amerykański

Prezydentura Baracka Obamy w kolejnej kadencji kontynuuje skrajnie nieodpowiedzialną politykę bezprecedensowego zadłużenia, powodując, iż dla reszty świata dolar traci na wiarygodności, podobnie jak wizerunek Waszyngtonu w kontekście wydarzeń w Libii, Afganistanie czy Syrii. Coraz powszechniejsza staje się też wiedza, iż amerykański prezydent, laureat pokojowej nagrody Nobla, wydał na prowadzone za jego kadencji wojny rekordową sumę, szacowaną na 6 bilionów USD (bez przesądzonej już interwencji w Syrii), tj. znacznie więcej, niż kosztowała USA wojna w Wietnamie.

W kontekście obszaru poradzieckiego natomiast działania USA względem tamtejszych państw od końca XX w. i aż po dzisiejszy dzień mają związek z relacjami Waszyngtonu z Moskwą. Upraktyczniając – stosunki np. amerykańsko-ukraińskie będą więc funkcją wypadkową tego, co dzieje się na linii Waszyngton-Kreml, przy tym zarówno i w ujęciu regionalnym, jak i globalnym. Co ciekawe, jak pokazała pomarańczowa rewolucja, teoretycznie może to zostać  pewnych okolicznościach odwrócone, tj. zmiana miejsca Kijowa w polityce  działaniach Białego Domu, może istotnie zakłócić główną oś: Waszyngton-Moskwa.

Jest to jednak głównie scenariusz hipotetyczny, gdyż nawet w 2004 r. amerykańskie zaangażowanie w wydarzenia na Ukrainie nie było w pełni oficjalne i trudno sobie wyobrazić, aby takim mogło się kiedykolwiek stać, gdyby Kijów pozostawał poza strukturami zachodnimi. Stany Zjednoczone nie poświęcą swoich globalnych interesów dla Ukrainy czy któregoś z pozostałych krajów Partnerstwa Wschodniego (wojna z terroryzmem, w której FR jest sojusznikiem USA, wsparcie Kremla dla negocjacji z Iranem, Koreą Północną czy medialne układy o rozbrojeniu), podczas gdy Rosjanie takich ograniczeń nie mają i mogą to wykorzystywać zarówno w rywalizacji o Ukrainę, jak i przy wizerunkowej batalii PR-owskiej, czego dowodem jest sprawa E. Snowdena. Owa asymetria ryzyka w agresywnej walce o obszar poradziecki wiąże się również z asymetrią interesów – dla Moskwy ma on większe znaczenie, niż dla Waszyngtonu.

Na marginesie dodać można, że obecne wydarzenia na Ukrainie także nie pozostają bez amerykańskiego echa, lecz podobnie jak w trakcie trwania pomarańczowej rewolucji, oczy światowej opinii publicznej oraz polityków skupione są na celu nadrzędnym. Warto więc przywołać w tym miejscu fragment aktualnego artykułu z Portalu geopolityka.org, którego autor nawet nie chciał się ujawnić: „(…) Oleg Cariew (Partia Regionów) informował o swoich podejrzeniach na temat rzeczywistych celów realizowanych przez ambasadę USA w Kijowie programów i szkoleń, sugerując, że Waszyngton od pewnego czasu przygotowuje się do realizacji scenariusza destabilizacji sytuacji politycznej na Ukrainie. (…) Od kilku miesięcy, jak poinformował O. Cariew, pod patronatem ambasady amerykańskiej organizowany jest projekt TechCamp, w ramach którego szkoleni są aktywiści organizacji pozarządowych, przede wszystkim związanych z opozycją. Zakres szkoleń obejmuje m.in. umiejętność posługiwania się mediami społecznościowymi w celu organizacji protestów ulicznych i zamieszek, politykę informacyjną ruchów protestu oraz sposoby wpływania na opinię publiczną z wykorzystaniem Internetu. Podczas treningów przytaczane są przykłady działań podejmowanych przez ruchy protestu w Egipcie, Libii i Tunezji w okresie tzw. arabskiej wiosny. Ostatnie szkolenie miało miejsce w dniach 14–15 listopada na terenie ambasady amerykańskiej i prowadzone było przez specjalistów przybyłych specjalnie w tym celu z USA. O. Cariew zwrócił się w Radzie Najwyższej z interpelacją w tej sprawie, kwestionując legalność prowadzonych przez placówkę dyplomatyczną Stanów Zjednoczonych działań w świetle prawa międzynarodowego, przede wszystkim Konwencji Wiedeńskiej” [5].

Pozostając przy wątku ukraińskim, można też zauważyć, iż pomimo tego, że większość światowych mocarstw, w tym Unia Europejska, odchodzą na poziomie oficjalnym, jakkolwiek ostrożnie, od doktryny, w której Ukraina to „bliska zagranica” FR, na którą ta ostatnia ma wyłączność, to w dalszym ciągu „cień Rosji” ma tu decydujące znaczenie. Przekonanie to dodatkowo wzmacniane jest nie tylko przez geostrategiczne czynniki globalne, ale i sposób prowadzenia polityki zagranicznej przez ukraińskie elity rządzące. Balansując pomiędzy Zachodem i Wschodem dają wyraźny sygnał, że nawet dla Kijowa ośrodek decyzyjny na Kremlu stanowi jeden z kluczowych, jeśli nie najważniejszy punkt odniesienia.

Natomiast w czasie, gdy wszyscy śledzą wydarzenia w Kijowie i protesty w innych miastach Ukrainy, łatwo może umknąć istotna geopolityczna zmiana. „Do 2017 roku siły USA w Europie mają liczyć poniżej 30 tysięcy żołnierzy. Za tą znaczną redukcją pójdzie nawet 20% ograniczenie liczebności personelu EUCOM i amerykańskich oficerów NATO. Jak powiedział gen. [Philip] Breedlove, zmusi to europejskie siły do bliższej i «mądrzejszej» współpracy” [6]. Tyle jeśli chodzi o poziom oficjalny. Potwierdza to tylko bardziej rosnącą słabość ekonomiczną Stanów Zjednoczonych, niż może mobilizować Europę, przeżywającą podobne trudności, do głębokiej refleksji nad własnym bezpieczeństwem. Z drugiej jednak strony, chcąc skutecznie realizować swoje cele na arenie międzynarodowej, Waszyngton tym bardziej potrzebował będzie sojuszników, co bez wątpienia jest szansą dla poszczególnych państw Partnerstwa Wschodniego. Należy jednak w tym miejscu zauważyć, iż nawet tak znacząca pod względem rozmiaru terytorium, liczby ludności czy strategicznego położenia Ukraina nie widnieje na liście priorytetów polityki zagranicznej B. Obamy.

W tym kontekście, można wysunąć ogólnie taki wniosek, że interesy USA na Ukrainie zbieżne są z interesami Waszyngtonu na obszarze całego WNP i jako jej całość traktowany jest obecnie Kijów (co może oczywiście ulec przewartościowaniu, w przypadku sukcesu procesów integracyjnych Ukrainy z Unią Europejską). Ponadto wymiana handlowa USA z krajami PW jest niemalże marginalna, nawet jeśli chodzi o handel wszystkich tych państw, jako całość. Widać więc wyraźnie, że kwestie ekonomiczne, dla Unii priorytetowe, nie są powodem dla zainteresowania sprawami obszaru poradzieckiego, a u podstaw działań wspomagających tamtejszy rozwój gospodarczy leży potrzeba ustabilizowania sytuacji w Europie Wschodniej po to, by Waszyngton mógł spokojnie realizować zarówno interesy związane z Rosją, jak i priorytetowe interesy w Azji.


Kontekst rosyjski

Tłem dla pogłębiającej się, systemowej niewydolności USA  jest wzrost aktywności rosyjskiej, za którym podąża przestawienie się Kremla na mechanizmy z obszaru soft power, co jednak nie znajduje jeszcze bezpośredniego przełożenia w przypadku walki o obszar poradziecki. Oczywistym skutkiem działań Moskwy jest podważenie zasadności amerykańskiego resetu w stosunkach z FR, zaproponowanego przez Obamę. Co więcej, rywalizacja amerykańsko-rosyjska, ma znacznie szerszy wymiar – odbywa się ona po stronie politycznej w ramach grupy krajów BRICS, dążących do podważenia pozycji amerykańskiej w świecie, w tym i zaproponowania alternatywnego dla słabnącego dolara nowego systemu rozliczeń międzynarodowych. Ponadto, zaczyna ona mieć także wymiar rywalizacji międzycywilizacyjnej.

Potwierdzeniem tego jest rosnąca aktywność w dziedzinie marketingu politycznego  ze strony Rosji czy Chin, skierowanej obecnie głównie przeciwko Amerykanom i interwencji USA w Syrii. Są to także inne wydarzenia, jak chociażby sprawa E. Snowdena, którą uznać można za największy sukces Rosjan w walce z „nieskazitelnym” wizerunkiem Stanów Zjednoczonych wśród innych społeczeństw państw zachodnich (w innych częściach świata jest on w sposób zrozumiały zupełnie odmienny).

W kontekście państw Partnerstwa Wschodniego, w ich relacjach z Rosją widoczna nie tylko wielopłaszczyznowa zależność, ale i asymetryczność relacji. Wynika to z historii (wielowiekowa dominacja Moskwy w kwestiach ekonomicznych, politycznych a nawet kulturowych), ale i z rosyjskiej strategii i doktryn polityki zagranicznej. To z kolei łączy się z szeroko rozumianymi aspektami cywilizacyjnymi, w tym świadomościowymi. Nie można pomijać tego spektrum uwarunkowań analizując percepcję środowiska międzynarodowego przez społeczeństwa krajów PW, w tym i ich autopercepcji, tj. postrzegania swojego miejsca i roli w ładzie regionalnym i globalnym – wszystko to jest w znacznym stopniu zniekształcone przez aktywność Kremla. Łatwo jest też poddać się pokusie ich ignorowania i skupiania się tylko na sferze gospodarczej, handlowej i energetycznej.

Przykładów rosyjskiej skuteczności i umiejętności stosowania kombinacji „soft” i „hard power” jest wiele. Przed szczytem Partnerstwa w Wilnie Moskwa rzuciła gospodarkę Ukrainy na kolana, na co Bruksela nie była przygotowana do tego stopnia, że aż nie miała zupełnie nic do zaoferowania dla Kijowa, żadnej kontrpropozycji. Tego samego spodziewać można się już teraz względem Gruzji i Mołdawii, z tym, że są to znacznie mniejsze państwa, którym stosunkowo łatwiej będzie pomóc, co i tak nie jest usprawiedliwieniem dla unijnej klasy polityczno-urzędniczej dla zaniedbań na froncie ukraińskim.

Wcześniejsze przykłady, z nawet nie tak bardzo odległej historii są równie wymowne. Nieustępliwa i pełna determinacji postawa Kremla, w połączeniu z problemami społeczno-gospodarczymi UE i USA, zatrzymała na chwilę obecną rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego na Wschód o Gruzję i Ukrainę. Rosyjski sprzeciw wobec amerykańskiej polityki związanej z Sojuszem jest na tyle widoczny, że władze w Moskwie podkreślają go przy niemalże każdej możliwej okazji na forum międzynarodowym. Ich retoryka opiera się na niedopuszczeniu jakiegokolwiek z mocarstw we włączenie się w procesy zachodzące na obszarze byłych republik radzieckich, co z kolei argumentowane jest zakłócaniem integracji wewnątrz WNP, czyli obszaru byłego Związku Radzieckiego, ale i naruszeniem bezpieczeństwa narodowego Rosji poprzez „otaczanie” jej przez Zachód. W sposób oczywisty więc łączy się to z europejskimi oraz amerykańskimi koncepcjami integracyjnymi czy demokratyzacyjnymi na Wschodzie. Warunkuje też kształt i intensywność interakcji w obrębie geopolitycznego trójkąta Moskwa-Waszyngton-Bruksela, tworząc równolegle system wzajemnych powiązań między mocarstwami a państwami Partnerstwa Wschodniego.
 
 
Kontekst europejski

Jest on niezmiennie związany z wydarzeniami za oceanem. Zmiana priorytetów polityki zagranicznej Waszyngtonu w stronę Azji i Pacyfiku i ograniczanie przez USA swojej obecności w Europie, musi znaleźć przełożenie na działania Brukseli. Tym bardziej, że równocześnie Europa stoi przed poważnymi problemami społeczno-gospodarczymi, a wola jej społeczeństw do ponoszenia kolejnych wydatków na działalność zewnętrzną, kosztem pogarszającej się sytuacji wewnętrznej radykalnie spada. Stanowi to zagrożenie dla wielu projektów unijnych, ale i wymusza daleko idącą rekonfigurację planów i priorytetów UE i jej państw członkowskich, co dopiero nabiera rozpędu i nie znalazło jeszcze swojego naukowego ujęcia.

W przypadku Unii i większości jej polityków, w kwestii autoidentyfikacji własnych możliwości zauważalne jest podejście dalekie od obiektywnego. Co prawda kryzys gospodarczy nie jest najlepszym okresem do podejmowania niezwykle trudnych decyzji, takich jak rozszerzenie Unii na Wschód i zaostrzenie rywalizacji z Rosją, lecz trudno się oprzeć wrażeniu, iż było to i tak do przewidzenia, podobnie jak i sam kryzys wynikający z błędów zachodnich struktur finansowych (państwowych i prywatnych), które wykorzystując mechanizmy spekulacyjne i szereg niedoskonałości lokalnych systemów krajowych, jak i systemu światowego, dążyły do jak najszybszego wzbogacenia się, ignorując ryzyko, a w opinii wielu ekonomistów – licząc na potężne wsparcie rządów obawiających się mechanizmu domina upadłości, co faktycznie się stało. Podobna skala zagrożenia i destabilizacji występuje zresztą i obecnie, lecz już wskutek politycznych decyzji administracji krajowych, jakie zatwierdziły sztuczny zastrzyk miliardów dolarów, euro i jenów w organizmy najpotężniejszych gospodarek globu.

Aspekt ten jest o tyle interesujący, że nie tylko ograniczyło to możliwości państwom zachodnim w realizacji swoich celów strategicznych, ale dało argumenty ich przeciwnikom, zwłaszcza Federacji Rosyjskiej, dla radykalizacji poszczególnych elementów walki (zwłaszcza jej części propagandowej), składających się na rywalizację o strefy wpływów czy realizację własnych interesów. Trzeba jednak pamiętać, że obecnie największym atutem Zachodu, w tym i Europejczyków, pozostaje i tak władza nad systemem finansowym i brytyjsko-amerykańskie powiązania na rynkach finansowych. Dopóki nie ulegnie to zmianie, a ponad połowa transakcji na świecie realizowana będzie w dolarze, dominacja cywilizacji zachodniej będzie niepodważalna.  

Niemniej jednak w dyskusjach na temat przyszłej akcesji Ukrainy (będącej najbliżej tego celu spośród państw PW) w struktury Unii Europejskiej wielokrotnie podniesiona zostaje kwestia gospodarcza oraz bezpieczeństwa energetycznego. Te dwa kluczowe problemy stanowią niejako spoiwo procesu negocjacyjnego, nawet pomimo wielu trudności czy przeszkód w trakcie jego trwania. Powodem zainteresowania Unii tymi obszarami jest fakt, iż Ukraina nadal pozostaje największym państwem tranzytowym rosyjskich surowców energetycznych na unijny rynek. Co więcej – to właśnie Rosja jest największym dostawcą gazu ziemnego i ropy naftowej do europejskich krajów. Niepokojące jest jednak to, że w działaniach Brukseli na Wschodzie, bardzo wyraźne są wpływy lobby rosyjskiego. W pewnych momentach można uznać, iż przyszłość Ukrainy rozgrywa się nie na linii Bruksela-Kijów, ale Bruksela/Berlin-Moskwa.

Pozostaje też wciąż problem europejskiego finansowania potencjalnego zbliżenia instytucjonalnego z państwami Partnerstwa Wschodniego, w szczególności oczywiście z Ukrainą. Patrząc tylko przez pryzmat finansowy, Unii Europejskiej może już w ogóle nie być stać na dofinansowanie ogromnego obszaru państwa ukraińskiego. Z kolei eurokraci w Brukseli zdają się zapominać, iż stawka jest znacznie większa niż finanse. Sama Polska zaś, określana jako „największy adwokat Ukrainy na świecie”, oddana wsparciu dla europejskich aspiracji Ukrainy, nie zdołała zmienić trudnego położenia sąsiada. Czas pokaże czy koncepcja Partnerstwa Wschodniego zda egzamin, aczkolwiek na chwilę obecną można jeszcze zachować optymistyczne nastroje w tym aspekcie. Pozwala to stwierdzić, że opinia publiczna w Europie oraz politycy wszystkich krajów UE dostrzegają konieczność zacieśniania współpracy z Ukrainą i strategiczną celowość funkcjonowania samego programu PW, aczkolwiek nie znajduje to jeszcze przełożenia na środki przeznaczane na ten cel. Wciąż jednak brakuje jednoznacznej, oficjalnej deklaracji Unii odnośnie możliwości akcesji państwa ukraińskiego do jej struktur.
 
 
Podsumowanie

Oceniając powyższe fakty, wydawać się może, że Zachód powinien zdecydować się w końcu na jakąś konkretną, bardziej zdecydowaną, żeby nie powiedzieć radykalną, strategię względem krajów objętych programem Partnerstwa Wschodniego. Chodzić tutaj będzie zwłaszcza o Ukrainę – największe państwo programu, ale i na obszarze poradzieckim, którego zbliżenie do Unii Europejskiej, jakkolwiek rozłożone w czasie, spowodowałoby prawdziwe geopolityczne trzęsienie ziemi w regionie, ale i w globalnym układzie sił. Stanowiłoby to też najmocniejszy fundament dla unijnej polityki na Wschodzie. Klucz do sprostania temu wyzwaniu leży jednak gdzieś indziej, niż budowaniu coraz to nowych fasad teoretycznych czy doktrynalnych – Europa musi najpierw zdefiniować swoje podejście do Federacji Rosyjskiej. Patrząc przez pryzmat Berlina czy Paryża, nie wspominając o będącej pod ich znaczącymi wpływami Brukseli, zacieśnianie współpracy z Kijowem tak, aby nie kolidowało to z polityką rosyjską, jest dla Ukrainy, stojącej na rozdrożu geopolitycznym, niewystarczające.

Zaobserwować można w tym kontekście geopolityczne perpetuum mobile – bierność lub brak zdecydowanych działań struktur unijnych może doprowadzić do zdominowania krajów PW przez Rosję, co wymusza aktywność Zachodu, która z kolei prowadzi do radykalizacji działań po stronie rosyjskiej. Obie strony muszą więc dążyć do chociażby równowagi sił, aby nie dopuścić do wzmocnienia pozycji rywala w regionie, co w ujęciu naukowym jest klasycznym schematem strefy buforowej i międzymocarstwowej rywalizacji na jej obszarze.

Dalej – powstaje tu sprzężenie zwrotne, gdyż Moskwa nie przestaje dążyć do utrzymania i wzmacniania swoich interesów na obszarze poradzieckim oraz stara się zwiększać swoją aktywność dyplomatyczną i polityczną w skali globalnej. Łącząc to z działaniami państw BRICS, ukazuje się tu wyraźnie kontekst cywilizacyjny i systemowo-instytucjonalny, jeśli rozpatrywać światowy układ sił i nowe tendencje, wpływające na kształtowanie się nowego ładu międzynarodowego w XXI wieku. Rosyjskie dążenia mające na celu osłabienie pozycji USA, nierozerwalnie łączą się z rolą, pozycją i koncepcjami politycznymi Zachodu, w tym i UE. Sukces tego ostatniego na Wschodzie, zwłaszcza na Ukrainie, może więc mieć istotne znaczenie dla opóźnienia procesu degradacji znaczenia cywilizacji zachodniej w systemie globalnym.

Przyciągnięcie samej tylko Ukrainy do Unii Europejskiej lub do Unii Celnej wiązać się będzie z koniecznością redefinicji układu sił w regionie, a co za tym idzie – także w skali globalnej. Główna różnica między celami Wschodu i Zachodu polegać będzie jednak na tym, że zwycięstwem dla Moskwy wcale nie musi być ścisła integracja ze strukturami Unii Celnej, lecz samo zrezygnowanie przez Brukselę i Waszyngton z prób pogłębiania procesów integracyjnych z UE czy NATO. Innymi słowy, zachowanie status quo, czyli roli państwa buforowego przez Ukrainę, będzie już samo w sobie sukcesem politycznym Kremla.  


Przypisy:

1. Ukraińskie „nie” dla UE. Zaważyły kwestie polityczne, ale i gospodarcze, Portal defence24.pl, http://www.defence24.pl/news_ukrainskie-nie-dla-ue-zawazyly-kwestie-polityczne-ale-i-gospodarcze, 25.11.2013.
2. The Eastern Partnership, ENPI Info Centre, http://www.enpi-info.eu/maineast.php?id_type=2&id=743, 25.11.2013.
3. Opposition leader: Yanukovych traded Ukraine’s EU future for $20 billion, Portal euractiv.com, http://www.euractiv.com/europes-east/opposition-leader-yanykovich-tra-news-531902, 25.11.2013.
4. Украина возьмет кредит в Китае на $3 млрд, Portal LB.ua, http://economics.lb.ua/business/2013/10/01/230462_ukraina_vozmet_kredit_kitae_3.html, 25.11.2013.
5. Pomarańczowa powtórka?, Portal geopolityka.org, http://www.geopolityka.org/komentarze/2549-pomaranczowa-powtorka, 25.11.2013.
6. Juliusz Sabak, Redukcje US Army na Starym Kontynencie. Czy na pewno „zmusi to Europę do bliższej współpracy”?, Portal defence24.pl, http://www.defence24.pl/news_redukcje-us-army-na-starym-kontynencie-czy-na-pewno-zmusi-to-europe-do-blizszej-wspolpracy, 25.11.2013.