Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Gospodarka Perspektywy gospodarki USA w roku wyborów

Perspektywy gospodarki USA w roku wyborów


11 luty 2012
A A A

Czy ostatnie pozytywne sygnały z rynku pracy oznaczają początek trwałego ożywienia gospodarki USA? Strukturalne problemy, które spowodowały kryzys, pozostają wciąż nierozwiązane. Politycy koncentrują się głównie na bieżącym roku, ponieważ jak zauważył J.M. Keynes, „w długim okresie wszyscy będziemy martwi”.


Jedną z głównych osi kampanii wyborczej w USA będzie nie tylko problem bezrobocia, lecz również podatków i wydatków rządowych. Pokazał to spór o podniesienie limitu zadłużenia federalnego rządu, który w wakacje wywołał silne turbulencje na rynkach finansowych. Do końca 2011 r. Demokraci i Republikanie nie potrafili uzgodnić programu uzdrowienia finansów publicznych, wskutek czego wejdą w życie automatyczne cięcia wydatków, choć dopiero od 2013 r.

Zgodnie z umową z sierpnia, która podniosła limit długu, automatyczne redukcje wydatków obejmą ubezpieczenia społeczne (Social Security), fundusz zdrowotny dla emerytów (Medicare) oraz wydatki zbrojeniowe. Nie brak głosów, że do czasu wyborów w Kongresie będą podejmowane próby zmiany lub odejścia od tej umowy. Strategie i taktyki polityczne obu partii z pewnością będą na bieżąco korygowane przez napływające z gospodarki informacje.

Polityczni doradcy często powtarzają: wybory dotyczą przyszłości, a nie przeszłości. Oznacza to, że starający się o reelekcję Barack Obama nie tylko musi udowodnić, że przyczynił się do wyjścia kraju z recesji, ale musi udowodnić wyborcom, że jego program zapewni społeczeństwu prosperity – przez wzrost zatrudnienia i dochodów. Z pewnością będzie musiał odnieść się także do problemów i ryzyk, które hamują wzrost i zatrudnienie, a za które – po części – odpowiada.

Problem podatków i udziału państwa w gospodarce nie jest kwestią jedynie ekonomiczną czy czysto techniczną, lecz także polityczną. W ostatnim czasie obie partie usztywniły swoje stanowiska, a miejsce konstruktywnego dialogu zajęła ideologiczna wojna. Postulat nie podwyższania podatków łatwo zdobywa poklask, podobnie jak krytyka Obamy za przyrost długu, jednocześnie Republikanie nie chcą zgodzić się na ograniczenie ogromnych wydatków obronnych. Demokraci równie zaciekle bronią wydatków socjalnych i forsują pomysł zniesienia ulg podatkowych dla najbogatszych.

Badania empiryczne dowodzą, że uzdrawianie finansów poprzez obniżki wydatków jest trwalsze i zapewnia szybszy wzrost gospodarczy niż poprzez podwyżki podatków. Problem polega na tym, że oszczędności z wydatków zwykle rosną w czasie – ich krótkookresowy efekt może być niewystarczający. W nadzwyczajnej sytuacji, za jaką należy uznać stan finansów Waszyngtonu, powinno się raczej wprowadzić program, który będzie kombinacją okresowych podwyżek podatków i trwałych redukcji wydatków. Dzięki temu uda się zmniejszyć deficyty w krótkim i długim okresie, co następnie stworzy miejsce do ponownego obniżenia podatków.

Image
Wykres 1. Dług publiczny rządu federalnego. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych MFW (World Economic Outlook). Począwszy od 2012 r. wielkości są prognozami MFW.

Generalnie rzecz biorąc, politycy w Waszyngtonie nie wykazują zapału do redukcji deficytu i zahamowania przyrostu długu. Świadczy o tym zarówno brak kompromisowych pozycji, jak również wysyłanie sprzecznych sygnałów. Prezydent Obama martwi się o rosnący dług, by za chwilę proponować kolejną ustawę, która ma zwiększyć wydatki na tworzenie miejsc pracy, wprowadzić ulgi podatkowe i zwiększyć zasiłki.

Kontrastuje to z zaangażowaniem Billa Clintona, który na początku swojej prezydentury stoczył ciężki bój o przyjęcie niepopularnej ustawy budżetowej w Kongresie. Musiał nie tylko zgodzić się na ograniczenie wydatków Social Security, lecz zaakceptować odrzucenie projektu publicznej ochrony zdrowia (na wzór obecnej „Obamacare”). Clinton zapłacił wysoką polityczną cenę, był krytykowany za „nijakość” ideową, jednak jego działania przyniosły wymierne efekty: dług publiczny w 1993 r. wynosił 72% PKB, a w 2000 r. obniżył się do 54% PKB. Kto pamięta, że w latach 1998 – 2000 USA miały nadwyżkę budżetową w wysokości odpowiednio 0,3%; 0,5%; 1,5% PKB?

Niepewność hamuje ożywienie gospodarcze

Otoczenie prezydenta Obamy coraz częściej wysyła sygnały o poprawiającej się sytuacji gospodarczej. Najważniejszym impulsem był spadek bezrobocia z 8,5% w grudniu do 8,3% w styczniu. Z punktu widzenia gospodarki USA ciągle są to wysokie wartości.

Image
Wykres 2. Stopa bezrobocia w USA. źródło: bankier.pl

Poprawę nastrojów wśród Demokratów zmącił nieco prezes Fed Ben Bernanke. Mniejsza liczba bezrobotnych może wynikać zarówno ze wzrostu zatrudnienia, lecz również z dezaktywizacji – bezrobotni przestają szukać pracy i przechodzą do grupy nieaktywnych zawodowo. Według Bernanke, wielu ludzi po prostu wyrejestrowało się i nie szuka dalej pracy.
Ben Bernanke poruszył kolejne bardzo istotne zagadnie – wpływ polityki rządu (a także opozycji) na tempo ożywienia gospodarczego. Jako szef Fed oczywiście nie skrytykował otwarcie rządu, jednak wskazał na możliwe przyczyny niepewności w sektorze prywatnym. Według niego, niepewność konsumentów i przedsiębiorców wynika z braku stabilności i przewidywalności polityki gospodarczej. Powszechne są obawy dotyczące podwyżek podatków i redukcji wydatków, jednak opinia publiczna nie zna rozkładu tych obciążeń/oszczędności oraz ich skali, co potęguje niepewność i może wpływać na decyzje o wstrzymywaniu konsumpcji czy też inwestycji. Utrzymujące się wysokie bezrobocie również wpływa na niski poziom indeksu zaufania konsumentów, gdyż w sytuacji wysokiego bezrobocia maleją szanse na wzrost płac.

Image
Wykres 3. Indeks zaufania konsumentów Conference Board. Źródło: bankier.pl

Niskie zaufanie konsumentów hamuje wzrost PKB. Na powyższym wykresie wyraźnie widać  wpływ zaostrzenia kryzysu zadłużeniowego w Europie i przepychanek w sprawie podniesienia limitu długu publicznego w USA. Klasa polityczna po obydwu stronach Atlantyku nie potrafiła przeciwdziałać rosnącemu zadłużeniu.
Wysokie deficyty budżetowe oraz duży dług publiczny generują wysokie ryzyko dla całej gospodarki – ryzyko wzrostu przyszłych obciążeń podatkowych, wzrostu inflacji i stóp procentowych. Gigantyczne potrzeby pożyczkowe rządu oznaczają absorpcję ogromnych zasobów oszczędności, które nie trafią na produktywne inwestycje w sektorze prywatnym – w tym na tworzenie miejsce pracy. Z kolei akumulacja długu oznacza coraz wyższe koszty jego obsługi w kolejnych budżetach. Ekspansywna polityka pieniężna i fiskalna utrudnia zrównoważenie salda wymiany z zagranicą.

Image
Wykres 4. Potrzeby pożyczkowe rządu federalnego i równowaga zewnętrzna. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych MFW (World Economic Outlook). Począwszy od 2012 r. wielkości są prognozami MFW.



W sytuacji wysokich wydatków rządowych, finansowych długiem, rośnie ryzyko tzw. wypierania inwestycji publicznych przez prywatne. Rząd może starać się podkręcać koniunkturę rozbudowując drogi, autostrady, remontując budynki użyteczności publicznej itp., co tworzy widoczny efekt wzrostu zatrudnienia i dochodu. Niestety, jest to tylko jedna strona medalu. Drugą jest „to, czego nie widać” parafrazując francuskiego ekonomistę Frederica Bastiata – a więc miejsca pracy i inwestycje w kapitał trwały, które nie powstaną ze względu na absorpcję prywatnych oszczędności przez sektor publiczny.

 Image

Wykres 5. Rozpoczęte inwestycje budowlane. Źródło: bankier.pl

Podaż oszczędności, podobnie jak innych dóbr, jest ograniczona – stąd im więcej wyda rząd, tym mniej zostanie dla konsumentów i przedsiębiorców. Oczywiście, można sztucznie zwiększać podaż oszczędności, drukując pieniądze – gdyby nie fakt, że dolar jest walutą rezerwową, rosnąca inflacja szybko ukazałaby tę iluzję. Inflacja to także redystrybucja zasobów, szczególnie korzysta na tym rząd. Fed za kadencji Alana Greenspana skutecznie osłabił bodźce do oszczędzania przez politykę niskich stóp procentowych. Według Petera Schiffa, przed kryzysem zmieniano sposób obliczania i definicję oszczędności w oficjalnych statystykach, ponieważ realna stopa oszczędności była ujemna!

Image
Wykres 6. Sprzedaż nowych domów. Źródło: bankier.pl

Recesja była lekarstwem, którego działanie rząd poważnie osłabił. Chorobą był boom, który spowodował, że ludzie podejmowali nieracjonalne decyzje, co pokazują statystyki dotyczące rynku nieruchomości (wykres 5 i 6 ). Zdumiewają wypowiedzi analityków rynków finansowych, którzy mówią o „trwającej zapaści na rynku nieruchomości w USA”. Sugeruje to, jakby okres do 2007 r. nie był bańką spekulacyjną, tylko normalnym procesem rynkowym. Być może Amerykanie stwierdzili, że mają już wystarczająco domów? Niestety, wydaje się, że rząd i Fed wspomagany ekonomistami-interwencjonistami zrobi wszystko, by Amerykanie kupowali tyle domów i samochodów, co przed kryzysem. Świadczy o tym zapowiedź Bena Bernanke o utrzymaniu stopy referencyjnej Fed na poziomie 0 – 0,25% co najmniej do końca 2014 r. Ekstremalnie luźna polityka monetarna Fed i polityka fiskalna w wydaniu Baracka Obamy przyniesie szkody, które trudno dzisiaj przewidzieć.

Przede wszystkim, taka polityka makroekonomiczna nawet jeśli w krótkim okresie pobudzi wzrost i zwiększy zatrudnienie (co nie jest pewne) – grozi głębokim załamaniem, z wszelkimi konsekwencjami: spadkiem dochodów, wzrostem bezrobocia i przygniatającym ciężarem długu. Dzisiaj już wiemy, że pakiet stymulacyjny był bardzo kosztowny i mało efektywny. Jeżeli wydatki rządowe na dobra i usług wlicza się do PKB, nie jest wielkim osiągnięciem uzyskanie poprawy wyniku PKB – jest to statystyczny trywializm. Pakiet stymulacyjny nie wyprowadził jednak gospodarki na trwałą ścieżkę wzrostu i nie zwiększył zatrudnienia, a więc nie spełnił swojej głównej roli.

Załóżmy, że udałoby się zachęcić Amerykanów do kupowania kolejnych domów i samochodów na kredyt. Rośnie zatrudnienie w branży budowlanej i motoryzacyjnej. Czy rzeczywiście byłoby to korzystne społecznie? Interwencjonizm tworzy wadliwą strukturę bodźców, przez co powstaje wadliwa (nieefektywna) alokacja zasobów pracy i kapitału między różnymi sektorami i przedsiębiorstwami. Gdy bańka pęka, ujawniają się koszty społeczne – szybko rośnie bezrobocie i spada produkcja, bo wcześniejsze zatrudnienie i inwestycje nie były oparte na zdrowych, rynkowych zasadach.

Image
Wykres 7. Wzrost gospodarczy i inflacja w USA. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych MFW (World Economic Outlook). Począwszy od 2012 r. wielkości są prognozami MFW.

Podsumowanie

Podsumowując, w 2012 r. gospodarka USA będzie się rozwijała powoli  - wg. MFW wzrost osiągnie ok. 1,7 %. Nie stwarza to podstaw do silnego spadku bezrobocia. Gospodarka światowa już spowolnia, dlatego popyt zagraniczny nie będzie miał silnej dynamiki. Ponadto, eksport amerykański będzie słaby także z innych powodów - baza przemysłowa poważnie ucierpiała w wyniku polityki niskich stóp procentowych, a następnie druku pieniędzy. Utrzymywanie tej polityki w długim okresie grozi tym, że w USA pozostanie spalona ziemia z zieloną wyspą na Wall Street.  

Także popyt krajowy nie ma silnych perspektyw wzrostu – nastroje konsumentów pozostają kiepskie, podobnie jak przedsiębiorców. Najistotniejszym czynnikiem powodującym wahania PKB są inwestycje prywatne – pomimo niskich stóp procentowych, pozostaną niskie według prognoz. Ostatecznie tylko inwestycje prywatne, a nie rząd, mogą trwale zwiększyć zatrudnienie i wzrost.

Prezydent Barack Obama nie może pochwalić się w sferze gospodarki wielkimi osiągnięciami. Okres przedwyborczy nie sprzyja kompromisom z opozycją, choć mogłyby one zostać dobrze odebrane przez wyborców, którzy są już zmęczeni kłótniami w Waszyngtonie. Na korzyść Obamy grają relatywnie słabi kandydaci Partii Republikańskiej. W okresie prawyborów prezydent jest w komfortowej sytuacji, gdyż może przedstawiać inicjatywy, do których będą musieli się odnieść kandydaci GOP.

Wielu komentatorów dostrzega charyzmę Obamy, jednak zauważono, że w sytuacji sporu o dług nie pokazał cech przywództwa.  Obama musi zrozumieć, że gospodarka USA pozostaje bardzo elastyczna i innowacyjna w porównaniu z np. gospodarkami strefy euro, stąd powinien ograniczyć swoje etatystyczne zapędy i pozwolić jej uzdrowić się własnymi siłami. Przedstawienie konstruktywnych rozwiązań może opłacić się nie tylko politycznie, lecz również ekonomicznie – poprzez zmniejszenie niepewności, której źródłem jest rząd. Pytanie, czy z punktu widzenia wyborów nie jest na to za późno.

Barack Obama odziedziczył fatalną sytuację gospodarczą po rządach duetu Bush & Greenspan. Być może zwycięzca tych wyborów będzie musiał zmagać się z bańką autorstwa duetu Obama & Bernanke. Politycy póki co nie przejmują się tym, bo „w długim okresie wszyscy będziemy martwi”. Niestety, szybciej "martwe" będą bańki spekulacyjne.

Zobacz także tego autora