Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Gospodarka Szwajcaria: Echa Fukushimy w kraju Wilhelma Tella

Szwajcaria: Echa Fukushimy w kraju Wilhelma Tella


16 kwiecień 2011
A A A

Ostatnie wydarzenia w Japonii, w kontekście awarii elektrowni Fukushima, wywołały gorącą dyskusję na temat bezpieczeństwa i przyszłości energetyki atomowej na świecie. Również w Szwajcarii prowadzona od dłuższego czasu debata, dotycząca stanu i perspektyw sektora energetycznego, zyskała nowy wymiar. Podobnie jak w innych państwach europejskich, także i tutaj obserwujemy nagły zwrot ku idei całkowitego wyeliminowania energetyki atomowej na rzecz alternatywnych źródeł, głównie odnawialnych lub zwiększenia efektywności energetycznej. Takie hasła pojawiły się w debacie publicznej niemal natychmiast po tragicznych doniesieniach z Japonii. Oczywiście to, co wydaje się proste na poziomie deklaratywnym, w praktyce pozostaje niezwykle ciężkie do zrealizowania, przynajmniej w ciągu najbliższych dziesięciu czy dwudziestu lat.

Szwajcaria jest państwem pozbawionym bogactw naturalnych w postaci węgla, ropy lub gazu ziemnego. Energetycznie jest więc uzależniona od importu tych surowców z innych państw, choć przyznać należy, iż sami Szwajcarzy zrobili wiele, aby zjawisko to w miarę możliwości zminimalizować. W tym celu wykorzystano to, co kraj ten ma najcenniejsze, a więc przyrodę. Zakrojony na szeroką skalę projekt (zapoczątkowany jeszcze w XIX w.) wykorzystania naturalnego spadku wód w alpejskich górach i dolinach zaowocował częściowym uniezależnieniem się od surowców kopalnych. Biorąc pod uwagę produkcję energii elektrycznej Szwajcaria jest z pewnością zieloną wyspą na mapie Europy. Obecnie ok. 55% energii wytwarza się w elektrowniach wodnych, a około 5% w termalnych. Reszta pochodzi z elektrowni atomowych. W okresach szczególnego zapotrzebowania na energię (głównie w miesiącach zimowych) niedobory uzupełniane są dzięki dostawom z Francji (ok. 10%). Warto jednak dodać, iż w miesiącach letnich notowane są nawet nadwyżki, które umożliwiają sprzedaż energii elektrycznej sąsiednim państwom.

 
Wysoki udział energii odnawialnej w bilansie energetycznym nie zmienia jednak faktu, iż energetyka atomowa stanowi obecnie jedno z podstawowych źródeł zaspokajania potrzeb energetycznych kraju. Obecnie funkcjonuje na terenie Szwajcarii pięć elektrowni, o łącznej mocy 3,2 GW. Wobec konieczności ich stopniowego wygaszania, przewidzianego na lata 2020-2043, szwajcarski sektor energetyczny stoi obecnie przed dylematem wyboru dalszej drogi zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Rozpatrywane są tutaj głównie trzy możliwości – wzrost efektywności wykorzystania energii, import z zagranicy oraz budowa nowych elektrowni atomowych.

Pierwszy wariant przewiduje ograniczenie wzrostu zużycia energii poprzez zastosowanie nowoczesnych technologii. Według danych opracowanych przez organizacje ekologiczne, właściwe wykorzystanie dostępnej obecnie technologii umożliwia zaoszczędzenie ok. 40% w ciągu kolejnych 10 lat. Nawet jeżeli uznać te wartości za realne, co wydaje się raczej mało prawdopodobne, najczęściej podnoszonym zarzutem jest fakt, iż nie pozostałoby to bez wpływu na wzrost gospodarczy. Jak wiadomo, rozwój gospodarki nierozerwalnie wiążę się ze wzrostem zapotrzebowania na energię. Jak do tej pory rząd federalny przyjął plan ograniczenia wzrostu zużycia energii do maksymalnie 5% do roku 2020. Cel ten wydaje się bardziej realny, uwzględniając przy tym potrzeby rozwijającej się gospodarki. Warto nadmienić w tym miejscu, iż plan działań przedstawiony przez rząd wiosną 2008 roku jest odpowiedzią na unijny pakiet energetyczny 3x20. W ten sposób Szwajcaria chce pokazać, iż nie pozostaje obojętna wobec podjętych przez państwa UE wysiłków na rzecz walki ze zmianami klimatu.

Drugi z przytoczonych powyżej wariantów, zabezpieczenia potrzeb energetycznych kraju, zakłada wzrost importu energii elektrycznej. Jest to jednak działanie dość kontrowersyjne z uwagi nie tylko na oczywiste osłabienie niezależności energetycznej, lecz również ze względu na braki infrastrukturalne, które sprawiają, że europejski handel energią jest obecnie w dużym stopniu utrudniony. Jedynie pełna liberalizacja rynku, wyeliminowanie tzw. wąskich gardeł w przesyle energii, mogłyby przemawiać za wyborem tej opcji, choć wówczas sporna wydaje się kwestia ewentualnej konkurencyjności szwajcarskiego sektora energetycznego, zwłaszcza wobec niemieckich czy francuskich gigantów jak EdF czy RWE.

Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem tej sytuacji jest więc budowa kolejnych elektrowni atomowych, które miałyby zastąpić w przyszłości obecne instalacje. Jak do tej pory, mówi się o trzech nowych obiektach. Wnioski w tej sprawie zostały już pozytywnie rozpatrzone przez Szwajcarski Federalny Inspektorat Bezpieczeństwa Jądrowego (ENSI), głównie pod kątem bezpieczeństwa i prawidłowości lokalizacji. Planowane reaktory miałyby moc od 1100 do 1600 MW. Ostateczna decyzja, dotycząca pozwolenia na budowę, mogłaby być wydana najpewniej w połowie 2012 roku, po zatwierdzeniu wniosków przez gminy, na terenie których miałyby być zlokalizowane elektrownie. Jeżeli to nastąpi, zgodnie ze szwajcarską tradycją demokratyczną istnieje jeszcze możliwość jej zablokowania na drodze ogólnokrajowego referendum. Gdyby jednak wszystkie formalności udało się załatwić bez większych przeszkód, prąd z pierwszej elektrowni mógłby popłynąć do odbiorców w 2023 roku.

Kwestia budowy nowych reaktorów była od zawsze przedmiotem społecznej debaty nad bezpieczeństwem tego typu instalacji oraz kosztami ich eksploatacji. W tym kontekście powraca zawsze problem odpadów radioaktywnych, które składowane są na terenie Szwajcarii w specjalnych podziemnych zbiornikach. Oczywiście pojawiają się głosy organizacji ekologicznych, protestujących przeciwko powstawaniu kolejnych elektrowni. Protesty ekologów, wspierane przez partie Zielonych oraz Socjaldemokratów, nasiliły się po wykryciu awarii w elektrowni Mühleberg. W 1990 roku wykryto kilka pęknięć w płaszczu rdzenia, które pomimo zabiegów modernizacyjnych regularnie się powiększają. Jak do tej pory nie doszło do żadnego wycieku, jednak zasadność dalszego funkcjonowania elektrowni jest mocno krytykowana. Wyniki przeprowadzonych testów zdają się nie potwierdzać obaw ekologów. Rząd uspokajał opinię publiczną, prezentując oficjalne raporty dot. poziomu bezpieczeństwa elektrowni. Nie zmienia to jednak faktu, iż żywotność instalacji, oddanej do użytku w 1972 roku, powoli dobiega końca. Jeden ze wspomnianych wcześniej wniosków dotyczy właśnie wybudowania nowej instalacji, tzw. Mühleberg 2, która ma docelowo zastąpić obecnie działającą.

Pomimo protestów ekologów kwestia budowy nowych elektrowni wydawała się właściwie przesądzona. Dyskutowano co prawda nad możliwością zastąpienia energetyki jądrowej przez budowę elektrowni gazowych, jednak z ekonomicznego punktu widzenia pomysł ten wydaje się nietrafiony. Jako argument przytaczany jest fakt, iż jedna elektrownia atomowa pod względem mocy odpowiada aż pięciu gazowym. Oznacza to, iż w najbliższym czasie musiałoby powstać dziesięć tego typu obiektów. Nie tylko wzrosłyby ogólne koszty inwestycji, ale również późniejszej eksploatacji. Istotny jest także stopień uzależnienia od cen gazu na światowych rynkach. To z kolei przełożyłoby się na ceny energii dla odbiorców końcowych. Także potencjał wykorzystania energii odnawialnej jest ograniczony. Rządowy raport z 2008 roku, dot. strategii energetycznej kraju, przewiduje wzrost udziału energii z odnawialnych źródeł co najwyżej o 10% do roku 2030. Główną barierą w rozwoju OŹE są uwarunkowania geograficzne, uniemożliwiające chociażby budowę większych elektrowni wiatrowych. Także możliwości wykorzystania do tego celu biomasy są ograniczone.

Proatomowa polityka uległa jednak zachwianiu na skutek ostatnich wydarzeń w Japonii. Pod wpływem nacisków opinii publicznej rząd postanowił zamrozić wszystkie procedury dotyczące budowy nowych instalacji oraz nakazał przeprowadzenie dodatkowych testów we wszystkich funkcjonujących obecnie elektrowniach. Mają one na celu sprawdzenie poziomu zabezpieczeń na wypadek katastrof naturalnych bądź ataków terrorystycznych. Jednocześnie rząd zlecił opracowanie nowych scenariuszy energetycznych, które będą dopasowane do aktualnych wydarzeń. Rozpatruje się tutaj trzy scenariusze – wznowienie procedur dotyczących budowy nowych elektrowni, przy zachowaniu najwyższych standardów bezpieczeństwa, powolne wygaszania funkcjonujących elektrowni (zgodnie z przewidzianym okresem eksploatacji) i poszukiwanie alternatywnych źródeł energii oraz wcześniejsze wycofanie z energetyki atomowej, jeszcze przed przewidzianym końcem ich bezpiecznej eksploatacji. Zbadany ma być zatem potencjał w dziedzinie inteligentnych sieci energetycznych, efektywności energetycznej oraz odnawialnych źródeł energii, głównie poprzez analizę projektów pilotażowych i demonstracyjnych. Wstępne wyniki raportu mają być gotowe na czerwcowe posiedzenie parlamentu.

Wydarzenia w Japonii nie pozostały również bez wpływu na szwajcarską scenę polityczną, choć skala oddziaływania pozostaje dyskusyjna. Ostatnie wybory do parlamentu kantonalnego w Zurychu zakończyły się zwycięstwem Zielonych Liberałów (GLP) oraz Obywatelskiej Partii Demokratycznej (BDP). Oba ugrupowania, powstałe w wyniku rozłamów w partii Zielonych oraz Szwajcarskiej Partii Ludowej, otrzymały dodatkowe miejsca w Radzie Kantonalnej. Zieloni Liberałowie zwiększyli prawie dwukrotnie liczbę swoich posłów, z 10 do 19. Komentatorzy upatrują przyczyn sukcesów obu partii  w ostatnich wydarzeniach w Japonii. Mówi się już nawet o tzw. efekcie Fukushima, którym dotknięta została nie tylko szwajcarska scena polityczna. Także ostatnie zwycięstwo Zielonych w Badenii-Wirtembergii mają potwierdzać słuszność postawionej tezy, jakoby partie określające siebie jako ekologiczne zwiększyły swój elektorat dzięki zdecydowanej postawie w walce przeciwko elektrowniom atomowym. Wyborcy, mając w pamięci tragiczne następstwa awarii w japońskiej instalacji, mieli swe głosy oddać na tych, którzy zagwarantują alternatywną drogę zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.

Nie wszyscy jednak zgadzają się z tym poglądem. W przypadku Szwajcarii na wynik wyborów wpływ miało kilka czynników. Awaria w Fukushimie może być jednym z nich, ale na pewno nie decydującym. Świadczy o tym chociażby frekwencja, wynosząca zaledwie 35,5%. Oznacza to, iż do urn poszły osoby, które zawsze biorą udział w wyborach, niezależnie od aktualnych zmian, tendencji bądź wydarzeń krajowych lub międzynarodowych. Ponadto warto podkreślić, iż partia Zielonych nie odnotowała wcale lepszego wyniku. Liczba ich reprezentantów w kantonalnym parlamencie nie ulegnie zmianie, choć to właśnie Zieloni od samego początku byli najbardziej zagorzałymi przeciwnikami energetyki atomowej. Wyniki wyborów w kantonie Zurych są w większym stopniu efektem rosnącej popularności nowych partii centrowych, będących alternatywą dla skostniałej sceny politycznej. Wyborcy dają wyraz swojemu niezadowoleniu z polityki prowadzonej przez liberalną FDP oraz chadecję, którym zarzuca się brak dynamiczności oraz niespójny i trudny w odbiorze przekaz polityczny. Jednocześnie nie są skłonni do oddania głosu na konserwatywną partię ludową SVP, której program w wielu punktach wydaje się zbyt kontrowersyjny.

Wygląda na to, iż kwestia bezpieczeństwa energetycznego kraju ponownie stała się obiektem wzmożonej dyskusji. Nie należy jednak oczekiwać poważniejszych zmian w tym obszarze. Brakuje, jak na razie, realnej alternatywy dla elektrowni atomowych. Eksperci przestrzegają przed dokonywaniem prostych porównań między awarią w Fukushimie a stanem bezpieczeństwa reaktorów w Szwajcarii. Wskazują chociażby na zupełnie inny rodzaj zagrożeń, które mogą być wywołane przez katastrofy naturalne. Rząd w tym względzie nie zamierza podejmować żadnych pochopnych decyzji, przynajmniej przed opublikowaniem wspomnianego raportu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż zastosowano tutaj raczej strategię wyczekiwania, mając nadzieję, iż wkrótce awaria w Fukushimie przestanie niepokoić opinię publiczną. Wówczas będzie można powrócić do wcześniejszych planów dotyczących budowy kolejnych elektrowni.