Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Anita Uchańska: A miało być tak pięknie...

Anita Uchańska: A miało być tak pięknie...


13 kwiecień 2006
A A A

Demokracja to pojęcie niemal tak stare, jak cywilizacja zachodnia. Twórcom tej idei, starożytnym Grekom, nawet do głowy by nie wpadło, że u progu XXI wieku ery nowożytnej, czyli w przyszłości odległej o dobre kilka tysięcy lat, nadal będzie ona budzić tak wielkie emocje. Bo to demokracja jest bazą, na podstawie której oceniane są i szeregowane poszczególne państwa na świecie. Demokracja, czy też raczej jej obrona, jest powodem wielu konfliktów i wojen, wewnętrznych oraz na skalę międzynarodową. Nieważne, że jest to pojęcie dość enigmatyczne i szerokie. Ważne, że właściwie prawie wszystko można pod nie podporządkować i nim wytłumaczyć. A to inwazję na państwo o odmiennym reżimie, a to oskarżenia o terroryzm czy mieszanie się w wewnętrzne sprawy innych. Wiele tu zależy od wyobraźni i inwencji rządzących, a te, jak pokazuje doświadczenie i spokojna obserwacja z boku, nie mają granic.
Nie należy jednak zapomnieć o tym, że demokracja sama w sobie daje wielkie możliwości. Nie potrzeba tutaj żadnego wrogiego dyktatora, który występuje przeciwko niej – wystarczy przyjrzeć się bliżej państwom, które uznawane są lub też uważają się za demokratyczne. Takie na przykład Włochy. No przecież nikt nie zaprzeczy – demokracja stara, z tradycjami, jeden z założycieli Unii Europejskiej... Mimo to coś w tym państwie funkcjonuje nie do końca prawidłowo, wystarczy posłuchać i poobserwować zachowanie Silvio Berlusconiego. Z drugiej strony Białoruś – dla nas, przedstawicieli Zachodu, członków UE to typowa dyktatura, swobodne rządy Aleksandra Łukaszenki. Natomiast oficjalnie, dla Białorusinów to państwo demokratycznie, z demokratycznie wybranym prezydentem, któremu za pomocą demokratycznych metod nadane zostały tak szerokie kompetencje. Demokracja i tu, i tu. Dla zwykłych ludzi to dyskusja czysto akademicka – póki ich potrzeby są zaspokajane, nie czują zagrożenia. I widocznie w obu przypadkach tak jest.

To znaczy było. Bo nagle okazało się, że we Włoszech do głosu znowu doszła centrolewica Romano Prodiego. Co prawda wygrana jest na tyle niewielka, że pojawiają się głosy o przyszłych problemach w rządzeniu, ale jednak to już coś znaczy. Berlusconi stracił monopol na władzę. Dziwi tylko fakt, że ten potentat medialny nie zdołał zapewnić sobie przychylności zdecydowanej większości włoskiego społeczeństwa. Czyżby Włosi mieli powoli dosyć swojego premiera? Nie daje on jednak za wygraną, głosy zostaną ponownie przeliczone, wyniki muszą być jeszcze raz potwierdzone. Nawet manipulacje i “liczne nieprawidłowości”, jak sam stwierdził, nie pozwoliły mu odnieść zdecydowanego zwycięstwa. Może Włosi przestali przymykać oko na jego kontrowersyjne wypowiedzi i zachowania, których ukoronowaniem było jawne poinstruowanie własnej matki, że ma głosować na centroprawicę.

Natomiast Łukaszenko ma się świetnie, Trzecia kadencja była jego celem politycznym i jak lew walczył, żeby go zrealizować. Wygrał, choć nie obyło się bez zamieszania związanego z próbą wywołania rewolucji na wzór pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Białorusini jednak nie poparli demonstrantów aż tak masowo i Łukaszenko dopiął swego. Został za to potępiony i wyklęty, na przykład przez Unię Europejską. Ale nic więcej nie da się zrobić. Bo to przecież naród go wybrał – w demokratycznych wyborach! To, że te wybory prawdopodobnie zostały sfałszowane, można pominąć, bo kto by na takie szczegóły zwracał uwagę.

Dość specyficzne spojrzenie na demokrację charakteryzuje niezmiennie prezydenta Rosji, Władimira Putina. Dla niego nie ma już żadnych barier, każdy przejaw imperializmu rosyjskiego czy łamania praw człowieka jest tłumaczony przez pryzmat demokracji. I świat toleruje takie zachowanie. To nic, że w Rosji panuje kult jednostki, dający się porównać na przykład z kultem Stalina, nie szkodzi, że Putin nie przestrzega podstawowych praw człowieka, prowadzi agresywną i roszczeniową politykę międzynarodową. Przecież Rosja to państwo demokratyczne, ponieważ za takie się uważa.

A gdzie podział się amerykański idealizm? Czy Ojcowie Założyciele pogodziliby się z obecną sytuacją w Stanach Zjednoczonych? Malwersacje finansowe, korupcja, manipulacje – tak wygląda walka wyborcza, to ma znaczny wpływ na decyzje podejmowane w Białym Domu. Interesy wielkich koncernów transnarodowych wzięły górę nad wszelkimi wartościami. A wszystko to pod przykrywką demokracji.

Demokracja o stu twarzach – nie ma jednego, właściwego wzorca demokracji, ideału, do którego dążyłyby współczesne państwa. Może warto się o taki postarać. Tylko które państwo zdołałoby stanąć na wysokości zadania?