Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Grzegorz Wasiluk: Gorbaczow docenia Obamę


13 listopad 2009
A A A

Obama jest jak Gorbaczow? A co na to sam Gorbaczow? Potwierdza! Wydaje się, że można to przyjąć do wiadomości. Nie należy się gniewać na podobne porównania. Polityka Obamy prowadzi do osłabienia napięcia w stosunkach międzynarodowych i tym samym jest korzystna dla całego świata (tak jak poliytka "Gorbiego" w latach 1985-89), oddalając nas wszystkich od niebezpieczeństwa wojny atomowej.

„Obama to nowy Gorbaczow, a w USA zaczęła się pieriestrojka” – drwił parę miesięcy temu rosyjski (nieprzejednanie) prawicowy publicysta Michaił Leontiew w jednym ze swych codziennych odcinków „Adnaka” (A jednak) wykorzystując pięć minut, które daje mu kierownictwo pierwszego programu rosyjskiej telewizji pod koniec głównego wydania dziennika telewizyjnego. Gdyby poprowadzić to porównanie do końca, to już wkrótce należy się liczyć z wybuchem w Stanach starć etnicznych i rasowych, a następnie podziałem tego wielkiego państwa na kilka mniejszych. Są tacy, którzy uważają taki scenariusz za wręcz nieunikniony, a i tacy, co się z niego śmieją. Ci pierwsi nie składają się bynajmniej wyłącznie z ludzi o nastawieniu antyamerykańskim, a wśród drugich też nie wszyscy są wielbicielami USA. Parę dni temu jeden z głównych zainteresowanych uznał za stosowne wypowiedzieć się w podobny sposób zupełnie poważnie.

Nie próbując zabawić się w tym miejscu w proroka i nie robiąc mimo wszystko raczej naciąganych porównań np. reaganomiki do okresu zastoju skupię się lepiej na tym, co powiedział sam Gorbaczow oraz jego gospodarz – Ted Turner i tym, o co w tym chodzi.

Czy Obama to dobry pieriestrojczik?

Występując na prezentacji autobiografii swego przyjaciela - założyciela i szefa CNN Turnera (Call meTed – Mówcie mi Ted) były prezydent ZSRR doradził Amerykanom przeprowadzenie pierestrojki. Jednocześnie uznał, że objęcie steru rządów przez Baraka Husajna Obamę stanowi początek amerykańskiego okresu stawiania trudnych pytań i przebudowy życia politycznego, społecznego i gospodarczego, którego rozpoczęcie zalecał już przed trzema laty. "Ameryka powinna zrozumieć, że jej monopol się skończył, natomiast krajem-liderem pozostanie jeszcze długo. Takie są fakty. USA powinny dążyć do nowego, zglobalizowanego świata, ponieważ z wieloma problemami, w tym z ekologią, nie dadzą sobie rady w pojedynkę. Obama jest tym człowiekiem, który uosobił nadzieje narodu, a ja popieram decyzję komitetu noblowskiego, który przyznał ma nagrodę za działalność na rzecz pokoju." - powiedział „Gorbi".

Zupełnie inną opinię na ten sam temat wyraża wspomniany Leontiew – przedstawiciel radykalnego odłamu „rosyjskiej idei” (co zresztą wcale nie przeszkadza mu być zdecydowanym antykomunistą). Jego zdaniem Obama w najlepszym wypadku skończy tak jak Gorbaczow – amerykańskie imperium rozleci mu się w rękach wskutek braku jakichkolwiek skutecznych pomysłów na usunięcie fundamentalnych przyczyn światowego kryzysu finansowego. W gorszym jako krwawy klaun, który wzbudził bezpodstawne nadzieje na umocnienie pokoju światowego, a skończył rozpętując wielką wojnę (najprawdopodobniej z Iranem, co musi doprowadzić do straszliwej konfrontacji na pełną skalę na Bliskim Wschodzie) a następnie wznawiając zimną wojnę Waszyngton – Moskwa, również na pełną skalę. Taka wojna (o ropę rzecz jasna) okaże się bowiem za rok czy dwa jedynym realistycznym wyjściem z sytuacji Stanów Zjednoczonych, które na dobrą sprawę żyją już tylko z drukowania dolarów bez pokrycia i obracania piramidami tzw. papierów wartościowych. „Znowu pojawił się Leontiew i zaczął prorokować.” – zauważył zgryźliwie jeden z uczestników rosyjskiego forum internetowego, gdzie komentowano te twierdzenia. Jako się rzekło, nie będę bawić się tu w proroka, przeto tylko na marginesie wspomniałem o tych brutalnych, ale chyba szczerych przewidywaniach rosyjskiego publicysty.

Nie da się jednak ukryć, że również Gorbaczow dostrzega poważne trudności na drodze, którą wybrał aktualny prezydent Stanów Zjednoczonych: „Nie zazdroszczę Obamie, ponieważ jestem zdania, że reformowanie i «przebudowa» Ameryki nie jest łatwiejsze niż przeprowadzenie zmian w Związku Radzieckim. Życzę Amerykanom powodzenia. Myślę, że prezydentowi jest teraz bardzo potrzebne poparcie narodu amerykańskiego dla podejmowanych przezeń posunięć.”

Gorbaczow i Turner o sytuacji w stosunkach amerykańsko-rosyjskich

Na wspomnianej konferencji prasowej obaj wiekowi już panowie (Gorbaczow liczy sobie 78 lat, Turner kończy w tym miesiącu 71) uznali pojawienie się w Białym Domu Obamy i jego politykę wobec Rosji za początek niewątpliwego nowego otwarcia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, które raczej na pewno będzie pogłębiane i rozszerzane. Zdaniem Turnera rezygnacja z rozmieszczenia części amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i w Czechach w postaci obmyślonej przez poprzednią administrację waszyngtońską stanowi niezbędny wymierny krok na tej drodze i poważnie przyczyni się do rozładowania niepotrzebnego napięcia.

Gorbaczow, zapytany niedawno, czy Obama powinien ufać Miedwiediewowi i Putinowi odparł, że budowa tego zaufania będzie stanowić pewien proces. Przypomniał w związku z tym jak odnieśli się jeden do drugiego obaj rozmówcy po jego pierwszym spotkaniu z Reaganem w 1985: „«To prawdziwy dinozaur, człowiek z przeszłości.» Myślicie, że Reagan miał lepsze zdanie o mnie? Powiedział: «Gorbaczow to zaciekły bolszewik, który prędzej da się zabić niż w czymkolwiek ustąpi.»”

“Gorbi” ostrzegł też poważnie Obamę przed dalszym prowadzeniem wojny w Afganistanie. Swego czasu my (w ZSRR) też rozważaliśmy zwiększenie wojsk i siłowe rozwiązanie (dążenie do zwycięstwa militarnego) – argumentował w wywiadzie dla CNN – doszliśmy jednak do wniosku, że byłaby to droga do nikąd, która z łatwością mogłaby nas wciągnąć w wielką konfrontację. Doradził, aby starać się jak najszybciej zakończyć działania wojenne NATO w tym kraju i skupić się na rozwiązaniu politycznym; doprowadzeniu do pojednania narodowego w samym Afganistanie, a następnie ułożeniu jakiegoś sposobu współżycia z takim rządem, jaki pojawi się w Kabulu. Terroryzm trzeba zwalczać – przyznał – ale nie osiągnie się w tej walce zwycięstwa dolewając oliwy do ognia tj. atakując muzułmanów w ich własnych krajach.

Umiarkowany nacjonalista czy konstruktywny internacjonalista?

Od czasu upadku ZSRR i utraty zajęcia polegającego na przewodzeniu temu państwu Gorbaczow marzył o powrocie do władzy, dowodem na co było m. in. założenie przezeń już trzech partii politycznych po kolei. Jego zagraniczni rozmówcy niekiedy pochlebiają mu, wspominając, że przecież nie da się wykluczyć, że w pewnych okolicznościach mógłby powrócić do roli głównego lokatora Kremla. Są to jednak marzenia ściętej głowy. Przeciętny rodak nie jest w stanie darować mu upadku ZSRR i całego imperium rosyjskich komunistów, a zwłaszcza tego, że w wyniku tego epokowego wydarzenia poza granicami Rosji pozostawiono wiele milionów rosyjskiej ludności. Zjednoczył Niemcy, a rozbił Rosję, za co mu mamy dziękować? – taki jest głos ludu. O mały włos byłby doprowadził do całkowitej zagłady Rosji – wtóruje mu większość dzisiejszych rosyjskich publicystów.

W tej sytuacji ostatni gensek stopniowo staje się coraz bardziej prokremlowski czy też po prostu stara się dogodzić nastrojom ulicy. Np. po krótkiej wojnie z Gruzją powiedział, że zachodnie środki masowego przekazu działając pod dyktando amerykańskie zorganizowały niesprawiedliwą i kłamliwą kampanię propagandową przeciw Rosji. W ciągu kilku ubiegłych lat były prezydent ZSRR wielokrotnie występował w rosyjskiej telewizji i to w bardzo korzystnym dlań miejscu, bo w cieszącym się wysoką oglądalnością (godzina dwudziesta czasu moskiewskiego) programie Wiesti niedielii - Wiadomości tygodnia (w niedziele). Cały czas powtarzał, że Amerykanie posuwają się za daleko.

Pozostał jednak zarazem umiarkowanym internacjonalistą. Jak się wydaje polega to na kierowaniu się pewną w gruncie rzeczy niezwykle trudną do podważenia tezą i przypominaniu jej stale w różny sposób. Ta teza jest prosta; albo państwa, z wielkimi mocarstwami na czele, nauczą się działać na rzecz pokoju, współpracy i wzajemnego zrozumienia między narodami albo będą starać się osiągnąć swoje cele wzmagając napięcie w stosunkach międzynarodowych. Pierwsza droga prowadzi do pokoju na naszej planecie i stanowi też chyba jedną z podstawowych przesłanek do zapewnienia powszechnego dobrobytu. Druga może doprowadzić do tego, że Ziemia zamieni się w napromieniowaną pustynię, a w najlepszym wypadku po strasznej śmierci setek milionów istot ludzkich cywilizacja zostanie cofnięta do tyłu o setki lat. Wydaje mi się, że ta teza, głoszona i praktykowana przez Gorbaczowa, Turnera, Obamę, Hillary Clinton i kogokolwiek jeszcze, zasługuje na uznanie. W dzisiejszych czasach każdy, nawet niewierzący, byle rozumny człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, że obecne możliwości techniczne stawiają przed rodzajem ludzkim w coraz bardziej narzucający się sposób wybór: albo rozwój oparty na zasadzie wzajemnej życzliwości i mniejszych lub większych korzyści dla wszystkich albo dążenie do krzywdzenia jednych przez drugich i w wyniku w końcu masowa zagłada. Poważne wybory podejmowane obecnie przez wielkich tego świata mogą okazać się ostateczne. Sprzeczne interesy poszczególnych krajów, narodów, grup etnicznych, koncernów, korporacji itd. nie znikną, ale trzeba nauczyć się ograniczać je do rywalizacji prowadzonej środkami pokojowymi. Tak, jak to się dzieje po roku 1945 między państwami zachodnimi i Japonią. Sytuacja dojrzała przy tym do tego, aby do tego nowoczesnego koncertu mocarstw włączyć na stałe Rosję. Przypominanie o tym jest ze strony Gorbaczowa przejawem jego umiarkowanego nacjonalizmu.

W tej sytuacji nie ma co kpić z „pieriestrojczika Obamy”. Należy mu raczej życzyć przynajmniej tyle szczęścia co ostatniemu przywódcy ZSRR, któremu tak czy owak udało się rozbroić najbardziej niebezpieczny potencjał konfrontacji i w sumie ogromnie zmniejszyć rozmiary zagrożenia płynącego z konfliktów lokalnych. Po jego zejściu ze sceny czynnej polityki odpowiedzialność za pokój światowy i to, co się z nim wiąże wzięli już inni ludzie, jak się zdaje nie bardzo rozumiejący w. w. podstawowe uwarunkowania. Nie brak takich, którzy dochodzą dziś do wniosku, że wspaniałe szanse zbdudowania lepszego świata, powstałe w latach 1989-91, zostały w dużej mierze zmarnowane. Sam Gorbaczow wspomniał o tym wielokrotnie, zarzucając przywódcom Zachodu „zafałszowaną świadomość zwycięzców”. To jednak osobny i nader obszerny temat.

 
Na podstawie:

http://itar-tass.com/eng/level2.html?NewsID=14496021&PageNum=0

http://www.izviestia.ru/news/news220266

http://sevastopol.su/world.php?id=13544

http://smi2.ru/OperTak/c115541/

http://www.expatica.com/de/news/german-news/Gorbachev-_proud_-of-role-in-fall-of-Berlin-Wall--_57803.html

http://www.thetreeofliberty.com/vb/showthread.php?p=806177

http://www.youtube.com/watch?v=lTCfvBy2pEk

http://en.wikipedia.org/wiki/Mikhail_Gorbachev#Activities_after_resignation

 

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.