Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Karol Wasilewski: Tureckie szachy


22 kwiecień 2010
A A A

Sytuacja w Turcji zawsze jest ciekawa. Rozbite między laicyzacją a islamizmem państwo ciągle próbuje odnaleźć swą tożsamość. Wydarzenia ostatnich miesięcy nastręczają wielu pytań i obaw. Czy Turcja zbliży się do Europy, czy znacznie się od niej oddali? Jak społeczeństwo tureckie w rzeczywistości podchodzi do świeckości państwa? Atatürk czy Erdogan? Kto ostatecznie wygra tę partię? Do niepokojących doniesień znad Morza Czarnego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Cztery zamachy stanu dokonane na przestrzeni kilkudziesięciu lat niekiedy wręcz uspokajały świat zachodni. Ostatnie miesiące wydają się jednak być zaskakujące w kontekście naszych przyzwyczajeń. Armia, która jest gwarantem świeckości państwa, po raz pierwszy od 80 lat wydaje się przegrywać batalię z rządem. Czy jest to oznaka, iż rząd turecki postanowił zmienić kierunek swojej polityki? Czy sympatia społeczeństwa do islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) spowoduje, iż Turcja ponownie stanie się państwem islamu?

Rozdarcie i Perła Geopolityki

My, Europejczycy, zdajemy się mieć tendencję do generalizowania pewnych rzeczy. Działania islamskich fundamentalistów powodują, iż obraz islamu jest zdecydowanie negatywny. Zapominamy jakby o czasach, kiedy również w Europie występował sojusz ołtarza z tronem. Laicyzacja na naszym kontynencie zajęła długie stulecia. W Turcji proces ten został przeprowadzony gwałtownie. O powołaniu świeckiej Republiki Tureckiej zadecydował Atatürk ( z tureckiego- ojciec Turków). Usankcjonowanie takiego stanu rzeczy umożliwiła bardzo silna pozycja Kemala Paszy. Do dziś mówienie o nim źle wśród Turków nie należy do najlepszych pomysłów.  W sierpniu ubiegłego roku sąd zadecydował o wydaleniu brytyjskiego turysty, który znieważył pomnik Atatürka, a  prawo przewiduje kary dla osób, które obrażają „ojca Turków”. Historia Republiki Turcji pokazuje, iż świeckie państwo, składające się ze społeczeństwa muzułmańskiego jest możliwe. Islam jest oczywiście obecny w życiu każdego wierzącego, nie miesza się jednak do spraw należących do kompetencji państwa. Turcy radzą sobie z tym faktem bardzo dobrze. Przeciętny obywatel, to człowiek, na którego lewej połowie serca jest wyryte Allah akbar, natomiast w prawej nosi głęboko zakorzenione zalecenia Kemala Paszy. To świeckość zdaje się być czynnikiem, który pozwolił Turcji na odzyskanie znaczącej pozycji w świecie. Dzięki temu Republika znajduje się w wyjątkowej sytuacji, która pozwala jej na jednoczesne członkowstwo w NATO i negowanie konieczności zaostrzania sankcji nakładanych na Iran. Nic dziwnego, że Turcja, świadoma swoich atutów, zapukała do bram Unii Europejskiej.

Wielka Niewiadoma

W relacjach z bliskowschodnim mocarstwem Unia zdaje się postępować zgodnie z filozofią Vito Corleone: Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Rodzina Europejska boi się Turcji. Nic dziwnego, zgodnie z prognozami demograficznymi w ciągu najbliższych dwudziestu lat Republika stałaby się najludniejszym państwem Wspólnoty. Oznaczałoby to mniej korzystny dla krajów europejskich podział budżetu i stanowisk. Powodem obaw jest także różnorodność kulturowa obu partnerów. Wspólne korzenie są jednym z czynników ułatwiających integrację. W świetle napięć etnicznych, które miały miejsce chociażby we Francji pojawia się pytanie, jak funkcjonowałaby organizm, w którym współistniałyby dwie wielkie religie. Kością niezgody okazał się także pomysł otwierania w RFN tureckich szkół. Rząd niemiecki odniósł się do tego krytycznie, argumentując, że nie będzie to sprzyjało asymilacji imigrantów.  Państwa Unii mając dość problemów wewnętrznych, boją się wszelkich napięć, które mogłyby rozsadzić ją od środka. Te nieoficjalne powody bez problemów mogą być jednak przesłonięte przez ograniczenia formalne.

Zastrzeżenia Komisji Europejskiej w stosunku do Turcji dotyczą głównie niedostatecznej ochrony praw człowieka. W styczniu OBWE zarzuciła Ankarze, że ta blokuje tysiące stron internetowych z powodów politycznych.  W wątpliwość podaje się także wolność tureckich mediów. Pozycji negocjacyjnej Turcji, nie ułatwia również faktyczna okupacja północnego Cypru. Jak widać przeszkód na tureckiej drodze do UE jest wiele. Sytuacja zaostrzyła się do tego stopnia, że Angela Merkel, podczas wizyty w Turcji pod koniec marca zaoferowała Ankarze „ uprzywilejowane partnerstwo”. Orientujący się chociaż odrobinę w dyplomacji z łatwością zauważą, że jest to pewnego rodzaju „policzek” wymierzony Republice Tureckiej. Nic dziwnego, że zmęczony tymi targami rząd, szuka alternatywy, która nie wiadomo, czy ma Zachód przestraszyć, czy jest realną możliwością zmiany tureckiej polityki…

Sprawiedliwość i Rozwój

Partia Sprawiedliwości i Rozwoju doszła do władzy w 2002 roku. Wygranie wyborów przez partię islamską spowodowało, iż świat uważniej spojrzał w stronę Turcji. Politycy ugrupowania mówią, iż nie dążą do reislamizacji państwa. Podkreślają, że są po prostu partią konserwatywną, która bazuje na wartościach wywiedzionych również z Koranu. Działania premiera Erdogana budzą jednak wątpliwości. Skoncentrowana głównie na równoważeniu swych wpływów na Zachodzie i w państwach arabskich Republika Turecka od pewnego momentu zaczęła podkreślać swe więzy z państwami islamskimi. Kulminacją tych działań jest konflikt dyplomatyczny z Izraelem. Demonstracyjne wyjście premiera Erdogana w Davos, poniżenie przez Izrael tureckiego ambasadora, to wierzchołek sporów toczonych przez oba państwa. Świat zaczął się zastanawiać, w jakim kierunku zmierza Ankara, dziwiąc się jednocześnie, iż do akcji nie wkroczyło jeszcze tureckie wojsko, które zwykle pilnuje bardzo dokładnie, aby świeckości państwa nie groziło żadne niebezpieczeństwo.

Tureckie siły zbrojne posiadają ogromny autorytet. Elementem przeszkolenia wojskowego są między innymi wykłady z mądrości Atatürka, co może wyjaśnić skąd takie przywiązanie do jego idei. Dowódcy armii, w momencie gdy Turcja rozpoczynała starania o rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską, oznajmili, że czasy wojskowych zamachów stanu dobiegły końca. Jednak w lutym tego roku, na wniosek prokuratury zostało aresztowanych około 50 oficerów, którzy oskarżeni byli o próby przygotowania zamachów stanu. Domniemani zamachowcy mieli poprzez serię wybuchów spowodować zamieszanie w kraju. Zarzuca się im także próbę sprowokowania konfliktu zbrojnego pomiędzy Grecją a Turcją, czym  mogliby zdestabilizować sytuację w państwie i doprowadzić do przejęcia przez nich władzy. Najpoważniejszym jednak zarzutem są rzekome plany wysadzenia meczetów. Jakkolwiek można  wierzyć w to, iż armia mogła przygotowywać spisek przeciwko islamskiej partii, tak trudno wyobrazić sobie, aby możliwe było zniszczenie miejsc kultu. To, że siły zbrojne stoją na straży laickiego państwa, nie oznacza, iż ich członkowie nie są religijni. Wątpliwe jest, aby rzeczywiście dopuścili się takiego zbezczeszczenia świątyń. Milczenie armii jest jednak zaskakujące.  Zatrzymania spowodowały ogromne napięcia na linii siły zbrojne - rząd, z których jednak Erdogan wyszedł obronną ręką. Na początku kwietnia sąd nakazał ponowne aresztowanie 19 spiskowców.  Politolodzy tureccy, tacy jak Cengiz Aktar, twierdzą, że armia nie ma już takiej siły przebicia, jak niegdyś. Mówią o zmęczeniu społeczeństwa nieudolnymi rządami wojska, które spotęgowały korupcję i okazały się nieefektywne w  świetle stawianych sobie coraz to ambitniejszych celów. Aktar twierdzi, że AKP zyskała zwolenników wyłącznie dzięki głoszeniu haseł demokratyzacji, nie zaś dzięki swojemu islamskiemu profilowi. Dalszy rozwój sytuacji ciężko jednak prorokować.

Społeczeństwo tureckie nie wydaje się zmieniać pod wpływem islamskiej partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Obywatele nadal na równi wierzą w Koran i Konstytucję. Sytuacja jest niełatwa do przewidzenia ze względu na trudność odbioru działań rządu. Wielce wątpliwe jest, by Erdogan nie był świadomy tego, iż próby powrócenia do państwa islamskiego oznaczałyby dla niego koniec kariery. Polityka przez niego prowadzona jest więc może grą, która ma sprowokować do aktywniejszego działania Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Być może Ankara chce wystraszyć Zachód perspektywą oddalenia się od nich, aby wypowiedzi, takie jak ta Angeli Merkel, nie miały już miejsca. Rząd może chcieć uczynić z Turcji prawdziwy łącznik między krajami zachodnimi a arabskimi, o czym może świadczyć propozycja mediacji w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Erdogan musi być jednak świadomy tego, iż siły zbrojne będą bacznie przyglądały się jego wszystkim działaniom. W swym konserwatywnym programie nie może przesadzić, bo wtedy… szach mat...