Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Maciej Konarski: Nie płakałem po Jelcynie (komentarz)

Maciej Konarski: Nie płakałem po Jelcynie (komentarz)


24 kwiecień 2007
A A A

Ponoć o zmarłych powinno się mówić albo dobrze, albo wcale. Jednak superlatywy w jakich piszą dziś o Borysie Jelcynie dziennikarze „Gazety Wyborczej” wskazują, że wzięli sobie to motto aż za bardzo do serca.

Cokolwiek by nie myśleć o Borysie Jelcynie, nie da się koło tej postaci przejść obojętnie. Nic więc dziwnego, że jego śmierć wywołała nie mniejszy rezonans niż wyniki wyborów prezydenckich we Francji. Z tej okazji dużo wspomnień o Jelcynie pojawiło się również w polskich mediach, a w dzisiejszym komentarzu „Gazety Wyborczej” możemy wręcz przeczytać, że „Nam, Polakom, nie wypada żegnać go inaczej, jak z szacunkiem i wdzięcznością”.

No cóż… każdy kij ma dwa końce. Nie da się zaprzeczyć, że taką wolnością, jak za czasów Jelcyna, Rosjanie cieszyli się co najwyżej za czasów rządu Kiereńskiego. Prawdą jest też, jak pisze „Gazeta Wyborcza”, że prezydent dokończył pokojowy demontaż ZSRR, przeprosił Polaków za zbrodnię katyńską i wycofał rosyjskie wojska z naszego kraju. Zwalisty, chimeryczny i lubiący używać życia Jelcyn był wreszcie postacią barwną i na swój sposób nawet sympatyczną – zwłaszcza w porównaniu z butnym i ponurym kagiebistą, który go zastąpił.

Ale była też druga strona medalu. Chociażby inwazja na Czeczenię - w zamyśle „mała zwycięska wojenka”, a w rezultacie wyniszczający konflikt, zakończony śmiercią blisko 90 tysięcy ludzi i kompletną dewastacją republiki. Odpowiedzialność za wszystkie popełnione wówczas zbrodnie wojenne – od zrównania z ziemią Groznego i Argunu, po masakrę Samaszek (któż zresztą o niej dziś pamięta) spada właśnie na Jelcyna. Za jego wiedzą powstał też wówczas, na szczęście nigdy nie wprowadzony w życie, rozkaz o „przeprowadzeniu masowej deportacji miejscowej ludności pod pozorem jej zorganizowanego wyprowadzenia ze strefy działań bojowych do innych rejonów Federacji Rosyjskiej” i zorganizowaniu dla niej „obozów czasowego zatrzymania”.

Czeczenia nie zamyka zresztą listy, po drodze było przecież jeszcze zbrojne rozpędzenie parlamentu w 1993 roku. Były też wszechobecne i tolerowane na dworze Jelcyna zjawiska, takie jak samowola oligarchów, bezwstydna korupcja i nieczyste interesy. Zaangażowani w nie byli nie tylko najbliżsi współpracownicy i sojusznicy prezydenta, ale nawet członkowie jego rodziny. Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, rozpływając się nad pokojowym przekazaniem władzy przez Jelcyna, zapominają dodać, że ceną, jaką wyznaczył za dobrowolną rezygnację, był brak zainteresowania prokuratury nim samym oraz zdobytym przez rodzinę majątkiem. Cena wyznaczona Rosji okazała się jednak w perspektywie dużo większa – II wojna czeczeńska, kaganiec nałożony mediom i postępująca erozja instytucji demokratycznych.
I na sam koniec, może nieco cyniczne, pytanie retoryczne – czy Jelcyn pozwolił na demontaż rosyjskiego imperium bo wynikało to z jego demokratycznych przekonań czy dlatego, że po prostu zmusiła go do tego rzeczywistość? Nie jestem pewien, naprawdę nie jestem pewien, jaka powinna być tu odpowiedź.

Jelcyn był prezydentem czasów transformacji - brudnych i gwałtownych. Trudno stąd było oczekiwać po nim rządów w białych rękawiczkach. Jednak „szacunek i wdzięczność” to dla mnie odrobinę za dużo. „Ciszej nad tą trumną” brzmi już znacznie lepiej.