Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Maciej Onoszko: Demokracja w krajach posttotalitarnych


16 sierpień 2005
A A A

W dzisiejszym świecie zdominowanym przez proces globalizacji i wynikającymi z niej dynamicznymi przemianami w stosunkach międzynarodowych, pytanie o przyszłość demokracji wydaje się być jednym z najistotniejszych zagadnień, z jakim muszą zmierzyć się aktorzy systemu międzynarodowego.

 

Nie ulega wątpliwości, że demokracja jako system sprawowania władzy w państwie jest systemem najbardziej odpowiednim, pomimo -  ujawniających się w czasach kryzysów politycznych i gospodarczych - jej wad. W ramach polityki wewnętrznej można do nich zaliczyć przede wszystkim: krótkofalowość działań wynikającą z kadencyjności, możliwość wzrostu popularności partii populistycznych, rozrost skomplikowanych procedur mających chronić równowagę monteskiuszowskiego trójpodziału władzy oraz skłonność słabych rządów i parlamentów do ulegania różnego rodzaju grupom nacisku. W polityce zagranicznej słabości demokracji ujawniają się w chwilach, w których pojawiają się przesłanki wymuszające militarne zaangażowanie państwa na arenie międzynarodowej. Niestety demokracje zazwyczaj nie charakteryzują się należytą wolą interwencji i przeważa w nich interes partykularny. Niemniej jednak świat nie wymyślił jeszcze bardziej sprawiedliwego systemu sprawowania władzy w państwie, a o oczywistej wyższości demokracji nad systemem autorytarnym nie ma nawet sensu rozprawiać.

Z tego faktu istniejące już demokracje wyciągnęły następujący wniosek: skoro nie ma lepszego systemu niż demokratyczny, świat nieuchronnie zmierza do całkowitej demokratyzacji. Myśl ta leżała u fundamentów pracy Francisa Fukuyamy, który już pod koniec lat 80. zeszłego stulecia ustanowił ‘koniec historii’. Euforia wywołana przez upadek dwubiegunowego ładu światowego pozwalała tak sądzić, jednakże rzeczywistość dość szybko ostudziła ten optymizm. Lata 90. XX wieku pokazały jak trudnym procesem jest implementacja demokracji w krajach postkomunistycznych. O ile kraje Europy Środkowo-Wschodniej borykały się głównie z problemami kosztownych społecznie reform gospodarczych, a przemiana polityczna przebiegła niejako ‘naturalnie’, to w republikach azjatyckich będących schedą po ZSRR demokratyzacja okazała się mrzonką, ponieważ u władzy pozostali dawni przedstawiciele aparatu komunistycznego ulegli wobec polityki Rosji. Z kolei podejmowane przez Stany Zjednoczone próby narzucania demokracji siłą jak na razie nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Ich przedmiotem stały się Afganistan oraz Irak, gdzie demokracja istnieje tylko na papierze. Napotykane trudności z biegiem czasu skłaniały ekspertów z krajów zachodnich do poważnej refleksji. Pojawiły się pytania czy demokracja na pewno jest tą ‘manną z nieba’, na którą czekają społeczeństwa naznaczone piętnem autokratycznego reżimu?

Przykładu - wręcz modelowego - udowadniającego niedowiarkom, że można wprowadzić ustrój demokratyczny w państwie posttotalitarnym nie trzeba szukać daleko. Są nim Niemcy. 60 lat po upadku hitlerowskiego faszyzmu Niemcy są na wskroś zdemokratyzowaną, jedną z najważniejszych na świecie gospodarką ze stabilną, wielobiegunową sceną polityczną. Warto zastanowić się jak udało się stworzyć tak znakomity mechanizm demokratyczny. Otóż w przypadku Niemiec należy wymienić kilka czynników, które doprowadziły do jego obecnego kształtu. Po pierwsze, istniał niezwykle istotny zewnętrzny czynnik polityczny: Niemcy zostały pokonane w II Wojnie Światowej i zdane były na łaskę lub niełaskę Sojuszniczej Rady Kontroli wykonującej polecenia ‘z góry’ czyli szefów państw alianckich. Po drugie, mówiąc dość cynicznie, wystąpiły ‘sprzyjające’ czynniki społeczne. Niemcy, głównie za sprawą chadeckiego kanclerza Adenauera, przyjęli na siebie winę za rozpętanie II Wojny Światowej. Zgodnie z tym do czego przekonywał Winston Churchill, udało się przenieść energię narodu niemieckiego na odbudowę gospodarczą kraju z powojennych zniszczeń i biedy. Nastąpiło także odżycie niemieckiej kultury politycznej i dość szybko ugruntował się niezwykle ważny w demokratycznych państwach stabilny system partyjny. Już w pierwszej połowie lat 50. XX wieku Republika Federalna Niemiec mogła cieszyć się nową konstytucją i (niemal) pełną suwerennością. Dodatkowym wsparciem dla Niemców była otwarta polityka integracyjna prowadzona przez Francję i kraje Beneluxu. Ten nowatorski eksperyment polityczno-gospodarczo-społeczny pozwolił stworzyć znakomity, oparty na demokratycznych zasadach, mechanizm państwowy.

Kolejnymi pozytywnymi przykładami wprowadzania demokracji w krajach posttotalitarnych są casusy państw Europy Środkowo-Wschodniej należących przez prawie 50 lat do bloku wschodniego. Choć przykład Polski pokazuje, że proces transformacji nie do końca przeprowadzony został wg pożądanego scenariusza i skutki pewnych niedociągnięć w działaniach politycznych sprzed kilkunastu lat są odczuwane dziś, to należy obiektywnie stwierdzić, że Polska bez wątpienia zalicza się do państw demokratycznych. Uważam, że wszelkie dyskusje na ten temat rozwiewa fakt, iż demokraci z republik postsowieckich takich jak np. Ukraina czy Białoruś czy też państw aspirujących do wejścia do Unii Europejskiej takich jak Bułgaria czy Rumunia, stawiają swym krajom za cel właśnie taką drogę przemian, jaką przeszła Polska. W podobny, choć w każdym kraju nieco inny sposób, do demokracji dochodzili nasi południowi sąsiedzi Czesi i Słowacy, Węgrzy, a także wspomniani już Bułgarzy oraz Rumuni. Największym problemem, z którym demokratyczne kraje Zachodu nie były w stanie się uporać, był rozpad Jugosławii. Upadający komunizm obudził drzemiące w zamieszkujących terytorium byłej Jugosławii narodach duchy nacjonalizmu, które doprowadziły do krwawych wojen. Na Bałkanach demokrację czeka jeszcze wiele sprawdzianów, niemniej jednak jestem przekonany, że jedyną drogą do znormalizowania tamtejszych stosunków jest właśnie demokratyzacja życia publicznego.

Bardzo wiele kontrowersji wzbudza kwestia krzewienia demokracji siłą. Celem tego rodzaju misji są, jak na razie, państwa islamskie. Zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie Amerykanie obalili istniejący reżim i, z raczej mniejszym niż większym efektem, starali się wprowadzić demokratyczny system sprawowania władzy. Jako że rezultaty tych działań były dalece niesatysfakcjonujące, wśród ekspertów pojawiło się przekonanie, że kraje muzułmańskie nie są i nigdy nie będą w stanie funkcjonować na demokratycznych zasadach. Moim zdaniem,  nie jest to teza prawdziwa i zgadzam się z Bernardem Lewisem, amerykańskim ekspertem ds. bliskowschodnich, który bronił swego zdania na łamach Foreign Affairs z maja/czerwca 2005 roku. Lewis uważa, iż samo pojęcie demokracji nie jest na Bliskim Wschodzie pojęciem obcym, gdyż zawitało tam ponad 200 lat temu wraz z korpusem ekspedycyjnym Napoleona. Równość jest wartością mocno akcentowaną w Koranie, a inne filary demokratycznego porządku były już od dawna zakorzenione w islamskiej tradycji sprawowania władzy. To, że demokracja nie jest dziś przyjmowana przez Irakijczyków z otwartymi ramionami to wynik wypaczeń, jakie miały tam miejsce w ciągu ostatniego stulecia. Kraje takie jak Irak były wyzyskiwane przez totalitarne reżimy, które swój negatywny wpływ wywarły także na ich kulturze politycznej. Kwestią kluczową dla powodzenia procesu demokratyzacji krajów muzułmańskich wydaje się być odwołanie do dawnych sposobów rządzenia, w których władcy najczęściej podejmowali decyzje po konsultacjach z właścicielami ziem, kupcami, duchowieństwem.

Uważam, że demokracja w krajach posttotalitarnych jest możliwa. Jej implementacja wymaga jednak olbrzymiego zaangażowania nie tylko samych zainteresowanych państw, ale także międzynarodowej społeczności. Niestety bardzo często na skutek braku jej reakcji procesy demokratyczne zostają na bardzo długi czas wstrzymane (vide Srebrenica). Połączenie wysiłku czynników wewnętrznych i zewnętrznych oraz ich sprawna koordynacja pozostają jedyną drogą do wprowadzenia demokratycznych zasad nawet w krajach, w których tego rodzaju działania są z pozoru niemożliwe.