Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Zbigniew Jankowski: Chiny w przemysłowym świecie przemocy


27 wrzesień 2008
A A A

„Umiejętność” ignorowania przemocy wykształciła się w określonym klimacie intelektualnym, który rozwinął się z kolei pod silnym wpływem przemysłu. Jest ona jednym z niezastąpionych narzędzi „warsztatu” współczesnej inteligencji.

„Nasz problem z olimpiadą w Chinach nie polega na tym, że Chiny są, jakie są, i nic na to nie umiemy poradzić – pisał w sierpniu 2008 r. Jacek Żakowski – Nasz problem polega na tym, że przeszliśmy nad sytuacją w Chinach do porządku dziennego”. Telewizja – zauważył – podaje, ile dni zostało do rozpoczęcia igrzysk ale informacja ta jest „moralnie obojętna” w „ojczyźnie Solidarności”, jeśli brak jest dodatkowej „informacji, ile osób zostało w związku z tą olimpiadą wysiedlonych, aresztowanych, skazanych na wieloletnie więzienie, czyli ilu Chińczyków musi zapłacić życiem, żebyśmy się mogli rozerwać, przeżywając sportowe wzruszenia". [1]

Refleksja pana Żakowskiego, która nieoczekiwanie wystawiła go „na lewo od ściany”, ma interesujący choć bardzo mało znany w naszej kulturze kontekst. Dotyczy on kosztów rozwoju przemysłowego i ofiar przemocy, jaką eksploatacja przemysłowa powoduje. „Umiejętność” ignorowania przemocy, będącej jedną z najbardziej charakterystycznych cech ery przemysłowej, wykształciła się w określonym klimacie intelektualnym, który rozwinął się z kolei pod silnym wpływem przemysłu. Bardzo ściśle potrzebom przemysłu podporządkowany został przecież system edukacji, rozwój nauki i niemal całkowicie sponsorowana przez przemysł kultura medialna i rozrywkowa.

Trzeba podkreślić też, że ta specyficzna „umiejętność” banalizowania przemocy przemysłowej jest jednym z ważniejszych i niezastąpionych narzędzi „warsztatu” współczesnej inteligencji. Potwierdził to pan Żakowski w roku 2004, gdy – stojąc wówczas „na prawo od ściany” w swym wywiadzie zasypał Noama Chomsky’ego serią stereotypowych pytań, ujawniających naiwność i ignorancję, na jakiej zasadza się dominujący wśród „przemysłowo” wykształconej inteligencji mitologiczny fundament wyobrażeń na temat kultury industrialnej, a zwłaszcza źródeł jej legendarnych sukcesów. Trudno jest jednak tę postawę krytykować, skoro wszyscy jesteśmy ofiarami filozofii przemysłowej i w mniejszym bądź większym stopniu współtwórcami „monokultury”, której iluzoryczne bogactwo wyznacza nam dziś szerokość pułki sklepowej. Dzięki hojnym inwestycjom w rozwój technik public relations industrializm nauczono nas oglądać najlepiej w świetle fajerwerków i na wyretuszowanej fotografii. Warto jednak szerzej otworzyć oczy, by dostrzec pełną skalę naszych prawdziwych dokonań. A jest rzeczywiście na co patrzeć.

„Późnym wieczorem, 29 czerwca 1973 r., niespełna miesiąc od otwarcia oddziału Chase Manhattan Bank w Moskwie – wspominał David Rockefeller, wnuk twórcy najpotężniejszego imperium przemysłowo-finansowego w historii ludzkości, Standard Oil – moja żona Peggy i ja zasiedliśmy w Wielkiej Sali Ludowej w Pekinie do rozmowy z premierem Zhou Enlai, drugim człowiekiem pod względem prestiżu i władzy zaraz po Mao Zedong. Była to moja pierwsza wizyta w Chinach – podkreślał Rockefeller – i miała znaczenie historyczne bo byłem pierwszym amerykańskim bankierem, który przybył do Chińskiej Republiki Ludowej. Tego wieczoru podpisałem porozumienie, czyniące Chase Manhattan Bank pierwszym amerykańskim bankiem, który nawiązał współpracę z Bankiem Chin od czasu przejęcia władzy przez komunistów 25 lat wcześniej”. [2]

W relacji tej nie byłoby pewnie nic zdumiewającego, gdyby pominąć fakt, że w tym czasie każdy inny obywatel USA, który nawiązałby jakąkolwiek współpracę z wrogim, komunistycznym rządem Chin wpadłby w wielkie problemy prawne nie wykluczając możliwych oskarżeń o zdradę państwa. Kuba, posiadająca nieporównywalnie mniej represyjny system polityczny, była – bez większego sprzeciwu zachodniej prasy – przez długie lata poddana blokadzie handlowej, której surowe respektowanie Stany Zjednoczone narzucały nawet kontrahentom z innych państw zachodnich. Trzeba tęgiej, „zachodniej” głowy, by zrozumieć, z jakich powodów Chiny potraktowano inaczej, tym bardziej, że David Rockefeller, jak sam podkreślał, był zagorzałym zwolennikiem eskalacji wojny w Wietnamie i mimo wielkiej liczby ofiar ludobójstwa, jakiego dokonano podczas tragicznego konfliktu, jest do dzisiaj z tego wyboru dumny. Umocnił go nawet w swym przekonaniu po latach, w roku 1998 – jak sam podkreślał – premier Singapuru, który prywatnie wyznał mu – o dziwo to, o czym cała propaganda zachodnia huczy od lat – że „gdyby nie amerykańska interwencja, cała południowo-wschodnia Azja wpadłaby w sferę komunistycznej dominacji Chin”, czyli tego kraju, któremu Rockefeller jako pierwszy zaoferował finansową pomoc na rozwój przemysłowej infrastruktury. [3] Jednak, co szokujące, w roku 1973 Rockefeller obwieścił narodowi amerykańskiemu na łamach New York Times, że „bez względu na koszty, jakich wymagała rewolucja chińska, widoczne są jej pozytywne efekty, nie tylko w budowie bardziej wydajnej i zaangażowanej administracji ale również w wytworzeniu wysokiego morale i realizacji celów społecznych. Ogólny postęp socjalny i ekonomiczny jest również zdumiewający... społeczny eksperyment w Chinach, jaki dokonał się pod wodzą przewodniczącego Mao jest jednym z najbardziej znaczących i pomyślnych w historii.” [4] Tak twierdził publicznie najbardziej wpływowy bankier drugiej połowy XX wieku, który jednocześnie nie miał żadnych oporów, by „rozprzestrzenianiu się komunizmu w Azji” pod „przewodnictwem Chin” przeciwstawiać się przy pomocy napalmu. Ci z nas, którzy nie rozumieją kapitalizmu i historii bankowości, mają prawo się dziwić. Nie powinni jednak zapomnieć podziękować bogu, że w swej zajadłej walce z komunizmem amerykańskiemu establishmentowi nie przyszło do głowy, aby w latach 70. okolice socjalistycznej Warszawy obsypać napalmem w przejawie szlachetnej troski o powstrzymanie dalszego rozprzestrzeniania się zarazy komunizmu.

Przyznajmy, że dla większości z nas polityka jest rzeczą trudną do ogarnięcia zmysłami. Jest tak przede wszystkim dlatego, że najbardziej dochodowe przedsięwzięcie bankowe, polegające na finansowaniu dwóch stron konfliktu, nazywane jest przez współczesnych ekspertów politycznych „teorią spiskową”, a o spiskach w kulturze przemysłowej nam, prostym ludziom, dyskutować jeszcze nie wolno. Odłóżmy więc posłusznie na bok tę plątaninę kłamstw najwspanialszego kapitalisty i filantropa XX wieku i …let’s talk business ’cos „a dollar is always a dollar”, jak mówią Amerykanie. A to przynajmniej ma dla nas zrozumiały sens.

Zainteresowanie Stanów Zjednoczonych regionem Azji Południowo-Wschodniej tłumaczą zasoby ropy naftowej, odkryte w Morzu Południowochińskim – pisał Peter Dale Scott. Jednym z najbardziej aktywnych lobbystów, nawołujących za eskalacją militarną w tym regionie, był William Henderson, członek prowojennej organizacji American Friends of Vietnam i równocześnie doradca Socony Oil (czyli Standard Oil of New York przekształconego później w Mobil), głównego inwestora naftowego w Indonezji. Inwazja USA na Kambodżę i masakra tego kraju, rozpoczęta w 1969 r. bestialskim atakiem bombowców B-52, w operacji Menu, umożliwiły rozpoczęcie eksploracji naftowej i w konsekwencji zdobycie przez Union Oil of California (obecnie Unocal) tzw. koncesji na eksploatację wszystkich lądowych i znacznej część morskich złóż ropy naftowej w tym kraju. [5] Tak wygląda walka z komunizmem no i tak rzecz jasna działa nasz tzw. „wolny rynek”, w którym przemysł podobno nie lubi interwencji państwa.

Tragiczna historia Kambodży, będącej przerażającą ofiarą ery przemysłowej zasługuje na szczególną uwagę nie tylko ze względu na okrucieństwa ale również na kłamstwo, jakie zachodnia prasa zdołała na ten temat wykreować. Swego czasu, wypowiadający się na ten temat publicznie, Noam Chomsky okrzykiwany był (również po latach na łamach magazynu „Wprost”) mianem osoby, która „zaprzecza zbrodniom Pol Pota”, (o tym szerzej w przypisie*). Oświadczenie eksperta amerykańskiej geostrategii i wielkiego strażnika „globalnych interesów Stanów Zjednoczonych”, a jednocześnie prawej ręki Davida Rockefellera, Zbigniewa Brzezińskiego, który wyjawił otwarcie w roku 1979, że osobiście „zabiegał w Chinach o wspieranie Pol Pota” i „zachęcał Tajlandię do popierania [Czerwonych Khmerów]” – nie wywołało publicznej dyskusji w masmediach. I prawdę mówiąc nie ma się czemu dziwić. Taka jest nasza tradycja i stosunek do przemocy, dokonywanej w interesie przemysłowego establishmentu, czyli w interesie naszego „rozwoju”. [6]{mospagebreak}

Przyjrzyjmy się innej, chyba największej jak dotąd masakrze przemysłowej w historii ludzkości, o której wiedza w „ojczyźnie Solidarności” nie jest „moralnie obojętna”, jak z pewnością mógłby potwierdzić pan Żakowski. „W przeciągu dwóch lat ¬– donosił w styczniu 1933 r. attache handlowy ambasady amerykańskiej w Berlinie w specjalnym raporcie przygotowanym dla Departamentu Stanu w Waszyngtonie – z węgla kamiennego Niemcy wytwarzać będą ropę i paliwo napędowe w ilości wystarczającej do prowadzenia długiej wojny. Standard Oil of New York przeznacza w tym celu miliony dolarów na pomoc”. „Grupa korporacji Standard Oil, w których rodzina Rockefellers posiadała jedną czwartą udziałów i władzę kontrolną – pisał Antony C. Sutton w książce „Wall Street and the Rise of Hitler” – przyczyniła się w decydujący sposób do przygotowania nazistowskich Niemiec do II wojny światowej. (...) niewielkie niemieckie zasoby ropy naftowej nie były wystarczające do prowadzenia nowoczesnych zmechanizowanych działań wojennych; dla przykładu w 1934 r. około 85% gotowych niemieckich produktów naftowych było importowane. Rozwiązaniem tego problemu, przyjętym przez faszystowskie władze, była produkcja benzyny syntetycznej z wykorzystaniem bogatych lokalnych zasobów węgla kamiennego. To dzięki procesowi hydrogenizacji zastosowanemu do produkcji syntetycznego paliwa i wytworzenia określonych właściwości izooktanowych benzyny Niemcy były w stanie przystąpić do wojny. Ten proces hydrogenizacji rozwinięto i sfinansowano w laboratoriach Standard Oil w USA przy współpracy z I.G. Farben”. Co więcej, dowody przedstawione Trumanowi i Komisji Kilgore’a po wojnie, potwierdziły, że Standard Oil w tym samym czasie „poważnie utrudniał przygotowania wojenne Stanom Zjednoczonym”. W podsumowaniu raportu stwierdzono, że korporacji Standard Oil w pełni udało się osiągnąć plan I.G. Farben, by uniemożliwić w USA produkcję gumy przez odradzanie amerykańskim producentom podejmowanie niezależnych badań nad rozwojem procesów produkcji syntetycznej gumy”. [7]

Kompleks przemysłowy I.G. Farben był przed II wojną światową największym chemicznym przedsiębiorstwem na świecie. Posiadał w Niemczech nadzwyczajne wpływy polityczne i gospodarcze. O przedsiębiorstwie powszechnie mówiono jako o „państwie w państwie”. Jednakże „bez kapitału z Wall Street nie byłoby I. G. Farben” – podkreśla profesor Antony Sutton, a zgodnie z jednym z powojennych raportów Departamentu Wojny USA, „bez olbrzymich możliwości produkcyjnych, programu intensywnych badań i szerokich międzynarodowych powiązań I. G. Farben zaangażowanie Niemiec w wojnę byłoby niewyobrażalne i niewykonalne”. „Wśród niemieckich bankierów, zasiadających w ławie nadzorczej I. G. Farben pod koniec lat 20. był hamburski bankier Max Warburg, którego brat Paul [w tym czasie już obywatel USA] był głównym twórcą Systemu Rezerw Federalnych USA, a także pierwszym przewodniczącym najbardziej wpływowego klubu amerykańskiego biznesu Council on Foreign Relations. Nie przypadkowo Paul Warburg zasiadał w ławie nadzorczej amerykańskiego oddziału I. G. Farben, będącego w całości własnością amerykańską. Poza Maxem Warburgiem i Hermannem Schmitzem, głównym twórcą imperium I.G., w gronie pierwszych zarządców przedsiębiorstwa byli również: noblista Carl Bosch, Fritz ter Meer (współtwórca planów obozu koncentracyjnego Auschwitz Monowitz), Kurt Oppenheim (bankier pochodzenia żydowskiego, naturalizowany przez Hitlera „aryjczyk”) i George von Schnitzler. Wszyscy oni, z wyjątkiem Maxa Warburga (związanego z Wall Street), byli po wojnie sądzeni jako zbrodniarze wojenni przed Trybunałem Norymberskim. [8]

„Jednym z pierwszych filantropijnych przedsięwzięć podjętych przez Rockefeller Foundation w latach 20. – pisze William Engdhall w książce „Seeds of Destruction” – było finansowanie Amerykańskiego Towarzystwa Eugenicznego i Biura Ewidencji Eugenicznej w Cold Spring Harbor, New York, któremu John D. Rockefeller udzielał od roku 1917 największego wsparcia finansowego zaraz po rodzinie Harrimanów.” Eugenika, pseudonauka powstała w USA, poświęcona była, jak wiemy, trosce o czystość rasy i odpowiedzialna była za stworzenie ideologicznego fundamentu nazizmu. „Entuzjazm, jakim Rockefeller darzył eugenikę w latach 20., nie ograniczał się do inicjatyw na terenie USA. Fundusze Rockefeller Foundation odegrały instrumentalną rolę w finansowaniu eugeniki w Niemczech w latach 20. (...) W 1926 r. [fundacja] przekazała pokaźną sumę 250 000 dolarów (odpowiednik 26 milionów w 2004 r.) na otwarcie wydziału Psychiatrii w Instytucie Cesarza Wilhelma w Berlinie.” [9] Owoce badań, które w tym instytucie prowadzono, poznano po latach nie tylko w Oświęcimiu.

Do grona najbardziej zagorzałych sympatyków Hitlera wśród amerykańskich przemysłowców należał Henry Ford, znany powszechnie w Ameryce ze swych antysemickich poglądów. To właśnie z tego powodu do dzisiaj duża część społeczności żydowskiej w Ameryce nie kupuje samochodów marki ford. W roku 1920 Ford sponsorował w USA publikację angielskiego tłumaczenia „Protokołów mędrców Syjonu” w nakładzie 500 tys. egzemplarzy. Fragmenty jego późniejszej publikacji o podobnej wymowie, „International Jew”, tłumaczone były przez faszystów na kilkanaście języków, a „fragmenty tekstu wykorzystane zostały przez Hitlera przy pisaniu Mein Kampf”. W roku 1938 „Henry Ford odznaczony został przez Fuehrera Wielkim Krzyżem Niemieckiego Orła” (Verdienstorden vom Deutschen Adler). Zgodnie z raportem wywiadu sił powietrznych USA z 1943 r., „podstawową działalnością wojenną [zakładów Forda] była najprawdopodobniej produkcja lekkich ciężarówek i części zamiennych dla wszystkich pojazdów będących na wyposażeniu państw osi”.

„Mimo iż są dowody na to, że europejskie zakłady przemysłowe, będące własnością kapitału Wall Street, nie były bombardowane przez amerykańskie siły powietrzne – podkreśla profesor Sutton – ograniczenia te najwidoczniej nie objęły brytyjskiego dowództwa bombowego” i za powstałe zniszczenia, amerykańskie koncerny otrzymywały po wojnie – zamiast oskarżeń o wspieranie armii wroga – odszkodowania, płacone rzecz jasna z kieszeni amerykańskich podatników. Korporacja IT&T otrzymała od rządu USA odszkodowanie w wysokości 27 milionów dolarów, General Motors – 33 mln. James Stewart Martin, dowódca powojennego rządu wojskowego w Niemczech tak opisywał swoje pierwsze wrażenia z Nadrenii: „krótko po tym, gdy armie dotarły nad Ren, na wysokości Kolonii jechaliśmy wzdłuż zachodniego brzegu niedaleko niezniszczonych fabryk I. G. Farben, w okolicach Leverkusen. Nie wiedząc zupełnie kim jestem, kierowca jeepa dał mi wykład na temat I. G. Farben, pokazując różnicę między zbombardowaną zabudową Kolonii i trzema nietkniętymi fabrykami na obrzeżach miasta: zakładami Forda i United Rayon na zachodnim brzegu oraz I. G. Farben na wschodnim.” Nic dziwnego, że w czasie bombardowań wielu miast niemieckich amerykańskie zakłady przemysłowe służyły mieszkańcom za schron. Przynajmniej 50 korporacji przemysłowych działało w Niemczech w latach 1933-45. [10]

Ci, którzy w latach 70. i 80. mieli szansę studiować zagadnienia z dziedziny informatyki, pamiętają zapewne charakterystyczne podłużne perforowane karty ze ściętym rogiem, służące wtedy do zapisu kodu programowego maszyny cyfrowej, czyli komputera. Pamiętają też pewnie, że jednym z pierwszych zadań, jakie polecono im wykonać, było tworzenie programu do sortowania nazwisk. Choć nie mogli zdawać sobie z tego sprawy, ich kurs informatyki do złudzenia przypominał historię rozwoju korporacji przemysłowej International Business Machines, z którą związane jest jedno z najbardziej ponurych przestępstw ze wszystkich dokonanych przez amerykańskie koncerny. Ujawnił je przed kilkoma laty Edwin Black w swojej obszernie udokumentowanej pracy historycznej „IBM i holocaust”. Od pierwszego do ostatniego dnia hitlerowskiego reżimu korporacja IBM, poprzez swą berlińską filię Dehomag, sprzedawała rządowi Niemiec sprzęt i myśl techniczną, umożliwiające przeprowadzanie spisów ludności i organizację logistyczną sztandarowego przedsięwzięcia faszystowskiej dyktatury: „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, czyli holocaustu. Urządzenia sortujące Holleritha – prototypy dzisiejszych maszyn cyfrowych – instalowane były we wszystkich obozach koncentracyjnych, umożliwiały kontrolę transportów kolejowych, stanowiły usprawnienie administracyjnego zarządu nad operacją odszukania, przemieszczenia i wymordowania wielu miliomów ludzi w całej Europie. Prezes IBM, Thomas Watson, uchodzący za jedną z najbardziej wpływowych postaci amerykańskiego biznesu i prawą rękę Franklina Roosevelta, otrzymał z rąk Adolfa Hitlera w 1937 r. najwyższe odznaczenie, jakim „honorowano obcokrajowców zasłużonych dla Rzeszy Niemieckiej”. Maszynę sortującą Holleritha – patent korporacji IBM – można dziś oglądać w amerykańskim Muzeum Pamięci Ofiar Holocaustu (U.S. Holocaust Memorial Museum) w Waszyngtonie. [11]{mospagebreak}

Wojna to business. Business to kapitalizm. Wie o tym nie tylko rodzina Rockefellers. Roczne zyski korporacji Du Pont w latach 1910-1914 wynosiły 6 mln. dolarów ale w czasie I wojny światowej, a więc w latach 1914-1918, wzrosły gwałtownie do 58 mln. Producent stali Bethlehem Steel przed wojną (1914-18) zarabiał również 6 mln, jednak w latach wojny (1914-1918) ośmiokrotnie więcej bo 49 mln dolarów rocznie. United Steel w tym samym okresie odnotował wzrost zysków o 220%. Zyski roczne spółki miedziowej Anaconda w tym samym okresie wzrosły z 10 mln do 34 mln. Przedsiębiorstwo Central Leather Company zwiększyło swe zyski w tym samym czasie o 1100%, a General Chemical Company – o 1400%. Korzyści finansowe przemysłu płynące z wojny wyliczać można by w nieskończoność. [12]

Nasz problem nie polega zatem na tym, „że przeszliśmy nad sytuacją w Chinach do porządku dziennego”, jak obłudnie stwierdził pan Żakowski. Nasz problem polega na tym, że przeszliśmy nad zachodnią machiną przemocy i dyktaturą przemysłu do porządku dziennego. Fakt, że Chiny są najcudowniejszym rajem inwestycyjnym dla zachodniego kapitału, jest tego logiczną konsekwencją ale przede wszystkim niezbitym dowodem bankructwa wartości etycznych i intelektualnej próżni, w jakiej funkcjonuje współczesna zachodnia kultura polityczna – prostytuująca się niewolnica przemysłu.


* W jednej z najbardziej znanych publikacji Noama Chomsky’ego – napisanej z historykiem ekonomii Edwardem Hermanem, profesorem Wharton School of the University of Pennsylvania – pt. „Manufacturing Consent. The Political Economy of the Mass Media” w rozdziale „Cambodia – the decade of the genocide” (Kambodża – dekada ludobójstwa), czytamy:

„Niewiele państw cierpiało więcej nieszczęść niż Kambodża w latach 70. ‘Dekada ludobójstwa’, jak nazwała ten okres Fińska Komisja Dochodzeniowa, która podjęła się oszacowania, tego co się tam wydarzyło, składa się z trzech okresów:

1. od 1969 roku do kwietnia 1975 bombardowania amerykańskie na skalę historycznie bezprecedensową oraz wojna domowa utrzymywana przez USA doprowadziły państwo do całkowitej ruiny. Pomimo iż Kongres zarządził zakończenie bombardowań w sierpniu 1973 roku, udział władz amerykańskich w masakrze trwał aż do momentu zwycięstwa Czerwonych Khmerów w kwietniu 1975 roku.
2. od kwietnia 1975 do 1978 Kambodża skazana została na mordercze rządy Czerwonych Khmerów (Demokratyczna Kambodża, DK) obalone przez wietnamski najazd na Kambodżę w grudniu 1978 r.
3. Wietnam narzucił reżim Heng Samrin w Kambodży jednak koalicja Demokratycznej Kampuczy wspierana głównie przez Czerwonych Khmerów pozostawała siłą rządzącą państwa, uznawaną przez całą społeczność międzynarodową z wyłączeniem bloku sowieckiego.”

„Fińska Komisja Dochodzeniowa szacuje, że około 600 000 ludzi z populacji ponad 7 milionów straciło życie w czasie fazy pierwszej, a dwa miliony uciekło z kraju. Faza druga, jak oceniają wg „realistycznych oszacowań” przyniosła 75 000 do 150 000 ofiar bezpośrednich egzekucji i liczbę około 1 000 000 ofiar zabójstw, głodu, chorób i wycieńczającej pracy” [z czego część była naturalną konsekwencją fazy pierwszej]. Inna analiza dokonana przez Michaela Vickery, sugeruje, że możliwe były „straty wojenne ponad 500 000 ofiar dla fazy pierwszej, wg obliczeń dokonanych na podstawie szacunków CIA...” „Szacunki powyższe, najbardziej szczegółowe, jakie wg naszego rozeznania publikowano – piszą Chomsky i Herman – sugerują, że „ludobójstwo” fazy II jest wyższe niż w fazie I, jednak nie jest radykalnie odmienne w skali.” Oto, w jaki sposób Chomsky „zaprzeczał zbrodniom Pol Pota”, kiedy pierwsze wydanie książki ukazało się w roku 1988.

Ludobójstwo fazy I będące rezultatem bestialskiego ataku amerykańskich sił powietrznych na azjatyckie państwo media zachodnie skomentowały milczeniem. Odpowiedzialny za zbombardowanie bezbronnego państwa Henry Kissinger otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Faktowi temu poświęcono film dokumentalny pt. „The Trials of Henry Kissinger” – dostępny w sieci – którym nie zainteresowały się jeszcze polskie media. Ludobójstwo fazy II będącej następstwem masakry, wywołanej przez amerykańskich geostrategów, doczekało się komentarza medialnego, jako holocaust zasługujący na porównanie z najcięższymi zbrodniami Hitlera i Stalina. Czynnik najaktywniejszy w całej tragedii, rząd Stanów Zjednoczonych, nie otrzymał w środkach masowego przekazu większych wyrazów potępienia, choć Zbigniew Brzeziński, wyjawił otwarcie w roku 1979, że „zabiegał w Chinach o wspieranie Pol Pota” i „zachęcał Tajlandię do popierania [Czerwonych Khmerów]”.

Przypisy:
(1) J. Żakowski, Ryzyko olimpijskie, Gazeta Wyborcza, 4.8.2008.;
(2) D. Rockefeller, Memoirs, Random Hause Trade Paperbacks, 2003, s. 242.;
(3) tamże, s. 332.;
(4) D. Rockefeller, From a China Traveler, The New York Times, 10.8.1973, cytowany w D. Cuddy, Secret Records Revealed, Heartstone Publishing Ltd, 1999, s. 117-118;
(5) P. D. Scott, Drugs, Oil, and War. The United States in Afganistan, Colombia, and Indochina, Rowman & Littlefield Publishers, Inc, 2003, s. 40.;
(6) Z. Brzeziński, Public Affairs, New York 1998, s. 435, cytowany w W. Blum, Państwo zła, Refleksje, Warszawa, 2003, s. 114.;
(7) A. C. Sutton, Wall Street and the Rise of Hitler, GSG & Associates, 2002, s. 67.;
(8) tamże, s. 33-35.;
(9) F. W. Engdahl, Seeds of Destruction. The Hidden Agenda of Genetic Manipulation, Global Research 2007, s. 75, 79., czytaj także E. Black, Wojna przeciw słabym. Eugenika i amerykańska kampania na rzecz stworzenia rasy panów, Muza SA, 2003;
(10) A. C. Sutton, Wall Street and the Rise of Hitler, s. 89-96, 155;
(11) E. Black, IBM i Holocaust. Strategiczny sojusz hitlerowskich Niemiec z amerykańską korporacją, Muza SA, 2001;
(12) S. D. Butler, War is a Racket, Feral Hause, 2003, s. 27-9

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyzszy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora