Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Mariusz Jankowski: Perspektywy niemieckiej prezydencji w UE

Mariusz Jankowski: Perspektywy niemieckiej prezydencji w UE


18 październik 2006
A A A

Okazją do opracowania powyższego tematu stało się spotkanie, które 11 października br. odbyli ze sobą José Manuel Barroso i Angela Merkel. Dla Barroso było to pierwsze tego typu spotkanie z niemieckim gabinetem, z czego szef Komisji Europejskiej nie krył zadowolenia. Nowością jest również to, że Niemcy postanowili uzgadniać plany swojej prezydencji z dwoma kolejnymi państwami obejmującymi po nich tą funkcję, czyli z Portugalią i Słowenią. W ten sposób ma powstać Agenda, która jest planem działań UE na półtora roku. Chodzi o osiągnięcie lepszych rezultatów w zaplanowanych celach, które często są nie do zrealizowania w okresie 6 miesięcy. Merkel posłużyła się tu przykładem szczytu UE-Afryka, który ma się odbyć w drugiej połowie 2007 r.

Solidną podstawą do analizy stanowi również referat, który w ramach projektu „UE – odliczanie. 100 dni do prezydencji w UE”, 4 października br. wygłosił Reinhard Silberberg - podsekretarz stanu w niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Program niemieckiej konferencji w sferze ideologicznej opiera się na następujących wytycznych:

1. Utrzymanie europejskiego poziomu życia i modelu  społecznego w warunkach globalizacji.
2. Zagwarantowanie bezpieczeństwa wewnętrznego w sytuacji  
    zagrożenia terrorystycznego i międzynarodowej przestępczości,   
    przy zachowaniu praw obywatelskich.
3. Stabilizacja bezpośredniego sąsiedztwa geograficznego w Europie, 
    jak również rozprzestrzenianie pokoju, demokracji i gospodarki 
    rynkowej w innych częściach świata.
4. Troska o długotrwały rozwój środków ochrony środowiska
    naturalnego naszej planety.

Co się zaś tyczy szczegółowych treści programu niemieckiej prezydencji, to poddawane są one aktualnie międzyministerialnym konsultacjom. Jeszcze w tym miesiącu mają być przedstawione gabinetowi. Cały projekt pilotuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych przy współpracy z Ministerstwem Gospodarki i Technologii.

Niemcy dostrzegają kryzys w procesie integracji europejskiej. Ich prezydencji (1 stycznia – 30 czerwca 2007 r.) towarzyszą spore oczekiwania. Przedstawiciele niemieckich władz podkreślają jednak, że nie będą w stanie im sprostać w 100 %. Nawet do jednego ze swoich najważniejszych projektów – kontynuacji wprowadzania Konstytucji Europejskiej – podchodzą asekuracyjnie. Podstawowym problemem jest tu oczywiście odrzucenie projektu konstytucji przez Francję i Holandię. Wspomina się również o partiach ekstremistycznych, które wywierają negatywny wpływ na politykę rządową. Jest to komentarz do wydarzeń z niemieckiej sceny politycznej, gdzie w końcówce września neofaszystowska NPD wprowadziła swoich posłów do kolejnego Landtagu, tym razem w Meklemburgii.

Unia Europejska musi się również zmierzyć z zagrożeniem światowego terroryzmu, który - jak pokazują wydarzenia ostatnich miesięcy - buduje w Niemczech swój mocny przyczółek. Na te problemy, jak i te o charakterze międzynarodowych konfliktów, musi reagować Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa, która wyraźnie potrzebuje wzmocnienia.

Zachowanie zdolności do działania wymaga wg niemieckiego rządu ustanowienia Konstytucji Europejskiej. Niemcy są zdecydowane kontynuować ten proces, choć nie mają zamiaru się spieszyć. Merkel powiedziała wyraźnie, a stanowisko to zaznaczała już podczas swojego expose w parlamencie, które dotyczyło niemieckiej polityki europejskiej (11 maj 2006 r.), że sprawa konstytucji pewnie nie zostanie rozstrzygnięta przed końcem niemieckiej prezydentury. To stanowisko jest zgodne z założeniami Komisji Europejskiej, która chce powrotu do dyskusji na ten temat na przełomie 2007 i 2008 roku. Mówi się o pewnych innowacjach, jakie rząd niemiecki ma zaproponować w formule konstytucji. Chodzi o odwołanie się do chrześcijańskich korzeni Europy albo nawet wprost do Boga. To jednak nie spodoba się Francji i socjaldemokratycznemu koalicjantowi. Nie jest jednak prawdą, jakoby Niemcy byli skłonni zdegradować konstytucję do rangi kolejnego traktatu. Dostrzegają potrzebę szczególnego charakteru i formy tego dokumentu. Z całą mocą podkreślał to w ostatnich dniach Michale Stübgen – rzecznik frakcji CDU w Landtagu. Merkel jest też przeciwna wprowadzeniu konstytucji częściowo. Cezurą czasową jej przyjęcia są dla niemieckiego rządu wybory na kolejną kadencję Parlamentu Europejskiego. Przewidują dla siebie rolę mediatora w dyskusji nad rzeczonym dokumentem i będą się starali wypracować metodę konsensusu. Niemcy nie będą się spieszyli również z innych powodów. Jednym z nich są przyszłoroczne wybory we Francji, głównego partnera w procesie integracji europejskiej. Wybory odbędą się też w Holandii. Merkel najwyraźniej zwolniła tempa w polityce europejskiej, o czym świadczy nawet plan przyszłej prezydencji. Niemcy znajdują się paradoksalnie w trudnej sytuacji. Oczekuje się od nich przywództwa w UE, ale nie będzie zrozumienia dla sytuacji, w której Niemcy wyniosą z tego partykularne korzyści. Pozbawione wsparcia Francji, borykającej się z problemami wewnętrznymi, biorą na siebie odpowiedzialność za kierunki polityki unijnej. Na Wielką Brytanię Niemcy też nie mają co liczyć. Przypuszczalnie, Polska w tym układzie mogłaby stanowić potencjalnego partnera dla niemieckich planów. Polski rząd robi jednak wszystko, żeby stronę niemiecką od takich pomysłów odwieść.

Największe rozbieżności między Berlinem i Warszawą dotyczą przyszłości traktatu konstytucyjnego, zacieśniania integracji i rozszerzenia  Unii. Co do tej ostatniej sprawy w Niemczech gorączkowo dyskutuje się o członkostwie Turcji. Chadecy, na czele z kanclerz Merkel opowiadają się za prolongowaniem stowarzyszenia Turcji z UE. Bardziej otwarci są socjaldemokraci, ale opinia publiczna zdaje się bardziej popierać opcję rządową. Polskę z Niemcami różni też sprawa liberalizacji rynku wewnętrznego UE. Niemcy wydają się niezłomni w swym przekonaniu o potrzebie ochrony swojego rynku pracy. Możliwość dyskusji mocno ograniczają jednak sprawy przeszłości, które całkowicie zmąciły polsko-niemiecki dialog.

Całość komplikuje zbliżenie z Rosją dokonane jeszcze za czasów Gerharda Schrödera. Podczas ostatniej wizyty w Dreźnie Putin zaproponował Merkel stworzenie „osi energetycznej”. W zamian za sojusz polityczno-gospodarczy oraz reprezentowanie rosyjskich interesów w Unii Europejskiej, Niemcy miałyby się stać głównym odbiorcą rosyjskiego gazu i jego głównym dystrybutorem w Europie Zachodniej. To kusząca propozycja dla niemieckiego biznesu, ale niemiecki rząd nie chce uchodzić za rosyjskiego konia trojańskiego w Europie. Zbyt ciężko Niemcy pracowały na swój obecny prestiż. Ten niewygodny dylemat skwapliwie tuszują założenia dotyczące energetyki w planach niemieckiej prezydencji. Tzw. „Plan działania w sprawie energii” zakłada konsultację pomiędzy dostawcami i odbiorcami, uwzględniając narodowe interesy. Nie można na poziomie europejskich uzgodnień pominąć specyfiki poszczególnych państw w tym sektorze. Energetyka będzie jednym z najważniejszych zadań dla Niemiec w czasie ich przewodnictwa w Unii, którą traktują, bardzo trafnie zresztą,  jako ważny element polityki zagranicznej.

Putin będzie jednak konsekwentny w swych planach przekonania Niemiec do jego strategii. Stawka jest tym wyższa, że Niemcy mają przygotować nową strategię stosunków Unii Europejskiej z Rosją. Ta pierwsza została, jak wiadomo, wypracowana na szczycie Rady Europejskiej w Kolonii w czerwcu 1999 r. „Wspólna Strategia Unii Europejskiej wobec Rosji” zobowiązuje państwa UE do prowadzenia jednolitej polityki wobec Rosji w duchu „strategicznego partnerstwa”. Działania takie mają wzmocnić Wspólną Politykę Zagraniczną i Bezpieczeństwa UE oraz wspierać proces demokratycznych przemian w Rosji przez wprowadzenie jej do wspólnej europejskiej przestrzeni gospodarczej i socjalnej. Rosja zaczęła od tej pory postrzegać UE jako ważnego partnera w stosunkach międzynarodowych i to tym bardziej, że strategia popierała rosyjskie aspiracje do członkostwa w WTO. Niemieckie MSZ wypracowało już nową „Ostpolitik”, którą nakreślił niemiecki Minister Spraw Zagranicznych - Frank Walter Steinmeier na szczycie Rady UE w fińskim Lappeenranta 3 września br. Jest to, póki co, jedynie propozycja, gdyż część chadeków nie zgadza się na jej wytyczne. Może jednak bardziej boli ich fakt, że jest to kontynuacja strategii nakreślonej jeszcze przez rząd Schrödera, a w swojej płaszczyźnie ideologicznej sięgająca przełomu lat 60. i 70., kiedy to socjaldemokratyczny rząd urzeczywistniał politykę „zmian poprzez zbliżenie”. Teraz Rosja ma być wprowadzona na europejskie salony pod hasłem „zbliżenie poprzez integrowanie”. Niektórym chadekom nie podoba się również to, że kontakty UE z Rosją mają uwzględniać rosyjską „ambicję i wrażliwość” w Europie Wschodniej. Istnieje obawa, że to bardziej realistyczne podejście do współpracy z Rosją stawia sobie za główny cel osiągnięcie wymiernych korzyści gospodarczych i politycznych. Ceną za ich uzyskanie mogłoby się stać oddanie Rosji wolnej ręki na obszarach byłego WNP. Żywienie jednocześnie nadziei, że zabieg ten może wywrzeć pozytywny wpływa na demokratyzację Rosji jest zupełnie złudny. Głównym winowajcą takiego obrotu sprawy staliby się Niemcy, którzy nie kryją, że do realizacji powyższej strategii chcą wykorzystać swoje osiągnięcia we współpracy z Rosją w ramach bilateralnych stosunków. Nowa EU-Ostpolitik zakłada m.in.:

1. Europejska polityka w stosunku do jej wschodnich sąsiadów dokonała już wiele w kwestii stabilizacji i demokratyzacji. UE nadal powinna wykorzystywać swoje wpływy dla kształtowania stosunków z państwami sąsiedzkimi.
2. Niemcy chcą ożywionych stosunków na linii UE-Rosja, opartych na nowych fundamentach. Rozmowy na temat powstającego partnerstwa są doskonała okazją dla osiągnięcia tego celu. Chodzi tu również o rolę, jaką Rosja odgrywa w polityce energetycznej.
3. Istnieje potrzebę stworzenia strategii dla terenu Azji Środkowej, która ma dla UE podwójne znaczenie: odgrywa strategiczną rolę w międzynarodowej polityce energetycznej, a jej oddziaływanie ma wielkie znaczenie dla sąsiednich terenów.

Szczególną okazją do podkreślenia dotychczasowych osiągnięć, jak również i potrzeb dla przyszłości Unii Europejskiej będzie uroczysty zjazd Rady Europejskiej w Berlinie. 25 marca 2007 r. szefowie państw i rządów Unii uczczą 50 rocznicę podpisania Traktatów Rzymskich. Dla gospodarzy będzie to okazja dla ogłoszenia tzw. „Deklaracji Berlińskiej”, która ma się stać „symbolem nowej, zjednoczonej Europy”. Dokument ten będzie zawierał wytyczne dla realizacji celów, jakie w swojej prezydencji chcą realizować Niemcy. Konsultacje z Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim mają zaowocować strategią dla „Europy przyszłości” w sferze kultury, spraw społecznych, a także dla wzmocnienia gospodarki. Rząd RFN pragnie przejrzystości unijnych zasad i instytucji dla przeciętnego obywatela.

Wzmocnieniu ma również ulec bezpieczeństwo Europy. Walkę z międzynarodową przestępczością ma wspierać System Informacyjny  z Schengen II, który powinien być gotowy na jesień 2007 r. Do tego dochodzi usprawnienie wymiany informacji pomiędzy różnymi instytucjami w zakresie działania agencji FRONTEX, która wspomaga wspólne zarządzanie granicami zewnętrznymi UE.

Najważniejszym jednak wyzwaniem dla niemieckiej prezydentury w UE będzie troska o wzmocnienie Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Niemcy stwierdzają jednoznacznie:  w obecnej dobie zagwarantowanie własnego bezpieczeństwo jest zadaniem przerastającym możliwości poszczególnych państw członkowskich. Muszą się one zdać na rezultaty WPZiB. Dla Niemiec ważną sprawą jest stabilizacja w rejonie Bałkanów ze szczególnym uwzględnieniem Kosowa. Rezultaty tych zabiegów, koordynowanych w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, mają dać odpowiedź na pytanie, na jakim etapie budowy wspólnej obronności znajduje się Unia Europejska.

Niemcy zwracają baczną uwagę na rozwój sytuacji w regionie Bliskiego Wschodu i będą się mocno angażować w stabilizację sytuacji w Libanie. Na kontynencie afrykańskim szczególna uwaga UE  koncentruje się na Darfurze i Demokratycznej Republice Kongo.



Autor jest doktorantem na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego.