Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Piotr Bajor: Zjednoczenie w imię pomarańczowej rewolucji?

Piotr Bajor: Zjednoczenie w imię pomarańczowej rewolucji?


24 listopad 2007
A A A

22 listopada Ukraina obchodziła 3 rocznicę pomarańczowej rewolucji. Podobnie jak rok temu, uroczystości rocznicowe były bardzo skromne. W tym samym czasie w Kijowie rozpoczyna pracę nowy parlament, w którym większość zdobyły tzw. pomarańczowe siły. Czy tym razem uda im się zawiązać koalicję? Czy w imię pomarańczowej rewolucji powołają wspólny rząd?

Trochę retrospekcji
W Polsce dziś już niewiele osób pamięta, ale dokładnie trzy lata temu na Ukrainie rozpoczęły się wydarzenia, które przeszły do historii pod mianem pomarańczowej rewolucji. Z pewnością na długo tamte protesty zapamiętają Polacy, którzy zdecydowali się wyjechać do Kijowa i poprzeć Ukraińców. Setki polskich flag na Majdanie i szczera solidarność z Ukraińcami to epizody, które zdecydowanie rozpoczęły nowy etap w stosunkach polsko–ukraińskich. Pierwszą polską flagę na Majdan wynieśli polscy studenci z Torunia i Poznania, którzy przebywali wtedy na stypendium w Kijowie. Jeden z nich, Paweł Kost wspomina, że flagę sprezentowali ukraińskiemu znajomemu, który został zmuszony do jej oddania w momencie rozpoczęcia rewolucji. „Musieliśmy kupić inny prezent. Ale warto było” – żartuje Paweł.

Image
Zwolennicy Julii Tymoszenko tak samo jak w 2004 roku z zachwytem słuchają swojej księżniczki. Kijów, 30 marca 2007 roku, fot. Piotr Bajor
Pomarańczową rewolucję dziś ocenia się bardzo różnie. Należy jednak pamiętać, że tysiące ludzi, którzy ówcześnie protestowali przeciwko masowym fałszerstwom wyborczym bezpowrotnie zmienili Ukrainę. Bezwarunkowa wolność słowa, poczucie godności każdego obywatela, dojrzewanie społeczeństwa obywatelskiego, to procesy, które na Ukrainie przed 2004 rokiem nie miały miejsca. Z drugiej strony wśród Ukraińców nastąpiło duże rozczarowanie. Trzeba jednak zaznaczyć, że było to rozczarowanie skierowane wobec liderów rewolucji, ponieważ mimo szeregu obietnic zachowania jedności, do rozpadu pomarańczowej koalicji doszło, w atmosferze skandalu związanego ze wzajemnymi oskarżeniami o korupcję, już we wrześniu 2005 roku. Mimo dużej szansy na odbudowanie wspólnego rządu po wyborach w 2006 roku, Blok Julii Tymoszenko, Nasza Ukraina i Socjalistyczna Partia Ukrainy toczyły ze sobą wielomiesięczne negocjacje, których głównym tematem był podział stanowisk w najwyższych urzędach państwowych. Ostatecznie przejście Moroza na stronę Janukowycza, utorowało drogę liderowi Partii Regionów do otrzymania stanowiska premiera, które piastuje do chwili obecnej. To, że je straci po przedterminowych wyborach wydawało się pewne, ponieważ większość zdobyły Blok Julii Tymoszenko i Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona. Dziś już nie ma takiej pewności. Powód? Jest on oczywisty. Są to konflikty, przede wszystkim personalne w ramach potencjalnej koalicji.

Równie gorąca jesień
22 listopada Ukraina obchodzi Dzień Wolności. To święto zostało ustanowione w 2005 roku przez prezydenta Juszczenkę na pamiątkę pomarańczowej rewolucji. Wczoraj jednak na Majdanie, w centrum Kijowa, zebrało się około 300 osób, głównie z młodzieżówek partyjnych, które bardziej niż świętować przyszły powspominać 2004 rok. Wczorajszy wieczór w niczym nie przypominał wydarzeń sprzed 3 lat, poza jedną kwestią. Otóż, podobna była i jest temperatura – zarówno ta w pogodzie, jak i w życiu politycznym. Tak samo jak w 2004 roku na ulicach Kijowa jest mroźno, i podobnie jak wtedy, obecnie trwa tam walka o władzę. Tym razem o fotel premiera, na który po raz kolejny największe szanse mają Wiktor Janukowycz i Julia Tymoszenko.

Pamięć o rewolucji zjednoczy?
Kilka miesięcy po rewolucji doszło do rozpadu obozu pomarańczowych. Powrót do władzy Partii Regionów i premiera Janukowycza uzmysłowił niektórym pomarańczowym liderom, że tylko dzięki wspólnemu działaniu mają oni realne szanse na przejęcie władzy w państwie i dalsze sprawowanie rządów.

Image
Czy tym razem uda się zawiązać koalicję i powołać wspólny rząd? Od lewej: Julia Tymoszenko, Wiaczesław Kyrylenko, Oleksandr Turczynow, Jurij Łucenko, fot. Piotr Bajor
W jednym z wczorajszych wywiadów Julia Tymoszenko powiedziała, iż 3 rocznica rewolucji i dzisiejsze rozpoczęcie prac Rady Najwyższej VI kadencji jest momentem symbolicznym, który potwierdza potrzebę zawarcia koalicji w konfiguracji Blok Julii Tymoszenko i Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona. Za tym wariantem opowiadają się również liderzy tego bloku, m.in. Wiaczesław Kyrylenko i Jurij Łucenko. Co więcej, w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej politycy NU-LS zapewniali, że jedynym koalicjantem w przyszłej kadencji Rady Najwyższej może być BJUT. Sytuacja ta zmieniła się tuż po wyborach, gdy z ust wielu prominentnych polityków NU-LS zaczęły padać słowa o możliwości powołania koalicji z Partią Regionów.

Pękający blok
Blok Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona powstał w sierpniu tego roku, i jest projektem realizowanym pod patronatem prezydenta Juszczenki. W jego skład weszło 9 partii prawicowych, które startując samodzielnie w wyborach nie miałyby szans na wejście do parlamentu. Okazało się jednak, że projekt megabloku poniósł porażkę, ponieważ uzyskał tylko 0,20 proc. głosów więcej, niż startujący samodzielnie w 2006 roku blok Nasza Ukraina. Dlatego też w obecnej sytuacji wcześniejsze zapowiedzi stworzenia na jego bazie jednej, proprezydenckiej partii wydają się być mało realne. Tym bardziej, jeśli politycy bloku nie są w stanie osiągnąć porozumienia odnośnie partnera koalicji rządowej – BJUT czy Partia Regionów? Trudno zrozumieć stanowisko polityków z bliskiego otoczenia prezydenta Juszczenki, m.in. Wiktora Bałohy, Iwana Pluszcza czy Jurija Jechanurowa, którzy opowiadają się za koalicją z Partią Regionów. Wystarczy przecież wrócić pamięcią do zeszłego roku, kiedy blok Nasza Ukraina zdecydował się wejść do rządu Janukowycza. Decyzja ta miała fatalne skutki dla tej siły politycznej, ponieważ podpisany Uniwersał Jedności Narodowej nie był realizowany, zaufanie do partii i prezydenta spadało, a pozycja Janukowycza i jego Partii Regionów rosła. Ostatecznie, po kilku miesiącach Nasza Ukraina wycofała swoich ministrów z rządu. Obecnie kwestia, z kim zawrzeć koalicję, będzie pierwszą próbą jedności Naszej Ukrainy – Ludowej Samoobrony i skutecznego działania bloku w przyszłości. Jeden z polityków NU – LS, Taras Steckiw oświadczył, że jeśli nie dojdzie do koalicji z BJUT to blok się po prostu rozpadnie. W scenariusz ten nie wierzy inny polityk NU - LS Wadim Kaskiw, który dziś w naszej rozmowie oświadczył, że na 95 proc. dojdzie do zawarcia koalicji z Julią Tymoszenko, i o żadnym rozpadzie bloku nie może być mowy.

Partia Regionów czeka
W rozpad bloku Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona nie wierzą również w Partii Regionów. Hanna Herman, polityk z bliskiego otoczenia premiera Janukowycza wierzy jednak w coś innego. W czasie dzisiejszej rozmowy zapewniała mnie, że premier Janukowycz pozostanie na stanowisku, ponieważ dojdzie do koalicji Partii Regionów z Naszą Ukrainą – Ludową Samoobroną.

Image
Czy Wiktor Janukowycz zachowa posadę premiera? fot. Piotr Bajor
Dziś premier Janukowycz ma złożyć dymisję rządu, jednak dalej będzie stał na jego czele jako pełniący obowiązki premiera. Jak długo będzie trwała taka sytuacja zależeć będzie od czasu, w jakim powstanie nowa koalicja, ponieważ zgodnie z Konstytucją Ukrainy premiera mianuje parlament na wniosek prezydenta, któremu kandydaturę przedstawia koalicja parlamentarna. Trudno odpowiedzieć na pytanie, kiedy zostanie ona zawarta i jaki będzie mieć format. Pewnym jest, że decydujący głos w decyzji Naszej Ukrainy – Ludowej Samoobrony o wyborze koalicji będzie miał prezydent Wiktor Juszczenko. Zarówno Tymoszenko, jak i Janukowycz w perspektywie zbliżających się wyborów prezydenckich są jego potencjalnymi rywalami w walce o ten urząd. Odejście od koalicji z Tymoszenko jest równoznaczne z jej wystartowaniem w wyborach prezydenckich. Tym samym Juszczenko zostanie pozbawiony szans na reelekcję. Tym bardziej, że politycy BJUT zapowiadają, że jeśli Julia teraz zostanie premierem to istnieje duża szansa na wystawienie wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich. Tym kandydatem zostałby zapewne Juszczenko. I choć prezydent nie pała sympatią do Julii Tymoszenko, to wszystko wskazuje na to, że zgodzi się by tym razem została ona premierem. Okazuje się więc, że nie rocznica pomarańczowej rewolucji jak chciałaby tego Tymoszenko, ale zimna polityczna kalkulacja ponownie zjednoczy pomarańczowe siły. Otwartym pytaniem jest, na jak długo tym razem.