Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Rafał Andrzej Smentek: Sprawa Kunduz w Niemczech


31 grudzień 2009
A A A

Feralna decyzja niemieckiego pułkownika w Afganistanie kosztował życie ok. 140 mieszkańców, a także stanowiska ministra, sekretarza stanu i inspektora generalnego. Sprawa ta nie schodziła w ostatnich miesiącach z pierwszych stron niemieckich gazet ustępując miejsca tylko samobójstwu piłkarza Roberta Enkego, szczytowi klimatycznemu oraz ostatnio powrotowi Michaela Schumachera do Formuły 1. Wojna w odległym Afganistanie stała się nagle tak bliska Niemcom.
Pułkownik Georg Klein dowodzący wojskami niemieckimi w bazie nieopodal rzeki Kunduz 4 września 2009 dostaje wiadomość o zlokalizowaniu dwóch cystern uprowadzonych wcześniej przez talibów. Wzywa na pomoc amerykańskie lotnictwo w celu rozpoznania i ewentualnego wyeliminowania wroga. Po niedługim czasie wydaje rozkaz zbombardowania cystern. Życie tracą 142 osoby. W tym czasie w Niemczech toczy się kampania wyborcza. Dziennikarze dopytują o katastrofę ministra obrony narodowej Franza Josefa Junga, który twierdzi, iż nie ma podstaw, aby sądzić, że wśród zabitych są cywile. Informuje jedynie o znalezieniu zwęglonej broni, co świadczyć ma o obecności talibów. Wkrótce jednak pojawia się coraz więcej informacji o niewinnych ofiarach bombardowania.
 
Początkowo od agencji informacyjnych, a potem także ze szpitala wojskowego w Kunduz oraz afgańskiego gubernatora. Informacje takie, obciążające w całości płk Kleina, są też oficjalnie przekazane w postaci raportu Bundeswehry do niemieckiej bazy w Getlow, jednak dziwnym trafem gdzieś przepadają. Wyżsi urzędnicy ministerstwa stają się niedostępni dla prasy, minister Jung informuje jedynie parlamentarzystów o wypełnieniu celów w rejonie Kunduz. 7 września miejsce katastrofy odwiedza głównodowodzący misji ISAF generał Stanley McChrystal, który stwierdza, iż z dużym prawdopodobieństwem są ofiary cywilne. Minister Jung wciąż jednak twierdzi, iż atak był konieczny. Po kilku tygodniach na podstawie oględzin miejsca bombardowania, zeznań płk Kleina i pilotów oraz zapisów kamer z pokładów samolotów powstaje raport sporządzony przez ISAF, w którym padają poważne oskarżenia pod adresem niemieckiego wojskowego. Stwierdza się w nim, że piloci, w związku z zaobserwowaniem grupy ludzi wokół cystern, dwukrotnie upewniali się czy nalot jest konieczny i dwukrotnie dostawali potwierdzenie. W związku z tym płk Kleina posądzono o wprowadzenie w błąd pilotów i doprowadzenie do śmierci cywili. Niemiecka opinia publiczna zaczyna się domagać ustąpienia ministra obrony. W listopadzie posądzeni o ukrywanie informacji na temat bombardowania Franz Josef Jung (pełniący już funkcję ministra pracy), inspektor generalny Wolfgang Schneiderhan oraz sekretarz stanu Peter Wichert podają się do dymisji.

Dymisje te wywołały w Niemczech duży oddźwięk, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że kryzys rządowy nadszedł już po 4 tygodniach od stworzenia koalicji rządowej, co jest nowym rekordem w historii RFN. Społeczeństwo zaaferowane jest jednak czymś innym. W związku z całą tą sprawą powstało pytanie o stan Bundeswehry oraz sens stacjonowania jej w Afganistanie. Podkreśla się słabość ówczesnego ministra Junga i dużą rolę jaką dzięki temu uzyskali Schneiderhan i Wichert. Nawet jeśli Jung, co jest wielce prawdopodobne, był początkowo źle informowany przez swoich podwładnych, to niezaprzeczalnym jego błędem było plątanie się w zeznaniach oraz ukrywanie potwierdzonych już informacji w późniejszym etapie. Jego czas na stanowisku ministra obrony nazywany jest czasem straconym dla Bundeswehry. Właśnie dlatego domagano się jego dymisji. Kanclerz Angela Merkel, w przeciwieństwie do Schneiderhana kojarzonego z SPD, bardzo niechętnie pozbyła się swojego ministra, ponieważ nie lubi rezygnować z lojalnych sobie ludzi takich jak Jung. Pewnym krokiem w celu odwrócenia od niego uwagi była roszada na stanowiskach rządowych. Jung otrzymał tekę ministra pracy, a na jego miejsce w ministerstwie obrony,  wszedł niezwykle popularny dotychczas Karl Theodor zu Guttenberg pełniący w poprzednim rządzie tekę ministra gospodarki i technologii. Miało to poprawić statystyki rządu i uspokoić nastroje społeczne. Ludzie jednak nie zapomnieli o wydarzeniach za kadencji poprzedniego ministra obrony.Nie można było ryzykować spadku poparcia  i w konsekwencji Merkel przekonała Junga, aby sam podał się do dymisji.

Zabicie 142 osób na rozkaz niemieckiego pułkownika było, co podkreślają media, największym aktem agresji od czasów II wojny światowej. Pojawił się ostry rozdźwięk między "wielkimi" celami takimi jak odbudowa infrastruktury, czy tworzenie podstaw demokracji, a tragedią w Kunduz. Żołnierz niemiecki został posądzony o celowe zabicie ludzi, a dowody świadczą przeciw niemu. "Kiedy Niemcy mogą zabijać?" pyta na okładce listopadowego wydania Der Spiegel i uświadamia, że żołnierze są tam na wojnie. Od czasu tragedii słowo "wojna" pojawia się coraz częściej zastępując poprzednie "operacja pokojowa", czy "misja". Przełomu w nazewnictwie dokonał nawet nowy minister Guttenberg, który stwierdził, że rozumie żołnierzy, którzy Afganistan nazywają kolejną wojną, przy czym sam tego słowa nie używa. Żołnierze byli mu za to bardzo wdzięczni. Popularność zyskał też, gdy podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych popisywał się płynną angielszczyzną. Pozycja podkopana została jednak, gdy wstawił się zdecydowanie za płk Kleinem, jak podkreślają dziennikarze, nie zapoznając się jeszcze dokładnie z raportami. Zastanawiające jest w jaki sposób wybrnie z tej niezręcznej sytuacji, nie mogąc już liczyć na poparcie jakim jeszcze do niedawna się cieszył oraz przychylność mediów, które zaczęły mu wypominać, iż zarówno jako minister gospodarki jak i obecnie nie dokonał jeszcze niczego "merytorycznego".

Sprawa Kunduz mocno nadszarpnęła prestiżem Bundeswehry oraz zaufania do rządu. Spodziewano się znacznych komplikacji przy głosowaniu w Bundestagu nad przedłużeniem misji o kolejny rok, co ostatecznie doszło do skutku. Parlament niemiecki, mimo nalegań amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy, nie zwiększył jednak liczby żołnierzy służących w ramach misji ISAF. Kolejnym celem jest odzyskanie zaufania społeczeństwa. W związku z tym minister Guttenberg zdecydował się na pełne otwarcie, wszystkie raporty mają ujrzeć światło dzienne, a informacje mają być przekazywane na bieżąco. "Być może czekają nas kolejne niespodzianki" - pisze Der Spiegel.
 
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.