Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Romuald Przybyszewski: Ukraina po wyborach - krok do tyłu?

Romuald Przybyszewski: Ukraina po wyborach - krok do tyłu?


11 kwiecień 2006
A A A

Przebieg wyborów parlamentarnych na Ukrainie był swojego rodzaju testem na dojrzałość społeczeństwa ukraińskiego, szczególnie młodej generacji. Długie kolejki, zapchane urny, spora frekwencja oraz specyfika głosowania Ukraińców (głosowali oni przeważnie w formie -„jesteśmy przeciw”) potwierdziły istnienie w społeczeństwie fundamentów demokratycznych.


Wielu Ukraińców rozczarowanych po „pomarańczowej rewolucji” postanowiło szukać pragmatycznych rozwiązań swoich życiowych trudności, zamiast idealistycznych usposabianych przez obóz pomarańczowych. Jednocześnie wybory pokazały, iż utrwalił się tradycyjny podział Ukrainy na prozachodni zachód i rosyjski wschód. Ukraina jest krajem politycznie podzielonym, rozczarowanie ukraińskich wyborców otworzyło opozycji drogę powrotu do władzy, a zwrot nowego parlamentu w stronę Moskwy może zagrozić perspektywom członkostwa Ukrainy w NATO. Warto pamietać, iż ukraińska demokracja włączyła wsteczny bieg przy pomocy zachodnich speców od wyborczej socjotechniki. „Partia Regionów” podziękowała za współpracę rosyjskim ekspertom i wynajęła amerykańskich specjalistów od publicznego kreowania wizerunku polityki. Element ten, obok wyrazistego pokazania wyborcom celów społeczno-gospodarczych i umiejętnej gry na ich nastrojach doprowadził do zwycięstwa obozu „niebieskich”.

Jak zauważają niektórzy analitycy, Ukraina na obecnym etapie stoi przed wyborem jednej z trzech dróg rozwoju. Pierwsza to dalszy rozwój demokracji i integracja europejska, druga prowadząca do reanimacji przeszłości i stanowiąca zwrot ku Rosji, zaś trzecia to neutralność. Ta ostatnia jest o tyle trudna, ponieważ do prowadzenia precyzyjnej polityki balansowania między wschodem a zachodem potrzebna jest wysoka kultura polityczna, której Ukrainie dziś brakuje.


Konflikt między dwiema gwiazdami pomarańczowej rewolucji i skandale korupcyjne, które rzuciły cień na cały obóz oraz spowodowały spowolnienie wzrostu gospodarczego, zniechęciły wielu uczestników tej rewolucji. Wybory zadały upokarzającą klęskę prezydentowi Wiktorowi Juszczence. Zawiedzione przez ekipę rządzącą nadzieje Ukraińców i złe wyniki gospodarcze zadziałały na korzyść prorosyjskiej partii Wiktora Janokuwycza. Juszczence nie udało się załagodzić podziałów w szeroko rozumianym obozie pomarańczowym, dojść do porozumienia ze swą dawną polityczną sojuszniczką Julią Tymoszenko, którą nazywa nieprzewidywalną. Odejście Tymoszenko z rządu pozwoliło jej uniknąć odpowiedzialności za obecną sytuację gospodarczą, więc ludzie chętniej oddawali głosy na nią niż na Juszczenkę. Dlatego faktycznym zwycięzcą wyborów jest BJuT, który odniósł najbardziej spektakularny sukces wyborczy. Z 24 obwodów, w 12 blok zajął pierwsze miejsce. „Księżniczka pomarańczowej rewolucji” nie tylko odebrała poparcie prezydenckiej Naszej Ukrainie, ale także potrafiła przekroczyć geograficzną linię podziału sympatii politycznych.

Przyszłość Ukrainy zależy od przebiegu targów między trzema głównymi partiami i dodatkowo na zasadzie „języczka u wagi” – Socjalistycznej Partii Ukrainy, które mogą potrwać kilka tygodni. Chęć utrzymania się przy władzy ludzi Juszczenki podobno jest tak duża, że gotowi są pójść na współpracę nawet z Janukowyczem. Posiadać władzę w parlamencie, będzie oznaczać realny wpływ na kreowanie polityki wewnętrznej i zewnętrznej kraju (przypomnę, iż od stycznia 2006 roku kraj przechodzi do systemu parlamentarno-prezydenckiego, wobec czego prezydent Ukrainy został pozbawiony części władzy na rzecz rządu i parlamentu; deputowani otrzymali prawo mianowania i odwoływania premiera, ministrów i szefów władz regionalnych, etc.).


Pojednanie między Juszczenką a Tymoszenko miałoby swoją cenę, bowiem stanowisko internacjonalistyczne tej ostatniej sprzeczne jest z liberalizmem szefa państwa. Istnieją obawy, że po zwycięstwie „Partii Regionów” w kraju mogą nasilić się tendencje separatystyczne, co groziłoby pogłębieniem konfliktów wewnętrznych. Zwycięstwo Janukowycza może powstrzymać prozachodni kurs, który Ukraina obrała po pomarańczowej rewolucji. Rodzi to obawy, że Janukowycz spowolni proces integracji z UE i NATO i na nowo wciągnie kraj w rosyjską strefę wpływów. Są jednak opinie, iż ta „ironią nad ironiami” - ewentualna koalicja Naszej Ukrainy z Partią Regionów, może doprowadzić do usunięcia podziału na wschodnią i zachodnią Ukrainę. Janukowycz, mimo, iż jest wciąż politykiem prorosyjskim stał się bardziej niezależny i otwarty na współpracę z zachodem. Śledząc ostatnie deklaracje polityków i narady klubów politycznych partii, najbardziej prawdopodobnie jest pozostanie Janukowycza w opozycji. Zaś negocjacje między członkami dawnego „pomarańczowego” obozu mogą trwać, co najmniej do połowy roku.


Na podst. „Le Monde”, „Le Figaro”, „Izwiestia”, „Guardian”, „Times”, „Kommiersant”.