Saakaszwili amerykańskim doktorem honoris causa
Przywódca Gruzji Micheil Saakaszwili, który od wielu dni podróżuje po Stanach Zjednoczonych, otrzymał w minioną środę (21,4) doktorat honoris causa od władz Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. Przed laty, prezydent był studentem tej renomowanej uczelni.
W uzasadnieniu prestiżowego wyróżnienia, Senat nowojorskiego uniwersytetu ocenił, że Micheil Saakaszwili "stał się prawdziwym liderem z punktu widzenia demokratycznego rozwoju swojego kraju".
Saakaszwili wyjechał do USA tuż po ukończeniu studiów na wydziale stosunków międzynarodowych Uniwersytetu w Kijowie na przełomie lat 80. i 90. Czteroletnie studia prawniczne na Uniwersytecie Columbia odbywał w latach 1991 - 95. Podczas swojego okolicznościowego przemówienia z okazji odebrania tytułu, gruziński prezydent nawiązał również do faktu, że na tej samej uczelni studiował starszy o 6 lat prezydenty Barack Obama.
"Gdy rozpocząłem naukę na tutejszym uniwersytecie, pewnego razu zapomniałem zabrać z pokoju swojej legitymacji studenckiej. W związku z tym nie mogłem ponownie wejść do budynku. Podobnie jak prezydent Obama spędziłem noc na zewnątrz. Ale Nowy Jork jest miejscem pełnym możliwości, gdzie możesz upaść, ale też i podnieść się. To miasto, w którym nikt nie osądza cię z powodu nazwiska czy poglądów. Wiele tutaj się nauczyłem i wiem, że bardzo mi to pomogło. Moje poglądy polityczne są związane z Nowym Jorkiem. Przybyłem tutaj z innego świata, z sowieckiej rzeczywistości pełnej korupcji i biurokracji. Wiedziałem, że nigdy nie pokocham takiego społeczeństwa" - tłumaczył Saakaszwili.
Podczas wystąpienia gruziński przywódca zwrócił też uwagę, że od czasów rewolucji róż jesienią 2003 roku, która wyniosła do władzy jego ekipę, kaukaski kraj poczynił wielkie postępy w reformach politycznych i gospodarczych. "Gruzja jest krajem dzielnych ludzi, nieważne, jak bardzo znajdowała się kiedyś na dnie - istotne jest, jak szynko potrafiła się podnieść. Gruzini nigdy nie wrócą już do świata korupcji i nihilizmu" - zastrzegł prezydent.
"Rewolucja róż to nie tylko demonstracje, które pokazywała CNN. Społeczna transformacja mojego narodu przyszła dopiero później. Dzisiaj nasz region jest w zupełnie innej sytuacji. Rządzimy i wprowadzamy reformy w warunkach chaosu panującego dookoła naszego kraju. Gdyby nie negatywny i wrogi wpływ Kremla, dzisiaj Gruzja wyglądałaby inaczej. Głównym wydarzeniem, które ma jednak miejsce w moim kraju są przemiany społeczne, oparte na zasadach demokracji, wolności, bezpieczeństwa oraz integracji ze światem zachodnim. To nie jest łatwy proces. Przed nami jeszcze długa droga, ale wierzę, że przetrwamy" - konkludował Micheil Saakaszwili podczas spotkania w murach nowojorskiej alma mater.
Gruziński prezydent rozpoczął swoją wizytę w USA przed kilkunastoma dniami przy okazji waszyngtońskiego Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego (NSS) w Waszyngtonie. Podróż swoją przerwał z uwagi na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich na krakowskim Wawelu, ale tuż po ceremonii powrócił do Stanów Zjednoczonych. Program jego wizyty przewiduje m. in. spotkania z politykami, biznesmenami i odczyty w szkołach wyższych. W bieżącym tygodniu, Saakaszwili odbył również rozmowę z burmistrzem Nowego Jorku Michaelem Bloombergiem. Przywódca Gruzji nie został jednak przyjęty przez prezydenta Baracka Obamę, a najwyższym amerykańskim oficjelem z którym spotkał się w czetry oczy był wiceprezydent Joe Biden.
Na podstawie: president.gov.ge, civil.ge, adjaratv.ge
Na zdjęciu: prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili odbiera doktorat honoris causa Uniwersytetu Columbia, za: president.gov.ge