Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Bośnia i Hercegowina: 112 dni przed wyborami


27 czerwiec 2010
A A A

Rozpisane na 3 października wybory są kolejną szansą na zmianę sytuacji w kraju z jednym z najbardziej skomplikowanych systemów politycznych. Przyjęta w celu zakończenia wojny „daytońska” konstytucja po 15 latach utrzymuje kraj w stanie politycznego rozbicia i skłócenia, podczas gdy kluczowe problemy, jak bezrobocie (sięgające 40%), czy niezbędna reforma samej kontytucji, pozostają nierozwiązane.

Jak działa system wyborczy w Bośni i Hercegowinie? Kraj składa się z dwóch wysoce autonomicznych jednostek: zamieszkanej głównie przez Serbów Republiki Serbskiej, oraz dzielonej przez Bośniaków i Chorwatów Federacji Bośni i Hercegowiny. Każda z nich ma swoją własną konstytucję, parlament i rząd, co dodatkowo komplikuje sytuację polityczną i prowadzi do odmiennych żądań: Serbowie z Republiki częściej opowiadają się za oddzieleniem od Bośni, z kolei Bośniacy chcą ściślejszego związku i zlikwidowania odrębności wewnątrz kraju. Do tego dochodzą jeszcze pojawiające się żądania Chorwatów, którzy chcieliby utworzenia trzeciej, „swojej” części kraju.

Kryterium narodowościowe odgrywa kluczową rolę w systemie wyborczym. Zgromadzenie Parlamentarne Bośni i Hercegowiny składa się z dwóch izb: Izby Narodów i Izby Reprezentantów. W Izbie Narodów zasiada 15 członków (2/3 z Federacji: po 5 Bośniaków i Chorwatów i 1/3 z Republiki: 5 Serbów), których wybierają odpowiednie parlamenty lokalne. W takich samych proporcjach wybieranych jest 42 posłów do Izby Reprezentantów, z tym że ci wybierani są w wyborach bezpośrednich w dwóch częściach kraju i nie ma tu ścisłego wymogu narodowości członków. Poza wyborami do parlamentu krajowego, przeprowadzane są wybory do parlamentów Republiki (Zgromadzenie Ludowe – 83 posłów) i Federacji (Izba Reprezentantów – 98 posłów).

Oprócz wyborów parlamentarnych, w październiku wyborcy zagłosują także na członków prezydencji, których w tym kraju jest trzech (Serb, Bośniak i Chorwat). Co 8 miesięcy zmieniają się oni w sprawowaniu jej przewodnictwa. Tak jak przy wyborach parlamentarnych: delegat serbski wybrany zostanie w Republice, zaś bośniacki i chorwacki w Federacji – wyklucza to ze startu na przykład Bośniaka mieszkającego w Republice, czy Serba z Federacji.

Jak widać, cały aparat państwowy jest ściśle oparty na parytecie narodowościowym: praktycznie każde ważniejsze stanowisko sprawowane jest jednocześnie przez przedstawicieli Bośniaków, Serbów i Chorwatów – poprzez system rotacyjny, bądź poprzez zastępców. W ten sposób powstał niesamowicie rozbudowany system polityczny, z kilkuset ministrami. To rozwiązanie było skuteczne, gdy trzeba było skłonić zwaśnione strony konfliktu do zawieszenia broni i zagwarantować równy wpływ na rządzenie krajem, ale dziś sprawia, że administracja pożera ogromne kwoty pieniędzy i jest jednocześnie źródłem, środkiem i celem konfliktów.

Ta sytuacja ma też inny aspekt: konstytucja bośniacka mówi o „Serbach”, „Bośniakach”, „Chorwatach” i „innych”. Jednak „innym” – czyli przede wszystkim mniejszościom narodowym, ale także tym, którzy sprzeciwiają się podziałom narodowościowym i odmawiają oficjalnego definiowania swojej przynależności (część młodych ludzi w geście protestu określało się „Eskimosami”) – nie daje prawa zasiadania w trzyosobowej prezydencji, Izbie Narodów, czy obejmowania innych urzędów, które rozdzielane są tylko i wyłącznie pomiędzy trzy główne narodowości. To przeciwko tej dyskryminacyjnej zasadzie wystąpili przedstawiciele mniejszości romskiej i żydowskiej – odpowiednio – Dervo Sejdic i Jakob Finci (ambasador Bośni w Szwajcarii) i cztery lata temu pozwali Bośnię przed Europejski Trybunał Praw Człowieka, zarzucając jej dyskryminację i łamanie praw mniejszości. W grudniu 2009 roku Trybunał wydał orzeczenie, w którym przyznał im rację i zalecił zmianę konstytucji. Jednak do maja, kiedy rozpisano tegoroczne wybory, nie udało się osiągnąć w tej kwestii zgody i w efekcie odbędą się one na dotychczasowych zasadach. Tę sytuację ostro skrytykowali przedstawiciele Rady Europy: zagrozili sankcjami, na przykład zawieszeniem członkostwa w Radzie. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło uchwałę, w której grozi nawet zakwestionowaniem ważności wyborów. O ile bośniacka komisja wyborcza była skłonna opóźnić wybory o dwa miesiące w celu zmian w prawie, główni politycy dali do zrozumienia, że w roku wyborczym nie można liczyć na tak poważne zmiany.

Najbardziej prawdopodobna dziś wydaje się petryfikacja obecnej władzy. Dzisiejsi członkowie prezydencji: Nebojsa Radmanovic (Serb), Sulejman Tihic (Bośniak), oraz Zeljko Komsic (Chorwat) są faworytami w walce o urząd i najprawdopodobniej będą go sprawować przez drugą kadencję. Także popierające ich partie najprawdopodobniej zdobędą większość głosów wśród „swoich” grup narodowych.

Najważniejsze postacie kampanii

Milorad Dodik - premier Republiki Serbskiej i lider partii Sojusz Niezależnych Socjaldemokratów. To właśnie Sojusz dostał najwięcej głosów w poprzednich wyborach w 2006 roku, ale w wyniku skomplikowanej ordynacji jest trzecią pod względem wielkości partią w Izbie Reprezentantów. Mimo to sprawuje ona władzę – premierem Bośni i Hercegowiny jest obecnie Nikola Špirić. W 2006 roku Dodik przeciwstawiał się żądaniom Bośniaków, którzy chcieli zlikwidowania odrębności Republiki Serbskiej i ściślejszego powiązania z Federacją, a wręcz zapowiedział zwołanie referendum dotyczącego odłączenia Republiki od Bośni, czym ściągnął na siebie falę krytyki społeczności międzynarodowej. Po zostaniu premierem Republiki złagodził swoje stanowisko i referendum nie zwołał, chociaż udało mu się przeprowadzić przez parlament Republiki ustawę, która mu ta to pozwala. Gdyby się na to zdecydował, najprawdopodobniej zostałby usunięty z urzędu przez Wysokiego Przedstawiciela dla Bośni i Hercegowiny (przedstawiciela społeczności międzynarodowej i ONZ, który ma możliwość usuwania z urzędu polityków destabilizujących sytuację w kraju). Postawa popularnego Dodika, który ignoruje wezwania społeczności międzynarodowej do reform nakazuje ostrożność w formułowaniu optymistycznych sądów co do sytuacji po wyborach.