Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Archiwum Niemcy i Polska: Dwadzieścia lat minęło

Niemcy i Polska: Dwadzieścia lat minęło


07 październik 2010
A A A

3 października 2010 r. przypada 20. rocznica zjednoczenia Niemiec, czyli wchłonięcia Niemieckiej Republiki Demokratycznej przez Republikę Federalną Niemiec. „Dwadzieścia lat po zjednoczeniu na Niemcach spoczywa współodpowiedzialność za zaangażowanie na rzecz wolności i demokracji na świecie” – powiedziała z tej okazji kanclerz Angela Merkel. Święto Zjednoczenia to dobra okazja do refleksji nad skutkami zrośnięcia się NRD z RFN dla demokratycznej Polski.

Nie ulega wątpliwości, że poparcie, jakiego Polska udzieliła jednoczącym się państwom niemieckim, stało się podstawą polskiego interesu narodowego. Nowe władze młodej polskiej demokracji po raz pierwszy w historii postanowiły spojrzeć na położenie kraju w sąsiedztwie Niemiec jako na szansę i wyzwanie, nie zagrożenie. Dzięki przyjęciu odważnej, bo optymistycznej wizji nowych losów polsko-niemieckich, Polska jest dziś pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego. Punkty zapalne w naszych relacjach są, z perspektywy wydarzeń XX wieku, kosmetyczne. Ich ujawnienie się po czasie „kiczu pojednania” wskazuje na kształtowanie się normalności w stosunkach pomiędzy obydwoma państwami, które zabiegają o swoje miękkie i twarde interesy w zjednoczonej Europie. Nawet stawiane za wzór relacje Francji z Niemcami nie są idealne i stale potrzebują paliwa ze strony elit dla podtrzymania ognia pojednania na poziomie społeczeństw, aby nie odrodziły się stare resentymenty.

W stosunkach polsko-niemieckich po 1990 r. można wyróżnić trzy okresy: pierwszy po podpisaniu traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, który przyniósł falę radosnych uniesień i zapewnień o nowym początku po obu stronach Odry. Drugi – niezwykle intensywny okres wprowadzania Polski do Unii Europejskie;, i trzeci – okres narastania podejrzliwości i medialnego straszenia „polnische Fliesenleger” w Niemczech, a nowym „furor teutonicus” w Polsce.

W pierwszym okresie wydawało się, że relacje pomiędzy zjednoczonymi Niemcami a młodą Polską demokracją będą już zawsze harmonijne. W drugim okresie, który rozpoczął się tuż po opadnięciu kurzu trudnych negocjacji traktatowych, Republika Federalna wzięła na siebie ciężar bycia adwokatem Polski na drodze do struktur euro-atlantyckich i europejskich, i właśnie temu zadaniu – wprowadzeniu Polski do Wspólnot Europejskich i NATO – podporządkowane zostały wszystkie działania polsko-niemieckie. Wspólny cel maskował pojawiające się już wtedy rysy i pęknięcia.

Do pierwszego poważanego spięcia pomiędzy Warszawą i Berlinem doszło już w 1998 r., kiedy to większość deputowanych do Bundestagu opowiedziała się za rezolucją, która postulowała włączenie do europejskiego dyskursu oraz polsko-niemieckiego dialogu organizacji zrzeszających niemieckich wypędzonych. Niemcy uznali, że po uporaniu się z problemami historii współczesnej, można zająć się leczeniem ran przeszłości. Rezolucja niemieckiego Bundestagu z 29 maja 1998 r. głosi m.in., że wypędzenie Niemców po 1945 r. z dawnych niemieckich ziem wschodnich zasługuje na potępienie. W odpowiedzi, 3 lipca Sejm RP przyjął oświadczenie stwierdzające, że rezolucja nie służy dobrze rozwijającej się współpracy Polski i Niemiec oraz zawiera dwuznaczności, wobec których Polska nie może przejść obojętnie. Złość w Polsce wzbudził zwłaszcza fragment rezolucji Bundestagu mówiący o swobodzie osiedlania się i zamieszkania wypędzonych. Ten zapis w Polsce został zinterpretowany jako poparcie elit politycznych dla żądań zwrotu majątku, zgłaszanych przez część wypędzonych. Dla Niemców sprawa rezolucji miała charakter emocjonalny i nie stanowiła zagrożenia dla kwitnących stosunków z Polską.

Kolejne, tym razem twarde różnice, zaczęły się pojawiać w okresie rządów socjaldemokratów w obu stolicach. Dotyczyły one przede wszystkim trzech wątków: rurociągu bałtyckiego, poparcia Polski dla działań militarnych USA w Iraku oraz bliskiej znajomość i współpracy kanclerza Gerharda Schrödera z Władimirem Putinem. Wtedy to wybuchła debata na temat Centrum Dokumentacji Wypędzeń, a Gerhard Schröder poczuł się mocno urażony, kiedy jego bliski przyjaciel Leszek Miller, który bywał u niego w domu na prywatnych kolacjach, bez jego wiedzy podpisał List Ośmiu. Narastała atmosfera wzajemnej podejrzliwości i patrzenia sobie na ręce. Po kryzysie irackim, niemiecka prasa obwołała Polskę „osłem trojańskim USA w Europie”, a Polacy z rezerwą obserwowali, jak Niemcy osiągają pełnoletniość i wypowiadają posłuszeństwo największemu sojusznikowi. Kulminacja nastrojów antyniemieckich w Polsce zbiegła się ze zwycięstwem w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2005 r. obozu Prawa i Sprawiedliwości. Po wyborze Donalda Tuska w 2007 r. na szefa polskiego rządu atmosfera stosunków polsko-niemieckich się poprawiła, ale różnice w priorytetach polityki zagranicznej ujawnione w poprzednich latach pozostały. Np. w stosunkach z Rosją Angela Merkel obiecywała politykę międzylądowania w Warszawie, ale faktycznie prowadzi z Rosją dwustronną grę pomijając Polskę tam, gdzie jest to wygodne dla Niemiec.

Z punktu widzenia Niemiec Polska wciąż jest zbyt przewrażliwiona w kwestiach historycznych i nieufnie przygląda się każdemu ruchowi Niemiec na europejskiej szachownicy. Istotnych kwestii spornych o charakterze wyłącznie polsko-niemieckim, Berlin obecnie nie dostrzega i raz po raz zarzuca Polsce wyolbrzymianie nieistniejących problemów. Niemcy nie pojmują, że Polska wrażliwość jest odmienna od niemieckiej i z zupełnym niezrozumieniem podchodzą do polskich obaw o pisanie przez Niemców na nowo historii II wojny światowej, budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom, a także zwrotu Niemcom nieruchomości na terenach Prus Wschodnich (na podstawie wniosków indywidualnych, bo Powiernictwo Pruskie przegrało w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu), statusu polskiej mniejszości w Niemczech, czy wreszcie zakazu mówienia po polsku przez dzieci z polsko-niemieckich małżeństw po rozwodzie, wydanego przez Jugedamt.

Dobrą ilustracją różnicy we wrażliwości odnośnie przeszłości stanowi pokłon Gerharda Schroedera pod pomnikiem Powstańców Warszawy w 60 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Dla Niemców był to gest mający zapewnić Polakom dobre samopoczucie, choć zupełnie zbyteczny z historycznego punktu widzenia, gdyż dla nich sprawa rozliczeń wojennych została definitywnie zakończona. Dla uspokojenia Polaków kanclerz oznajmił, że rząd niemiecki nie będzie wspierał roszczeń Powiernictwa Pruskiego. Dla Polaków ten gest był niewystarczający w porównaniu do Kniefall Brandta. Choć przyjęty z aprobatą, jego forma pozostawiła niedosyt. Również treść oświadczenia kanclerza nie została potraktowana jako wiążąca, gdyż 10 września 2004 r. Sejm przyjął uchwałę, w której zagroził RFN domaganiem się wypłaty reparacji wojennych, jeśli rząd niemiecki nie powstrzyma roszczeń Powiernictwa.

Niemcy stale utrzymują, że pani Steinbach jest postacią marginalną na niemieckiej scenie politycznej i nie rozumieją, dlaczego konserwatywna polityk budzi w Polsce tak duży strach.

Rzeczpospolita przeprowadziła badanie opinii publicznej na temat polityków zagranicznych, których boją się Polacy. Ku zdumieniu niemieckich komentatorów Steinbach zajęła drugie miejsce, tuż po Władimirze Putinie. Według wskazań Polaków na trzecim miejscu uplasował się prezydent Iranu Mahmud Ahmadinedżad. „Fobia Steinbachienis” to w Polsce znak, że choć Niemców lubimy i cenimy, – na co wskazują prowadzone od lat 90. badania – to wciąż boimy się ich rewizjonizmu i utraty własnej suwerenności. W lutym 2009 r. Władysław Bartoszewski, zaapelował do Angeli Merkel o usunięcie Eriki Steinbach z Rady Powierniczej Centrum przeciwko Wypędzeniom. Niemcy niesłusznie oczekiwali, że w zamian za ten gest, Tusk zrewanżuje się zmianą pełnomocnika rządu do spraw Niemiec, który – ich zdaniem – i zbyt głośno i dobitnie artykułował polskie fobie. Dopiero ostatnie wpadki Erki Steinbach, która ogłosiła, że Polska przygotowywała mobilizację na długo przed atakiem Hitlera na Polskę w 1939 r., doprowadziły do jej medialnej marginalizacji. Nie oznacza to bynajmniej, że ziomkostwa i konserwatywna część niemieckiej chadecji zrezygnuje ze zrealizowania „widocznego znaku” w Berlinie.

W przyszłości Polskę i Niemcy będzie łączyło wiele obszarów współpracy: naukowy, ekonomiczny, klimatyczny, energetyczny, wojskowy, a także polityka wschodnia. Eksperci od spraw polsko-niemieckich są zgodni, że Niemcy powinni poszerzać swoją wiedzę o Polsce oraz wykazywać więcej empatii i zrozumienia dla naszych obaw przed reinterpretacją historii i zacieśnianiem się relacji z Rosją. W Polsce po 2004 r. nie najlepiej przyjmowany jest ton paternalistyczny płynący z zachodu. Z kolei Polska powinna wyraźniej artykułować i egzekwować swoje interesy i zwyczajnie przestać bać się Niemców, a zacząć z nimi rozmawiać.

Tadeusz Mazowiecki wspominając rozterki, jakie miał przed 20 laty, powiedział, że w tym czasie nurtowało go pytanie, jaką rolę będą odgrywać nowe Niemcy. „Czy Niemcy europejskie czy Europa niemiecka? To pytanie było wtedy bardzo istotne” – mówił w TVN24 były premier. Przy stale zmieniających się konfiguracjach sił na świecie, pytanie z 1990 r. wciąż pozostaje otwarte. Dobre kontakty Polski z Niemcami są kluczem dla utrzymania stabilnej pozycji Polski w Europie – europejskiej czy niemieckiej.