Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Polityka Atomowy bałagan w Pakistanie

Atomowy bałagan w Pakistanie


12 maj 2010
A A A

Kto kontroluje broń jądrową w Pakistanie? Czy nie trafia ona do niewłaściwych rąk? Wojsko pakistańskie miało swój udział w rozprzestrzenianiu potencjału jądrowego do Iranu, Libii i Korei Północnej. Czy to się skończyło?

Od 1946 roku administracja amerykańska nie interesowała się indyjsko-pakistańskim konfliktem w Kaszmirze, sądząc, że jego los nie ma wielkiego znaczenia dla Ameryki Północnej. Od 1989 roku  wywiad amerykański był świadom faktu, że  talibowie wykorzystują rebeliantów kaszmirskich i  szkolą ich do celów prowadzenia globalnego dżihadu, ale nadal nikt nie przejmował się tym, co tak naprawdę dzieje się w Kaszmirze i całej Azji Południowej. Jak pisze Ahmed Raszid[i], Clinton dowiedział sie o kolejnej próbie nuklearnej Indii w 1998 z CNN. Tak dalece tereny te nie zaprzątały uwagi świata zachodniego. Tymczasem  napięcia pomiędzy Indiami a Pakistanem, do których dochodzi nie tylko w Kaszmirze, ale i w Beludżystanie (gdzie, jak podejrzewają Pakistańczycy, aktywnie działa indyjski wywiad, żeby podżegiwać Beludżów do walki o niepodległość) czy w Afganistanie, wyprodukowały wyścig zbrojeń.

Ojciec "islamskiej broni jądrowej"

Image
Abdul Qadir Chan, za: thepeopleofpakistan
Ojcem pakistańskiej broni atomowej był doktor Abdul Qadir Chan, urodzony ideolog (do końca swojej kariery utrzymywał, że działał z pobudek czysto ideologicznych, co tym bardziej martwiło Amerykę), zaangażowany w czarny rynek handlu materiałami, służącymi do budowy broni atomowej, mający silne powiązania z Libią, Iranem i Koreą Północną. Do 2004 roku bohater narodowy, później upadła gwiazda, był przez 26 lat dyrektorem głównego ośrodka badań nad bronią atomową, nazwanego zresztą od jego nazwiska- Khan Research Laboratories (KRL). Jak pisze Zahid Hussain  Chan miał do dyspozycji nieograniczone finanse rządowe, jego wydatki nie były nigdy poddane żadnej kontroli, dzięki czemu bez oporów kupował części technologii nuklearnej od amerykańskich i europejskich firm.

„Żebrz, pożyczaj, kradnij"

Plan wyprodukowania bomby atomowej w Pakistanie nabrał ostatecznego kształtu za czasów prezydenta Zulfikara Ali Bhutto w 1972 roku. Powody decyzji dołączenia do mocarstw atomowych były dwa: lęk przed Indiami i chęć zdobycia przewagi w świecie islamu. „Nawet gdyby Pakistańczycy mieli jeść trawę, zrobimy tę bombę", ta wypowiedź Bhutto obiegła cały świat. W liście z więzienia ( z celi śmierci tuż przed egzekucją) napisał: "Wiemy, że Izrael i Afryka Południowa mają broń jądrową. Cywilizacje chrześcijańska, żydowska i hinduska mają broń jądrową. Islamska cywilizacja obywała się bez niej, ale sytuacja uległa zmianie". Chan, który przez kilka lat pracował w Europie, przy projektowaniu centryfug w Holandii, a także przy tłumaczeniu dokumentów związanych z niemieckimi maszynami G1 i G2 (które stanowiły technologię wzbogacania uranu), był świetnie intelektualnie i praktycznie przygotowany do pracy nad bronią atomową. W 1974 roku zaoferował swoje usługi Bhutto. Ten zgodził się bez namysłu – „Błagaj, pożyczaj, kradnij", powiedział Bhutto –„Musimy mieć broń jądrową, żeby móc przeciwstawić się Indiom. Pieniądze nie są problemem". Chan, jak pisze Hussain, został w Holandii jeszcze rok. Tym razem jako szpieg. Zajmował się kradzieżą kopii dokumentów, w których opisywane były szczegóły techniczne związane z bronią jądrową. Chan stworzył poważną siec powiązań pomiędzy ekspertami zajmującymi się jego dziedziną. Po powrocie do Pakistanu, zaczął wykorzystywać swoje kontakty i dzięki temu Pakistan miał dostęp do najlepszej technologii jądrowej na świecie. Jak powiedział Bhutto, pieniądze nie grały roli islam z 2007 roku, Chan miał do dyspozycji nieograniczone finanse rządowe, jego wydatki nie były nigdy poddane analizie, dzięki czemu bez żadnych oporów kupował części nuklearne od amerykańskich i europejskich firm.

 Zbiorowe przymykanie oczu -zmiana dynamiki

W 1978 roku dynamika regionu zmieniła się znacznie. Kiedy Sowieci najechali na Afganistan, okazało się, że USA potrzebują Pakistanu. Wraz z tą paląca potrzebą okazało się, że to, co od czasu do czasu niepokoiło USA, mianowicie fakt, że Pakistan, być może, pracuje nad bronią jądrową, już nie stanowi wielkiego problemu. W 1985 roku Kongres Amerykański zażądał, co prawda, sankcji przeciwko Pakistanowi, a Reagan wystosował stanowcze ostrzeżenie. Ale to by było na tyle. Co więcej, kiedy amerykańskie służby wywiadowcze donosiły w 1985 roku, że Pakistan jest w stanie produkować do siedmiu bomb atomowych rocznie, Reagan, chcąc utrzymać strategiczne stosunki z Pakistanem, udawał, że to do niego nie dociera.

Po śmierci generała Zia, premierem została Benazir Bhutto, którą odcięto od programu nuklearnego. W 1989 roku zapewniała Kongres Amerykański, że Pakistan nie posiada broni jądrowej (podczas gdy Chan wyjawił, że w latach 1983-1984 przeprowadzono w Pakistanie serię tzw. zimnych testów). Najprawdopodobniej faktycznie nic nie wiedziała- cały program nuklearny był pod ścisłą kontrolą wojska. W 1990 roku , kiedy Sowieci wycofali się z Afganistanu, Amerykanie nałożyli na Pakistan sankcje za prace nad bronią nuklearną, obawiając się, że pakistańscy talibowie będą mogli zdobyć niepożądaną wiedzę i technologię. To nie przeszkodziło Pakistańczykom pracować dalej. Do pierwszego testu nuklearnego doszło w kilka dni po testach indyjskich. Testy te, udane, były powodem do dumy Chana- zwieńczały bowiem lata jego pracy.

Samokrytyka Chana, wojsko uratowane

Chanem, nic zresztą nie podejrzewającym, mocno interesowały się wszystkie służby specjalne świata. Zaczęto podejrzewając go o handel częściami z Koreą Północną, co szczególnie niepokoiło Stany Zjednoczone (Chan odwiedził ten kraj 13 razy w latach dziewięćdziesiątych, a poza tym, generał Zia ul-Haq był przyjacielem Kim II Sunga) oraz Iranem i Libią. Zaczęto podsłuchiwać jego rozmowy, śledzić transakcje, wszystkie podróże. Muszarraf, któremu USA przedstawiły dowody obciążające Chana, miał bardzo ciężki orzech do zgryzienia - propagandowo. Oto bohater narodu, ojciec „islamskiej broni jądrowej", ktoś, kogo podziwiały miliony za sprawienie, że Pakistan stał się mocarstwem atomowym, okazuje się sprzedawczykiem i mataczem. Muszarraf może by i to zniósł, gdyby nie fakt, że wszyscy się domyślali, iż Chan nie działał sam. W jego wszystkie układy i działania jest mocno zaangażowane wojsko pakistańskie, pod którego skrzydłami rozwijał się cały program atomowy. Głównym dowodem w sprawie Iranu były materiały pokazujące, że jeszcze w 1987 roku generał Zia ul-Haq nawiązał długoterminowa współpracę z irańskim rządem w celu „pokojowego rozwijania programu atomowego". Chana wzięto na przesłuchania. Ten powiedział, że o wszystkich jego podróżach i kontaktach z Iranem doskonale widzieli jego wojskowi przełożeni., a szczególnie generał Beg, który w trakcie jednej z wizyt w czasie wojny w Zatoce Perskiej obiecał Irańczykom pełną współpracę z Pakistanem w zakresie dostarczania technologii nuklearnej. Dokumenty, jakie przechwycono pokazały, że Chan ze swoimi współpracownikami sprzedawał szczegółowe instrukcje wzbogacania uranu i stosowania poszczególnych technik przy budowie broni jądrowej. Chan musiał przyznać się do wszystkiego, lecz jego przyznanie się obciążało jednocześnie pakistańskie wojsko-tego nie chciał Muszarraf. Zatem ustalono, że Chan, publicznie, wygłosi samokrytykę (na oczach milionów telewidzów) i w zamian za wspaniałomyślne wybaczenie ze strony Muszarrafa, bierze całą winę na siebie. Tak też się stało 4 lutego 2004 roku. Wojsko pakistańskie zostało oficjalnie oczyszczone z zarzutów.

Image
Reaktor w Khuszab
Problem jednak pozostał nierozwiązany. IAEA żąda od Pakistanu dostępu do wszelkiej dokumentacji związanej z pracami nad bronią jądrową- przede wszystkim dlatego, że pakistańskie wojsko znane jest z braku transparentności i tego, że przyjaźni sie z elementami rebelianckimi w niektórych regionach kraju oraz, dzięki Chanowi, poza granicami Pakistanu i może przekazywać, a właściwie po prostu sprzedawać, technologię nuklearną tym, którzy jej mieć nie powinni. Oczywistym wnioskiem ze sprawy Chana jest fakt, że w rozprzestrzenianie technologii nuklearnej zaangażowanych było wiele osób. Ukręcenie głowy hydrze uspokoiło Waszyngton tylko na chwilę. Niestabilna sytuacja wewnętrzna Pakistanu oznacza niestabilną sytuację związaną z dostępnością informacji na temat technologii nuklearnych, która z  pewnością dostaje się w niepowołane ręce.

[i]W książce Frontline Pakistan, the struggle with militant islam