Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Iran: Imperialne tradycje i atom


12 maj 2010
A A A

Przed wiekami Imperium Perskie rozciągało się od wschodnich brzegów Morza Śródziemnego aż  po Indie. Iran, który jest spadkobiercą osadzonych w zamierzchłej przeszłości państw Achemenidów i Sasanidów, tak  w wieku XX , jak i  na początku XXI, nie zaprzestaje starań o nawiązanie do dawnej imperialnej świetności.  

 

Wniosek, który należy postawić już na wstępie, brzmi: Historia dowodzi, że dążenie do potęgi jest priorytetem polityki irańskiej bez względu na to, czy na czele państwa stoi świecki i proamerykański szach Mohammad Reza Pahlawi, czy władzę dzierżą synowie Rewolucji Islamskiej, którzy przejęli schedę po antyamerykańskim Chomeinim i na każdym kroku podkreślają nierozerwalny związek państwa i jego polityki religią.

 

Image
Mahmud Ahmadinedżad, za: static.guim.co.uk

 

 

W rankingu „światowych siłaczy”, mimo znacznych ograniczeń politycznych i gospodarczych, związanych m.in. z nakładanymi sankcjami,  Iran plasuje się całkiem wysoko. Kiedyś miał być piątym mocarstwem, dziś ma szanse stać się dziesiątym – to nadal nieźle. Siłą napędową, nie tylko irańskiego bytu, ale i efektywnej polityki regionalnej na Bliskim i Środkowym Wschodzie pozostaje wydobycie i sprzedaż surowców - ropy naftowej i gazu ziemnego. Potencjał w tym 75 milionowym kraju drzemie ogromny. Jakkolwiek poziom życia obywateli irańskich jest dość zróżnicowany, to dysproporcje te nie są aż tak uderzające jak w innych, uważanych za silne i postępowe, państwach azjatyckich. Tylko zaciekli oponenci i krytycy zaprzeczą temu, że Islamska Republika Iranu znajduje się w stosunkowo zaawansowanym stadium transformacji gospodarczej. Iran to państwo, na swój specyficzny sposób, nowoczesne i, co najważniejsze, posiadające sprecyzowaną wizję, w jaki sposób dalsza transformacja ma się dokonywać. Irańska wizja transformacji jest jednak postrzegana przez świat jako agresywna i niebezpieczna – i tu pojawia się problem. Jednym z najwyższych priorytetów skompletowania irańskiego postępu jest, jak stale przekonują  irańskie media, energia nuklearna. Atom ustabilizuje mocną pozycję Iranu w regionie i pozwoli Irańczykom żyć taniej i w dostatku. Pro-nuklearne spoty na irańskich kanałach telewizyjnych to chleb powszedni, choć większości Irańczyków przekonywać o benefitach korzystania z energii nuklearnej już nie trzeba. Rządowy program nuklearny cieszy się dużym poparciem społecznym, włączając w to nawet tych, którzy na co dzień stanowią dla władzy oponentów.

Krótka historia programu

Ku uciesze tych, którzy u źródeł każdego problemu na świecie dopatrują się winy i ingerencji Stanów Zjednoczonych, początek irańskiego programu atomowego wiąże się ściśle ze wsparciem Ameryki – wówczas najlepszego przyjaciela. Były to lata 50’ i inny był tamten Iran, aczkolwiek „parcie” na energię atomową szacha Mohammada Rezy Pahlawiego nie było wcale mniejsze od tego, które jest reprezentowane przez obecne elity irańskie z ajatollahem Chameneim i prezydentem Ahmadineżadem na czele. Rzeczywistość polityczna była jednak ówcześnie zgoła odmienna – bardzo dla Iranu korzystna. Pierwszy amerykański 5-megawatowy reaktor zainstalowano w Iranie w 1967 roku. Chwilę po tym, w 1968 roku Iran podpisał traktat o nieproliferacji nuklearnej – NPT (ratyfikacja 1970). W 1974 roku słowa Pahlawiego o budowaniu atomowej potęgi, specjalnie nie przerażały świata i  nie zmuszały do nakładania żadnych sankcji. Już wcześniej, w późnych latach 60’ podpisane zostały umowy na budowę pierwszych elektrowni. Czas biegł wówczas jednak znacznie wolniej niż dziś i kilku lat do realizacji planu zabrakło. Gdyby ambitnego w dążeniu do potęgi, acz nierozważnego szacha-idealisty nie zmiotła ze sceny rewolucja (1979), która później zyskała miano „islamskiej”, Iran mógłby szczycić się członkowstwem w atomowym klubie od około trzech dekad. Miałby dziś prawdopodobnie ponad dwadzieścia elektrowni na terenie całego kraju,  tymczasem walka o irański atom nadal trwa.

Po ucieczce z kraju  szacha i w rzeczywistości  jeszcze nie do końca ustabilizowanego nowego ładu, Islamska Republika została zaatakowana przez Irak. W tym okresie, znajdujący się do niedawna w wysoko zaawansowanej fazie, program atomowy gwałtownie zahamował i mógł zostać wznowiony dopiero pod koniec trwania konfliktu – w drugiej połowie lat 80’.

Tym razem okoliczności do rozwoju nie były już tak sprzyjające. Do niedawna strategiczni partnerzy, stali się ideologicznymi wrogami. Amerykanie znaleźli się definitywnie po drugiej stronie barykady, a  Niemcy i Francuzi odeszli od atomowej współpracy z Iranem wraz z obaleniem władzy szacha. Nowymi partnerami okazały się Pakistan, Chiny, a następnie także Rosja, która miała dokończyć budowę pierwszej irańskiej elektrowni atomowej w Buszehrze.

Irański atom zagrożeniem

Image
Irański program atomowy, za: static.guim.co.uk
W Połowie 2002 roku pojawiły się pierwsze doniesienia o tajnych projektach prowadzonych przy irańskim programie atomowym. Ali Reza Dżafarzade z Irańskiej Narodowej Rady Oporu (NCRI) ujawnił istnienie dwóch tajnych ośrodków wzbogacających uran w irańskich miastach Natanz i Arak, które zajmowały się wzbogacaniem uranu. Takie fakty przemawiały za dążeniem Iranu do zdobycia materiałów służących do zbudowania broni nuklearnej. Rząd ówczesnego prezydenta Mohammada Chatamiego, pod międzynarodową presją, zgodził się na ścisłą współpracę z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Temperatura wokół irańskiego programu ogromnie wzrosła, a historia irańskiego atomu związała się również z obwieszczoną w 2001 roku przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników globalną wojną z terroryzmem. Oprócz doniesień o naruszeniach NPT, warto podkreślić, że Iran znalazł się w „Osi Zła”, no i w konsekwencji również nastąpiła dodatkowa eskalacja emocji związanych z jego nuklearnymi ambicjami. Od tego czasu irański program atomowy jedynie chwilami schodzi z medialnego piedestału, a trudna, przerywana współpraca Iranu z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej oraz sankcje i obwieszczenia o irańskim postępie w walce o prawo do pokojowego korzystania z energii atomowej, raz po raz  znajdują się w centrum światowej uwagi. Szczególnie czujnie przyglądają się Iranowi Stany Zjednoczone i Izrael. Pomimo nakładanych od 2006 roku sankcji, stanowisko Iranu wydaje się być nieugięte, a działania konsekwentne. Iran nie zamierza zaprzestać badań nad wzbogacaniem uranu, a zachęty i groźby nie działają tak, jak życzyliby sobie tego najgorętsi ich orędownicy. Iran korzysta też z wszelkich różnic zdań w gronie światowych mocarstw.  Dotychczas jest w stanie wzbogacić uran do poziomu 20 proc., do budowy broni jądrowej potrzebny jest uran wzbogacony do 90 proc., czy to tylko kwestia czasu?

 Narodowa polityka atomowa

„Energia jądrowa dla wszystkich, broń jądrowa dla nikogo". Pod takim hasłem odbyła się w kwietniu 2010 w Teheranie konferencja nuklearna, w której wzięło udział 60 przedstawicielstw państw. Irańskie władze szczycą się, gdyż w organizowanej tydzień wcześniej w Waszyngtonie konferencji brało udział zaledwie 47 przedstawicielstw. To swego rodzaju element, coraz aktywniej budowanego przez Iran alternatywnej wizji świata w stosunku do tego, na czele którego stoją Stany Zjednoczone.

Irańskie władze przy każdej okazji powtarzają swoje zdanie na temat równego prawa w kwestiach korzystania z dobrodziejstw, jakie niesie za sobą energia atomowa. Iran nie zaniecha wzbogacania uranu - przynajmniej tak prezentują sprawę na zewnątrz oficjele. Niemniej równie często można spotkać się z doniesieniami o rozłamach i wątpliwościach w elitach irańskiej władzy. Czy warto Iranowi jest ryzykować i  mimo zagrożeń sankcjami, a nawet użyciem siły przez USA i Izrael, dążyć do realizacji swojej wizji programu atomowego? Oficjalnie władze są zdeterminowane by zrealizować swój cel. Pokrycie niezwykle szybko rosnącego zapotrzebowania na energię w irańskim społeczeństwie jest głównym argumentem irańskich władz. Warto dostrzec, że ta kwestia w irańskim programie nuklearnym pozostaje niezmienna od czasów szacha Pahlawiego. Energia atomowa jest też prostą drogą do celu jakim jest prawdziwie silny Iran, mocarstwo regionalne, w wizji idealnej całkowicie niezależne od innych. Taka właśnie droga, bez orientowania się na ścisłą współpracę gospodarczą z Unią Europejską, czy Rosją, jest forsowana przez obecne władze z prezydentem Ahmadineżadem na czele. Ta retoryka, dobrze umotywowana, rzeczywiście nabiera sensu i przemawia do Irańczyków. Irański program nuklearny w samym Iranie ma się dobrze. Spoty reklamowe, popularnonaukowe programy telewizyjne i dyskusje o profitach z cywilnego programu użycia energii atomowej mają stałe miejsce we wszystkich rządowych mediach.

A co z bombą? Oficjalne stanowisko Iranu jest jasne: nie chcemy budować broni, chodzi nam wyłącznie o pokojowe wykorzystanie energii. Tymczasem zachodni eksperci coraz częściej powtarzają, że trzeba będzie się przyzwyczaić do myśli, ze Iran rozwinie swój program nuklearny, a co za tym idzie, niebawem będzie miał możliwość wyprodukować także bombę. O dążeniach do tego przekonują dodatkowo m.in. coraz częściej wykonywane przez Iran testy rakietowe. W ocenie eksperckiej, nawet skuteczny atak na irańskie instalacje nuklearne opóźni tylko ten proces o kilka lat. Co gorsza, można przewidzieć, że taki ewentualny atak zwiększyłby tylko determinacje Irańczyków. Tak więc amerykańscy analitycy przewidują, że Iran będzie w posiadaniu materiału do budowy bomby jeszcze przed upływem kadencji Baracka Obamy.

Trudna sytuacja

Jedno wydaję się być pewne, jeśli Iran zdobędzie broń atomową, świat stanie się znacznie bardziej skomplikowany. W zachodnich publikacjach dominują scenariusze lawinowych zdarzeń po zdobyciu takiej broni przez Teheran. Po pierwsze atomowy Iran wpłynie na wzrost obaw ze strony sąsiadów i innych państw regionu. W konsekwencji może to wywołać działania na rzecz zbudowania lub pozyskania broni nuklearnej przez państwa takie jak Turcja i Arabia Saudyjska.  Na Bliskim Wschodzie osłabnie też rola Stanów Zjednoczonych, sojusznicy zdystansują się od nich, zaś przeciwnicy poczują się pewniej. Wzrośnie niebezpieczeństwo dla Izraela. Choć paradoksalnie Iran może więcej stracić na nuklearnym dozbrojeniu z powodu obaw innych państw, może stać się całkowicie wyalienowany, co również może wpłynąć na zwiększenie zagrożenia konfliktem.

Źródła: Foreign Affairs, NY Times, Press Tv, IRINN