Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Dariusz Materniak: Polityka Ukrainy wobec Federacji Rosyjskiej: dylematy, których nie było?

Dariusz Materniak: Polityka Ukrainy wobec Federacji Rosyjskiej: dylematy, których nie było?


23 listopad 2013
A A A

Patrząc z punktu widzenia geopolityki, Ukraina była, jest i w dającej się przewidzieć przyszłości będzie krajem szczególnym, przede wszystkim ze względu na swoje specyficzne położenie pomiędzy Federacją Rosyjską a krajami Unii Europejskiej. Ten fakt dostrzegali i wielokrotnie wskazywali badacze stosunków międzynarodowych i politycy, w tym m.in. Zbigniew Brzeziński, który wielokrotnie akcentował doniosłą rolę Ukrainy dla układu sił w Europie Wschodniej. Olbrzymie znaczenie ma również potencjał gospodarczy i ludnościowy Ukrainy, w tym jako potencjalne miejsce lokowania inwestycji i rynek zbytu. Ukraina ma także kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej ze względu na fakt, iż to przez jej terytorium przepływa duża część dostaw gazu ziemnego dla krajów Unii Europejskiej, a co więcej, jak na razie, nie widać alternatywy dla tej drogi.

Z wymienionych wyżej powodów, od momentu rozpadu Związku Radzieckiego pomiędzy UE i Federacją Rosyjską trwa swoista walka „rząd dusz” ukraińskich elit politycznych. Z punktu widzenia geostrategicznego, wyjście Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów oznaczałoby bardzo poważny cios dla rosyjskiej polityki zagranicznej, z kolei dla Unii Europejskiej byłoby dużym sukcesem geopolitycznym – i odwrotnie. 

Image

I.    Ukraińska polityka wobec Rosji w trakcie i po „pomarańczowej rewolucji”

Za początek niepodległej Ukrainy uznaje się dzień 24 sierpnia 1991 roku, kiedy miało miejsce ogłoszenie Deklaracji Niezależności od Związku Radzieckiego, poparte wkrótce potem ogólnokrajowym referendum, w którym zdecydowana większość obywateli opowiedziała się za niezależnością kraju. Deklaracja została wkrótce uznana na forum międzynarodowym (jako pierwsza uczyniła to Polska). Chociaż pozostała częścią Wspólnoty Niepodległych Państw, organizacji, jaką utworzyły byłe republiki ZSRR (bez państw bałtyckich), to Ukraina zachowywała wyraźny dystans wobec polityki Moskwy zmierzającej w ten czy inny sposób, poprzez budowanie różnego typu struktur integracyjnych na obszarze byłego ZSRR, do odbudowy swoich wpływów w obszarze tzw. „bliskiej zagranicy”. Pomimo rozbudowanej współpracy z krajami zachodnimi, w tym zwłaszcza w ramach NATO (m.in. w ramach programu „Partnerstwo dla Pokoju” czy poprzez udział w kierowanej przez USA operacji „Iracka Wolność”), Kijów przez dłuższy czas nie deklarował wyraźnie woli integracji ze strukturami euroatlantyckimi, tj. z Sojuszem Północnoatlantyckim i Unią Europejską.

Sytuacja ta uległa zmianie na przełomie 2004 i 2005 roku. Wobec podejrzeń o sfałszowanie drugiej tury wyborów prezydenckich doszło do spontanicznej akcji protestów, która przeszła do historii pod nazwą „pomarańczowej rewolucji”. Na czele obozu opozycyjnego stanęli kandydujący na urząd prezydenta Wiktor Juszczenko oraz kierująca największą koalicją partii opozycyjnych, Julia Tymoszenko. W powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich zwycięstwo odniósł Wiktor Juszczenko, który wkrótce zadeklarował, iż Ukraina będzie dążyć do wstąpienia do Unii Europejskiej i NATO, co miało być równoznaczne z odwróceniem się od Rosji. Niestety, rzeczywistość okazała się bardziej wymagająca niż deklaracje nowego prezydenta: wewnętrzne spory pomiędzy liderami partii opozycyjnych wkrótce zdominowały polityczny dyskurs, co uniemożliwiło sprawne prowadzenie reform i wkrótce spowodowało faktyczny rozpad „pomarańczowej koalicji”. Z kolei wobec ostrego sprzeciwu Rosji na szczycie NATO w Bukareszcie nie udało się przyjąć programu działań na rzecz wstąpienia Ukrainy (i również aspirującej do tego celu Gruzji) do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pomimo tego, Ukraina pod rządami Wiktora Juszczenko utrzymała dystans do polityki rosyjskiej, co wyrażało się m.in. w ostrym sprzeciwie wobec interwencji w Gruzji w sierpniu 2008 roku (zwłaszcza wobec korzystania przez Flotę Czarnomorską z baz leżących na Półwyspie Krymskim, a więc na terytorium Ukrainy), a także w gestach takich jak nadanie Stepanowi Banderze tytułu bohatera narodowego Ukrainy, co spotkało się z ostrą reakcją Moskwy. Efektem takiej polityki władz ukraińskich były m.in. dwie tzw. „wojny gazowe” (2006 i 2009 rok), kiedy Rosja odcinała dostawy gazu ziemnego na Ukrainę w miesiącach zimowych, a więc w okresie największego zapotrzebowania na surowce energetyczne. Efektem tego było podpisanie niekorzystnej dla Ukrainy umowy na dostawy gazu przez rząd premier Julii Tymoszenko, co miało mieć istotne konsekwencje w przyszłości.

II.    Wybory 2010 roku: zwrot, którego nie było

Brak zdecydowanych reform i pogarszająca się sytuacja ekonomiczna (co było spowodowane m.in. światowym kryzysem gospodarczym) spowodowały porażkę Wiktora Juszczenko w wyborach prezydenckich na początku 2010 roku. Ich zwycięzcą został Wiktor Janukowycz, kontrkandydat Juszczenki w 2004 i 2005 roku, który w drugiej turze pokonał Julię Tymoszenko, byłą premier i jedną z kluczowych postaci obozu „pomarańczowych”. Nie sprawdziły się jednak przewidywania według których Janukowycz miał być przywódcą prorosyjskim, który zmieni dotychczasową politykę Ukrainy i doprowadzi do zdecydowanego zwrotu w kierunku Rosji (taka opinia wynikła z przeciwstawienia go prozachodniemu Wiktorowi Juszczenko w 2005 roku i faktycznie mocno uproszczonemu podziałowi na Ukrainę „pomarańczową”, prozachodnią i „niebieską” – prorosyjską). Doszło co prawda do podpisania tzw. ugody charkowskiej w kwietniu 2010 roku (na mocy tego porozumienia Rosja otrzymała możliwość utrzymania baz Floty Czarnomorskiej na Krymie po 2017 roku, a Ukraina zniżkę na gaz w wysokości 100 dolarów za 1000 metrów sześciennych), jednak w polityce Ukrainy nadal dość wyraźnie zaznaczał się dystans od Moskwy.

Przez pewien okres czasu, tj. przede wszystkim w 2011 roku trwało poszukiwanie przez władze Ukrainy „trzeciej drogi” w polityce zagranicznej. Mowa była m.in. o rozwoju współpracy z Chińską Republiką Ludową oraz krajami takimi jak Indie czy Brazylia. W międzyczasie zaostrzyła się walka polityczna na samej Ukrainie: w procesie karnym dotyczącym zawarcia niekorzystnych dla Ukrainy umów na dostawę gazu ziemnego z Rosji (w przypadku nieodebrania zakontraktowanych dostaw, Kijów ma zapłacić za nieodebrany gaz 150% jego wartości w miesiącach letnich i 300% w miesiącach zimowych), na siedem lat więzienia skazana została była premier Julia Tymoszenko. Wyrok został wydany w październiku 2011 roku i był jedną z głównych przyczyn fiaska podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, które miało nastąpić w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej w drugiej połowie 2011 roku.

Pomimo tego, z czasem coraz bardziej jasne dla ukraińskich władz zaczęło stawać się, że nie można w nieskończoność prowadzić polityki dwuwektorości, a w sytuacji geopolitycznej, w jakiej znajduje się Ukraina, praktycznie nie ma możliwości skutecznego realizowania koncepcji tzw. „trzeciej drogi”. W związku z tym, coraz wyraźniej zaczęto akcentować wolę zbliżenia z Unią Europejską. Takie stanowisko strony ukraińskiej spotkało się z pozytywnym przyjęciem na forum unijnym. Bruksela wskazała władzom w Kijowie szereg zmian i reform koniecznych dla zrealizowania, aby podpisanie umowy stowarzyszeniowej miało być możliwe – zostały one przedstawione stronie ukraińskiej przez komisarza ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Štefana Füle, stąd też zwykło się je określać mianem „listy Füle”. Jako miejsce podpisania umowy stowarzyszeniowej wybrano szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, który ma odbyć się w dniach 28-29 listopada 2013 roku.

III.    Przed szczytem w Wilnie: co dalej Ukraino?

Dla tego, co zwykło określać się mianem „europejskiej drogi Ukrainy” nie ma tak naprawdę realnej alternatywy. Jest to jedyna możliwość zachowania przez Ukrainę statusu niezależnego państwa i podmiotu, a nie przedmiotu polityki międzynarodowej w dłuższym okresie czasu, a zarazem realna możliwość utrzymania władzy przez prezydenta Wiktora Janukowycza. Alternatywą dla wyboru drogi stopniowej integracji z Unią Europejską jest pozostawanie Ukrainy w swoistej „szarej strefie” pomiędzy dwoma wielkimi strukturami integracyjnymi: Unią Europejską na zachodzie i tworzoną przez Rosję Unią Celną na wschodzie. Efektem takiego stanu rzeczy, utrzymywanego przez dłuższy okres czasu musiałoby być stopniowe dryfowanie Ukrainy w stronę Rosji. Efektem byłoby najprawdopodobniej osiągnięcie przez Ukrainę statusu podobnego do tego, jaki posiada obecnie Białoruś – a to nie leży w interesie ukraińskich władz, a już na pewno nie prezydenta Wiktora Janukowycza.

Rzecz jasna wybór drogi w stronę Europy Zachodniej nie musi i nie powinien oznaczać automatycznie całkowitego zamrożenia relacji z krajami sąsiadującymi z Ukrainą na wschodzie, co zresztą jest mocno akcentowane przez władze w Kijowie. Faktem jest jednak coraz mocniejszy nacisk ze strony Rosji, realizowany przy użyciu instrumentów polityki handlowej, tj. przede wszystkim embarga na ukraińskie towary eksportowane do Rosji. Z drugiej strony naciski przeplatają się z ofertami współpracy i kolejnych korzystnych preferencji w handlu surowcami: temu najprawdopodobniej poświęcone były kilkukrotne spotkania dwustronne prezydentów Wiktora Janukowycza i Władimira Putina, które odbyły się w październiku i listopadzie 2013 roku – szczegóły rozmów nie zostały jednak podane do publicznej wiadomości. Kwestia ta ma niezwykle istotne znaczenie dla ukraińskiej gospodarki, w tym zwłaszcza dla szeregu wielkich przedsiębiorstw funkcjonujących we wschodniej części kraju, które większość swojej produkcji kierują właśnie do krajów b. ZSRR. Rzecz dotyczy kluczowych dla Ukrainy gałęzi gospodarki, takich jak przemysł zbrojeniowy, lotniczy czy kosmiczny.

O ile w perspektywie długoterminowej korzyści z podpisania umowy o stowarzyszeniu z Unią Europejską i umowy o strefie wolnego handlu są bezsprzeczne, to jak na razie Unia Europejska nie zaoferowała Ukrainie żadnych konkretnych możliwości zrekompensowania strat z tytułu potencjalnie możliwej utraty rynków na wschodzie, a ogólnikowe analizy i obliczenia przedstawiane przez unijnych ekspertów mogą nie przekonać ukraińskich przedsiębiorców. Jest to dość poważny problem z którym państwa UE wcześniej czy później będą musiały się zmierzyć, jeśli poważnie podchodzą do spawy podpisania umowy z Ukrainą. Faktycznie, w Unii Europejskiej nie ma jednoznacznego stanowiska w tej kwestii: kraje Europy Środkowej (w tym zwłaszcza Polska i państwa bałtyckie) oraz Wielka Brytania chcą podpisania umowy za wszelką cenę; Niemcy, Holandia i Szwecja jako konieczny warunek wskazują wypuszczenie na wolność byłej premier Tymoszenko; kraje południa Europy faktycznie nie wypracowały stanowiska w tej sprawie. Kluczowym pozostaje stanowisko Niemiec, które niekoniecznie będą skłonne złagodzić swoje wymagania w kwestii byłej premier Ukrainy, co może mieć daleko idące konsekwencje dla końcowego rezultatu szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.

Znaczenie podpisania umowy stowarzyszeniowej pomiędzy UE a Ukrainą jest trudne do przecenienia. Ze względu na swoje położenie oraz potencjał gospodarczy i ludnościowy Ukraina ma strategiczne znaczenie tak dla Unii Europejskiej jak i dla Rosji. Rozumieją to także władze ukraińskie, które do ostatniej chwili odwlekają decyzję o przyjęciu regulacji prawnych w obszarach reform wskazanych przez UE, a także rozstrzygnięcia w kluczowej sprawy, czyli przyjęcia przez parlament ustawy dotyczącej możliwości wyjazdu byłej premier Tymoszenko na leczenie poza granice kraju, dążąc do uzyskania maksimum ustępstw i korzyści od każdej ze stron. Trafnie podsumował to jeden z liderów ukraińskiej opozycji, Witalij Kliczko, kierujący partią „UDAR”, który stwierdził, że prezydent Wiktor Janukowycz z jednej strony nie przywiązuje się do europejskich standardów, z drugiej zaś nie chce być sprowadzony do roli „gubernatora Ukrainy”. Pojawiają się także obawy, że efektem tej niezwykle ryzykownej gry, jaką prowadzi prezydent Wiktor Janukowycz z Brukselą i Moskwą może być porażka na obu frontach – a konsekwencje takiego scenariusza mogą być trudne do przewidzenia.

Poza dwiema oczywistymi możliwościami: podpisania umowy i fiaska szczytu Partnerstwa Wschodniego, nie można wykluczyć scenariusza, w myśl którego sprawa podpisania umowy zostanie odsunięta w czasie na bliżej nieokreślony termin. Jak jednak wskazują ukraińscy analitycy, takie rozwiązanie niesie za sobą ryzyko fiaska podpisania porozumienia, podobnie jak miało to miejsce w przypadku umowy z NATO w 2008 roku. Brak zdecydowania, zarówno po stronie Unii Europejskiej jak i na Ukrainie niewątpliwie będzie sprzyjał Moskwie, która będzie wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby spory pomiędzy Brukselą a Kijowem starając się do końca storpedować porozumienie lub nie dopuścić do jego wejścia w życie.

Oceniając jednak politykę Ukrainy z perspektywy ostatnich ośmiu do dziesięciu lat, tj. w okresie po „pomarańczowej rewolucji” można stwierdzić jednak, że konsekwentnym pozostaje dążenia do utrzymania maksimum niezależności od Rosji, niezależnie od tego, kto sprawuje władzę i zasiada w fotelu prezydenta. Dążenie do prowadzenia niezależnej od Moskwy polityki w mniejszym lub większym stopniu przekłada się niejako siłą rzeczy na zbliżenie z Unią Europejską – wydaje się bowiem, że nawet mimo swojego potencjału Ukraina nie jest w stanie funkcjonować jako w pełni samodzielny podmiot i wcześniej czy później będzie musiała dokonać wyboru głównego wektora integracji. A tylko zdecydowany zwrot na zachód da możliwość kontynuowania dotychczasowej polityki i obronienia suwerenności.