Nierozerwalna transatlantycka więź – stosunki RFN-USA po 1990 roku


02 październik 2015
A A A

Stosunki niemiecko-amerykańskie należały w przeszłości i należą nadal do najbardziej istotnych dla współczesnej polityki międzynarodowej. Nie jest to układ statyczny. Na przestrzeni lat ulegały one dynamicznym zmianom, przechodząc od absolutnie niesamodzielnej i niemal bezkrytycznej wobec USA polityki Niemiec Zachodnich, do praktycznie w pełni samodzielnego kształtowania przez Berlin przestrzeni międzynarodowej, niepozbawionego mocno zaostrzającej te stosunki różnicy zdań na ważne, a często nawet najważniejsze tematy. Przykładem tego jest konsekwentny sprzeciw Niemców wobec amerykańskich tendencji unilateralnych i amerykański brak zgody na to, co uważano w USA za niemiecką nielojalność i granie na antyamerykańskich nastrojach.

Zmieniająca się sytuacja w stosunkach transatlantyckich była i jest pochodną zmiany układu sił wewnętrznych w państwach europejskich oraz przeobrażeń, jakie w okresie powojennym dokonywały się USA i na świecie. Stosunków niemiecko-amerykańskich nie można bowiem rozpatrywać w oderwaniu od światowych wydarzeń tamtych lat. Tłem dla omawiania wzajemnych relacji obu państw stał się sam proces zjednoczenia RFN z NRD z jego bliższymi i dalszymi uwarunkowaniami, a także konflikt zbrojny w krajach byłej Jugosławii, atak terrorystyczny na USA, interwencja w Afganistanie czy też sprawa iracka.

Stosunki Niemiec i Stanów Zjednoczonych w przeciągu kilku ostatnich dekad uległy znacznej ewolucji. Niemcy-kraj przegrany i zrujnowany gospodarczo a w końcu podzielony, znajduje opiekuna i gwaranta swojego bezpieczeństwa w Stanach Zjednoczonych, już wtedy supermocarstwa. Niemcy przechodzą długą drogę zmian, wyznaczoną przez rozsądnych dalekowzrocznych niemieckich polityków, aby już zaraz po dokonanym zjednoczeniu zostać nominowanym przez USA na ,,partnera w przywództwie’’.

Polityka zapoczątkowana przez Konrada Adenauera mająca na celu zjednoczenie Niemiec, zakotwiczonych w strukturach Zachodu, była kontynuowana przez jego następców. polityka kanclerza Brandta oraz Schmidta i wreszcie Kohla różniły się od siebie, ale w warunkach bipolarnej zimnej wojny nigdy nie traciły z oczu celu postawionego w Ustawie Zasadniczej z 1949 roku. Bliska współpraca na linii Waszyngton – Bonn zaowocowała triumfalnym zjednoczeniem Niemiec Niemcy stanęły po roku 1990 przed wyzwaniem wchłonięcia byłej NRD. Optymizm chwili zjednoczeniowej nie pozwalał na obiektywną ocenę wyzwań i nakładów jakie będzie musiała ponieść RFN w celu zniwelowania różnic powstałych w wyniku wieloletniego podziału kraju na dwa odmienne politycznie i gospodarczo systemy. Waszyngton z kolei jako zwycięzca zimnowojennego starcia miał przed sobą perspektywę epoki przywództwa o niepodważalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych. Sytuacja powstała po upadku Bloku Wschodniego rzeczywiście miała miejsce, jednak w dynamicznie zmieniającej się sytuacji globalnej, wiara w jej trwałość musiałaby być polityczną naiwnością.

Zrujnowane powojenne Niemcy relatywnie szybko rozpoczęły budowanie swojej silnej pozycji w przestrzeni politycznej i gospodarczej. Odgrywanie wiodącej roli na wielu płaszczyznach działania pozwoliły Niemcom na odbudowanie poczucia własnej siły. Na scenę polityczną Niemiec wkraczało pokolenie nie pamiętające II Wojny Światowej i nie patrząc w związku z tym na politykę zagraniczną przez pryzmat odpowiedzialności Niemiec. Czynniki powyższe spowodowały chęć uniezależnienia się od amerykańskiego patrona. Pragnienia te najdokładniej zostały wyrażone w zaangażowaniu Niemiec w rozszerzenie i konsolidację Unii Europejskiej w latach 90. ubiegłego stulecia oraz w próbie nawiązania ściślejszej kooperacji z tzw. nowymi mocarstwami wschodzącymi, w tym przede wszystkim z Rosją. Niemcy stały się wiodącym orędownikiem poszerzenia UE o kraje wschodnie i południowe. Przyjęcie nowych krajów do Unii Europejskiej nie tylko zwiększało znaczenie samej Unii Europejskiej, ale również dawało Niemcom szansę na pozyskanie pożytecznych, bo słabszych partnerów w europejskim gmachu. Z drugiej strony nie było wielką tajemnicą, iż przez ,,Europę” w sensie ośrodka decyzyjnego uważano w Berlinie tandem niemiecko-francuski. Tandem ten za czasów Kohla i Mitterranda cechowała jeszcze relatywna równowaga. Istniała niepisana umowa przyznająca Niemcom pole gospodarcze, a Paryżowi ster polityczny. Niebawem jednak ambitna administracja Berlina zdecydowanie wysunęła się na plan pierwszy.

Zjednoczone, silne Niemcy przestały być rzecznikiem amerykańskiej dominacji w Europie, stały się jednocześnie bardziej przychylne wypełnianiu funkcji wspierającej w ramach NATO. Było to zresztą zgodnym podzieleniem opinii powszechnie wyrażanej w USA, głoszącej o zaprzestaniu ponoszenia głównego ciężaru finansowej i wojskowej odpowiedzialności Stanów Zjednoczonych w ramach sojuszu północnoatlantyckiego. Za oceanem coraz częściej i w dodatku otwarcie mówiło się o konieczności dzielenia ciężarów związanych z obronnością. Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku był, zatem w niemieckiej polityce zagranicznej czasem dążenia do wzmocnienia roli Europy Zachodniej w stosunkach z USA a także w ramach NATO. Z dzisiejszej perspektywy oczywistym się wydaje, że odbywało się to z nadzwyczajną dbałością Niemiec o podniesienie własnej pozycji w partnerstwie północnoatlantyckim. Politycy amerykańscy natomiast w pełni popierali na arenie międzynarodowej partnerstwo z Niemcami, co miało wyrażać się w działaniach stabilizujących sytuację polityczną w Europie Środkowo-Wschodniej w czasach transformacji politycznej i gospodarczej, w stałej normalizacji stosunków z Rosją oraz w aktywnym udziale w akcjach zbrojnych na świecie. Stany Zjednoczone zaproponowały ponadto Niemcom zajęcie aktywniejszej pozycji na arenie międzynarodowej w ramach polityki partnership in leadership (partnerstwo w przywództwie) W międzyczasie starając się przekonać inne kraje europejskie do pełnej akceptacji wzrostu znaczenia i aktywności zjednoczonych Niemiec w Europie co w prowadzonej polityce zagranicznej było im najzwyczajniej potrzebne. Europa parokrotnie podejmowała się stworzenia samodzielnej polityki obronnej, kształtującą europejską świadomość obronną.

Źródło: PixabayAmerykanie nie dopatrywali się w tych planach, szczególnie za prezydentury Clintona jakiegoś istotnego zagrożenia dla interesów Stanów Zjednoczonych w Europie. Za oceanem uważano, że europejskie plany obronne będą miały pozytywne znaczenie dla wzmocnienia jej zdolności obronnych i dodatkowo wpłyną na przejmowanie od Ameryki choć części obciążeń finansowych jakie z tego tytułu wypływały. Po okresie przychylności administracji amerykańskiej wobec europejskich projektów dotyczący wojskowych sił interwencyjnych istniejących poza strukturami NATO wystąpiły głębokie rozdźwięki pomiędzy sojusznikami. Do tego zamrożenia wzajemnie nieakceptujących się relacji przyczyniła się niewątpliwie wojna domowa w byłej Jugosławii i jej niesłychana eskalacja. Interwencja USA w sierpniu i we wrześniu 1995 roku była koronnym dowodem na niemoc europejskich struktur bezpieczeństwa. Udowodniła, że czysto europejski system bezpieczeństwa jest nierealną mrzonką. W chwili obecnej Niemcy stanowią istotną militarną siłę w ramach NATO, na przykład są drugim największym członkiem sojuszu, zaraz po USA, w ramach misji zajmujących się utrzymaniem pokoju w Afganistanie, a w RFN stacjonuje poza terytorium USA najwięcej amerykańskich żołnierzy.

Inne są priorytety polityki zagranicznej państwa podzielonego, kontrolowanego, a inne państwa w pełni suwerennego. Utrzymanie asymetrii w stosunkach po 1990 roku okazało się niemożliwe. Po zakończeniu trudnego okresu zimnej wojny stosunki między niemieckim rządem Helmuta Kohla a zmieniającymi się kolejno prezydentami USA (George Bush senior i Bill Clinton) charakteryzowały się znaczną zależnością od polityki zagranicznej prowadzonej przez Waszyngton. Zmiana takiego podejścia, którą wprowadził w 1998 roku nowy rząd Gerharda Schrödera, spowodowała gwałtowne ochłodzenie relacji niemiecko - amerykańskich. Jednakże wiadomym było już wtedy, że taki stan stosunków bilateralnych nie może trwać długo, bowiem nie leży to ani w interesie Niemiec, ani w interesie Stanów Zjednoczonych. Zaszłości o, jakich jest mowa, były możliwe dlatego, że w roku 1990 i w latach następnych ostatecznie zerwano z podziałem Europy jaki dokonał się w wyniku zakończenia II Wojny Światowej. Pociągnęło to za sobą potrzebę zademonstrowania przez Niemcy zdolności do prowadzenia samodzielnej polityki. Z kolei dyskusja na temat tak zwanej kwestii niemieckiej na pewno będzie niejednokrotnie jeszcze poruszana miedzy innymi ze względu na traumatyczne wojenne doświadczenia, aczkolwiek wielu uczonych ocenia sprawę pozytywnie za zamkniętą.

Źródło: Wikipedia CommonsWydarzenia z 11 września 2001 r. skłoniły Waszyngton do postulowania haseł nadrzędności walki z terroryzmem nad suwerennością państw. Opozycyjne hasła obrali kanclerz Schröder i prezydent Francji Jacques Chirac. W ich opinii możliwość użycia siły istniała wyłącznie za zgodą ONZ. Kryzys na linii Berlin – Waszyngton był niewątpliwym zwycięstwem Francji, która doczekała się jednoznacznego stanowiska Niemiec zgodnego z opinią Paryża, przeciwnego kursowi politycznemu obranemu przez Stany Zjednoczone. Niestety jednocześnie unaocznił się kryzys w samej z trudem zjednoczonej Europie. Podzielona na zwolenników i przeciwników polityki Białego Domu z trudem pokonała polityczne napięcia, Brak  jednego ośrodka decyzyjnego Europy ukazał jak kruche mogą być fundamenty Unii Europejskiej. Należy tutaj stwierdzić, iż polityka czołowych przywódców europejskich realizowana była w nader wybiórczy sposób. Wspomnieć wystarczy o interwencjach zbrojnych Francji na terenach uważanych za francuską strefę wpływów (za milczącą zgodą Niemiec). Niemcy wzięły czynny udział w interwencji w Jugosławii, zaś przyjęcie do UE Słowenii i Chorwacji uznały za swój interes narodowy. Gerhard Schröder poparty przez elektorat, realizował w jego mniemaniu niemiecką rację stanu. Brak znalezienia w Iraku broni masowej zagłady i niestabilność nowego proamerykańskiego reżimu irackiego potwierdziło zasadność decyzji kanclerza. Sama polityka prezydenta doczekała się ostrej krytyki czołowych amerykańskich politologów, w tym Zbigniewa Brzezińskiego  i samych Amerykanów.

Gerhard Schröder w sposób przekonujący dla wielu własnych rodaków, jak i Europejczyków, uderzył w słabe strony polityki administracji Busha. Czas pokazał, że nie wystarczyło to na ponowną reelekcję. W samych Niemczech, dotąd nigdy nie nastawionych tak antyamerykańsko, znalazły się również głosy krytykujące kanclerza za spadek zaufania sojuszników do Niemiec i podważanie sojuszu z USA. Trzeba stwierdzić również, że ani on, ani jego francuski sojusznik Chirac nie potrafili nakreślić alternatywnej, realistycznej wizji ładu światowego. Utopią okazała się być wizja Berlina (i Paryża) o nadrzędności roli Unii Europejskiej oraz zreformowanej ONZ, w multilateralnym, respektującym suwerenność państw świecie. Mniejsza o to, że kraje te skłonne były dokonywać korektur swojej propozycji w odniesieniu do własnej racji stanu. Faktem jest, że UE pozbawiona własnej armii, nie była w stanie narzucić nikomu swej woli, choćby była ona nawet jednomyślna. W sytuacjach kryzysowych skuteczną rolę odgrywało i prawdopodobnie jeszcze długo będzie odgrywać NATO z przywódczą rolą USA. Oparcie międzynarodowej współpracy na ONZ wydaje się jeszcze większą utopią. Niereformowana organizacja od dłuższego czasu przechodzi kryzys. Powstała, obierając sobie za milczący cel powstanie światowej demokracji, obecnie w swych szeregach posiada obok państw demokratycznych dyktatury, a nawet państwa totalitarne. Samym Niemcom nie udało się uzyskanie stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, między innymi poprzez wyraźną niechęć do tego pomysłu Francji, zaniepokojonej zwiększeniem znaczenia Niemiec.

W złożonych stosunkach międzynarodowych Niemcy muszą liczyć się z opinią Rosji, którą traktują jako mocarstwo i ważnego partnera, nie wahając się na prowadzenie wobec niej samodzielnej polityki. Dzięki zgodzie Rosji, wprawdzie niechętnej, udało się rozszerzyć o nowych członków UE i NATO. Niemcy w dalszej perspektywie wolały nie pogarszać relacji z Kremlem i skutecznie przystopowały w 2008 roku dyskusje dotyczące dalszego rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego o Gruzję i Ukrainę.

Źródło: Wikipedia CommonsTrwający od 2014 roku konflikt na Ukrainie stworzył nową sytuację na przestrzeni europejskiej. USA, kraj do tej pory kluczowy w Europie, praktycznie nie wykazywał większej aktywności. Rola głównego negocjatora z Rosją przypadła Niemcom, aż nadto obrazując ich pozycję w Europie (Więcej na temat wzrostu roli Niemiec w Europie w artykule "Europejskie Niemcy w niemieckiej Europie). Szef dyplomacji Niemiec Frank-Walter Steinmeier skutecznie powstrzymywał rozważania na temat militarnego rozwiązania konfliktu. Państwa NATO, czując się zagrożone polityką Rosji, rozpoczęły wspólne manewry wojskowe. Pojawiły się opinie, że kryzys na Ukrainie ponownie zbliżył do siebie sojuszników.
W realiach polityki globalnej, Stany Zjednoczone i Niemcy (szerzej Unia Europejska) zdaje się być świadoma wspólnych wartości. Z tego właśnie powodu snute niekiedy w Berlinie i Paryżu wizje UE jako potencjalnego rywala – a nie partnera – USA należy określić jako absurdalne i szkodliwe. Potężna gospodarczo, ale słaba militarnie i koncentrująca większość swoich sił na zachowaniu spójności UE nie jest mocarstwem w takim sensie, w jakim są Stany Zjednoczone. Obie strony szybko wyciągnęły z powstałego konfliktu wnioski. Kryzys udało się przełamać za kanclerstwa Angeli Merkel. Nawet kiedy w 2013 roku wybuchła afera podsłuchowa, ujawniająca fakt inwigilowania przez Amerykanów czołowych sojuszników, w tym Niemiec, ich relacje nie uległy długotrwałemu pogorszeniu. W samych Niemczech po początkowej fali oburzenia, ostatecznie umorzono postępowanie w sprawie inwigilacji telefonu komórkowego kanclerz Merkel, argumentując decyzję brakiem możliwości uzyskania od amerykańskiego wywiadu wystarczających dowodów .

Erhard Cziomer podkreśla, że napięcia powstałe pomiędzy dwoma stronami konfliktu na początku XXI wieku nie mogą przyćmić długoletnich korzystnych powiązań, takich jak:
•    utrzymywanie ożywionych kontaktów na szczeblu rządowym a także pomiędzy ekspertami i elitami politycznymi. Do pomocnych funkcji można zaliczyć powołany w 1987 roku koordynator do spraw współpracy niemiecko- amerykańskiej,
•    kontakty kulturowe i społeczne między oboma krajami. Co czwarty obywatel USA ma pochodzenie niemieckie, a od 1945 roku przez Niemcy przewinęło się około 17 milionów Amerykanów.
•    duża współpraca gospodarcza pomiędzy USA i Niemcami. Oba kraje są głównym miejscem do lokowania swoich bezpośrednich inwestycji zagranicznych. USA są niezwykle atrakcyjnym i wiarygodnym inwestorem dla Niemiec,

Szczególnie warto zwrócić uwagę na stale zacieśniane kontakty gospodarcze pomiędzy omawianymi krajami. Przykładem jest praca nad nową umową pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi – TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w Handlu i Inwestycjach), która (jeśli wejdzie w życie) stanie się jedną z najważniejszych umów bilateralnych pomiędzy UE a USA. Celem umowy jest wyeliminowanie barier i wzrost wymiany handlowej. Umowa prognozuje dla Niemców największe korzyści, nie dziwi więc fakt, że należą do największych zwolenników jej sukcesu. Teraz już rynek amerykański jest drugim co do wielkości rynkiem zbytu dla RFN (49,4 mld USD, 2014 r.), a Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym USA w Europie (w 2014 roku eksport towarów do USA wyniósł 123,2 mld USD). Niemcy liczą przede wszystkim na wzrost udziałów w handlu produktów z branży motoryzacyjnej i maszynowej – wciąż stosunkowo słabo reprezentowanych w USA. Projekt wywołuje niemniej jednak kontrowersje, nie tylko w Europie, ale również globalnie. Obawy budzi brak jawności negocjacji i ograniczona liczba uczestników umowy. Zauważalny jest sprzeciw samych obywateli Niemiec, dostrzegających głownie korzyści dla wielkich korporacji. Dla Europy jest to jednak nie tylko umowa gospodarcza, ale przede wszystkim strategiczna, mająca na celu umocnienie wartości transatlantyckich gospodarek, zagrożonych przez prężnie rozwijające się kraje azjatyckie i kraje należące do BRICS.  

Jadwiga Kiwerska prognozowała w 2002 roku, że stosunki Waszyngton – Berlin kształtowane będą poprzez pryzmat swoistego „nadąsania” Stanów Zjednoczonych, spowodowanego nielojalnością Niemiec. Nielojalny sposób, w jaki kanclerz Niemiec i cała jego administracja potraktowali amerykańskiego bądź co bądź sojusznika spowodował u Amerykanów irytację i gorycz. Antyamerykańskie nastroje niemieckiego społeczeństwa dolewały tylko oliwy do ognia. W stosunkach międzynarodowych bardzo ważną rolę odgrywają osobiste relacje pomiędzy przywódcami państw. Te relacje zostały na pewno niezerwane, ale tak ostudzone, że wyraźnym stał się na tej linii brak zaufania. Na płaszczyźnie tej nie można się było doszukać wielu pozytywnych aspektów. Taka nieufność między przywódcami musiała negatywnie rzutować na wzajemne stosunki obu państw. Spore obawy budziło przypuszczenie, że pewien charakterystyczny, niemiecki antyamerykanizm może na trwale wejść do polityki zagranicznej RFN. Stworzyłoby to w Europie bipolarny układ RFN-Francja, który mógłby się stać ośrodkiem działań ograniczających pierwszoplanową rolę Stanów Zjednoczonych. Taka opozycja wobec USA, zważywszy na postęp w integracji europejskiej (patrząc na nią z perspektywy historycznej) nie należałaby na starym kontynencie do zjawisk pożądanych. Nawet przy założeniu, że antyamerykańskie akcenty zostaną wyeliminowane z niemieckiego myślenia politycznego albo też znacznie ograniczone, nie mogło być mowy o powrocie do stanu poprzedniego, kiedy to Niemcy Zachodnie były całkowicie lojalnym i posłusznym partnerem w polityce zagranicznej uprawianej przez Stany Zjednoczone. Wówczas nie było najmniejszej wątpliwości, że Waszyngton swoje stosunki z Berlinem nie może budować na założeniu, iż na partnerze niemieckim można właściwie w stu procentach polegać. RFN z kolei już na pewno nie zrezygnuje z możliwości samodzielnie dokonywanej i w razie potrzeby krytycznej oceny polityki amerykańskiej. Przeciwstawianie się nieakceptowanej przez siebie linii politycznej uznały władze w Berlinie za atrybut niezawisłości i niczym nienaruszalnego prawa do samodzielnego kształtowania własnej polityki zagranicznej. Raczej nie budzi wątpliwości, że Niemcy dobrowolnie prawa tego odebrać sobie nie pozwolą.

Podsumowaniem wzajemnych relacji niech będzie zdanie umieszczone na oficjalnej stronie niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych: „Niemcy i Stany Zjednoczone Ameryki są połączone historycznie dorosłą przyjaźnią. Dzielą wspólne doświadczenia, wartości i interesy, również wtedy, kiedy występują kontrowersyjne tematy.(…) Niemcy zawdzięczają USA polityczną i gospodarczą pomoc. Bez Stanów Zjednoczonych jako gwaranta wolności i ich wsparcia zjednoczenie Niemiec byłoby niemożliwe do osiągnięcia ”. Tak więc Niemcy nie zapominają o wdzięczności w stosunku do Stanów Zjednoczonych i czynnikach łączących obie strony. Co niezmiernie istotne podkreśla się ważność transatlantyckiego partnerstwa, który również w przyszłości ma być gwarantem bezpieczeństwa i stanowi obok Unii Europejskiej kluczowe znaczenie.

Pomimo wielu prognoz potencjalnego rozejścia się dróg skutecznej kooperacji w obliczu globalnej rywalizacji i zagrożeń zmieniającego się świata, nie zawsze przyjaznego cywilizacji zachodniej, Stany Zjednoczone i inspirowana przez Niemcy Europa zdają się być świadome faktu, iż są na siebie skazane. W wielobiegunowym świecie partnerstwo transatlantyckie jest potrzebne Stanom Zjednoczonym, i zjednoczonej Europie. Zarówno przywódcy Niemiec, jak i Stanów Zjednoczonych zdają się być świadomi słuszności jego utrzymania.

Małgorzata Sadowska

Główna bibliografia:
•    Cziomer E., Polityka zagraniczna Niemiec: kontynuacja i zmiany po zjednoczeniu, ze szczególnym uwzględnieniem polityki europejskiej i transatlantyckiej, Wydawnictwo Politeja, Warszawa 2005.
•    Kiwerska J., Rozchodzenie się dwóch światów? Stany Zjednoczone i relacje transatlantyckie 1989 – 2012, Wydawnictwo Naukowe i Innowacje, Poznań 2013.
•    Kiwerska J., Stosunki niemiecko-amerykańskie (1992-2002), Wydawnictwo Instytutu Zachodniego w Poznaniu, Poznań 2003.
•    Krasuski J., Historia Niemiec, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław, 1998.
•    Popławski K., Niemcy wobec TTIP. Uwarunkowania, interesy, obawy, „Prace OSW”, 52/2015.
 

Zobacz także

Nikki Haley i jej wizja Stanów Zjednoczonych
100-lecie konferencji w Genui: lekcje z początków radzieckiej dyplomacji
Zamglona przyszłość porozumienia nuklearnego
Polityka Niemiec wobec Stanów Zjednoczonych na początku prezydentury Donalda Trumpa




Więcej...

Zobacz także tego autora

Erdogan ostro o rezolucji Bundestagu: „Zajmijcie się własną historią”
Niemcy: Zieloni chcą legalizacji małżeństw homoseksualnych
Niemcy: AfD zerwała rozmowy z Centralną Radą Muzułmanów
Większość Niemców jest zdania, że islam nie należy do Niemiec
Austria chce zbudować płot na granicy z Węgrami