Emmanuel Macron: Kandydat optymalny?


31 marzec 2017
A A A

Z powodu krótkiego politycznego stażu Emmanuela Macrona dzisiaj wielu polityków zadaje sobie pytanie, kim jest ten 39-latek, który po raz pierwszy stara się o fotel prezydenta Francji. Kandydat zachęca swoją świeżością i opanowaniem, podczas gdy pozostali dwaj znaczący rywale nie stronią od kontrowersji. Jako jedyny z nich nie ma na swoim koncie żadnego skandalu. Przyciąga wizją nowej, ulepszonej Francji, a w kampanii wyborczej kładzie nacisk na gospodarkę. Nie chce straszyć, ani zanudzać społeczeństwa kolejnymi hasłami o imigrantach. Mimo początkowego zaskoczenia tą kandydaturą, Macronowi udało się zdobyć wielu zwolenników, a zgodnie z wynikami obecnych sondaży jest najpoważniejszym kandydatem do zwycięstwa w majowych wyborach.

Emmanuel Macron w przeciwieństwie do reszty kandydatów jest nową postacią we francuskiej polityce. Jest absolwentem francuskiej szkoły administracji Ĕcole national d’administration, która wychowała już niejednego polityka, w tym obecnego prezydenta Francji. Swoją karierę polityczną zaczął w 2012 roku od stanowiska sekretarza generalnego w Pałacu Elizejskim. Dwa lata później został ministrem gospodarki w rządzie Francoisa Hollande’a. Funkcję przestał sprawować w 2016 roku po niepowodzeniu wprowadzenia zmian w prawie pracy, których był gorącym zwolennikiem. W tym samym roku założył partię En Marche!, która jest partią opozycyjną w stosunku do rządzących socjalistów. Mimo braku poparcia dużej partii postanowił wziąć udział w wyborczym wyścigu jako kandydat bezpartyjny.

Piękny, młody i zdolny

Chociaż dla samej polityki Macron jest nową twarzą, to kandydat pochodzi ze świata establishmentu, gdzie jest dobrze znany. Zanim dostał się do rządu pracował w banku Rotschild & Cie, który jest własnością rodziny Rotschildów. Nazwisko to należy do najbardziej bogatych i wpływowych na świecie. Sama rodzina jest znana z oddziaływania na politykę różnych krajów. Dzięki pracy w finansjerze Macron stał się milionerem, ale jego bogate konto wcale nie kłuje w oczy wyborców.

Macron od początku kampanii wyborczej depcze po piętach Marine Le Pen, a nawet według ostatnich sondaży plasuje się z nieznaczną przewagą nad kandydatką Frontu Narodowego w I turze wyborów. Sytuacja jest dynamiczna i jutro procentem więcej może prowadzić Le Pen bowiem o takich różnicach w poparciu mamy do czynienia. Jednak to były minister gospodarki w II turze miałby zgarnąć ponad 60% poparcia. Jak to możliwe wobec kandydatki z tak dużym stażem politycznym, która swoją kampanię praktycznie zaczęła jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem kandydatury?

Macron po prostu uwiódł wyborców, podobnie jak niegdyś swoją o 20 lat starszą żonę, która była jego nauczycielką jeszcze za czasów liceum. Młody i energiczny, z dobrego domu, a w dodatku 39-letni milioner, któremu nie towarzyszą żadne wielkie kontrowersje. Dzięki tym cechom dla Francuzów wydaje się być polityczną ostoją w przeciwieństwie do kontrowersyjnej Le Pen i pogrążonego ostatnimi aferami republikanina Francoisa Fillona, który próbuje odeprzeć m.in. zarzuty o nepotyzm. Zrównoważony i uśmiechnięty, nie wykrzykuje swoich poglądów, lecz przedstawia je w sposób przystępny i opanowany.

Kandydat centrowy

Macron umiejętnie balansuje pomiędzy lewicą, a prawicą. W swojej kampanii wyborczej główny nacisk kładzie na gospodarkę, powołując się na swoje dotychczasowe doświadczenie.  Za priorytet uważa rozbudzenie Francji z ekonomicznej śpiączki. Jak powiedział jego dawny szef Manuel Valls, Macron od zawsze wolał działać sam. Już jako minister miał swoją własną wizję, którą chciał zrealizować. Nie udało mu się to jednak w rządzie socjalistów, spróbował więc działać na własną rękę i kandydować na prezydenta. Macron od socjaldemokratycznego programu woli neoliberalne postulaty, dlatego nic dziwnego, że nie odnalazł się w administracji Hollande’a.

Emmanuel Macron był ministrem gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w latach 2014-2016. Zdjęcie: Wikipedia Commons / Pablo Tupin-Noriega

Kiedy Macron był ministrem, w pierwszej kolejności zniechęcała go zbyt duża biurokracja francuskiej administracji, która znacznie utrudnia wprowadzanie reform. We Francji zmiana prawa w trybie przyśpieszonym może trwać nawet do 7 miesięcy. Jednocześnie na jego kadencję nałożyły się liczne protesty przeciwko rynkowi pracy, a proponowane udogodnienia dla przedsiębiorców zostały odrzucone przez rząd Hollande’a. Macron miał związane ręce. Dzisiaj jako kandydat na prezydenta chce zaproponować Francji swoje pomysły już bez żadnych ograniczeń.

Jego wyborcze postulaty sprzyjają korporacjom, którym proponuje obniżenie podatku z 33 do 25%. Macron uważa, że każdy Francuz powinien chcieć zostać milionerem. Chce, aby samo zatrudnieni oraz osoby wykonujące wolny zawód nabyli więcej praw socjalnych, a w zamian chce ukrócić niektóre przywileje, które przyznaje się pracownikom etatowym. Planuje także ograniczyć rozbudowany aparat biurokratyczny we Francji i zlikwidować 120 tysięcy urzędniczych etatów. Macron nie jest zwolennikiem rozdawnictwa publicznych pieniędzy i planuje zmniejszyć wydatki o 60 miliardów euro.

Jeśli chodzi o politykę zagraniczną nie znajdziemy tu żadnych kontrowersji, jak w przypadku Marine Le Pen. Macron nie uważa się za eurokratę, ale jest zwolennikiem Unii Europejskiej. Uważa ten projekt za gwaranta bezpieczeństwa Europy. Gdyby został prezydentem, na pewno nikt we Francji, ani w Brukseli nie musiałby obawiać się referendum w ramach Frexitu, który do politycznej dyskusji wprowadziła Le Pen. Macron jest za to otwarty na debatę o reformie strefy euro. Jako ekonomista uważa, że w ciągu 10 lat bez niezbędnych reform strefa upadnie, a głównym przegranym będą Niemcy i to właśnie w nich upatruje największego partnera do ekonomicznych dywagacji. Macron jest również zwolennikiem NATO i współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. W relacjach z Moskwą proponuje zachować dystans i jest zwolennikiem ograniczonego zaufania.

To, co z kolei może budzić wśród Francuzów większe kontrowersje, to sympatia do imigrantów, których Macron nazywa „powiewem kreatywności i innowacji”. Jego dobre zdanie o obcokrajowcach ma źródło w ekonomii, ponieważ Macron patrzy na imigrantów jak na potencjalnych pracowników, którzy pobudzą francuską gospodarkę. Ponadto proponuje, aby firmy zatrudniały w pierwszej kolejności właśnie obcokrajowców na zasadzie tzw. pozytywnej dyskryminacji. Kandydat na prezydenta uważa, że taka polityka pomoże zaaklimatyzować się imigrantom w kraju. Jednocześnie opowiada się za pogłębioną integracją muzułmanów z Francuzami. Według Macrona wyznawcy islamu powinni zostać zmieszani z obywatelami Francji już w szkole, co ma sprzyjać asymilacji i ukrócić tworzenie się stref „no- go” oraz muzułmańskich gett. Faktem jest, że we Francji mieszka obecnie ok. 4,7 milionów wyznawców islamu i możliwe, że taka polityka miałaby pozytywny oddźwięk, gdyby znaczna część imigrantów faktycznie chciała integracji. Jednak co zrobić ze strefami „no go”, które już istnieją, jak zasymilować osoby o antagonistycznej postawie i jak zapobiec ewentualnym atakom terrorystycznym? Takiego planu Macron niestety już nikomu nie przedstawił, za to twierdzi po prostu, że Europa musi przywyknąć do masowych migracji. W czasach globalizacji i strefy Schengen migracje są nieuniknione, a Francji potrzeba ochrony granic – przekonuje Macron, nie przedstawiając jednak żadnego systemowego rozwiązania.

Na drodze ku wygranej?

Jedyne wyzwanie, jakie czeka na Macrona podczas kampanii wyborczej, to prawdopodobnie Marine Le Pen. W sondażach różnice między nimi wahają się od 1 do 2%. Młodego polityka społeczeństwo kupiło wkrótce po ogłoszeniu swojej kandydatury, ale swój wzrost sondażowy zawdzięcza także upadkowi skompromitowanego Fillona, który początkowo wydawał się być pewnym kandydatem do zastąpienia Francoisa Hollande’a. Le Pen dość długo pracowała natomiast, aby zaufanie społeczeństwa było na tyle duże, że właśnie między tymi dwoma kandydatami będzie toczyć się kwietniowa i majowa walka. Sondaże, które wysuwają go na prowadzenie być może są odzwierciedleniem obaw Francuzów o to, jak będzie wyglądać Francja i jakie miejsce zajmie na międzynarodowej arenie po wyborach. Wybór Le Pen groziłby dużym chaosem i rewolucją na wielu polach. Fillon za to skompromitował się już na starcie przez swój nepotyzm i w dodatku próbuje wmówić społeczeństwu, że łamanie prawa nie jest ważne, bo „najważniejsza jest Francja”. Macron nie budzi kontrowersji, nie straszy uchodźcami i nie chce dzielić społeczeństwa i to on prawdopodobnie okażę się dla Francuzów kandydatem optymalnym.

Katarzyna Kozon

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

Brak nowego otwarcia. Wizyta Bidena na Bliskim Wschodzie.
Co się dzieje w Afganistanie? Trzęsienie ziemi, deficyt budżetowy, walki na frontach
Wojna w Ukrainie szansą dla Wenezueli
Wojna w Ukrainie a Rosja na Bliskim Wschodzie
Afganistan. Historia kołem się toczy