Jest Przyszłość dla Lapida?


24 luty 2018
A A A

W Polsce nazwisko Ja’ira Lapida będzie zapewne już zawsze kojarzone z burzą wokół nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, natomiast w Izraelu lider partii Jest Przyszłość uważany jest za jedyną osobę mogącą zagrozić trwającej od wielu lat dominacji premiera Benjamina Netanjahu i jego prawicowego Likudu.

Izraelska prawica pod wodzą Netanjahu dominuje na tamtejszej scenie politycznej od prawie dziesięciu lat, a przy istniejącym w Knesecie rozdrobnieniu centrowa i lewicowa opozycja nie ma zbyt dużego pola manewru w kwestii odsunięcia od władzy Likudu i jego sojuszników. Krytycy obecnej władzy od dwóch lat żywią się jednak pewną dozą nadziei, którą dają niektóre sondaże wskazujące, że centrowa partia Jest Przyszłość (Jesz Atid) ma szansę na zwycięstwo w bardzo realnych wcześniejszych wyborach parlamentarnych.

Odrodzenie

Ugrupowanie Lapida nie jest nowym podmiotem na izraelskiej scenie politycznej, ale na tle reszty parlamentarnych ugrupowań ma niezwykle krótką historię. Powstało bowiem na początku 2012 roku, kiedy ten popularny wówczas dziennikarz telewizyjny postanowił w końcu przeciąć trwające od dłuższego czasu spekulacje i zapowiedział wejście do polityki. W wyborach parlamentarnych z 2013 roku ugrupowanie Jest Przyszłość uzyskało drugi wynik i wprowadziło do Knesetu dziewiętnastu swoich przedstawicieli.

Jak nietrudno się domyślić, Lapid prowadził swoją kampanię pod typowo populistycznymi hasłami, charakterystycznymi dla ugrupowań zakładanych przez znane postacie spoza świata polityki. Zapowiadał więc oczyszczenie Izraela z korupcji, redukcję biurokracji rządowej, zmianę ustawy zasadniczej, a nade wszystko odsunięcie Netanjahu od władzy. Dość szybko okazało się jednak, że silniejsza od przedwyborczych zapowiedzi jest pokusa uzyskania profitów ze współrządzenia krajem, dlatego Jest Przyszłość po wspomnianych wyborach weszło do koalicji z Likudem.

Jair Lapid był ministrem finansów w gabinecie Benjamina Netanjahu w latach 2013-2014. Teraz jest jego głównym rywalem. Zdjęcie: Flickr.com / Brookings Institution

Ta decyzja Lapida nie spodobała się oczywiście elektoratowi partii, który poczuł się oszukany. Rozczarowanie było tym większe, iż dodatkowo lider Jest Przyszłość jako minister finansów prowadził zupełnie inną politykę niż zapowiadał w swoim programie, m.in. obcinał wydatki na cele socjalne oraz zwiększył obciążenia fiskalne, aby możliwe było przeznaczenie większych funduszy na obronność. Dodatkowo pod koniec 2014 roku Lapid został zdymisjonowany przez Netanjahu, ponieważ wraz z liderką koalicyjnego Ruchu Cippi Liwini miał spiskować przeciwko izraelskiemu premierowi, choć tak naprawdę chodziło głównie o rozdźwięk w sprawie zmian prawnych uznających Izrael za państwo żydowskie.

Jest Przyszłość za swoje polityczne kunktatorstwo zostało ukarane podczas przedterminowych wyborów parlamentarnych w 2015 roku. W ciągu dwóch lat partia z drugiej siły stała się czwartą, ustępując nie tylko Likudowi i centrolewicowemu sojuszowi Unii Syjonistycznej, ale także reprezentującej interesy arabskiej mniejszości Zjednoczonej Liście. W obecnej kadencji Knesetu partia Lapida reprezentowana jest więc przez jedenastu parlamentarzystów, lecz jeśli wierzyć sondażom ma obecnie większą szansę na zdetronizowanie Likudu niż na początku swojej działalności. Tym samym centryści odzyskali swój wcześniejszy elektorat i dodatkowo pozyskali zupełnie nowych wyborców.

Syjonistyczny centryzm

Skąd bierze się popularność ugrupowania? Najwyraźniej pamięć izraelskich wyborców jest niezwykle krótka, dlatego zapomnieli już oni o niefortunnym sojuszu Lapida z Netanjahu i ponownie wierzą w hasła budowy lepszego państwa od tego proponowanego przez Likud i jego ortodoksyjnych sojuszników. Szczególnie łatwe jest więc chociażby punktowanie rządzącej prawicy za kolejne skandale korupcyjne, takie jak choćby ostatnie oskarżenia policji wobec szefa rządu.

Izraelscy komentatorzy twierdzą przede wszystkim, że były prezenter telewizyjny dzięki wykonywanej wcześniej profesji dobrze prezentuje się w mediach, a także trafia do zwykłych odbiorców podczas odbywanych przez siebie licznych spotkań z mieszkańcami w całym kraju. Jednocześnie Lapid nie proponuje prostych rozwiązań problemów trapiących izraelskie państwo, co odróżnia go od pozostałych ugrupowań, które często przez dziesięciolecia okopane na swoich ideologicznych pozycjach nie znają takich gestów jak przyznanie się do własnych błędów.

Jednocześnie jednak Jest Przyszłość było dotąd uznawane za partię wręcz ortodoksyjnie centrową, a więc uciekającą od jakichkolwiek konkretów. Lapid jest więc za sekularnym państwem demokratycznym, ale jednocześnie uznaje żydowski charakter Izraela; opowiada się za wolnym wyborem obywateli, lecz chce przy tym rozszerzyć obowiązek służby wojskowej na kolejne grupy społeczne (czyli przede wszystkim na ortodoksyjnych wyznawców judaizmu); należy do zwolenników bardziej prospołecznego systemu gospodarczego, tym niemniej jest jednym z liderów protestów przeciwko zakazowi handlu w Szabat.

W Izraelu istnieje więc co prawda spora grupa wyborców, która nie chce wybierać pomiędzy religijną prawicą a socjalistyczną lewicą, lecz z pewnością nie zapewni ona wyborczego zwycięstwa żadnemu z centrowych ugrupowań. Z tego powodu Lapid w ostatnich miesiącach starał się podbierać tematy rządzącym, obiecując chociażby zapewnienie obywatelom większego bezpieczeństwa, co z powodu lokalizacji Izraela na mapie zawsze jest hasłem chwytliwym wśród tamtejszego społeczeństwa. Jest Przyszłość w ostatnim czasie krytykuje więc rządzących za brak odpowiedniej reakcji na rosnącą rolę Iranu w regionie Bliskiego Wschodu, krytykując także brak reakcji gabinetu Netanjahu na umowy wojskowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Arabią Saudyjską.

Czy będą wybory?

Ostatnie badania opinii publicznej wskazują na lekką przewagę Likudu, a tymczasem wciąż otwarte pozostaje pytanie, czy dojdzie do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Wewnątrz koalicji widoczne są coraz większe rozbieżności pomiędzy syjonistyczną i sekularną partią Nasz Dom Izrael a religijnymi ugrupowaniami, domagającymi się od Netanjahu zdyscyplinowania ministra obrony Awigdora Liebermana. Polityk otwarcie kwestionuje bowiem wspomniane już prawo dotyczące zakazu handlu w Szabat, uchwalone na początku roku pod naciskiem radykałów, zaś niedawno zakazał wstępu na uroczystości wojskowe ortodoksyjnym rabinom z powodu krytykowania przez nich służby wojskowej kobiet.

Kolejne skandale korupcyjne, o które oskarżany jest izraelski premier, paradoksalnie przysłoniły dyskusje o przedterminowych wyborach parlamentarnych. Zasadniczo byłyby one prawdziwym ryzykiem dla wszystkich uczestników obecnej koalicji rządowej. Nasz Dom Izrael i partie religijne cieszą się poparciem zaledwie kilku procent wyborców, a znajdujący się w najlepszej sytuacji Likud nie może być pewien, jakie będą kolejne zarzuty stawiane Netanjahu. Jak na razie wydaje się on być bowiem politykiem teflonowym, lecz nigdy nie wiadomo, kiedy izraelskim wyborcom skończy się cierpliwość.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

TikTok a sprawa amerykańska
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji