Serbsko-kosowska kakofonia


18 wrzesień 2018
A A A

Tylko w ciągu ostatnich kilku dni Serbia i Republika Kosowa wydały kilka sprzecznych komunikatów dotyczących negocjacji o unormowaniu wzajemnych stosunków i uznania niepodległości Kosowa przez Serbów. Symbolem powstałej kakofonii są wystąpienia serbskiego prezydenta Aleksandara Vucicia, który z jednej strony odwołał kolejną turę negocjacji w Brukseli, a z drugiej wyraził chęć budowania mostów w kontaktach z Albańczykami.

Serbski prezydent zapowiedział w sierpniu, że na początku września odwiedzi Kosowo, aby przedstawić miejscowym Serbom plany dotyczące zawarcia porozumienia z Prisztiną. Im bliżej było jednak wizyty, tym większe kontrowersje wzbudzała ona szczególnie po stronie mieszkańców Kosowa, którzy alergicznie reagują na wszelkie negocjacje ze swoimi sąsiadami. Nastroje te postanowiły wykorzystać zwłaszcza środowiska najbardziej niechętne normalizacji serbsko-kosowskich stosunków, dlatego kosowska administracja zrobiła wiele, aby utrudnić Vucicowi podróż do Kosowa.

Wizyta ze zgrzytami

Z tego powodu w przeddzień wizyty, która miała miejsce w ubiegły weekend, serbska głowa państwa odmówiła spotkania w Brukseli ze swoim kosowskim odpowiednikiem Hashimem Thaçim. Vucić przedstawił bowiem swoje obiekcje unijnej komisarz ds. polityki zagranicznej, Federice Mogherini, dotyczące niewywiązywania się przez Kosowo z większości zawartych dotychczas porozumień. W tym kontekście chodziło przede wszystkim właśnie o wizytę Vucicia w Kosowie, która miała być torpedowana ze strony kosowskich urzędników, czemu zaprzeczył jednak Thaçi.

Kosowska głowa państwa deklarowała bowiem, że miejscowa administracja nie czyni serbskiemu prezydentowi żadnych trudności, a jego wizyta przebiegnie zgodnie z planem. Tak się jednak ostatecznie nie stało. Vucić nie dotarł więc do serbskiej enklawy we wsi Banje, znajdującej się w uważanej za twierdzę albańskiego nacjonalizmu Dolinie Drenicy. To właśnie tam w 1998 roku nastąpił pierwszy poważny atak na Serbów ze strony Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK), zaś później dochodziło do szeregu walk pomiędzy zwaśnionymi stronami. Drogę do Banje, podpalając opony i wymachując bronią, zablokowało zresztą blisko dwustu weteranów UÇK, oskarżających serbskiego prezydenta o współudział w zbrodniach wojennych.

Źródło: Flickr.com / MZaplotnik

Vucić w czasie wojny w Kosowie był bowiem ministrem informacji, dlatego miał odpowiadać między innymi za prowadzenie nagonki na kosowskie oddziały Albańczyków. Właśnie wydarzeniami sprzed ponad dwudziestu lat reakcję albańskich weteranów usprawiedliwiał Thaçi, mówiący o wciąż świeżym bólu związanym z latami wojny, lecz jednocześnie uznał on podobne blokady za utrudniające prowadzenie dialogu. Sam serbski prezydent połączył się z mieszkańcami wspomnianej miejscowości telefonicznie, oskarżając władze Kosowa o to, iż tak naprawdę nie chciałby, aby do niej przybył. Vucić nie szczędził także słów krytyki kosowskiej policji oraz siłom KFOR, przy czym nakazał serbskim instytucjom zerwanie wszelkich rozmów z tymi służbami jeszcze przed swoim przybyciem do Kosowa.

Ostatecznie serbska głowa państwa odwiedziła tak naprawdę zaledwie dwie miejscowości. Najwięcej kontrowersji wzbudził przy tym przyjazd Vucicia na zaporę znajdującą się nad jeziorem Gazivoda, która także jest obiektem sporów pomiędzy władzami w Belgradzie i Prisztinie. Bez większych zgrzytów odbyła się z kolei podroż serbskiego prezydenta do północnej części Kosowskiej Mitrowicy, a więc największego skupiska Serbów znajdującego się na terytorium Republiki Kosowa.

Milošević i pojednanie z Albańczykami

To właśnie tam na Vucicia czekało kilkanaście tysięcy Serbów, którym miał wytłumaczyć obecną politykę Serbii wobec Kosowa. Serbski prezydent mówił przy tym rzeczy mocno niepopularne, ponieważ zadeklarował chęć budowania „mostów zaufania” wobec Albańczyków, krytykując przy tym wszelkie pomysły dotyczące „Kosowa bez Albańczyków albo Kosowa bez Serbów”. Zdaniem Vucicia po wiekach wojen możliwe jest utrzymywanie poprawnych relacji z Albańczykami, dlatego konieczne jest między innymi ostateczne wytyczenie kosowsko-serbskiej granicy.

Serbski prezydent nie ukrywał jednocześnie dość prozaicznych powodów ewentualnego zbliżenia obu zwaśnionych narodów. Przypominał bowiem, że zarówno Kosowu jak i Serbii zależy na byciu częścią Europy, a tym pierwszym zwłaszcza na liberalizacji reżimu wizowego. Albańczycy z Kosowa chcą tym samym ułatwień w kontekście poszukiwania pracy zagranicą, co związane jest z dużym bezrobociem panującym w powstałym przed dziesięcioma laty państwie (Więcej na temat dekady niepodległości Kosowa w artykule: "Zmarnowane dziesięciolecie niepodległości"). Vucicowi zależy z kolei na łatwiejszej możliwości przekazywania pomocy finansowej Serbom w Kosowie i Metohiji, ponieważ bez niej obecność narodu serbskiego na tym terytorium będzie zagrożone.

Choć Vucić wezwał de facto do spojrzenia w przyszłość i zakopania historycznych sporów, pozostała część jego przemówienia w Kosowskiej Mitrowicy stała w sprzeczności z jego wcześniejszymi słowami. Serbski prezydent zaczął bowiem wychwalać rządy Slobodana Miloševicia, który jego zdaniem był wielkim mężem stanu, który miał dobre intencje, lecz nie potrafił realnie ocenić sytuacji. Błędem Miloševicia miało być więc przede wszystkim niedocenienie interesów i aspiracji innych narodów dawnej Jugosławii, za co Serbia miała zapłacić najwyższą cenę w regionie. Dodatkowo Vucić upatrywał przegranej wojny o Kosowo głównie w nalotach ze strony NATO, deklarując jednocześnie, iż jego rząd nie zamierza nigdy podejmować tematu członkostwa w tym sojuszu.

Słowa te wzbudziły oczywiście najwięcej kontrowersji. Przedstawiciele rządu Kosowa uznali je za celową prowokację, natomiast Chorwacja odebrała słowa Vucicia jako dowód na bardzo krętą drogę do pojednania pomiędzy narodami dawnej Jugosławii, a także jako fałszowanie faktów historycznych. Wspomniana już Mogherini skomentowała wypowiedź serbskiego prezydenta w podobnym tonie, uznając normalizację stosunków na Bałkanach za możliwą jedynie po odrzuceniu historycznych uprzedzeń.

Gdzie leży problem?

To nie koniec sprzecznych komunikatów dochodzących z Belgradu i Prisztiny. Chociaż kosowski prezydent oburzył się słowami swojego serbskiego odpowiednika o Miloševiciu, a przed jego wizytą w Kosowie ostatecznie się z nim nie spotkał, ostatecznie zadeklarował chęć powrotu do wspólnych rozmów. Według Thaçiego serbsko-kosowskie porozumienie ostatecznie zostanie zawarte, choć kompromis będzie niezwykle kosztowny dla obu stron. Bez niego Kosowo i Serbia nie zrealizują jednak swoich europejskich aspiracji, w czym kosowski prezydent nawiązał wprost do słów swojego serbskiego odpowiednika.

Jak widać po obu stronach widoczna jest wola polityczna do osiągnięcia serbsko-kosowskiej umowy, lecz to jedynie złudne wrażenie. Wydaje się bowiem, że największy problem tym razem leży po stronie Kosowa. Jak celnie zauważył serbski minister spraw zagranicznych Ivica Dačić, rozbieżności istniejące wewnątrz rządu w Prisztinie powodują, iż wszelkie propozycje kompromisu są torpedowane przez przeciwników korekty granic Kosowa. Sprawa wzbudza na tyle duże kontrowersje, iż część kosowskiej opozycji zaczęła postulować nawet uruchomienie procedury impeachmentu wobec Thaçiego.

W rozładowaniu napięcia kosowskiemu prezydentowi nie pomogła nawet inicjatywa dialogu z największą partią opozycyjną. Thaçi był nawet gotów zrezygnować z przewodzenia zespołowi negocjacyjnemu, przekazując tę funkcję liderowi Demokratycznej Ligi Kosowa (LDK) Avdullahowi Hotiemu. Szef LDK pozostał jednak niewzruszony, podobnie jak cała opozycja, twierdząc, iż kosowska głowa państwa tak naprawdę nie posiada w ogóle mandatu do prowadzenia podobnych rozmów. Przeciwny porozumieniu z Serbią jest też premier Ramush Haradinaj, chociaż w porównaniu do opozycji stara się nie poruszać tego tematu. Sprawa ta nie mogłaby przy tym być także rozstrzygnięta w ramach referendum, co także proponował Thaçi, ponieważ zgodnie z deklaracją niepodległości Kosowa żaden z jej zapisów (również dotyczący kwestii terytorialnych) nie może zostać poddany pod głosowanie.

Zgodnie z zapowiedziami prezydentów Kosowa i Serbii osiągnięcie porozumienia będzie więc niezwykle trudne. Pozostaje więc otwarte pytanie, czy w ciągu najbliższych miesięcy możliwe będzie zawarcie porozumienia, zwłaszcza takiego, które będzie przewidywało wymianę spornych terytoriów pomiędzy oboma państwami, o czym Thaçi i Vucić mówią wprost od końca sierpnia. Kosowo i Serbia z pewnością bowiem powrócą do rozmów, chociaż były one już kilkukrotnie zrywane.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

TikTok a sprawa amerykańska
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji