Triumf tureckiego islamizmu


23 lipiec 2020
A A A

Tydzień po kontrowersyjnej decyzji sądu w sprawie ponownego przekształcenia muzeum Hagia Sophia w meczet, byłe już muzeum odwiedził turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan. W ten sposób symbolicznie przypieczętował triumf muzułmańskiej religijności nad świeckimi zasadami republiki.

Z pewnym rozbawieniem można sięgnąć po analizy sprzed dekady, w których turecka Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) przedstawiana była jako swoisty odpowiednik europejskiej chadecji. Co więcej, umiarkowana droga obrana przez największe tureckie ugrupowanie miała być wzorem dla muzułmańskich państw arabskich. Podobne głosy podnosiły się zwłaszcza w czasie „Arabskiej wiosny”, gdy szeroko pojęty Zachód liczył na przejęcie modelu AKP przez postrewolucyjne państwa.

Od tamtego czasu przez Bosfor przepłynęło jednak wiele wody. Erdoğan wcale nie poszedł śladem europejskiej chadecji, laicyzującej się wraz z europejskimi społeczeństwami. Umacniając swoją pozycję na tureckiej scenie politycznej coraz częściej przypominał o swoim islamistycznym obliczu. Zachód najwyraźniej zapomniał bowiem, że współzałożyciel AKP zaczynał swoją karierę polityczną u boku „dyżurnego islamisty kraju”, bo tak krytycy nazywali Necmettina Erbakana.

Erdoğan i Erbakan wspólnie działali w Partii Dobrobytu, której rosnąca popularność w latach 90. ubiegłego wieku coraz bardziej niepokoiła wojsko. Islamistyczne ugrupowanie ostatecznie zostało w 1998 roku zdelegalizowane, natomiast obaj politycy stracili władzę – obecny prezydent został usunięty z funkcji burmistrza Stambułu i wsadzony do więzienia, a jego ówczesny mentor stracił funkcję szefa rządu.

Zdjęcie: Wikimedia Commons/Arild Vågen

Od tamtego czasu Erdoğan był już dużo ostrożniejszy w swojej politycznej działalności. Wiedział doskonale, że stojąca na straży świeckości armia jest zbyt silna, aby otwarcie z nią zadzierać. Właśnie z tego powodu AKP obrało bardziej umiarkowany kurs, a jej pierwsi liderzy starali się nie odwoływać wprost do wartości religijnych. Rosnąca popularność partii powodowała osłabienie wpływów wojskowych, zaś wymagane podczas negocjacji z Unią Europejską objęcie armii cywilną kontrolą tylko przyspieszyło ten proces.

Dużą rolę w odsunięciu Tureckich Sił Zbrojnych (TSK) od polityki odegrał też islamski kaznodzieja Fethullah Gülen. Obecny wróg numer jeden Erdoğana był przed laty jego sojusznikiem w polityce demontażu świeckich zasad republikańskich. To dzięki zaangażowaniu ludzi Gülena udało się dokonać czystki w armii, a więc postawić przed sądem wpływowych wojskowych w tzw. Aferze Ergenekonu. Ogłoszone w 2012 roku wyroki skazujące ponad trzystu żołnierzy TSK spowodowały, że nieudana próba obalenia Erdoğana trzy lata później była już tylko głosem rozpaczy niechętnej mu części armii.

Przekształcenie Hagia Sophia z muzeum w meczet jest nie tylko rezultatem osłabienia wojskowych strażników świeckości, lecz także ważnym symbolem triumfu islamistów. To właśnie twórca świeckiej Republiki Tureckiej, Mustafa Kemal Atatürk, dekretem z 1934 roku zdecydował o zmianie dotychczasowego charakteru świątyni. Cofnięcie decyzji sułtana Mehmeda II, który po zdobyciu Konstantynopola w 1435 roku natychmiast przekształcił chrześcijańską bazylikę w meczet, miało właśnie na celu uderzenie w turecki ruch islamistyczny.

Od tamtego czasu ponowne przywrócenie Hagia Sophia funkcji meczetu stało się jednym z głównych postulatów tureckiego ruchu islamistycznego. Stworzenie w tym miejscu muzeum radykalna część muzułmanów uważała za symbol narzucenia Turcji obcych wartości, a nawet za „zaprzedanie jej duszy zachodniej nowoczesności”. Uznawany za najwybitniejszego pisarza tureckiego konserwatyzmu, poeta Necip Fazil Kisakürek, w 1965 roku w swojej słynnej mowie oskarżał więc Atatürka o „umieszczenie w muzeum tureckiej duszy”.

Jak ważne było przejęcie Hagia Sophia dla tureckiego islamu politycznego świadczą najlepiej nie żadne wypowiedzi Erdoğana, ale jego głównego sojusznika. Szef Partii Ruchu Narodowego (MHP), Devlet Bahçeli, nazwał byłe już muzeum „meczetem podboju muzułmańskiego narodu tureckiego”. Już 24 lipca tureccy islamiści i nacjonaliści będą mogli pokazać swoją religijną żarliwość całemu światu. W rocznicę Traktatu z Lozanny, ustanawiającego granicę obecnej Republiki Tureckiej, w świątyni odbędzie się pierwsza modlitwa od ponad osiemdziesięciu lat.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

TikTok a sprawa amerykańska
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji