Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Siły zbrojne Turcji


23 czerwiec 2010
A A A

Tureckie siły zbrojne liczą 515 tysięcy żołnierzy. Pod względem liczebności są dziewiąta armią świata i drugą armią Sojuszu Północnoatlantyckiego. Siły zbrojne składają się z wojsk lądowych, liczących ponad 400 tysięcy żołnierzy, sił powietrznych (60 tysięcy) oraz sił morskich (53 tysiące).

Turcja - dziedzictwo Atatürka

Przez stulecia swojego istnienia Turcja toczyła niejedną wojnę. Wojskowość turecka przeżywała wzloty i upadki, jednak naród tak bitny musiał wreszcie dorobić się sił zbrojnych, których można mu tylko pozazdrościć. Wątpiącym w prawdziwość porzekadła „trening czyni mistrza” polecam analizę tej wspaniałej wojskowości.

Ojciec Turków

Od początków swojego istnienia Imperium Osmańskie miało okazje do wielu potyczek. Systematycznie umacniało swoją pozycję wśród wielkich ówczesnego świata. Z czasem jednak znaczenie Turcji zaczęło się zmniejszać. Nie słabło jednak zainteresowanie jej cieśninami. Imperium okrzyknięto „chorym człowiekiem Europy”. Car mówił wprost o konieczności wyleczenia Turcji. Co oznaczały takie słowa z ust  rosyjskiego władcy nam, Polakom, tłumaczyć nie trzeba. W tym fatalnym stanie, u zmierzchu swej potęgi, Imperium wkroczyło w I wojnę światową. W wielkiej wojnie wspierało Państwa Centralne, u ich boku dopatrując się szansy na poprawę swej sytuacji. Działania militarne nie układały się dla Turcji pomyślnie. Jednym z niewielu sukcesów armii była bitwa o Gallipoli. Oddziałami tureckimi w tej potyczce dowodził płk Mustafa Kemal, który na stałe miał się już zapisać w historii swego kraju.

Pokój z Sevres był dla tureckiego państwa wielce niekorzystny. Jednym z jego postanowień było oddanie części terytorium odwiecznemu wrogowi- Grecji (Smyrna i wschodnia Tracja z półwyspem Gallipoli). Tureckie cieśniny znalazły się pod kontrolą Wielkiej Brytanii i zostały udostępnione statkom handlowym innych państw. Traktat pokojowy skompromitował sułtana. Społeczeństwo nie mogło pogodzić się z narzuconymi warunkami. Tymczasem o odbudowie imperium zaczęła marzyć Grecja. Już w maju 1919 roku doszło do kolejnych walk pomiędzy Grecją i Turcją. Turcy, jak pisze T. Wituch, nagle uświadomili sobie, że „walka toczy się już nie o takie czy inne granice, ale o samą egzystencję państwa, o ich odrębny narodowy byt”. Do konsolidacji ruchu odrodzenia narodowego Turków przyczynił się znany z czasów wojny Mustafa Kemal. Grecja została pokonana i 11 października 1922 podpisano rozejm, który anulował traktat pokojowy z Sevres. Turcja przekształciła się w Republikę, a jej prezydentem został właśnie Mustafa Kemal, zwany od tej pory Atatürkiem (ojcem Turków).  Uwielbiany przez społeczeństwo prezydent rozpoczął modernizację Turcji, która miała doprowadzić do jej europeizacji. Ogłosił Republikę państwem świeckim i wprowadził alfabet łaciński, co doprowadziło do stopniowej redukcji zjawiska analfabetyzmu. Oczkiem w głowie Atatürka stała się jednak armia, a Turcy raz jeszcze pokochali ją niczym samego prezydenta. Ten emocjonalny stosunek leży u podstaw tureckich sił zbrojnych, nadając im charakter wyjątkowy w skali świata. Turecka armia uważa się bowiem za powiernika nauk Ojca Turków, czego wyraz niejednokrotnie dała w historii najnowszej Republiki Tureckiej.  

Türk Silahlı Kuvvetleri

Tureckie siły zbrojne liczą 515 tysięcy żołnierzy. Pod względem liczebności są dziewiąta armią świata i drugą armią Sojuszu Północnoatlantyckiego. Siły zbrojne składają się z wojsk lądowych, liczących ponad 400 tysięcy żołnierzy, sił powietrznych (60 tysięcy) oraz sił morskich (53 tysiące). Turcja posiada również niezwykle liczną żandarmerię (około 50 tysięcy), zakres działania której jest bardzo rozległy. Analizując liczebność tureckich sił zbrojnych należy mieć na uwadze położenie geograficzne Republiki. Zbigniew Brzeziński uważa, iż jest ona jednym z pięciu „sworzni” światowej szachownicy. Leży ona bowiem u zbiegu najbardziej zapalnych regionów świata. Turcja musi bacznie przyglądać się sytuacji na Bałkanach, Bliskim Wschodzie, Kaukazie, a także w basenach Morza Kaspijskiego i Czarnego. Problemem, który podnosi znaczenie armii jest również mniejszość kurdyjska znajdująca się w granicach państwa. Za największe zagrożenie wewnętrzne uważa się Partię Pracujących Kurdystanu, traktowaną jako organizację terrorystyczną.  Armia jest również dobrze wyposażona. Tureckie siły powietrzne bazują na samolotach F-16 i F-4E, których razem posiadają około 400. Także wydatki na cele wojskowe pozostają na wysokim poziomie.  

Polityka obronna tureckich sił zbrojnych skupiona jest na zagrożeniach związanych z terroryzmem, rakietami długiego zasięgu, bronią masowego rażenia, ekstremizmem religijnym i konfliktami regionalnymi. Odpowiedzią na zagrożenia i wyzwania oraz unikalne położenie Turcji jest Narodowa Strategia Bezpieczeństwa. Dokument ten mówi, iż Republika ma być państwem przyczyniającym się do stabilizacji w regionie. Gwarantem takiej pozycji ma być siła, której odwzorowaniem jest liczna i dobrze wyposażona armia. Strategia formułuje konieczność stworzenia strefy pokoju i bezpieczeństwa w najbliższym otoczeniu państwa. Wyrazem dążenia Turków do mocarstwowości są kolejne zapisy, które wskazują iż poza osiągnięciem powyższego celu, Republika powinna starać się rozszerzać pokój i bezpieczeństwo również na bardziej odległych terytoriach. W tym kontekście bardzo ważny jest także fragment tekstu, zgodnie z którym Turcja powinna tworzyć strategie, które będą miały wpływ na najbliższy region i obszary poza nim.

Turecka polityka obronna opiera się na wciąż żywej sentencji Atatürka „pokój w domu, pokój na świecie”. W związku z tym Narodowa Strategia Bezpieczeństwa mówi także, iż Turcja powinna angażować się w każde przedsięwzięcia, które mają na celu rozwinięcie współpracy oraz powinna utrzymywać bliskie i przyjazne relacje ze swoimi partnerami. Dowodem na aktualność powiedzenia Ojca Turków może być zaangażowanie armii tureckiej w operacje typu peacekeeping.  Położenie Republiki stanowi dla niej źródło wielu zagrożeń. Niemniej jednak jest również błogosławieństwem.

Unikalny partner

Turcja, pomimo ostatnich napięć na linii z Izraelem, jest jedynym państwem, które potrafi utrzymywać doskonałe relacje zarówno z państwem żydowskim jak i państwami muzułmańskimi. Unikalny charakter Republiki Tureckiej bardzo szybko dostrzegły Stany Zjednoczone, które wkrótce stały się jednym z najważniejszych partnerów Turcji. Wsparcie USA stanowiło dla starającego się poprawić swą pozycję międzynarodową państwa niesamowitą okazję. Dzięki niemu marzenie Atatürka o europeizacji kraju mogło się ziścić znacznie szybciej. Nic więc dziwnego, iż rząd turecki zdecydował się w 1950 roku na wysłanie wojsk na Półwysep Koreański. Decyzja opłaciła się, gdyż dzięki wsparciu potężnego kompana, 18 lutego 1952, Turcja stała się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zapoczątkowało to modernizację sił zbrojnych, a ich siła bojowa stale się zwiększała. Od tej pory armia turecka lub przedstawiciele innych formacji byli lub są stale obecni na misjach pokojowych, między innymi:  UNMIK(United Nations Interim Administartion Mission in Kosovo), UNMIL(United Nations Mission in Liberia), UNPROFOR(United Nations Protection Force) czy UNIFIL(United Nations Interim Force in Lebanon).

Atrybutem podnoszącym dodatkowo pozycję Turcji jest fakt, iż miażdżącą większość jej ludności stanowią muzułmanie. Dlatego też Stany Zjednoczone mają nadzieję, iż tureckie siły zbrojne będą angażowały się również w misje w państwach arabskich. Turcy biorą udział w misji ISAF (International Security Assistance Force), a turecki generał Levent Çolak należy do jej kierownictwa. Udział Turcji w operacji wymierzonej przeciwko Talibom budził w kraju kontrowersje, jednak rząd stwierdził, iż wydarzenia z 11 września pokazują wyraźnie, iż terroryzmu nie można tolerować i należy z nim walczyć. Zaangażowanie Turcji po raz kolejny jej się opłaciło. Została ona bowiem wsparta w swych staraniach o niestałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa na lata 2009-2010, o które konkurowała z Austrią i Islandią.

Pomimo iż międzynarodowa pozycja Republiki stale się poprawiała, społeczeństwo tureckie podzieliło się co do oceny tureckiego zaangażowania. Walka z muzułmanami dla wielu wydaje się być zbyt radykalnym posunięciem. Różnica zdań była szczególnie widoczna przed podjęciem decyzji o wysłaniu wojsk do Libanu. Aby ostudzić obawy oponujących, premier Erdogan informował iż mandat tureckich sił zbrojnych będzie niezwykle wąski. Miały one skupić się jedynie na monitorowaniu sytuacji i pomocy w odbudowie, natomiast nie będą wykorzystywane do rozbrajania Hezbollahu. Część komentatorów obawiała się, iż wysłanie sił zbrojnych, nawet pod parasolem Organizacji Narodów Zjednoczonych, doprowadzi do osłabienia pozycji Turcji wśród państw muzułmańskich. Podzielona była również prasa. Niektórzy, jak Hasan Cemal i Cengiz Candar pisali, iż jeśli Turcja chce być wpływowym członkiem społeczności międzynarodowej musi wysłać wojska do Libanu. Oponował Ece Temelkuran, posługując się emocjonalnymi argumentami, pytając czy „dzieci Turcji są rzeczywiście tak bezwartościowe aby posyłać je na śmierć”. Po długiej i burzliwej debacie parlament turecki zdecydował się jednak przychylić ku decyzji rządu i wojska wysłano.

W Turcji wciąż ma miejsce debata na temat roli Republiki w polityce międzynarodowej. Często zdarzają się protesty, w których głosi się hasła, iż przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi przynosi straty, które znacznie przewyższają korzyści. Głosy te wydają się być przesadne. Siła Turcji leży właśnie w możliwości balansowania pomiędzy Zachodem a światem arabskim i utrzymywaniem dobrych relacji zarówno z jednymi i drugimi. Dzięki współpracy z NATO, turecka armia przechodzi znaczącą modernizację. Zaangażowanie w misje pokojowe powoduje, iż bardzo liczne siły zbrojne nie marnują się w koszarach. Wydaje się, iż na tego rodzaju współpracy Turcja może ugrać znacznie więcej, niż gdyby była wyłącznie liderem państw muzułmańskich. Jej pozycja w Sojuszu Północnoatlantyckim także wzrosła po szczycie, na którym wybrano nowego sekretarza organizacji. Przypomnijmy iż kandydatura Andersa Fogha Rasmussena była blokowana przez Republikę. Było to związane z opublikowaniem w duńskiej prasie w roku 2005 karykatur Mahometa, za które Rasmussen nie chciał przeprosić. Po wyrażeniu zgody premier Erdogan powiedział, iż jest to związane z obietnicami Baracka Obamy. Prezydent USA powiedział również, iż Turcja powinna zostać przyjęta do Unii Europejskiej, co zaskoczyło wielu komentatorów.  Pomimo wyraźnych korzyści jakie Turcja odnosi z prowadzonej do tej pory polityki zagranicznej, ostatnimi czasy Erdogan stara się zaostrzyć kurs w stosunku do Zachodu. Być może jest to gra, która ma na celu zmianie stanowiska Unii Europejskiej, o członkostwo w której Turcja się stara. Możliwe, iż premier chce w ten sposób pokazać, iż Republika potrafi porzucić marzenia Atatürka i odwrócić się od Zachodu, co miałoby skłonić Unię do przyspieszenia negocjacji. Część komentatorów obawia się jednak, że zdenerwowane wciąż mętną perspektywą integracji państwo całkowicie odwraca się od Europy. Istnieją również obawy, iż Erdogan, jako szef konserwatywnej partii zmierza do reislamizacji państwa. Prowadząc tę nie do końca przejrzystą grę, premier musi pamiętać jednak o pewnym bardzo ważnym czynniku tureckiej polityki, który nie raz zmieniał plany rządzących.

Strażnik świeckiej Republiki

Turecka armia jest powiernikiem nauk Atatürka, które stanowią nawet część przeszkolenia wojskowego. Siły zbrojne będą zawsze opowiadały się za świeckim państwem. Historia dostarcza dowodów na to, iż w swej miłości do założeń Ojca Turków wojsko jest niezwykle konsekwentne. Cztery zamachy stanu przeprowadzone na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat pokazały politykom, iż w swych działaniach mają swobodę,  ale do pewnych granic. Dowódcy armii, w momencie gdy Turcja rozpoczynała starania o rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską, oznajmili, że czasy wojskowych zamachów stanu dobiegły końca. Znając jednak historię, nie do końca można być tego pewnym. Zaskakujące jest jednak, iż pomimo tarć na linii rząd-wojsko, premier Erdogan wciąż utrzymuje się przy władzy. Cengiz Aktar, turecki politolog, twierdzi, iż armia nie ma już takiej siły przebicia jak niegdyś. Naukowiec mówi, iż społeczeństwo zmęczyło się nieudolnymi, rządami wojska, które spotęgowały korupcję i okazały się nieefektywne. Być może więc jesteśmy świadkami swoistej śmierci tego ważnego czynnika polityki tureckiej, jakim jest zaangażowanie wojska. Wśród komentatorów nie ma zgody co do dalszego rozwoju sytuacji w Turcji. Wydaje się, iż uwielbienie Atatürka jest wciąż zbyt żywe, aby reislamizacja państwa była możliwa. Wojsko, póki co, nie interweniuje z użyciem siły, trudno jednak przewidzieć co mogą przynieść najbliższe miesiące, a może lata.

Analizując historię Turcji dochodzimy do wniosku, że siły zbrojne są niezwykle ważnym czynnikiem w Republice. Dzięki nim międzynarodowa pozycja kraju uległa znacznej poprawie, ich ogrom jest doskonałym gwarantem bezpieczeństwa i umożliwia realizowanie celów wyznaczonych przez Narodową Strategię Bezpieczeństwa. Wydaje się także, iż armia jest wciąż bardzo ważna w polityce wewnętrznej państwa tureckiego. Szacunek, który odziedziczyła po Atatürku pozwala domniemywać, iż jeszcze długo w Turcji kontrola cywilna nad armią będzie raczej martwą literą. Republika Turecka jest państwem, w którym to raczej wojsko jest elementem sprawującym kontrolę nad działalnością cywilnych polityków. Swoistą damą na szachownicy, która choć broni króla, z pewnego punktu widzenia jest od niego figurą znacznie ważniejszą.

Na podstawie:

- Balcerowicz Bolesław, Siły zbrojne w państwie i stosunkach międzynarodowych, Scholar, Warszawa 2006
- Czubiński Antoni, Historia Powszechna XX wieku, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2006
-  Gruen George, Turkey’s role In peacekeeping missions, American Foreign Policy Interests, National Comitee on American Foreign Policy 2006
- Gül Abdullah, Turkey: Vital ally In the cause of long-term stability, American Foreign Policy Interests, National Comitee on American Foreign Policy 2007
- www.tsk.tr
-www.isaf.nato.int