Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Maciej Nowotka, Marcin Nowotka: Idealizm Woodrowa Wilsona a realizm Theodora Roosevelta

Maciej Nowotka, Marcin Nowotka: Idealizm Woodrowa Wilsona a realizm Theodora Roosevelta


29 czerwiec 2006
A A A

Jeden z najwybitniejszych polityków i dyplomatów Henry Kissinger w swoim najbardziej znanym dziele pt „Dyplomacja” porównuje ze sobą dwóch czołowych prezydentów amerykańskich: Theodora Roosevelta i Woodrowa Wilsona. Kluczowa rola prezydenta w systemie politycznym USA sprawia, że jest on, par excellence, kreatorem polityki zagranicznej swojego kraju. Dodając do tego wybitne zdolności polityczne, jakimi niewątpliwie dysponowali obaj prezydenci, możemy mówić w sposób pełni uprawniony o tym, że Theodor Roosevelt i Woodrow Wilson byli wybitnymi realizatorami wizji polityki międzynarodowej, jaką reprezentowali. Każdy następny prezydent Stanów Zjednoczonych musiał się w jakiś sposób odnieść do dorobku i koncepcji swoich poprzedników. Obie koncepcje porządku międzynarodowego są radykalnie odmienne: myślenie realistyczne i idealistyczne (utopijne – najchętniej nazywane tak przez swoich przeciwników), co wg Edwarda H. Carra przekłada się na „przeciwny stosunek wobec każdego problemu politycznego”.

Powyższe koncepcje, biorąc za punkt odniesienia historię Stanów Zjednoczonych, miałyby w mniejszym lub większym stopniu charakter zaledwie teoretycznych założeń, gdyby nie stopniowy i zarazem bardzo duży wzrost znaczenia międzynarodowego USA, począwszy od zakończenia wojny secesyjnej w 1865 roku [1]. Od tego momentu Stany Zjednoczone wkroczyły na drogę gwałtownego rozwoju gospodarczego. Znacznie wzrosła długość linii kolejowych, dzięki czemu połączono brzegi obydwu oceanów. Bardzo szybko zaczęła się rozwijać motoryzacja, m.in. powstały słynne zakłady Forda. Na szeroką skalę zaczęto stosować energię elektryczną i silniki spalinowe. Znacznemu rozwinięciu uległ przemysł naftowy, chemiczny, górnictwo węgla kamiennego. Powstały pierwsze na skalę światową gigantyczne korporacje produkujące m.in. stal, a co za tym idzie, maszyny, okręty. Pojawiły się pierwsze wielkie fortuny (najsłynniejsza Johna Rockefellera). Wzrost gospodarczy w tamtym okresie przekraczał 10 proc. Terytorium USA zostało powiększone o 17 nowych stanów. Liczba ludności, wynosząca w 1870 roku ok 38,5 miliona, wzrosła do 76  milionów w roku 1900. To wszystko sprawiło, że na przełomie XIX I XX wieku Stany Zjednoczone stały się największą potęgą przemysłową świata. Jednocześnie z bardzo szybkim rozwojem gospodarczym następował (początkowo relatywnie niewielki później bardzo duży) rozwój polityczny. 

Stany Zjednoczone wzorem innych mocarstw w tamtym czasie prowadziły politykę imperialną [2]. Logika tej polityki w przypadku USA była następująca: najpierw należy przystąpić do powstrzymania wzrostu, następnie do wyparcia i wreszcie uniemożliwienia ponownego pojawienia się wpływów europejskich na kontynencie amerykańskim. (Ten sposób postępowania przeszedł do historii po nazwą Doktryny Monroe’a – która co prawda pierwotnie miała służyć raczej obronie słabszych państw. 2 grudnia 1823 roku w swym orędziu do Kongresu prezydent Monroe powiedział: „Wszelkie mieszanie się jakiegokolwiek europejskiego mocarstwa, mające na celu uciskanie lub kontrolowanie niepodległych państw Ameryki Łacińskiej zostanie uznane za przejaw nieprzyjaznych uczuć względem USA”. Praktyka bardzo szybko jednak pokazała, że doktryna służyła jako uzasadnienie politycznej i gospodarczej ekspansji Stanów Zjednoczonych w zachodniej hemisferze.). Praktyczną realizacją przyjętych założeń było m. in odkupienie Alaski od Rosji (1867 rok). Za prezydentury Williama McKinleya Stany Zjednoczone stoczyły wojnę kolonialną z Hiszpanią, w wyniku której zdobyły w 1898 roku Kubę, Guam, Portoryko i Filipiny. Reasumując, pozycja międzynarodowa USA na przełomie wieków była już znaczna.

Właśnie w tak zdeterminowanej rzeczywistości w 1901 roku dotychczasowemu wiceprezydentowi Theodorowi Rooseveltowi przyszło, po śmierci ówczesnego prezydenta Williama McKinleya (zginął on na skutek zamachu dokonanego przez anarchistę Leona Czolgosza), objąć urząd 26 prezydenta Stanów Zjednoczonych. Sprawował go przez dwie kadencje tj.w latach 1901 – 1909. Prezydent Roosevelt od samego początku prowadził bardzo aktywną politykę zagraniczną. Jednak tym, co naprawdę odróżniało go od poprzedników i sprawiło, że jego prezydentura przeszła do historii jako okres, w którym USA stały się równorzędnym partnerem dla mocarstw europejskich (tym samym stając się jednym z najważniejszych państw na świecie), był fakt oparcia się w swoich działaniach na jasno sprecyzowanej i wielopłaszczyznowej koncepcji polityki zagranicznej.

Wypada zauważyć, że każdy z jego poprzedników starał się lepiej lub gorzej wypełniać swoje obowiązki, każdy z nich również miał, lub starał się sprawiać takie wrażenie, swój pogląd na politykę międzynarodową, odnosząc mniejsze lub większe sukcesy, ale koncepcja polityki Roosvelta stanowiła pod każdym względem nową jakość.

Przewodnią koncepcją polityki Roosvelta było oparcie się na realizmie [3]. Należy zacząć od tego, iż sama semantyka tego wyrazu wskazuje, oczywiście w dużym uproszczeniu, że „realizm” oznacza zdolność widzenia świata takim, jakim jest (należy wspomnieć w tym miejscu, że „idealiści” patrzą na świat pod kątem tego, jaki być powinien). Analizując tę koncepcję polityki można wyróżnić kilka podstawowych założeń, jakimi kierują się realiści poczynając od Tukidydesa, przez Machiavellego, nawet do Webera: z punktu widzenia tej wizji porządku międzynarodowego, skoro w stosunkach między suwerennymi państwami nie istnieje żadna władza zwierzchnia, to stanem naturalnym dla stosunków międzynarodowych jest "anarchia". Przyjmując to założenie należy stwierdzić, że podstawowym aspektem w stosunkach między narodami są wojna i pokój. Bierze się to stąd, że w świecie anarchii, nawet wtedy gdy nie ma otwartego konfliktu zbrojnego, zawsze zakłada się stan przygotowywania się do niego, ponoszenia jego konsekwencji lub wywierania presji za pomocą groźby działań wojennych. Dzieje się tak zawsze, mimo że czasem na skutek propagandowych działań, może się wydawać, że jest inaczej. Groźba użycia siły w mniej lub bardziej widoczny sposób istnieje praktycznie zawsze.

Sam prezydent Roosvelt bardzo często powtarzał swoje ulubione powiedzenie "Przemawiajcie łagodnie i noście ze sobą duży kij". Idąc dalej tym tokiem rozumowania konstatujemy, że z powodu stałego zagrożenia wojną, stabilność w stosunkach międzynarodowych osiągnąć można poprzez zupełną dominację najpotężniejszego państwa, które dzięki swojej potędze, będzie wymuszać na słabszych respektowanie swoich warunków lub przez równowagę sił, której złamanie przez kogokolwiek wywoła natychmiastową reakcję obronną innych państw. Czyli, jak uważał Roosvelt, Stany Zjednoczone, tak jak inni, muszą bronić swoich interesów nawet na drodze wojny, dbać o równowagę sił na świecie, i dbać o to, aby jej wrogowie, nawet potencjalni (!), zbytnio się nie umocnili, zagrażając, tym samym, bezpieczeństwu czy interesom Stanów Zjednoczonych.

Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie posunięcia Roosvelta na arenie międzynarodowej, wyżej przedstawione założenia realistycznej koncepcji polityki podlegały mniejszym lub większym fluktuacjom, związanym głównie z tym, że, w przeciwieństwie do większości innych mocarstw, Stany Zjednoczone były już wówczas krajem o dość dobrze rozwiniętym systemie demokratycznym, to jednak ogólny kierunek polityki zagranicznej Roosvelta był jasno sformułowany. Realistyczna wizja polityki spowodowała przyjęcie pośrednictwa przez Stany Zjednoczone w wojnie rosyjsko-japońskiej i doprowadzenie - w wyniku tej mediacji - do podpisania w 1905 roku traktatu pokojowego (dzięki temu USA zyskały prestiz i uznanie na arenie międzynarodowej i zaznaczyły swoją obecność w roli wielkiego gracza). Warto wspomnieć, że za przygotowanie traktatu pokojowego kończącego tę wojnę Roosevelt w 1906 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla. Ten fakt, a także udział w konferencji wielkich mocarstw w Algeciras (1906 rok) potwierdzał, że Stany Zjednoczone weszły do polityki światowej jako równorzędny partner krajów europejskich.

Następnym faktem, dobrze wpisującym się w logikę realizmu, było prowadzenie polityki wypierania wpływów Wielkiej Brytanii i Francji w Ameryce Środkowej, a zwłaszcza zmonopolizowanie budowy kanału Panamskiego. Gdy rząd Kolumbii nie wyraził zgody na niekorzystne dla siebie warunki budowy kanału przez USA i zarządzania jego strefą, Stany Zjednoczone poprzez wspieranie lokalnych separatyzmów pomogły w zorganizowaniu antyrządowego powstania i uznały nowe państwo: Panamę, które oderwało się od Kolumbii i bez żadnych oporów podpisało jeszcze bardziej niekorzystny traktat. Budowa kanału (zakończona w 1914 roku), który połączył Atlantyk z Pacyfikiem, pozwoliła uniknąć Stanom Zjednoczonym utrzymywania osobnych flot na obu oceanach.

Reasumując, jeśli przyjąć kryteria oceny polityki, jakie stosują w swoim myśleniu sami realiści (najważniejsza jest skuteczność, a jedynym celem polityki państwa powinien być pojmowany, zwykle w sposób egoistyczny, interes narodowy, co zapewnia m.in. siła militarna), to polityka Roosvelta sprawdziła się. USA, korzystając ze swojej ogromnej przewagi gospodarczej i militarnej nad większością państw ówczesnego świata, stopniowo powiększały swój obszar wpływów (z racji położenia geograficznego dotyczyło to w największym stopniu krajów Ameryki Łacińskiej). Skutkowało to w przeważającej większości przypadków finansowym i politycznym uzależnieniem słabszych państw od Waszyngtonu: np. Kuba została zamieniona podczas prezydentury Roosvelta w pół-kolonię USA.

Pamiętajmy jednak, że argumenty wyjaśniające czyjeś stanowisko (w tym przypadku realistyczną koncepcję Roosvelta) nie są argumentami za lub przeciw temu stanowisku. Należy stwierdzić, że ogólna sytuacja, w jakiej znajdował się świat na przełomie wieków, czyli niespotykane nigdy wcześniej, a będące wynikiem nierównomiernego rozwoju różnice między gospodarczym i militarnym potencjałem państw, istnienie starych antagonizmów i powstawanie nowych w wyniku krzyżowania się kierunków ekspansji kolonialnej, tworzyły sytuację, w której realistyczna koncepcja polityki międzynarodowej (zwłaszcza gdy, jak Stany Zjednoczone, dysponowało się dużym potencjałem gospodarczym, później militarnym i dużym obszarem), jawiła się niektórym (w tym Roosveltowi), jako jedyna słuszna. Do pewnego stopnia było to stanowisko uzasadnione, a już na pewno można próbować zrozumieć przesłanki, jakimi kierował się Roosvelt przyjmując, taki a nie inny sposób postępowania w konkretnych przypadkach.

Ale, jak najdobitniej pokazała I wojna światowa (w tym miejscu nie mam zamiaru wywrzeć wrażenia, iż to prezydent Roosvelt poprzez swoją politykę jest odpowiedzialny za jej wybuch – ale jego realistyczna wizja polityki dobrze wpisywała się w brutalny realizm mocarstw europejskich), tak pojęta koncepcja polityki doprowadziła w skali globalnej do straszliwych konsekwencji. W tak zdeterminowanym  porządku międzynarodowym wydarzenia, jakie miały miejsce 28 czerwca 1914 roku w Sarajewie, spowodowały gwałtowną reakcję łańcuchową. Ortodoksyjna realistyczna postawa myślowa, czyli utrzymywanie za wszelką cenę status quo wobec nieprzyznawania racji innym mechanizmom, wyczerpała swoją formułę, doprowadzając do wojny. Zemściła się tutaj zasada, wynikająca z realistycznej koncepcji opierającej wszystko na sile („chcesz mieć pokój szykuj się do wojny”). 

W tym czasie prezydentem USA był Woodrow Wilson mający – jak już wspomniałem wcześniej -  zupełnie inne spojrzenie na politykę międzynarodową i rolę w niej swojego kraju.

Według Wilsona USA mają za zadanie rozpowszechniać w świecie swoje wzorcowe zasady rządzenia, a pokój musi wynikać nie z Roosveltowskiej zasady równowagi sił, ale z postępów demokracji. Dzieje się tak dlatego, że (poczynając od Kanta) idealiści [4] (zwani w tym konkretnym przypadku liberałami) uważają, że wojny są wynikiem władzy autorytarnejk, i same jej sprzyjają, poprzez dostarczanie pretekstu do odgórnej społecznej mobilizacji i uwolnienia się władzy od kontroli obywateli. Odpowiedzią liberałów na stan zagrożenia wojną jest wiara w demokrację. Demokracja jest kreatorem mechanizmu, w którym decyzje dotyczące wojny podejmują ci, którzy płacą na jej rzecz „podwójną daninę: krwi i pieniądza”. Dlatego decydenci w systemie demokratycznym są z natury bardziej ostrożni i niechętni wojnie, bardziej niż dyktatorzy, zrzucający konsekwencje swoich decyzji na innych. Demokracja z samej swojej istoty buduje też poczucie wzajemnego zaufania dlatego, iż w tak określonym systemie nie można na dobrą sprawę ukryć przygotowań do wojny. Daje to w rezultacie paradoksalnie poczucie bezpieczeństwa.

W centrum uwagi idealistów znajduje się bezpieczeństwo, stabilność, dobrobyt. Jeżeli nawet akceptują angażowanie się w działania wojenne (jest to czasem niezbędne!), to mają przede wszystkim na względzie wspomniane cele, a wojnę prowadzą z reguły przeciwko krajom niedemokratycznym. Dlatego Ameryka, według Wilsona, musi uczynić świat „bezpiecznym dla demokracji”, popularyzować zasady państwa prawa. Państwa powinny być osądzane wedle tych samych norm moralnych (tu jest wyraźne przeciwstawienie się realistycznej koncepcji polityki, która skłaniała się ku twierdzeniu, że normy moralne w zasadzie nie mają zastosowania do działań politycznych), co jednostki, a interes narodowy polega na respektowaniu uniwersalnego systemu prawnego.

Początkowo jednak Wilson wbrew twierdzeniu, że USA mają do spełnienia misję przekształcenia świata, trzymał kraj z daleka od wojny w Europie (aktywność dyplomatyczna ograniczała się w zasadzie do prób mediacji; 4 sierpnia 1914 roku ogłosił deklarację o neutralności, jeszcze w czasie kampanii wyborczej w listopadzie 1916 jego partia reklamowała go, jako człowieka, który „trzyma nas z dala od wojny”). Przyczyną tego stanu rzeczy były bardzo silne tendencje izolacjonistyczne w społeczeństwie amerykańskim, na które swój niemały wpływ miała doktryna Monroe’a, która oprócz poruszonych wcześniej aspektów dotyczących kontynentu amerykańskiego (stylowi myślenia determinowanym przez te założenia ulegał w pewnych okresach swojej prezydentury nawet Wilson) mówiła, że Stany Zjednoczone nie będą ingerowały w sprawy państw europejskich. Jednak w miarę trwania wojny (chodzi głownie o nieprzyjazne w swojej wymowie działania Niemiec wobec USA, ogłoszenie nieograniczonej wojny podwodnej, i ściśle z tym związane propozycje sojuszu militarnego wymierzonego w USA składane przez Niemcy Meksykowi  - słynna depesza Zimmermanna) spowodowały wypowiedzenie wojny Niemcom 6 kwietnia 1917. Stany Zjednoczone stanęły tym samym po stronie państw Ententy, przesądzając ostatecznie o ich zwycięstwie.

Tym co wyraźnie odróżniało idealistyczny styl myślenia Wilsona od realizmu Roosvelta było to, że na decyzję o przystąpieniu USA do wojny oprócz przesłanek wynikających z „realistycznego pojmowania”, czyli bezpośredniego zagrożenia interesów USA przez działania Niemiec, na pierwszy plan wysunął on sprawę oparcia porządku międzynarodowego o rządy prawa i demokrację. Słynne jest przemówienie Wilsona: "Naszym celem jest więc wniesienie zasad pokoju i sprawiedliwości do życia świata, przeciwko egoizmowi i autokracji, i ustanowienie między wolnymi i samorządnymi narodami świata porządku, który umożliwiłby przestrzeganie tych zasad" [5].

Przeprowadzając hipotetyczne porównanie, możemy z dużym prawdopodobieństwem założyć, iż gdyby w 1917 roku prezydentem USA był Roosvelt, do wojny w imię przywrócenia zakłóconej przez Niemcy równowagi sił na pewno by doszło, ale nigdy nie doszłoby do sformułowania czegoś na kształt 14 punktów Wilsona i utworzenia Ligi Narodów.

14 punktów jest najlepszym odzwierciedleniem wizji porządku światowego Wilsona. Mianem tym określa się program pokojowy, który przedstawił on 8 stycznia 1918 roku w orędziu do Kongresu. Wilson oparł go na zasadach ściśle wynikających z założeń swojej wizji świata. Tak więc z tezy, że demokracja i wywiedziona z niej konieczność samookreślenia (zniewolenie narodów jest źródłem wojen, natomiast samookreślenie w ramach instytucjonalnych demokracji daje gwarancje pokoju), a także rządy prawa powinny kształtować porządek międzynarodowy, zrodził się, m. in. 13 punkt głoszący, że „Powinno zostać stworzone niepodległe państwo polskie, obejmujące terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską i któremu musi zostać zapewniony wolny dostęp do morza; niepodległość polityczna, gospodarcza oraz integralność terytoriów zamieszkanych przez tę ludność będą zagwarantowane przez konwencję międzynarodową.” .

Podobne  postulaty o samostanowieniu innych narodów i państw np. Belgii i narodów wchodzących w skład imperium Osmańskiego, były zawarte w pozostałych punktach. Ich treść: redukcja zbrojeń, wolność żeglugi morskiej, wycofanie wojsk niemieckich z terenów okupowanych, ułatwienia w handlu międzynarodowym (tutaj mamy odbicie liberalnej tezy o łagodzącym wpływie handlu na stosunki między narodami) również wykazywały ścisłą korelację z wizją Wilsona.

To wszystko dotyczy też ostatniego, ale najważniejszego, ponieważ najjaskrawiej oddającego zasadniczą sprzeczność między „realizmem” Roosvelta a „idealizmem” Wilsona. Chodzi o zdanie, którego treść brzmi „W oparciu o formalne konwencje musi zostać utworzona powszechna Liga Narodów, której celem będzie zapewnić wzajemne gwarancje niepodległości politycznej i integracji terytorialnej tak małym, jak i wielkim państwom”. 14 punkt Wilsona stoi w całkowitej opozycji do „realistycznej” tezy o tym, że w stosunkach między suwerennymi państwami nie powinna istnieć żadna władza zwierzchnia. Odtąd, co jeszcze raz podkreślę, według Wilsona pokój między narodami powinien opierać się przede wszystkim na prawach człowieka, demokracji, samostanowieniu i współpracy międzynarodowej gwarantowanych przez organizacje międzynarodowe.

{mospagebreak} 

„Wielka wojna” -  jak nazywali współcześni I wojnę światową - dobiegła kresu, zostawiwszy po sobie wielkie zniszczenia. Przez długie lata w wielu tysiącach kilometrów okopów na polach krwawych bitew, zniszczonych miastach i bezkresnych oceanach ginęły od kul, epidemii i głodu tysiące ludzi. Powszechne stało się pragnienie rzeczywistości wolnej od wszelkich konfliktów militarnych. Najpełniej wyrażało ówczesną sytuację hasło: „No More” (czyli „nigdy więcej”). Słowo „pokój” nabrało fundamentalnego znaczenia. W takich warunkach, w dniu 18 stycznia 1919 roku rozpoczął obrady w Paryżu kongres pokojowy. Temat niniejszego opracowania nie jest tak obszerny, aby objąć swoim zasięgiem opisywanie samego przebiegu kongresu, więc ograniczę się do stwierdzenia, że rezultatem obrad było podpisanie 28 czerwca 1919 traktatu wersalskiego określającego formalne warunki pokoju między zwycięzcami  a pokonanymi, które dosyć wiernie  oddawały tezy zawarte w 14 punktach Wilsona. Kongres Paryski uchwalił również (wcześniej, bo w 28 kwietnia 1919 roku, ale postanowienie weszło w życie dopiero 20 stycznia 1920), powstanie Ligii Narodów.

Co prawda, sama idee dotyczące powołania organizacji międzynarodowej stojącej na straży pokoju, pojawiły się już w połowie XIX wieku, ale dopiero fakt pojawienia się idealistycznej wizji Wilsona i powszechne społeczne pragnienie pokoju, spowodowały jej powstanie. W swoich założeniach Liga zgodnie z koncepcjami Wilsona miała odgrywać zasadniczą rolę w utrzymaniu pokoju, według ówczesnych, „zaradzi sprawie, naprawi zło i wyrówna szkody…odegra rolę sądu apelacyjnego”. „Żadne państwo nie ucieknie się do wojny (…) dopóki nie wypróbuje, gruntownie i sumiennie, wszystkich innych sposobów rozwiązania sporu”.

Niestety, mimo swoich niewątpliwie słusznych założeń, niedające się pogodzić egoizmy narodowe (głównie angielski i francuski), a przede wszystkim fakt odmowy przez kongres (głosami republikanów) zezwolenia na uczestnictwo USA w Lidze (ratyfikacja traktatu wersalskiego została również odrzucona), Liga Narodów nie spełniła żadnych z celów, do których realizacji była powołana. Paradoksem niech będzie, że to właśnie demokratyczny proces decyzyjny spowodował odrzucenie polityki, mającej w długofalowej perspektywie demokrację rozszerzać. Prezydent Wilson za utworzenie Ligii narodów w 1919 roku otrzymał pokojową nagrodę Nobla.

Jak pokazuje cała powyższa analiza, Wilson decydując się na udział swojego kraju w I wojnie światowej poza doraźnymi celami, jakimi było zażegnanie niebezpieczeństwa, jakie zagrażało USA, stawiał przed sobą (czego najprawdopodobniej w analogicznej sytuacji nie zrobiłby Roosvelt) cel bardziej ambitny. Chciał bowiem uregulować całokształt stosunków w świecie i zbudować długotrwały nowy światowy ład polityczny, ekonomiczny i militarny. Nowy ład według Wilsona powinien być oparty, co jeszcze raz podkreślę, przede wszystkim na demokracji, uniwersalnym prawie, instytucjach ponadnarodowych, pozwalających na przezwyciężenie stanu anarchii, na ufnej współpracy państw i narodów (odrzucając „realistyczną” tezę, że interesy państw są z natury rzeczy rozbieżne). Realistyczna koncepcja Roosvelta opierająca w swojej istocie się tylko na modelu hegemonicznym, względnie na równowadze sił stosowana w skali ogólnoświatowej, według Wilsona, doprowadziła do I wojny światowej. Podążając dalej tym tokiem rozumowania, przyjęcie realistycznej koncepcji polityki Roosvelta obróci się w końcu nawet przeciwko samym Stanom Zjednoczonym.

Koncepcja wilsonowskiej wizji porządku międzynarodowego, będąca w istocie odbiciem odwiecznego ludzkiego marzenia o zbudowaniu lepszego świata, oceniana w kategoriach czysto aksjologicznych była i jest niewątpliwie słuszna (zresztą jest to cecha wszystkich systemów idealistycznych, a więc i tego). Ale tego typu systemy mają to do siebie, że ich korelacja z rzeczywistością jest w mniejszym lub większym stopniu nie zachowana. Z tego wynika istota krytyki idealistycznych systemów porządku międzynarodowego, jako nacechowanych zbytnią życzeniowością i intencjonalnością.

Z ułomności ludzkiej natury i niedoskonałości świata wynika, że czasami dążąc do większego (maksymalnego, co jest niewykonalne) dobra  przyczyniamy się do większego zła i niezrozumienie tego faktu - jak słusznie zauważył Max Weber - prowadzi do efektów niezgodnych z intencjami. „Polityka uprawiana według etyki przekonań, tzn. akcentująca czystość intencji, łatwo może się przerodzić w fundamentalizm, który prowadzi do wielu nieszczęść. Polityk powinien w pierwszej kolejności mieć na uwadze konsekwencje swojego postępowania, ale z drugiej strony, jeśli lekceważy intencje, może popaść w cynizm” - niebezpieczeństwo czysto „realistycznego” pojmowania polityki.

Jaki byłby świat gdyby kongres amerykański (a nie zabrakło przecież wiele) zezwolił na udział USA w kreowaniu nowego porządku według pomysłów Wilsona? Czy Wilson byłby świadom wszystkich niedostatków swojej wizji i odpowiednio do tego modyfikowałby swoje postępowanie, czy może w zderzeniu z pierwszymi problemami jego idealizm przestałby być idealizmem i tym samym stałby się tarczą osłaniającą czysto imperialne poczynania kraju (zbliżyłoby to go do wizji świata Roosvelta)? W tym miejscu chciałbym wspomnieć, że w ówczesnym świecie wilsonowską tezę o posłannictwie USA wobec świata (przymiotnik wilsonowski użyty jest tu dla ukazania pewnej odmienności wilsonowskiego rozumienia amerykańskiej roli w rozprzestrzenianiu demokracji  - w ówczesnym świecie wobec zasadniczego braku zrozumienia dla wilsonizmu  - co stało się w ostatecznym rozrachunku główną przyczyną niepowodzenia jego zamierzeń) - ta rola była, moim zdaniem, do zaakceptowania, co nie znaczy, że jestem skłonny akceptować dzisiejszą politykę amerykańską z punktem ciężkości coraz bardziej przesuwającym się w stronę realizmu – imperializmu.

Czy wilsonowskie ideały poszanowania praw człowieka i demokracji, mające jednak solidne oparcie w potencjale Stanów Zjednoczonych, wytrzymałyby próbę sił z faszyzmem i komunizmem? Czy wreszcie po włączeniu się Ameryki do politycznego ładu wtedy, gdy Wilsona by zabrakło, USA utrzymałyby ten kierunek i nie wycofały się w  izolacjonizm?

 Próba odpowiedzi na wyżej postawione pytania, a tym samym stworzenie alternatywnej wizji historii, jest działaniem samym w sobie bardzo ryzykownym, ja ograniczę się tylko do stwierdzenia, że moim zdaniem bilans strat i zysków włączenia się USA w politykę międzynarodową wypadłby zdecydowanie po stronie zysków. Prezydent Wilson zmarł w 1924 roku (trzy lata po ukończeniu okresu urzędowania). Zaledwie 15 lat później wybuchła wojna, która pod każdym względem przewyższała wszystko to, co ówcześni mając na myśli konflikt z lat 1914 – 1918, nazywali „Wielką Wojną”….. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*
PRZYPISY, ROZWINIĘCIA, POWIĄZANIA TEMATYCZNE

1) Chodzi oczywiście o to, iż wynikiem wojny było stworzenie silnej więzi państwowej, która pozwoliła temu krajowi tak się rozwinąć. Tutaj mamy doczynienia, ze starą prawdą, że nic nie osłabia danego kraju na arenie międzynarodowej jak podziały i zawirowania w polityce wewnętrznej (a co dopiero wojna domowa!)

2) To określenie wymaga szerszego omówienia. Polityka imperialna synonim (imperializm) to taka polityka zagraniczna państwa, która polega na  rozciąganiu władzy lub kontroli na inne kraje, za pośrednictwem bezpośrednich podbojów kolonialnych lub pośrednich metod kontroli politycznej, wojskowej lub ekonomicznej. Oczywiście jest to klasyczna definicja i jeśli zastosować ją do współczesności, to obserwujemy w porównaniu z perspektywą historyczną określoną tematem pracy większą obecność metod pośrednich. Należy zaznaczyć, że oczywiście każdy kraj ma prawo do zwiększania swojego znaczenia politycznego i gospodarczego wedle swoich możliwości, ale ten rozwój nie może odbywać się kosztem innych. (Czyli polityka w świetle tego co jest napisane powyżej podlega kryteriom oceny opartym używając pewnej tautologii -  na etyce i moralności) W tym ujęciu imperializm ma jednoznacznie negatywne znaczenie ( w 99 przypadkach na 100 w róznego rodzaju publikacjach i dyskusjach będzie użyty właśnie w tym, negatywnym znaczeniu). Do najjaskrawszych przykładów polityki imperialnej w dzisiejszym świecie należy zaliczyć wojowniczą politykę Rosji wobec Czeczenii a w dalszej perspektywie (nie wdając się na razie w szczegóły mnie chodzi raczej o ukazanie samego mechanizmu) ogól rosyjskiej polityki skierowany przede wszystkim do krajów b ZSRR. Odrębną kwestią jest sprawa polityki USA wobec Iraku, Afganistanu . Moje zdanie jest takie, że niezależnie od frazeologii ( po części niewątpliwie słusznej!!) używanej przez administrację prezydenta  Busha, da się niestety zauważyć pewne „elementy imperialistyczne” wykraczające poza zwykłe prawa danego kraju do zwiększania swojego znaczenia politycznego i gospodarczego wedle swoich możliwości. Uwaga zupełnie na marginesie, ale istotna. Słowo imperializm było i jest jednym z najbardziej użytecznych jeśli chodzi o ściśle propagandowe cele. (np. propaganda komunistyczna, islamistyczna, anarchistyczna… ) Dlatego trzeba podchodzić do tego z dużą rozwagą.

3) Klasyczny, „najbardziej twardy” realizm można ująć następująco  - Zasady moralności (etyczne) nie mają zastosowania do działań politycznych. Jest to mniej lub bardziej widoczne i oczywiście występują, jak praktyka pokazuje, mniej lub bardziej konsekwentnie stosowane. Polityka ma własny kodeks (skuteczność). Według tej koncepcji to historia decyduje kto ma rację i co uznamy za słuszne (a nie normy moralne) – „ nothing succeeds like sukces” ci, którzy przegrali oceniani są znacznie gorzej od tych, którzy odnieśli sukces. SŁABE STRONY REALIZMU (ZWŁASZCZA KLASYCZNEGO) SĄ WIDOCZNE NA PIERWSZY RZUT OKA :
- uproszczona wizja stosunków międzynarodowych („ nothing succeeds like sukces” w bardzo dużej części przypadków nie jest tak)
- realizm zbytnio koncentruje się na państwie przez to zawęża sposób pojmowania stosunków międzynarodowych. (lekceważenie takich zjawisk międzynarodowych jak ideologia, gospodarka, organizacji  międzynarodowych - to zastrzeżenie do dzisiejszych form realizmu  - procesów integracyjnych czy stosunków transnarodowych.
- i kwestia założeń filozoficznych :
Absolutnie nieuprawnione jest przypisywanie ludzkiej naturze wyłącznie instynktu siły i agresywności, ludzie nie zawsze kierują się rozsądkiem czy wyrachowaniem i wciąż dokonują ocen moralnych, dlatego nie można kierować się tylko kwestią skuteczności. 

4) Idealizm z kolei można streścić następująco: Państwa  pojmowane są antropomorficznie podlegają  procesowi moralnego doskonalenia się. Polityka zagraniczna powinna być zgodna z normami etycznymi i dobrem wspólnym. Organizacje międzynarodowe i opinia publiczna powinny wspierać założenia polityki idealistycznej. Jak widać powyższa koncepcja jest, przeciwieństwie do realistycznej, optymistyczna. Idealizm wyraża wiarę w w postęp, pokojowy ład, współpracę – harmonię interesów. Stosunki międzynarodowe powinny opierać się na Solidaryzmie międzynarodowym, internacjonalizmie.

WADY:  Czasem takie założenia mają ograniczoną korelację z rzeczywistością. Po prostu odrzucając realistyczną tezę o przypisywaniu ludzkiej naturze wyłącznie instynktu siły i agresywności, trzeba mieć również na uwadze, że nie wszystko dzieje się lub chociaż powinno się dziać tak, jak sobie to teoretycznie zakładamy tj. ludzie nie zawsze są dobrzy i kierują się w swoim postępowaniu normami moralnymi. I drugie zastrzeżenie trochę na innej płaszczyźnie (zacytuje tu zdanie, które napisałem w pracy) „Z pewnej ułomności ludzkiej natury i niedoskonałości świata wynika , że czasami dążąc do większego (maksymalnego, co jest w  niewykonalne) dobra  przyczyniamy się do większego zła i niezrozumienie tego faktu - jak słusznie zauważył Max Weber prowadzi do efektów niezgodnych z intencjami” Systemy czysto idealistyczne nie dostrzegają tego faktu tu jest zagrożenie

5) w 1917 tuż po Rewolucji Październikowej, Rada Komisarzy Ludowych (radziecki rząd) wydał „Deklarację Praw Narodów Rosji” w której znalazło się zdanie o „Prawie narodów Rosji do swobodnego samookreślenia aż do oderwania się i stworzenia samodzielnego państwa włącznie”  Oczywiście szybko okazało się, że to prawo do „samostanowienia” oznacza według słów samego Stalina możliwość „dobrowolnego”  - pamiętasz wojnę polsko – bolszewicką ? związku z Rosją sowiecką . Mamy tu doczynienia z porównaniem podobnej frazeologii, lecz zupełnie innych intencji. W przypadku radzieckim idealistyczna frazeologia była tylko maską skrywającą imperialne interesy….