Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Michał Cyran: Nowy element brytyjskiej polityki


30 kwiecień 2010
A A A

W tym roku, po raz pierwszy w historii Wielkiej Brytanii, kandydaci na urząd premiera występują w telewizyjnych debatach wyborczych. Wczoraj odbyło się ostatnie takie starcie przed wyborami.

Oświata, gospodarka albo imigracja. Takie klasyczne już tematy poruszali liderzy trzech głównych frakcji podczas czwartkowego pojedynku, zorganizowanego w studiu BBC w Birmingham. To ostatnie kruszenie kopii przed szóstym maja, kiedy Brytyjscy wyborcy pójdą do urn. Komentatorzy sprzeczają się, który z kandydatów wypadł najlepiej. Co do jednego są zgodni – Gordon Brown miał najtrudniej. Przyparty do muru, co chwilę był zmuszony bronić dorobku swojego rządu. Trzeba pamiętać, że dzień wcześniej zaliczył pijarowską wpadkę, kiedy podczas spotkania z wyborcami, zapominając o wyłączeniu mikrofonu, nazwał pewną emerytkę „bigotką”. In plus, nie pomijał tego incydentu w czasie swojej polemiki z Cleggiem i Cameronem. Nie napiszę tu o ustawianiu polityków na podium; bardziej interesujące jest coś innego – sama instytucja debaty.

Do tej pory brytyjska rodzina, jeśli już zasiadała wspólnie przed telewizorem, robiła to, żeby obejrzeć sport, programy historyczne albo królową. Ostatnie tygodnie przyniosły znaczną zmianę na tym polu. Otóż wielu ludzi włączało odbiorniki w celach politycznych. Oto nowość na Wyspach.

Nadchodzi nowe…

Właściwie kandydaci mówili o rzeczach, o których rozprawiali już wcześniej. Więcej przemilczeli, niż odsłonili. Jeśli wykładali na stół jakieś karty, to robili to nadzwyczaj ostrożnie, a ich pojedynki wielu nazwałoby zbyt miękkimi. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę debiut tego spektaklu w środowisku brytyjskim, trzeba dostrzec charakter samego fenomenu. Trzej politycy zmagali się często bardziej z kamerą, niż z programami przeciwników. Jasne – te ostatnie również były ważne, ale co okazało się naprawdę nowością?

Opinia publiczna doświadczyła wreszcie konfrontacji twarzą w twarz. Nie było co prawda nokautu, ani znaczących serii ciosów, jednak telewizyjne show otworzyły okna, żeby przewietrzyć oficjalną atmosferę, jaka ogarnęła Pałac Westminsterski. Tego właśnie oczekiwało prawie dziesięć milionów telewidzów, którzy włączyli odbiorniki. Początkowo mieli oni wątpliwości, czy cały ten pokaz jest wystarczająco „brytyjski”. W Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi koncepcja debat tego rodzaju, taka idea sprawdza się doskonale. Ale tam mamy przecież system prezydencki! Pomimo wątpliwości Brytyjczycy przekonali się, że było warto. Stary system parlamentarny również potrzebował trochę ruchu.

Dzisiaj pojawia się pytanie, jak duży wpływ będą miały tego rodzaju starcia na majowe decyzje wyborców. Czy okażą się tylko przejściową modą, czy wpiszą się na stałe w krajobraz brytyjskiej sceny politycznej?

Myślę, że konfrontacje twarzą w twarz zmierzają do przekształcenia nudnych kampanii, do których przyzwyczajali wyborców brytyjscy politycy, w coś bardziej – jeśli nie pasjonującego – to chociaż żywego. Faktem jest, że wystąpienia kandydatów nie miały charakteru popisów, znanych z innych krajów. Czy to jednak wada? Nie sądzę. Istotny jest nowy duch krążący nad Wyspami, który niewątpliwie dobrze rokuje na przyszłość. Debaty nie ukazywały jedynie liderów głównych partii, ale odsłoniły charakter sporej części społeczeństwa. Zainteresowanie i dyskusje zainicjowane poprzez wystąpienia pokazały, że obywatele domagają się inicjatyw. W ten sposób rodzi się nowa kultura polityczna. Chociaż poszukująca idei poza granicami, to jednak wciąż ubrana w brytyjskie szaty.