Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Jakub Gajda: Bliski Wschód - ile były warte prognozy na rok 2011?


29 marzec 2011
A A A

„Muammar Kadafi jest u władzy od 40 lat i z całą pewnością będzie u niej kolejny, 41. rok. Dławiąc opozycję i osłabiając rywali, usunął wszystkie ewentualne zagrożenia dla swych rządów. Jedynym godnym zaufania następcą jest jego własny syn Saif al-Islam.” – jeszcze kilka miesięcy temu przewidywał The Economist.  Dziś brzmi to po prostu abstrakcyjnie.

Pod koniec każdego roku kalendarzowego pojawiają się publikacje, których zadaniem jest przewidzieć, co będzie się działo na świecie w trakcie kolejnych 12 miesięcy. Prognozy opracowywane niejednokrotnie przez najwyższej klasy analityków, budzą duże zainteresowanie na przełomie starego i nowego roku; w grudniu i początkiem stycznia. Następnie materiały trafiają do archiwów, gdzie najczęściej kończy się ich żywot. Z rzadka tylko ocenia się trafność analiz pod koniec roku, którego dotyczyły. W tym czasie ocena trafności nie budzi już żadnych emocji, wszyscy skupiają się bowiem na kolejnym roku, bo świat gna przed siebie…

Z roku na rok trudniej jest przewidzeć światowe wydarzenia. Globalizacja sprawia, że świat staje się niezwykle dynamiczny. Człowiek (a nawet zawodowy analityk) przestaje nadążać, czego dowód przedstawiony zostanie poniżej.

Kilka dni temu, przypadkiem, ponownie wpadło mi w ręce wydane na przełomie roku przez The Economist, a w Polsce przedrukowane i firmowane przez tygodnik Wprost, opracowanie pt. „Świat w 2011” (tytuł oryginału „The World in 2011”). W dziale Świat w liczbach, specjaliści z Economist Intelligence Unit przedstawiają w kilku zdaniach swe wnioski dotyczące najbliższej przyszłości poszczególnych państw. Zerknijmy zatem na wybrane państwa Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej i porównajmy przewidywania ze stanem faktycznym pod koniec trzeciego miesiąca 2011 roku.

Egipt

The Economist, „Świat w 2011”:

„Wybory prezydenckie wyznaczone na koniec 2011 r. będą rozgrywką między ciągłością  (pełniący funkcję prezydenta od dawna, lecz starzejący się Hosni Mubarak – jeśli wystartuje w wyborach), dynastią (jego syn Gamal, który być może wystartuje zamiast ojca) i nieprawdopodobieństwem (zwycięstwo dostanie się kandydatowi opozycji, być może byłemu dyrektorowi Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohamedowi ElBaradei). Zakładając, że Mubarak pozostanie przy władzy, rząd będzie popierał inwestycje w infrastrukturę, dzięki czemu przybędzie miejsc pracy. Nie powstrzyma to robotników przed wyjściem na ulice, by protestować przeciwko niskim wynagrodzeniom i złym warunkom życia. Wzrost gospodarczy wyniesie 5,5 proc., a deficyt budżetowy spadnie, ale tylko do poziomu 7,6 PKB.”

Stan faktyczny, koniec marca 2011:

Wrześniowe wybory prezydenckie przygotowuje Najwyższa Rada Sił Zbrojnych, która przejęła władzę po strąconym przez rewolucję Mubaraku, jego syn też nie zostanie zapewne jego następcą (choć może lepiej powstrzymać się od wszelkich sądów tego typu?). Jak przekonuje będące u władzy wojsko, były prezydent i jego rodzina znajdują się w areszcie domowym. „Nieprawdopodobieństwo” stało się w Egipcie realiami. Niemniej również były dyrektor MAEA - ElBaredei podczas protestów zażegnywał się od zamiaru przejęcia władzy w postrewolucyjnym Egipcie.

Robotnicy, owszem, wyszli na ulicę, ale w przewrocie, który się dokonał nie odgrywali najważniejszej roli. Prawdziwym motorem działań okazała się „facebookowa” młodzież oraz stronnictwa religijne z Bractwem Muzułmańskim na czele. Co do wskaźników wzrostu gospodarczego i PKB, to nie będą one z pewnością zbliżone do przewidywanych. Dni rewolucyjnego tumultu poważnie zachwiały egipską gospodarką. Co istotne, na chwilę obecną sytuacja wydaje się ustabilizowana, do kraju wracają pierwsi turyści – wabieni niskimi cenami i …ciekawością.

Libia

The Economist „Świat w 2011”:

„Muammar Kadafi jest u władzy od 40 lat i z całą pewnością będzie u niej kolejny, 41. rok. Dławiąc opozycję i osłabiając rywali, usunął wszystkie ewentualne zagrożenia dla swych rządów. Jedynym godnym zaufania następcą jest jego własny syn Saif al-Islam. Ale do sukcesji nie dojdzie w 2011 r. Dochody z ropy i usunięcie miedzynarodowych sankcji sprzyjają gospodarce, wzrost wyniese 4 proc.
Godne uwagi: Rosnące bogactwo Libijskiego Urzędu Inwestycyjnego (LIA) zwiększy siłę przebicia Libii na rynkach świata, zwłaszcza w Afryce, która będzie głównym terenem zainteresowania inwestorów.”

Stan faktyczny, koniec marca 2011:

Wobec zaangażowania Stanów Zjednoczonych i NATO w „Bitwę o Libię” i wsparcia dla sił „prodemokratycznych”, los Kadafiego wydaje się być przypieczętowany. Jak widać, chyba nie tę opozycję i nie tych rywali dławił był prezydent, aby pozbyć się zagrożenia. Siły wierne Kadafiemu walczą z pełną determinacją, ale wobec osamotnienia na arenie międzynarodowej, ich porażka to tylko kwestia czasu.

Obawa związana z Libią dotyczy teraz prawdziwego charakteru opozycji – Narodowej Rady Libijskiej, która najprawdopodobniej przejmie władzę. Czy między aktywnie działającymi wrogami Kadafiego czają się ludzie Hezbollahu i al-Kaidy? Czy można obdarzyć tych ludzi zaufaniem? Oto najważniejsze pytania dla społeczności międzynarodowej. Tymczasem, Narodowa Rada Libijska obiecuje, że po odsunięciu Kadafiego od władzy przeprowadzi wolne wybory, aby wprowadzić w kraju demokrację. Na razie Kadafi powrócił do swego dawnego medialnego wizerunku, który kreował go na tyrana. Przy okazji wydarzeń libijskich wyszły nieszczere intencje polityczne głów państw europejskich. Jak widać, w polityce nie wiele trzeba, by wczorajszy przyjaciel stał się dziś wrogiem.

Oczywiście, trudno też oczekiwać libijskich sukcesów gospodarczych w najbliższym czasie.

 

Równie ciekawe perspektywy, które zaskoczą oczekiwania czekają też prawdopodobnie uwzględnione w opracowaniu: Syrię, Jordanię, a także Arabię Saudyjską i być może Algierię. Na rozwój wydarzeń należy tu jednak wciąż oczekiwać i wstrzymać się z ostatecznymi ocenami. trafności przewidywań. Szkoda, że w opracowaniu nie ma żadnych wzmianek o Bahrajnie, Jemenie i Tunezji… Zapewne okazałyby się dziś równie niedorzeczne, jak te związane z Libią czy Egiptem.


Minęły niecałe trzy miesiące 2011 roku… Ciekawe jakie wizje na przyszłość Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej snuć będziemy pod koniec tego roku?