Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Archiwum "Inwestujemy więcej, niż Christian IV"

"Inwestujemy więcej, niż Christian IV"


16 wrzesień 2011
A A A

Sondaże nie zostawiają złudzeń – po raz pierwszy od niemal 19 lat premier duńskiego rządu nie będzie nazywać się Rasmussen. Z dużym prawdopodobieństwem po raz pierwszy w historii premierem zostanie kobieta. Nie do końca jednak wiadomo, która.

W Danii o terminie wyborów parlamentarnych decyduje premier. Jedynym ograniczeniem, jakie go obowiązuje, jest maksymalnie czteroletni okres, na jaki przyznawany jest mandat Folketingowi (duńskiemu parlamentowi). Oznaczało to, że wybory u naszych zamorskich sąsiadów musiały odbyć się najpóźniej 12 listopada. Szef rządu postanowił jednak nie czekać aż do tego dnia, zwłaszcza, że rosły naciski ze strony wszystkich partii na rozpisanie wyborów. Ostatecznie w piątek 26-go sierpnia gruchnęła nowina – wybory 15-go września. Podobno jednym z powodów decyzji o tak wczesnym terminie była chęć uniknięcia kolizji z kolarskimi mistrzostwami świata odbywającymi się w Kopenhadze tydzień później.

W tej sytuacji nawet sprinterski finisz może nie wystarczyć Larsowi Løkke Rasmussen-owi do obrony fotela premiera. Partie lewicowego „czerwonego” bloku opozycyjnego cieszą się 6,6% przewagi nad „niebieskimi”, czyli konserwatywnym blokiem rządzącym. Venstre (V), liberalna partia o-becnego szefa rządu, prawdopodobnie straci cztery z dotychczasowych 46 mandatów w Folketingu. Pozostałe partie bloku, czyli konserwatyści (De Konservative – K) (prawicowo-konserwatywna), Duńska Partia Ludowa (Dansk Folkeparti – DF) (prawicowo-nacjonalistyczna) i Liberal Alliance (LA - liberalna) również tracą poparcie. Według sondażu Gallupa z 10 IX mogą one liczyć w sumie na 81 mandatów (większość tworzy 90).

Wymaganą większość uzyskać może blok socjaldemokratyczny. Liderem na lewicy jest Partia Socjaldemokratyczna (S), którą w omawianym sondażu poparło 26,4% ankietowanych. Przekłada się to na 47 mandatów w Folketingu. Najbliższy partner socjaldemokratów podczas kampanii wyborczej, zachowujący się momentami jak ich siostra bliźniaczka, Socjalistyczna Partia Ludowa (Socialistik Folkeparti – SF) liczyć może na nieco ponad 10% głosów. Postkomunistyczna Lista Jedności (Enhedslisten – EL) ma szansę na znaczny wzrost znaczenia z poparciem powyżej 7%. Ostatnim ogniwem bloku lewicowego jest Partia Radykalnej Lewicy (Det Radikale Venstre – RV) z blisko dziewięcioprocentowym poparciem. Być może jednak z tej partii wywodzić się będzie przyszła premier.

Image

Partia Margrethe Vestager, liderki RV, już od wiosny tego roku prowadzi politykę mającą przełamać tradycję istnienia dwóch bloków w Danii. Praktycznym wyrazem tego było zawarcie w maju umowy z partiami konserwatywnymi dotyczącej poparcia dla reformy emerytalnej. W związku z duńską tradycją polityczną umowa taka będzie wiążąca również po naj-bliższych wyborach. Oznacza to, że możliwa jest sytuacja, w której RV biorąc udział w lewi-cowym rządzie, będzie głosować w tej sprawie razem z opozycją. Partia Vestager jest również akceptowalnym partnerem koalicyjnym właściwie dla wszystkich innych ugrupowań parlamentarnych. Biorąc pod uwagę znaczną liczbę mandatów, jaką po wyborach będzie dyspo-nować RV (około 15), od niej zależeć może barwa następnego rządu.

A ta wcale nie jest przesądzona. Tuż po rozpoczęciu kampanii Margrethe Vestager i Lars Barfoed, lider konserwatystów, poinformowali o zawarciu strategicznego partnerstwa. Decyzja ta odpowiada oczekiwaniom wyborców, chcących przełamania dotychczasowych podziałów. Tuż po ogłoszeniu przez RV i K zamiaru ścisłej współpracy posypały się inne zapewnienia o gotowości do wspólnej pracy na rzecz Danii. SF wyraziła chęć dialogu z konserwatystami, a nieco spóźniony premier na łamach jednego z największych duńskich dzienników – Berlingske Tidende – zapowiedział: „Ja też jestem gotowy do współpracy z RV”. Istnieje możliwość, że po wyborach najpoważniejszą szansę na zbudowanie większościowego rządu będzie mieć szeroki blok pod przewodnictwem jedynej osoby akceptowalnej niemal dla wszystkich, czyli Margrethe Vestager.

Niemal, ponieważ histerycznie na wieść o sojuszu konserwatystów z RV zareagowała Duńska Partia Ludowa. Ta skrajnie prawicowa partia, o której ostatnio w Europie było głośno głównie z powodu przywrócenia kontroli granicznych na duńskich granicach, zażądała nawet wyrzucenia konserwatystów z rządu po tym kroku, określając ich działania jako „polityczne kamikadze”. Po kilku dniach, kiedy emocje już opadły i okazało się, że krzykiem niewiele można wskórać, DF wycofała się z większości swoich gróźb.

Na sojuszu z RV na razie jak Zabłocki na mydle wychodzą konserwatyści. Jedna z dwóch najstarszych partii politycznych w Danii jest obecnie mniejszym z partnerów w tym układzie – sytuacja niespotykana nigdy wcześniej. Układ z RV postrzegany jest jako wielkie ryzyko. Nie jest żadną tajemnicą również to, że jednym z najważniejszych powodów jego zawarcia jest chęć uniezależnienia się od wpływów DF, która coraz częściej odbierana jest jako niepotrzebny ciężar psujący image konserwatystów. Stąd próba zastąpienia kontrowersyjnej partii z prawego końca sceny politycznej bardziej przewidywalną Margrethe Vestager.

Duńska Partia Ludowa sama zresztą daje coraz więcej powodów do wykluczenia z politycz-nego mainstreamu. W jednym z wyborczych spotów kandydata DF, Alexa Ahrendtsena, imigrant bije i okrada na ulicy duńską emerytkę. Inny polityk tej partii, Martin Henriksen, propo-nuje wydalać z Danii imigranckie rodziny, które wysyłają swoje pociechy do krajów pocho-dzenia, aby te poznały kulturę swoich przodków. Wreszcie europarlamentarzysta DF, Morten Messerschmidt, oczernia prominentnego polityka SF, Kamala Qureshiego (o korzeniach imi-granckich, a jakże), o oszustwa mieszkaniowe.

Partia tego ostatniego przedstawiła dwanaście obietnic wyborczych podzielonych w cztery kategorie, poświęconych wzrostowi gospodarczemu, opiece zdrowotnej, edukacji i ochronie środowiska. Szczególnie ta ostatnia sprawa leży liderowi SF, Villy’emu Søvndalovi, na sercu. Z pierwszych stron gazet nie schodzi bowiem sprawa ustanowienia wokół Kopenhagi strefy płatnego wjazdu. Ta propozycja SF (i S) miałaby doprowadzić do zmniejszenia ruchu w duńskiej stolicy, jednocześnie zwiększając konkurencyjność środków komunikacji zbiorowej. Opozycja nie chce jednak zagwarantować, że zmiana przyniosłaby oczekiwane skutki, a sam pomysł co chwilę podważany jest przez kolejne wyliczenia pokazujące jego nieopłacalność

„Starsza siostra” SF, Partia Socjaldemokratyczna, często podpisuje się pod propozycjami Søvndala. Oba ugrupowania domagają się zwiększenia wydatków rządowych z przezna-czeniem na tworzenie miejsc pracy i pobudzenie gospodarki. Pieniądze na ten cel lewica chce pozyskać m.in. z tzw. podatku ekologicznego, jaki chciałaby nałożyć na bilety lotnicze z duńskich lotnisk. Innym źródłem miałoby być wydłużenie o godzinę tygodnia pracy w Danii (obecnie trwa on 37h). Obie partie nie zgadzają się również na wprowadzenie opłat za korzys-tanie z opieki lekarskiej, co promują RV i K. SF w kampanii wyborczej zwróciła na siębie uwagę nietypowym raczej hasłem nawołującym do wycofywania oszczędności z Banku Danii, ponieważ rzekomo jego kierownictwo opowiada się za polityką konserwatywnej koalicji.

Najważniejszym rozgrywającym kampanii jak do tej pory wciąż jest jednak Helle Thorning-Schmidt. Liderka socjaldemokratów ma wszelkie atuty, aby zostać pierwszą kobietą na stanowisku premiera w Danii. Pomimo spadających notowań bukmacherskich (obecnie jej szanse oceniane są na 72%, a były już powyżej 90%) i poczucia wielu wyborców, że do końca nie wiadomo, czego się po byłej europarlamentarzystce spodziewać, wydaje się, że ma ona szansę na budowę pierwszego od prawie 20 lat rządu większościowego w Kopenhadze. Thomas Larsen, komentator polityczny, w rozmowie z Berlingske Tidende jako najważniejszą cechę liderki socjaldemokracji wskazał charyzmę. Pozwoliła jej ona przetrwać wielką porażkę wyborczą 2007 roku i z niedoświadczonej na kierowniczych stanowiskach osoby z drugiego sze-regu zmienić się w czołowego polityka swojego kraju. Larsen docenia też poparcie, jakie Thorning-Schmidt zdobyła na lewym skrzydle swojej partii. Wśród jej słabości wymienia przede wszystkim nieco wybuchowy charakter i brak docenianego przez ekspertów programu ekonomicznego.

A premier? Lars Løkke Rasmussen próbuje dodać sobie nieco animuszu stwierdzając, że od czasów słwnego XVII-wiecznego króla Christiana IV nie budowano w Danii tyle, co za jego rządów (którą to tezę zresztą błyskawicznie obaliła gazeta Politiken). Szef rządu usiłuje przekonać do siebie wyborców nieźle ocenianymi przez ekonomistów programami wzrostu gospodarczego i pomocy dla sektora budowlanego, jednak bardzo długo nie znajdował on drogi do umysłów Duńczyków. Dopiero na kilka dni przed wyborami fale dramatycznych spadków notowań w sondażach zdają się wygasać. Premier musi jednak bardzo uważać na działania swoich speców od PR-u, którze nie przysporzyli mu popularności akcją usuwania nie-wygodnych wpisów na jego profilu na Facebooku. Nie odradzili mu również stwierdzenia, że zachowuje on wielki szacunek do Duńskiej Partii Ludowej. Być może za to, że ta nie ma-nipuluje swoim kontem na największym portalu społecznościowym świata. Przede wszystkim dlatego, że go nie posiada…

Na podstawie: Berlingske Tidende (www.b.dk), Politiken (www.politiken.dk), Jyllands Posten (www.jp.dk)