Maurycy Mietelski: Węgry ostrożnie w sprawie Ukrainy
Rząd Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej zmieniał swoje stanowisko stopniowo. Do wtorku starano się raczej nie zabierać głosu zaś jedynym wyraźnym (choć przede wszystkim propagandowym) działaniem Orbána, była wizytacja wojsk węgierskich przy granicy z Ukrainą. Jeszcze w poniedziałek węgierski premier twierdził, iż konflikt na Ukrainie nie jest sprawą jego kraju, a granice Węgier pozostają bezpieczne. Bardziej zdecydowanie wypowiadał się natomiast minister spraw zagranicznych János Martonyi. Również w poniedziałek, podczas wizyty w Brukseli, zapowiadał wsparcie Węgier dla Ukrainy, w celu zapewnienia jej integralności terytorialnej, suwerenności i niepodległości. Co ciekawe, prorządowe media kilkukrotnie sugerowały, że na Majdanie mają miejsce akty chuligańskie, powstrzymywane przez siły rządowe.
Ostrożność w sprawie wydarzeń na Ukrainie, a szczególnie rosyjskiej interwencji na Krymie, wiąże się ze zbliżeniem Budapesztu i Moskwy. W styczniu, przedstawiciele spółek energetycznych obu państw, w obecności Orbána i rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, podpisali umowę o rozbudowie elektrowni atomowej w węgierskim Paks. Przewiduje ona budowę dwóch nowych reaktorów, a koszty inwestycji mają być pokryte z pożyczki udzielonej Węgrom przez Rosję. Wartość rosyjskich inwestycji na Węgrzech, szacuje się na prawie 3 miliardy dolarów, a obroty handlowe pomiędzy oboma państwami stale się zwiększają. Media popierające rząd Fideszu, poza zachwalaniem współpracy gospodarczej, starają się również przedstawiać Rosję jako obrońcę wartości chrześcijańskich w świecie, a jeden z tygodników chciał nawet organizować marsz przyjaźni węgiersko-rosyjskiej. Widać więc wyraźnie, że Orbán nie chciał drażnić swojego nowego sojusznika. Niewykluczone, iż węgierski rząd obserwował reakcję Rosji na stanowisko Turcji, która opowiedziała się wyraźnie po stronie Ukrainy. Ankara podobnie jak Budapeszt, ostatnimi czasy rozwija współpracę z Rosją, także podpisując długoterminowe umowy gospodarcze.
Kolejnym ważnym czynnikiem są również zbliżające się wybory parlamentarne na Węgrzech. Na Zakarpaciu mieszka prawie 150 tysięcy Węgrów, obawiających się działań ukraińskich szowinistów i nowej ustawy językowej. Część z nich będzie mogła w kwietniu oddać swoje głosy, na które liczy Fidesz. Podczas gdy polski rząd niespecjalnie przejmuje się losem Polaków na Ukrainie, którymi nie jest zresztą szczególnie zainteresowana opinia publiczna, na Węgrzech podobne działania nie znalazłyby akceptacji. Węgrzy czują bardzo silną więź ze swoimi rodakami, znajdującymi się na terenach dawnego Królestwa Węgier, okrojonego w 1920 roku Traktatem w Trianon. Ich zlekceważenie mogłoby kosztować Orbána utratą części poparcia, na rzecz nacjonalistycznego Jobbiku, który jest obecnie większym zagrożeniem dla Fideszu niż opozycyjna lewica. Politycy Jobbiku od początku wydarzeń na Ukrainie, zajmowali twarde stanowisko, wzywając rząd do podjęcia wszelkich działań na rzecz praw mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. W poniedziałek nacjonaliści wydali oświadczenie, w którym zaatakowali rząd za mało zdecydowaną postawę wobec ochrony Węgrów na Zakarpaciu, a także skrytykowali działania Europy Zachodniej. Ich zdaniem, Zachód wsparł przewrót na Ukrainie finansowo, politycznie i wywiadowczo, chcąc przybliżyć granicę NATO do Rosji, aby zainstalować na Ukrainie wykonawców swoich poleceń. Również ta retoryka może trafić do części wyborców centroprawicy, których antyzachodnie nastawienie zostało zresztą podsycone w ostatnich latach przez Fidesz.