Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Maciej Ostasz: Polskie jabłko może dużo!

Maciej Ostasz: Polskie jabłko może dużo!


17 sierpień 2014
A A A

Europejskie sankcje wobec Rosji wywołały wybuch gospodarczej agresji skierowanej głównie w Polskę i Niemcy. Zakaz importu polskich warzyw i owoców spowodowany domniemanym naruszeniem przepisów fitosanitarnych Federacji Rosyjskiej ma być odwetem na naszym kraju za działania w sprawie Ukrainy. Takie represje mają pokazać Polsce jak bardzo jest zależna od Rosji, lecz zablokowanie eksportu polskich produktów głównie dotknie rosyjskich konsumentów oraz zagraniczne firmy eksportowe działające na terenie RP. Chodź o sytuacji polskich producentów w mediach pojawiło się już wiele informacji, warto było poczekać na pierwsze poważne komentarze samych poszkodowanych oraz reakcje na pierwsze relacje z Rosji po wprowadzeniu zakazu importu.
Image Jak każdy wie, najlepsze jabłka na świecie pochodzą z Polski. Nasze produkty eksportowane są na teren całej Europy, a nawet na inne kontynenty. Jednym z ich głównych odbiorców poza Rosją jest Anglia, gdzie owoce trafiają do sieci supermarketów, zwłaszcza poprzez Tesco, które zaopatrza się m.in. w kilku grupach producenckich w obrębie grójeckiego okręgu sadowniczego. Jabłka stąd trafiają również do Turcji, Grecji czy krajów skandynawskich. Kto miał do czynienia z owocami i warzywami produkowanymi na terenie Polski wie, że są to produkty najwyższej klasy. Spowodowane jest to umiarkowanym użytkowaniem różnego rodzaju oprysków oraz stosowaniem naturalnych nawozów, użyźniających glebę. Te cechy spowodowały, że smak owoców i warzyw pochodzących z Polski jest niespotykany i niepowtarzalny. Dodatkowo trwałość i wysokie standardy przygotowania produktów do dystrybucji pozwoliły zdominować zagraniczny rynek w tym sektorze przez polskich producentów. Te cechy wpłynęły na tak wysoki poziom eksportu naszych produktów. Po za naszym słynnym jabłkiem eksportujemy również pomidory, paprykę, truskawkę oraz owoce krzaczaste (agrest, malina, porzeczka).

Kondycja polskiego sektora produkcyjnego w czasie rosyjskich sankcji

Rosja jest głównym odbiorcą produktów rolnych z Polski. Setki tysięcy ton owoców i warzyw trafiających na rosyjskie stoły każdego roku pochodzi głównie z naszego kraju. Od dwóch lat firmy zajmujące się eksportem polskich produktów na Wschód prześcigają się w walce o pozyskanie najlepszych producentów lub o dostęp do grup producenckich posiadających najlepsze odmiany w swoich magazynach. Popyt na polski produkt w ostatnich latach również mocno poszybował do góry, głównie przez zauważalne różnice w jakości oraz cenie, która przyciągnęła zagranicznych importerów do naszego kraju. Przedsiębiorcy z krajów takich jak Rosja, Litwa, Łotwa, Bułgaria, Mołdawia czy Turcja założyli swoje przedstawicielstwa na terenie Polski, stając się automatycznie eksporterami. Zajęli się organizacją skupów oraz selekcjonowaniem produktów. W tym czasie polscy rolnicy, dalej zwani producentami (nie bez powodu), zaczęli zrzeszać się w tak zwane grupy producenckie, które zaczęły samodzielnie dbać o swoje interesy i zajmować się pozyskiwaniem nowych odbiorców na terenie Europy. Grupy producenckie zlokalizowane na terenie kraju to wysokiej klasy firmy produkcyjne, posiadające wyspecjalizowane, automatyczne linie sortujące oraz magazyny z kontrolą temperatury i atmosfery. Kontrola ta polega na dobraniu odpowiedniej mieszanki gazów tak, aby w komorach magazynu, gdzie przechowuje się owoce, bezpiecznie mogły przeleżeć przez dłuższy okres bez utraty jakości swoich naturalnych wartości oraz smaku. Pieniądze zainwestowane w grupy producenckie owoców i warzyw to jedna z najlepszych inwestycji w polskie rolnictwo w ostatnich latach. To właśnie przejęcie kontroli nad tym rynkiem przez samych producentów pozwoliło na uzyskanie odpowiedniej ceny za produkty oraz wpłynęło na naturalną walkę z poprawą jakości produkowanych płodów.

W chwili kiedy Rosja blokuje polski eksport, warto się zastanowić nad tym czy musimy sprzedawać im nasze produkty i dlaczego po zniesieniu zakazu nie podnieść cen dla rosyjskich importerów. Niezależnie od kraju, konsument jest najważniejszym ogniwem w łańcuchu dostaw. To on decyduje, co kupi a czego nie. Przytaczając sytuację z przed kilku lat oraz nagłośnionego przez media problemu walki polskich produktów z chińskimi, głównie jabłkami, można zauważyć znaczącą przewagę krajowego produktu nad azjatyckim. Jak zauważyła jedna ze stacji telewizyjnych, chińskie owoce są po prostu kwaśne i to jest problem nie do obejścia w przypadku walki o podniebienie klientów. Tu zawsze wygra jakość i gust klientów. Z perspektywy ostatnich tygodni oraz pojawiających się w mediach informacji na temat zachowania rosyjskich konsumentów, nie sposób nie zwrócić uwagi na fakt wysokiego popytu na towary importowane z Polski oraz krajów UE.

Jednym z zauważalnych problemów naszego sektora rolniczego jest fakt słabego współdziałania i podejmowania decyzji w kwestii tego, jak bezpiecznie przejść przez ten trudny okres dla producentów. Resort ministra Marka Sawickiego, jak i on sam, dosyć prężnie działa w uzyskaniu odpowiednich rekompensat, lecz do tej pory nie została złożona żadna propozycja dotycząca tegorocznych płodów, która decydowałaby, co zrobić z wyprodukowanymi owocami, warzywami i żywcem tak, by nie niszczyć wyprodukowanych plonów.

W rozmowie z wieloma rolnikami oraz przedstawicielami grup producenckich nie padła prosta i jasna odpowiedź, co można byłoby zrobić w tej sytuacji, lecz rozwiązań jest kilka. Ze względów na trwające rozmowy i negocjacje w sprawie blokady eksportu produktów, nikt publicznie nie chce udzielać informacji na temat rozwoju obecnej sytuacji, lecz jest kilka rozwiązań proponowanych przez producentów.

Jedno z nich, dotyczące producentów owoców, mówi o przetrzymaniu płodów w magazynach chłodniczych przynajmniej przez okres kilku miesięcy oraz stopniowe eksportowanie towarów. To rozwiązanie jest jednym z najlepszych z przedstawionych przez przedstawicieli, lecz ma kilka wad. Koszt utrzymania jednego magazynu z kontrolą temperatury jest bardzo wysoki. Dofinansowanie z UE, poza wsparciem finansowym producentów, powinno również pokryć koszty wykorzystanej energii elektrycznej. W tym rozwiązaniu, gdzie w przeciągu kilku miesięcy Rosjanie sami zaczną zgłaszać się po polskie produkty, cena eksportu może, a wręcz powinna wzrosnąć co najmniej 3-krotnie w celu pokrycia strat finansowych poniesionych przez producentów. Wysoka cena eksportowanych produktów powinna również uświadomić władze rosyjskie o tym, że nie warto narzucać sankcji, gdy jedna ze stron może na tym mocno stracić. Tu pojawia się również ryzyko podniesienia cen gazu i paliw dla krajów Unii, lecz nie można zapomnieć o możliwych stratach które dotkną polskich producentów.

Kolejnym rozwiązaniem, które jest już stosowane, lecz mało opłacalne dla polskich eksporterów, to wysyłanie produktów na Białoruś i do Kazachstanu (również do innych krajów spoza UE) w nieoznakowanych kartonach. Tam dokumenty są „przebijane” na krajowe i trafiają na rosyjski rynek, jako jabłko białoruskie lub kazachskie. W tym rozwiązaniu jedyna strona, która zyskuje to pośrednik, a pokrzywdzony jest i konsument i producent, ponieważ cena za kilogram jest minimalnie większa niż koszt wyprodukowania 1kg danego owocu, koszt takiej operacji transportowej dosyć mocno wzrasta, a cena detaliczna jest również odpowiednio wysoka, co spowodowane jest tak zwanymi „kosztami dłuższego kanału przerzutowego”.

Następnym rozwiązaniem, dosyć kontrowersyjnym aczkolwiek możliwie skutecznym, jest przetłoczenie wyprodukowanych płodów w soki i przeciery. Są to półprodukty i produkty, które mogą być składowane przez bardzo długi czas. Nie potrzebują kontroli temperatury, a ich składowanie w okresie jesienno-zimowym wymaga jedynie odizolowania ich od światła i zamkniętego pomieszczenia. To rozwiązanie również wymaga wsparcia finansowego producentów oraz rządu, który musiałby pomóc w szukaniu nowych kanałów dystrybucyjnych dla przetworów. Niemniej jednak w przypadku tego rozwiązania największym plusem jest możliwość długiego przechowywania, co mogłoby wpłynąć korzystnie na ceny w przyszłym okresie wiosenno-letnim.

Niestety na chwilę obecną producenci nie potrafią się porozumieć i znaleźć złotego środka w zaistniałej sytuacji. Koszty, które ponoszą rolnicy w procesie produkcji, ledwo starczają na pokrycie opłat i opłacenie pracowników.

Tu nie można nie wspomnieć jak rynek pracowników sezonowych wygląda w Polsce. Zacznijmy od nich samych. W okresie letnim większa część osób pracujących przy zbiorach sezonowych to osoby pochodzące z Ukrainy. Ile jest takich osób w tym sezonie? Jeżeli wziąć pod uwagę to, że do co trzeciego producenta przyjeżdża od 3 do 5 pracowników lub więcej, na 100 gospodarstw mówimy o średniej wynoszącej ok. 150 osób. W jednej gminie potrafi być około tysiąca producentów, a w powiecie, takim jak grójecki, mówimy o liczbie przekraczającej 10 tysięcy, co daje nam średni wynik 16 000 pracowników sezonowych. Zaproszenie każdego z nich to koszt 200 zł brutto od dokumentu pozwalającego na przybycie do Polski na prace sezonowe. Dodatkowo każda osoba musi posiadać ubezpieczenie i te wszystkie koszty ponosi rolnik, bez gwarancji, że danej osobie spodoba się praca i zostanie. Można się zastanowić, co robią w tym czasie nasi polscy bezrobotni. Czy boją się pracować czy po prostu nie chce im się i wolą siedzieć na zasiłku zamiast zebrać fundusze na sezon zimowo-wiosenny, właśnie przy takich pracach? Jest to temat do oddzielnej dyskusji.

O Putinie i jego sankcjach wobec Polski

Władimir Putin, nakładając zakaz importu polskich produktów, nie brał pod uwagę tego, jak zachowają się obywatele, czyli konsumenci. Blokując dostawy z Unii oraz wprowadzając te same produkty gorszej jakości pochodzące z Azji czy wreszcie próba wprowadzenia substytutów z poziomu konsumenta nie wygląda dobrze. Kolejnym problemem jest uzupełnienie rynku produktami zagranicznymi w celu wyrównania podaży do popytu. Tu po raz kolejny trzeba zaznaczyć moc klienta końcowego oraz wpływ jakości danego dobra na sprzedaż. To właśnie przez te najważniejsze czynniki Polska ma tak wysoki stopień eksportu na Wschód, a kto miał okazję współpracować z Rosjanami wie, że jakość jest kluczowym elementem handlu.

W całej zaistniałej sytuacji, spowodowanej konfliktem ukraińskim, największymi ofiarami zostali konsumenci Federacji Rosyjskiej. Po kilku tygodniach sankcji w mediach zaczynamy oglądać pierwsze skutki zakazu importu. Opustoszałe półki, brak podstawowych produktów oraz szykująca się zwyżka cen magazynowanych zapasów. Sytuacja spowodowana chęcią przejęcia kontroli nad częścią Ukrainy przez Władimira Putina bardzo negatywnie odbija się na społeczeństwie rosyjskim. Próba importu azjatyckich produktów (jakie miałyby zastąpić europejskie) na zachód Rosji to czasochłonny i kosztowny proces. Ze względu na odległość, ściąganie towarów z tamtego regionu, nie zapewniłby regularnych dostaw oraz odpowiedniej podaży.

Na chwilę obecną wiemy już, że w Federacji Rosyjskiej zaczyna brakować wielu produktów, a półki sklepowe zaczynają wyglądać jak polskie sklepy w czasach PRL-u. Czy taki stan rzeczy i silny rynek konsumpcyjny wpłynie na decyzje rosyjskiego prezydenta? Niestety nikt tego nie wie, lecz patrząc w karty historii, tam, gdzie zaczyna brakować jedzenia, zaczynają się konflikty wewnętrzne, ewentualnie znacząco osłabiona zostaje lub wręcz zmienia się władza. Pytanie brzmi gdzie istnieje punkt krytyczny dla rosyjskiego społeczeństwa, po którym poparcie dla obecnej polityki Kremla przestanie rosnąć, a zacznie spadać.

Foto: newzar.wordpress.com