Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Adam Lubień: Dekalogi zwolenników i przeciwników Turcji w Unii Europejskiej

Adam Lubień: Dekalogi zwolenników i przeciwników Turcji w Unii Europejskiej


13 grudzień 2004
A A A

Zamiast wstępu

W Polsce dyskusja na temat zasadniczych wyzwań przyszłości - takich, jak choćby: "przystąpienie do Unii Europejskiej", "wejście w skład unii walutowej", "przyjęcie tzw. konstytucji europejskiej" - praktycznie nie istnieje. Na co dzień karmieni jesteśmy raczej ogólnikami, stereotypami, pomówieniami, bądź szeroko rozumianą "myślą poprawną politycznie" - cierpią na tym z pewnością argumenty merytoryczne.

Wychodząc z założenia, że czas to zmienić, przedstawię krótko dwa dekalogi - zwolenników i przeciwników Turcji w Unii Europejskiej. Decyzja w sprawie przyszłości tego kraju została co prawda - jak twierdzą niektórzy zachodni publicyści - podjęta przez "grupę trzymającą (w Europie) władzę" jeszcze na początku bieżącego roku, mimo to warto zapoznać się z obawami i nadziejami obydwu stron. Poniższe opracowanie argumentów i kontrargumentów zostanie oparte o katalog opublikowany w tych dniach przez austriacki "Kurier".

Dekalog zwolennika Turcji w UE

1. Turcja jest już w Europie (czytaj: należy do Europy). Według "Kuriera" już od czasów Imperium Ottomańskiego - a z całą pewnością od proklamowania przez Atatürka republiki (1923 r.) - można mówić o różnie stopniowanym przez poszczególnych autorów zorientowaniu tego kraju na Zachód i jego wartości. Turcja jest członkiem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie - OBWE oraz Rady Europy. Bierze udział w europejskich rozgrywkach pucharowych piłki nożnej, uczestniczy w muzycznym konkursie Eurowizji itd.

2. Możliwość realnego wzmocnienia UE. Austriaccy publicyści zwracają uwagę, że wraz z Turcją dojdzie do wyraźnego poszerzenia obszaru oddziaływania Unii Europejskiej. Według tego schematu myślenia, Turcja jest dla UE niezbędna na drodze do uzyskania statusu "global player" polityki międzynarodowej. Turcja nie powinna tu raczej blokować zapoczątkowanych procesów unii politycznej. Zresztą - jak mawiają osoby reprezentujące to stanowisko - tam, gdzie mogłyby jednak wystąpić jakieś nieprzewidziane przeszkody, istnieje przecież możliwość wydzielenia się z peletonu kilku liderów (czytaj: paru państw, "trzonu UE" - konotacje mogą być pozytywne i negatywne), wytyczających pewne kierunki działań. Takie zachowania obserwowano już w przeszłości: strefa euro, układ z Schengen itd.

3. Turcja poczyniła - zwłaszcza od 2002 r. - zasadnicze postępy w zakresie poszerzania aspektów funkcjonującej w tym kraju demokracji. Austriacki "Kurier" wylicza tu 8 pakietów reform, a w szczególności: karanie więzieniem za tortury (do 15 lat), zniesienie kary śmierci, skreślenie z prawa paragrafów, które dotąd niejako "kneblowały" wszelkich krytyków i niezależnych dziennikarzy. Poza tym: Kurdowie mają możliwość nauki w swoim ojczystym języku - co prawda, wyłącznie na prywatnych kursach, ale jednak. Programy telewizyjne w języku kurdyjskim są już dozwolone.  

4. Turcy stanowić mogą zabezpieczenie socjalne dla starzejących się Europejczyków. Jeśli chcemy mieć w Europie takie, jak obecnie lub zbliżone systemy zabezpieczeń społecznych, niezbędna będzie imigracja (czytaj: imigracja osób, które będą wnosić składki). Pewnym rozwiązaniem może tu być Turcja ze swoją młodą i "ciągle rosnącą" ludnością. Aby jednak uniemożliwić napływ milionów biednych rolników z Anatolii wprowadzi się zapewne tzw. "długotrwałe regulacje przejściowe" (ach, to sformułowanie...) na rynku pracy. Jeśli tylko z czasem turecka gospodarka dosięgnie poziomu unijnej, żadne masowe przepływy niewykwalifikowanej siły roboczej nie będą musiały mieć miejsca.

5. Kosztów przystąpienia nie można obecnie dokładnie wyliczyć. Praktycznie nikt nie jest nawet w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała struktura finansów UE w perspektywie 10 lat, czyli najwcześniejszym z możliwych terminie poszerzenia Unii o Turcję. Prawie pewne jest natomiast, że kraje tworzące dzisiaj UE zyskają wraz z akcesem Turcji dostęp do rynku 80 mln konsumentów (szacunki). Co warte podkreślenia - według tego podejścia - Unia ma być tutaj nie tylko projektem gospodarczym, ale także pokojowym (ostatnio jest to sprawa mocno dyskusyjna); jeśli byłoby inaczej, nie podjęto by z pewnością żadnych negocjacji z częścią wyraźnie zacofanych państw dawnego "Bloku Wschodniego".

6. Turecka gospodarka pozostaje ciągle w natarciu. Po kryzysie 2001 r. gospodarka turecka wyraźnie wykazuje wzrost; tylko w pierwszym półroczu 2004 r. była to zwyżka rzędu 12 proc. Wysoko rozwinięty region Marmara, który odpowiada za 60 proc. tureckiego PKB, praktycznie mógłby już dzisiaj rywalizować z niektórymi państwami UE.

7. Wraz z przyjęciem Turcji do UE Europejczycy zbudują "most kulturowy" do świata muzułmańskiego. Po zamachach z 11 września 2001 r. - do których każdy szanujący się autor musi niestety obecnie nawiązać w każdym swoim tekście - podobny dialog jest z pewnością jeszcze bardziej potrzebny niż kilka lat wcześniej. Przyjęcie kraju muzułmańskiego może być tu sygnałem na "tak" w zakresie gotowości do porozumienia religii i kultur. Odrzucenie Turcji doprowadzi natomiast do pogłębienia przepaści między kulturami, a w samej Turcji zapewne da pełne pole do popisu dla różnorodnych sił o charakterze fundamentalistycznym.

8. Unia Europejska zyska na znaczeniu międzynarodowym. UE może z pewnością wykorzystać - tak politycznie, jak i gospodarczo - geostrategiczne położenie Turcji. Chodzi tu np. o załagodzenie konfliktu bliskowschodniego, czy stworzenie pewnej "bazy" (wypadowej? - pozytywne i negatywne konotacje) do krajów kaukaskich i Azji Centralnej - zwłaszcza do tych, które posiadają ropę.  

9. UE winna wreszcie dotrzymać swoich obietnic. Turcji obiecuje się przystąpienie do europejskiego bloku państw od ponad 40 lat. Dalsze odrzucanie Turcji to także dalsze podkopywanie wiarygodności UE. W ten sposób (czytaj: tą drogą) z pewnością nie można zostać wiarygodnym i uczciwym partnerem. Nie będzie się także w ten sposób traktowany.

10. "Uprzywilejowane partnerstwo" to żadna alternatywa. Wszelkie formy partnerstwa zostały w przeciągu minionych kilkudziesięciu lat wyczerpane; podobne partnerstwo istnieje przecież np. w formie stowarzyszenia (od 1963 r.), czy unii celnej (od 1996 r.). Następnym - i logicznym - krokiem jest całkowite członkostwo.

Dekalog przeciwnika Turcji w UE

1. Turcja nie należy do Europy. Patrząc na Turcję od strony czysto geograficznej, nie da się ukryć, że do Europy należy tylko jej skrawek po naszej stronie Bosforu - reszta to Azja. Jeśli przyjmiemy Turcję, to dlaczego nie przyjąć Izraela, Algierii, czy Rosji? Zgodnie z tym ujęciem, także pod względem kulturowym Turcja ma niewiele wspólnego z Europą. Tak jak naszą część świata ominęło pewnym łukiem pojęcie "haremu", tak w Imperium Osmańskim nie było jakoś większych śladów renesansu i oświecenia - mawiają krytycy.

2. Unia z Turcją jako członkiem zostanie podtopiona, jeśli nawet w ogóle nie "popłynie". UE i tak już teraz obiecuje sobie zbyt wiele (czytaj: za dużo żąda sama od siebie) w związku z integracją nowych dziesięciu członków (maj 2004 r.). Wraz z przyjęciem "tureckiego kolosa" wszelkie pogłębienie współpracy okaże się być niemożliwością. Zresztą zapewne Turcy - podobnie jak dzisiaj Brytyjczycy - nie będą mieli ochoty stracić zbyt wiele ze swojej suwerenności. Tym samym ostatecznie pogrzebana zostanie wizja Stanów Zjednoczonych Europy.

3. Turcy lekceważą prawa człowieka. Organizacje pozarządowe (NGO-sy) alarmują, że tortury nadal pozostają w Turcji na porządku dziennym. Jedna z nich, działająca w całym kraju organizacja IHD - informując raz po raz o "systematycznych torturach" - twierdzi nawet, że zarejestrowała w pierwszych trzech kwartałach br. 650 przypadków tortur. Deficyty mają występować w zakresie wolności religijnej, wolności wypowiedzi (aspekt obywatelski) i wolności publikowania (aspekt dziennikarski). 15-milionowa społeczność Kurdów nie będzie miała zapewne jeszcze długo zagwarantowanych wszystkich praw demokratycznych. Nie doczekano się też dotąd słów ubolewania w związku z rzezią Ormian podczas I wojny światowej.

4. Miliony Turków zaleją Europę. Jeśli - zgodnie z przyjętymi przecież kiedyś zasadami - w UE obowiązuje jednak swoboda przepływu siły roboczej, to po zakończeniu okresów przejściowych tzw. Zachód zasypie lawina biednych Turków z Anatolii. Eksperci mają szacować ten "ludzki strumień" nawet na 4 mln osób. W ten sposób drastycznie zwiększy się liczba muzułmanów zamieszkujących dziś Europę (według tych szacunków, obecnie jest to ok. 15 mln).

5. Przystąpienie Turcji do UE to olbrzymie koszty. Przyjęcie Turcji to koszt większy niż niedawne poszerzenie UE o 10 kolejnych członków. Komisja ma szacować całkowity koszt na 16-28 mld euro rocznie.

6. Turecka gospodarka jest niekompatybilna z unijną. PKB na głowę wynosi w Turcji zaledwie 1/4 unijnego wskaźnika. Około 1/3 zatrudnionych w Turcji pracuje w rolnictwie. Krytycy mówią też o "gospodarczym karle", który będzie - przez akcesję - gdzieś w 2015/2020 r. "politycznym olbrzymem": licząc 80-85 mln mieszkańców, stanie się największym krajem UE, a przy tym jednakowo silnym jak Niemcy, czy Wielka Brytania. 

7. Turcja nie będzie żadnym mostem do świata islamu. W świecie muzułmańsko-arabskim Turcja nie ma szczególnie wysokiego poważania. Co więcej, wielu Arabów ma raczej w pamięci Turków-kolonizatorów. Dodatkowo są oni mocno podejrzani z racji członkostwa w NATO, zwłaszcza jednak z powodu paktu wojskowego z Izraelem.

8. Granice UE przeniosą się na "niezbyt ciekawe tereny". Wejście Turcji w skład Unii spowoduje, że u jej zewnętrznych granic będą praktycznie takie państwa, jak: Irak, Iran, Syria, Armenia i Gruzja. W części z państw zarysowanego regionu islam wciąż odgrywa zasadniczą rolę w życiu publicznym, w kolejnej części mamy do czynienia z dyktaturami, w innych wreszcie państwach - z konfliktami i/lub tendencjami separatystycznymi.

9. Obietnica akcesu Turcji do UE to legenda. Według tego ujęcia, celem podpisanego za czasów "zimnej wojny" układu stowarzyszeniowego z EWG było wzmocnienie - także ekonomiczne - położonego nieco na (południowo-wschodnim) uboczu partnera w ramach NATO. Wstąpienie do unii politycznej nie było tu nigdy - zgodnie z przytaczanym rozumowaniem - brane pod uwagę. To, że Turcja w 1999 r. uzyskała status kandydacki stało się na wyraźne nalegania USA i można to jeszcze cofnąć. Tym bardziej, że - jak utrzymują krytycy Turcji w UE - większość społeczeństw europejskich jest przeciwna akcesji Turcji.

10. Istnieją "rozsądne alternatywy". Turcja winna zostać - jako sąsiad UE - jej "uprzywilejowanym partnerem". Rzecz jasna, z rozbudowanym pakietem specjalnych porozumień - ale jednak bez planów pełnego członkostwa.

Psychotest (zamiast zakończenia)

Na koniec pewnie wypada podliczyć argumenty stron, z którymi się zgadzamy, a następnie je skonfrontować. Jeśli wygrał pierwszy katalog - prawdopodobnie jesteśmy zwolennikami Turcji w UE, jeśli drugi - zapewne należymy do przeciwników akcesji Turcji...


Powyższy tekst jest wyrazem poglądów autora.
Redakcja PSZ.PL nie ponosi odpowiedzialności za publikowany materiał.