Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Smoleńsk - narzędzie w rękach Kremla


22 styczeń 2011
A A A

I stało się – stosunki między Polską a Rosją po ogłoszeniu raportu MAK mogą być już tylko złe. Przynajmniej tak wynika z większości komentarzy na temat raportu Międzynarodowego Komitetu Lotniczego. Raport MAK całą winą za katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku obarczył stronę polską. Premier Tusk był wyraźnie skonfundowany treścią i okolicznościami w jakich raport został przedstawiony. Wydarzenie to wywołało ataki przeciwników Tuska oraz głosy krytyki nawet w samej Platformie. Dodatkowo badania opinii publicznej pokazały, że Platforma znacząco straciła w rankingach na korzyść PiS.  Co się stało z ociepleniem w relacjach polsko-rosyjskich, czy Rosja już nie chce normalizacji stosunków z Warszawą? A może raport MAK nie ma wiele wspólnego z polityką Kremla?

Na ostatnie pytanie odpowiedzi udziela „Newsweek Polska” w artykule z 17 stycznia dotyczącym osoby Tatiany Anodiny.  Okazuje się, iż „strażniczka rosyjskiego nieba” nie jest osobą „znikąd”. Anodina to bardzo wpływowa postać a to dzięki temu, iż między innymi pracowała w ministerstwie lotnictwa ZSRR jako szefowa zarządu technicznego, dzieliła pieniądze między konstruktorów i producentów samolotów, a więc decydowała o kierunkach rozwoju radzieckiego lotnictwa. Pod koniec lat 80., po śmierci męża, ministra łączności ZSRR, Anodina prywatnie związała się z Jewgienijem Primakowem. Primakow był bliskim współpracownikiem najpierw Gorbaczowa, następnie Jelcyna. Był szefem wywiadu zagranicznego, ministrem spraw zagranicznych, premierem. Anodina zna więc bardzo dobrze meandry rosyjskiej polityki. Wie doskonale na ile może sobie pozwolić w swych działaniach – napewno ani o słowo więcej niż życzyłby sobie tego Kreml.

Tu pojawia się więc pytanie – jeśli Anodina jest człowiekiem Kremla, to czy zadecydowano tam o zakończeniu „miodowego okresu” w stosunkach polsko-rosyjskich? Wiele by na to wskazywało. Być może Kreml stwierdził, iż osiągnął to co chciał osiągnąć dzięki zbliżeniu z Warszawą. Pojawia się jednak jeszcze przynajmniej trzy scenariusze, równie prawdopodobne. Pierwszy scenariusz - Kreml dąży do zdobycia instrumentów wpływu na Polskę w czasie zbliżającej się polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Drugi - Moskwa dąży do porażki PO w nadchodzących wyborach. Trzeci - Rosja chce dyskredytacji Polski na arenie międzynarodowej.

Unia, polska polityka wschodnia i Smoleńsk w tle

Scenariusz pierwszy. Być może bardzo krytyczny dla Polski raport ma za zadanie podniesienie rosyjskich akcji w stosunkach z Polską. Rząd Tuska stoi pod ścianą, nie może przejść bez słów krytyki wobec raportu, nie może jednak zbyt krytycznie odnieść się do niego oraz do władz Rosji. Zbyt zdecydowane reakcje zniweczyłyby tak zachwalaną normalizację stosunków z Rosją. Pokazałyby także, że PiS miało rację w jego podejściu do Moskwy, a polityka Platformy okazała się błędna. Z uwagi na opinię publiczną w Polsce Tusk nie może też zbagatelizować problemu. Z tej sytuacji bardzo dobrze zdaje sobie sprawę Moskwa. Teraz decyzja co do ocen katastrofy i śledztwa leży w rękach rosyjskiej prokuratury, którą kieruje Jurij Czajka. Ten sam, który na polecenie Kremla zajmował się między innymi sprawą Chodorkowskiego. Wskazuje to, iż także i tu wyniki śledztwa będą zgodne z życzeniami władzy. Zanim zapadnie decyzja rosyjskich śledczych, Kreml może wykorzystywać sytuację w rozgrywkach z Polską. Jeśli wyniki śledztwa nie zostaną przedstawione wcześniej (wstępne deklaracje mówią o kwietniu 2011 r.), będzie to straszak na rząd Tuska w czasie polskiej prezydencji w Unii oraz kampanii wyborczej do parlamentu. Może to ograniczyć skutecznie polskie (ewentualne) krytyczne stanowisko wobec Rosji w czasie  przewodnictwa w UE. Nie od dziś bowiem wiadomo, że mimo tzw. dobrej atmosfery na linii Warszawa-Moskwa, priorytety w politykach obu państw się nie zmieniły. Polska wciąż krytyczna jest m.in. wobec rosyjskiej polityki energetycznej w Europie, ma inną koncepcję rozwoju Europy Wschodniej, czego przykładem jest Partnerstwo Wschodnie.
Ponadto, Rosja w dowolnej chwili, a jest to wielce prawdopodobne, może przedstawić kompromisową wersję wydarzeń związaną z katastrofą, uratować Tuska, zaskarbić sobie jego wdzięczność i przy okazji pokazać się w jak najlepszym świetle w Europie.

PO – niewygodny partner Moskwy

Drugi scenariusz. Jednym z motywów zbliżenia rosyjsko-polskiego, było zwycięstwo wyborcze Platformy w 2007 roku. Rosja wobec twardej postawy PiS, które zablokowało m.in. rozmowy rosyjsko-unijne w sprawie nowego partnerstwa, pragnęła usunąć tę przeszkodę. Jednak, dla Rosji Platforma nie była wygodnym partnerem. Była dużo mniej czytelna, mniej przewidywalna w polityce. Trudniej było ją dyskredytować na arenie międzynarodowej. Stąd decyzja bardzo często spotykana w polityce – jeśli nie możesz kogoś zwyciężyć – pozyskaj go. Mimo zapewnień o woli normalizacji stosunków, PO nie było partią wygodną dla Rosji. Solą w oku Rosji było Partnerstwo Wschodnie, które wkracza na teren uznawany przez Moskwę jako jej strefa interesów. Smoleńsk może więc okazać się dobrym pretekstem do zdyskredytowania Polski, a tym samym PO na arenie międzynarodowej (i zniweczyć polskie nadzieje skuteczną prezydencję w UE), ale także zdyskredytowania PO na polskiej scenie politycznej. Porażka PO pociąga za sobą sukces PiS, które Rosja może łatwo przedstawiać na forum światowym jako partia nacjonalistyczna, ksenofobiczna, antyrosyjska i antyunijna.

Polskie piekło

Rosja grając katastrofą smoleńską podsyca spory polityczne wewnątrz Polski. Osłabia to pozycję Warszawy na arenie międzynarodowej i w relacjach z Rosją. Pokazuje, iż jest to kraj antyrosyjski, skłócony wewnętrznie, który sam prowokuje spory z Rosją. Może to przyczynić się do stworzenia wrażenia w Europie, iż to Moskwa ma częściej racje w sporach z Polską. Może tym samym osłabić niekorzystne tendencje dla Rosji w polityce zagranicznej Polski. Osłabić możliwości Warszawy wpływania na politykę unijną. Polityka wygrywania interesów rosyjskich na podsycaniu sporów wewnętrznych w Polsce obserwowana była od początku politycznej działalności Putina. Ponadto kwestia smoleńska i stosunek władz Rosji do Polski, wykorzystywane mogą być także w wewnętrznych rozgrywkach na najwyższych szczeblach władzy w Rosji

Gra się toczy

Rosjanie są pragmatykami. To najważniejsza informacja dla kręgów decyzyjnych polskiej polityki zagranicznej. Moskwa nie czyni żadnych ustępstw jeśli nie ma w tym określonego interesu. Nie wszczyna także niepotrzebnych konfliktów, jeśli nie ma to przynieść jej wymiernych rezultatów. Polska musi więc pokazać, iż ewentualne destrukcyjne działania Moskwy nie mają szans powodzenia. Co więcej, musi dać odczuć, iż utrzymanie pozytywnego kursu w relacjach z Warszawą opłaci się jej. Motywem ocieplenia relacji z rządem Tuska była perspektywa lepszych relacji z UE lub, a dokładniej korzyści płynących z dobrych kontaktów z unią. Należy więc pokazać Rosji, iż nie da się tak prosto wyeliminować Polski z wpływu na te procesy.