Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Diana Zadura: Liberalna demokracja i prawosławny dżihad w Gruzji


21 wrzesień 2010
A A A

W maju tego roku tematem nr 1 przekazu medialnego w Gruzji (zaraz za wyborami samorządowymi) stał się skandal wokół kontrowersyjnej publikacji. Książkę odebrano - nie bez podstaw - jako obrażającą uczucia religijne Gruzinów. Ciąg wydarzeń odświeżył temat prawosławnego radykalizmu, i obnażył trwającą w Gruzji walkę światopoglądów.


Kontrowersyjna publikacja i społeczne reakcje na nią, pokazują jak przebiega adaptacja liberalizmu kulturowego w społeczeństwie, w którym religia i tradycja pozostają nieprzebrzmiałymi wartościami. Książka młodego debiutanta Erekle Deisadze "Saidumlo Siroba" wywołała skandal ze względu na prowokacyjną i obraźliwą treść. Autorowi zarzucono niemoralność i bluźnierstwo. Pełen przemocy i seksu zbiór opowiadań zszokował gruzińskie społeczeństwo i poruszył kwestię artystycznej wolności słowa. Prezentacja książki odbyła się na uniwersytecie im. Ilii Czawczawadze, mającym opinię „gniazda” ateistów i liberałów.

Szczególnie ostry sprzeciw wyraziła - powstała dwa miesiące wcześniej - organizacja Ludowy Ruch Prawosławny. Jej założyciel Malchaz Gulaszwili – biznesmen, właściciel The Georgian Times media holding, zapowiadał, że celem organizacji jest walka z dyktaturą Instytutu Wolności – wpływowego pro-zachodniego think tanka powiązanego z ekipą rządzącą, który - jego zdaniem - promuje anty-religijną ideologię. Kontrowersji jego osobie dodają niejasne powiązania z rosyjskimi strukturami władzy. Nową organizację szybko zaczęto porównywać do Hitler-Jugend i rosyjskich Naszystów. Media szeroko krytykowały ją za użycie symboliki nawiązującej do faszyzmu i kult siły. W mediach krążyły zdjęcia młodych działaczy w pozach fanatycznych bojówkarzy, z przepaskami na głowach, co budzi niesmak w zestawieniu z prawosławnym credo ich organizacji.

Majowy skandal nabrał dramatyzmu podczas debaty na temat wspomnianej publikacji w studio opozycyjnej Kavkasia TV. Na oczach widzów show przerodził się w kłótnię między adwersarzami debaty, a ta w bójkę między ekipą telewizji a działaczami religijnych organizacji.

Po serii burzliwych incydentów, w oficjalnym komentarzu Patriarchat uznał publikację za przejaw walki z Kościołem i tradycyjnymi gruzińskimi wartościami. Wysunął też postulat wprowadzenia prawa, które chroniłoby społeczeństwo przed demoralizacją i obrazą uczuć religijnych, opowiadając się de facto za cenzurą. Mimo, że Kościół oficjalnie odcina się od kontrowersyjnych organizacji religijnych, wkrótce po zaistniałych wydarzeniach Patriarcha wyróżnił odznaczeniem kościelnym duchownego, uznanego za lidera jednej z tychże organizacji, który brał w opisywanych tu wydarzeniach czynny udział. Niektórzy odczytują to jako poparcie Kościoła dla religijnego radykalizmu.

Debata publiczna wokół zachodniego modelu demokracji liberalnej toczy się w Gruzji od dłuższego czasu, a wydarzenia tej wiosny udowodniły, że mamy do czynienia wręcz z wojną kulturową. Społeczeństwo gruzińskie jest rozdarte między dwoma sprzecznymi światopoglądami, i trudnością okazuje się znalezienie między nimi kompromisu. Ortodoksi tacy jak Gulaszwili określają swoich przeciwników mianem „liberastów” (z połączenia słów: liberał i pederasta). Liberałowie huczą o zagrożeniu prawosławnym fundamentalizmem.

Problem w tym, że radykalizm religijny łączy się w Gruzji z nastrojami anty-zachodnimi, a te z opcją pro-rosyjską. Choć marginalne, nastroje te zmanipulowane przez dowolne siły, mają potencjał wywołania poważnych konsekwencji. W oficjalnym oświadczeniu Patriarchat ostrzegł przed uleganiem tego rodzaju prowokacjom, które mogłyby doprowadzić do zamieszek i destabilizacji wewnętrznej. Ponieważ w Gruzji taki scenariusz miał miejsce nie jeden raz, obawy tego rodzaju są słuszne.

Co ciekawe, wydarzenia majowe rozegrały się tuż przed wyborami samorządowymi, które wygrała prezydencka partia rządząca Ruch Narodowy. Według niektórych komentatorów – skandal wokół książki został wywołany przez opozycję by zmobilizować masy i odpowiednio nakierować ich oburzenie. Prowokatorzy wychodzić mieli ze słusznego założenia, że właśnie taki pretekst, dotykający religii, mógłby skutecznie wyciągnąć tłumy na ulice. Z pewnością mogło tak się stać w Gruzji, gdzie obrona Kościoła i tradycyjnych wartości jest warunkiem koniecznym dla kariery politycznej, a różne frakcje prześcigają się w udowadnianiu swojej wierności Kościołowi i w oskarżeniach przeciwników o bycie tych wartości wrogiem. Takie zarzuty „obrońcy tradycji” wysuwają wobec Micheila Saakaszwili od początku jego prezydentury. Jednocześnie liberałowie zarzucają władzy zbytnią uległość wobec Kościoła.

Jeśli rzeczywiście wydarzenia zostały sprowokowane przez opozycję by zmobilizować masy, to po raz kolejny poniosła ona klęskę. Niezależnie od wszystkiego, sprawa religijnego radykalizmu w Gruzji z pewnością da jeszcze o sobie znać, i każda kolejna ekipa polityczna będzie zmuszona lawirować między Kościołem i lokalnymi wartościami a liberalną demokracją.