Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Anita Uchańska: Przed ostatnim gwizdkiem

Anita Uchańska: Przed ostatnim gwizdkiem


09 lipiec 2006
A A A

“Stuttgart jest lepszy od Berlina!” - skandowały tysiące kibiców jeszcze przed pojawieniem się niemieckiej drużyny na boisku. Trybuny ożyły, gdy padł pierwszy gol, radość nie miała granic, gdy strzelono kolejne dwa. “Mistrzowie ludzkich serc”, czyli niemiecka reprezentacja, wygrali, czy też raczej wykopali sobie trzecie miejsce i zdobyli brązowy medal mistrzostw świata w piłce nożnej. Co prawda mały finał to nie ostateczna walka o puchar, jednak cały kraj stoi murem za swoją drużyną. Zawodnicy stali się bohaterami, a trener Jürgen Klinsmann zyskał status niemal boga. Nieprzebrane tłumy świętowały na placach i ulicach miast, tam gdzie ustawiono ekrany i oglądano na żywo spotkanie z Portugalią. Na Placu Zamkowym w Stuttgarcie zebrało się ponad 100 tysięcy ludzi, przypomniano sobie nagle, że Klinsmann jest Szwabem i że na dodatek pochodzi właśnie ze stolicy Badenii Wirtembergii. “Klinsmann musi zostać” - mówiło się wszędzie, kibice (i nie tylko) zastanawiali się nad nadaniem mu jakiegoś odznaczenia państwowego za zasługi dla ojczyzny.

Mimo że niemiecka reprezentacja nie ma szansy przekonać się, czy Berlin jest rzeczywiście gorszy od Stuttgartu, jedno jest pewne – wdzięczność i podziw zagorzałych fanów futbolu sięgnęły zenitu. Chyba nawet wygranie tych mistrzostw nie wywołałoby większej radości. Dziś, 9 lipca, w dniu ostatecznego rozstrzygnięcia, cała ekipa niemiecka mimo wszystko pojawiła się w Berlinie. Co prawda nie na stadionie olimpijskim, ale pod Bramą Brandenburską, gdzie na Fanmeile zebrały się ogromne tłumy. Drużyna chciała podziękować fanom za wsparcie i kibicowanie do końca, nawet jeśli wielkie nadzieje na pierwsze miejsce nagle się rozwiały. Pożegnanie to udało się – wszyscy Niemcy pozytywnie patrzą na wrześniowe eliminacje do mistrzostw Europy, które, nawiasem mówiąc, także rozpoczną się właśnie w Stuttgarcie.

Nastroje są po prostu wspaniałe przed decydującą rozgrywką – niezależnie od tego, kto zdobędzie puchar, Niemcy oceniają tegoroczne mistrzostwa jako pełny sukces pod każdym względem. Według dotychczasowych, nieoficjalnych szacunków, kraj odwiedziło około 16 milionów ludzi, w samym Berlinie przez ostatnie cztery tygodnie świętowało ponad 8 milionów kibiców. Większość z nich pozostała do końca, to znaczy do dziś.

A jutro – co będzie jutro? Skończą się mistrzostwa, powróci szara rzeczywistość, przyjdzie czas na podliczenia. Okaże się definitywnie, co przyniosła Niemcom piłka nożna. Jak na razie uważa się, że to organizatorom należy się złoty medal za ich przygotowania i wysiłki, aby zapewnić milionom kibiców możliwość uczestnictwa w pokojowym, bezpiecznym, ale i radosnym świętowaniu. Doceniono zaangażowanie policjantów i służb porządkowych, monitoring stadionów i “public viewing places” - poza drobnymi incydentami z udziałem angielskich (Stuttgart) i polskich (Dortmund) kibiców mistrzostwa odbyły się w przyjaznej atmosferze. Nie należy zapominać o zaangażowaniu ogromnej rzeszy wolontariuszy, którzy dzięki temu przyczynili się do sprawnego przebiegu całej imprezy.

RFN jako gospodarz WM zadała sobie wiele trudu, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wydano ogromne sumy na budowę (Monachium) czy renowację (Berlin, Norymberga) stadionów, usprawnienie komunikacji pomiędzy poszczególnymi miastami mistrzostw. Zapewniono grającym drużynom idealne warunki do treningów i odpoczynku, organizowano festyny i koncerty z udziałem ogromnej publiczności. W pełni zrealizowano hasło “świat gościem u przyjaciół”.

A co na to wszystko gospodarka? Przyjechało mnóstwo turystów, zostawili oni w kraju spore sumy pieniędzy. To chyba dobrze – ceny podstawowego wyposażenia kibica, czyli kufla piwa oraz obowiązkowej currywurst (ostrej grillowanej kiełbaski) poszły w górę, a mimo to na Fanmeile w każdym mieście po te produkty ustawiały sie niekończące się kolejki. Kibice muszą także gdzieś spać, ku radości właścicieli hoteli, pensjonatów i placów kempingowych. Poza tym w niezbędniku prawdziwego fana futbolu nie może zabraknąć gadżetów z barwami narodowymi. Już teraz eksperci są pewni – czarno-czerwono-złota niemiecka flaga stała sie hitem roku 2006. Każdy szanujący się Niemiec musi ją mieć – i to nie jedną, najlepiej kilka, tak żeby udekorować nimi samochód czy rower, wywiesić za oknem i żeby jeszcze miał czym powiewać, gdy drużyna wbiegnie na murawę. Podobnie jest z koszulkami w narodowych barwach – każdy Niemiec musi taką mieć!

Właśnie – mistrzostwa te wywołały niespotykane dotąd zjawisko. Komentatorzy są zgodni, zjednoczenie Niemiec jest widoczne dopiero teraz, mimo że od faktycznego połączenia się dwóch państw niemieckich minęło już dobre 16 lat. Dziś nie liczy się, czy jesteś z Zachodu czy ze Wschodu – jesteś Niemcem i kibicujesz narodowej drużynie, która wygrywa mecze. Czasem nawet nie potrzeba być Niemcem z dziada pradziada - imigranci także odkryli w sobie miłość do tego kraju, to znaczy do narodowej jedenastki. Bo Klinsmänner dokonali rzeczy niezwykłej – na chwilę zapomniano o ekstremalnym nacjonalizmie, przyjaźń zapanowała wokół. Ogólnie – sielanka.

Obserwatorzy mają nadzieję, że ten piłkarski fenomen utrzyma się także po zakończeniu mistrzostw. W reprezentacji pokładane są ogromne nadzieje, szczególnie wiele oczekuje sie teraz od trenera. Z drżeniem serc całe Niemcy oczekują jego ostatecznej decyzji – czy dalej będzie prowadził drużynę do zwycięstwa? Czy może jednak zrezygnuje i poda się do dymisji? Powstała nawet jedyna w swoim rodzaju inicjatywa – pod hasłem “Klinsmann muss bleiben” - na specjalnej stronie internetowej zbierane są podpisy pod listem do trenera, z prośbą o pozostanie. Pomysł popierają znani i lubiani ze świata sportu, polityki oraz artyści. Decyzja należy jednak do samego Klinsiego.

Ogólny bilans mistrzostw jest, jak dotąd, bardzo pozytywny. W Niemczech rządzi König Fußball razem z Cesarzem Franzem Beckenbauerem. Ale dziś wszystko się skończy – powrócą codzienne problemy, ludzie skoncentrują się na konfliktach wewnątrz Wielkiej Koalicji, zaczną sie uskarżać na skutki zatwierdzonej pod koniec czerwca reformy zdrowotnej.

Na razie jednak Angela Merkel nie daje po sobie poznać, że jej rząd znajduje się w trudnej sytuacji. Także skorzystała na mistrzostwach – zbija kapitał polityczny, dopóki emocje nie opadną. Wczoraj, 8 lipca, Berlin odwiedził prezydent Republiki Południowej Afryki Thabo Mbeki. Należy przypomnieć, że to RPA będzie gospodarzem przyszłych mistrzostw w 2010 roku. Kanclerz Merkel wysłuchała wielu pochwał dotyczących organizacji tegorocznych mistrzostw. Zapewniła swojego gościa, że Niemcy udzielą RPA wszelkiej możliwej pomocy.

Nie dodała natomiast (ciekawe, czy pomyślała?), że Niemcy chcą te mistrzostwa wygrać. I zamiast samozwańczego tytułu “mistrza ludzkich serc” zdobędą wreszcie to upragnione mistrzostwo świata. Czas pokaże, przekonamy się za cztery lata...