Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Małgorzata Jastrzębska: Bez Kompleksów


25 luty 2009
A A A

Świętując dziesiątą rocznicę wstąpienia do NATO nie można zapominać, że przed Polską wciąż stoją ogromne wyzwania dotyczące uczestnictwa w sojuszu. Najważniejszym z nich będzie współtworzenie nowej koncepcji strategicznej.

Wstąpienie Polski do struktur transatlantyckich było bez wątpienia wielkim sukcesem. Państwo, które jeszcze dziesięć lat wcześniej znajdowało się w rękach komunistów i uwikłane było w sieć zależności Układu Warszawskiego, wstąpiło do najważniejszego sojuszu obronnego w świecie. Kraje zachodnie, zwłaszcza USA i Niemcy, obdarzyły Polskę ogromnym kredytem zaufania, bowiem zdolności obronne, wojskowe, ale także i polityczne Polski były wciąż bardzo skromne w porównaniu z innymi krajami sojuszu. Tym bardziej należy świętować tamto wydarzenie.

Truizmem jest stwierdzenie, że od 12 marca 1999 roku wiele się wydarzyło, że świat się zmienił. NATO poddane zostało wielu bolesnym próbom: najpierw interwencji w Kosowie, później zmierzyć się musiało z atakami terrorystycznymi na World Trade Center, interwencją w Afganistanie oraz amerykańską operacją w Iraku, która podzieliła sojuszników. Zmiany te wywarły ogromny wpływ na sytuację Sojuszu, zmuszając go do przeciwstawienia się narastającym, nowym i wciąż słabo zdefiniowanym zagrożeniom (zwłaszcza zagrożeniom asymetrycznym). Wielu ekspertów zauważa, że koncepcje strategiczne z 1991 r. i 1999 r. jakkolwiek przystosowały zimnowojenne struktury do nowych realiów to jednak w zasadniczy sposób nie zmieniły sposobu ich funkcjonowania. NATO nadal pozostaje sojuszem militarnym, brakuje w nim pierwiastka politycznego i współdziałania na poziomie rządowym. Taka konstrukcja staje się anachroniczna we współczesnym świecie. Misja ISAF w Afganistanie pokazuje, że wobec terroryzmu czy separatyzmu, potęga wojskowa i najnowocześniejszy sprzęt stają się bezradne. Budowa arsenału atomowego przez państwa takie jak Iran również nie powinna być zatrzymywana siłą. Doprowadzić to może do następnej wojny totalnej (biorąc pod uwagę determinację Iranu) i odwrotnych od zamierzonych skutków (można odnieść wrażenie, że im bardziej Bush naciskał na Iran, ten coraz aktywniej rozwijał swój arsenał). To tylko niektóre wyzwania, z którymi NATO musi się zmierzyć. Aby działać skutecznie musi zreformować swoje mechanizmy i jasno wyznaczyć cele. Polska to część natowskiego systemu od dziesięciu lat, dlatego jest współodpowiedzialna za jego funkcjonowanie. Zatem mówiąc o perspektywach i priorytetach dla polskiego zaangażowania w funkcjonowanie NATO, należy te rozważania wpisać w szerszy kontekst rozwoju struktur euroatlantyckich jako całości.

Obecnie podstawowym pytaniem jest to, jaki Sojusz chcemy widzieć? Politycy mówią o zwiększeniu jego politycznej roli w stosunkach międzynarodowych i o budowaniu pozycji nie tylko w oparciu o potencjał militarny. Aby tym zamiarom podołać, NATO musi zredefiniować swoje priorytety i sposoby działania, aby efektywnie przeciwdziałać wydarzeniom, które mogą stwarzać niebezpieczeństwo dla swoich członków. Coraz głośniej i wyraźniej mówi się o konieczności przyjęcia nowej koncepcji strategicznej. Na niedawno zakończonej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa temat ten przewijał się w wypowiedziach czołowych zachodnich polityków. Niestety, w łonie sojuszu wskutek unilateralnej polityki Stanów Zjednoczonych wykształcił się dychotomiczny podział. Z jednej strony kraje realizujące plany przedstawione przez Waszyngton (nazywane dumnie wspólnymi działaniami Sojuszu), a z drugiej państwa kontestujące ten układ (głównie Francja i Niemcy). Zima zapanowała w stosunkach z Rosją, której nie spodobała się amerykańska ignorancja.
Aby przezwyciężyć podziały należy wprowadzić szerszy od obecnego mechanizm konsultacji. Obecnie funkcjonująca Rada Północnoatlantycka (NAC) jakkolwiek stanowi reprezentację wszystkich państw to faktycznie nie jest w stanie wypracować wspólnych stanowisk (takich, które nie byłyby dyplomatycznym bełkotem). Dlatego, aby wzmocnić i podkreślić wielostronny aspekt współpracy należy poszerzyć reprezentacje państw w Radzie Północnoatlantyckiej. Z kolei sprawne zarządzanie poszerzoną Radą wymaga podkreślenia i zwiększenia międzynarodowej roli Sekretarza Generalnego, zarówno jako przewodniczącego NAC, jak również jako łącznika z państwami spoza struktur transatlantyckich. W ostatnich latach to administracja Białego Domu zabiegała o zaaprobowanie swoich przedsięwzięć i wsparcie dla własnej polityki pod szyldem NATO. Teraz tę funkcję (faktycznie, nie na papierze) powinien przejąć Sekretarz jako przedstawiciel wszystkich członków.

Ważne jest także wprowadzenie mechanizmu planowania politycznej współpracy oraz diagnozowania i wykrywania nowych zagrożeń i formułowania dla nich jak najefektywniejszej odpowiedzi (niekoniecznie misji). Doraźne działania USA (zwłaszcza w Iraku) udowodniły słabość najpotężniejszej armii w starciu z niedokładnie sprawdzonym przeciwnikiem i źle opracowaną koncepcją działania (złośliwi twierdzą, że nic takiego nawet nie powstało!). Dlatego nowe NATO powinno skrupulatnie badać i analizować pojawiające się zagrożenia. I umieć na nie szybko reagować. Nie tylko militarnie (co do funkcjonowania Sił Odpowiedzi NATO- NRF, jest również wiele zastrzeżeń), ale również politycznie. NATO mówiące jednym głosem i dysponujące imponującym arsenałem będzie wzbudzać respekt, ale również stanie się najpotężniejszym graczem na arenie międzynarodowej.

Niestety, spotkanie w Monachium pokazało, że w łonie NATO różna jest percepcja zagrożeń i inne są priorytety wśród państw członkowskich. Udowodniło to podejście głównych polityków europejskich do kwestii rosyjskiej polityki w minionym roku. Kanclerz Angela Merkel, zapewne w imię niemieckich interesów, łatwo wybaczyła Rosjanom interwencję na Kaukazie i kryzys gazowy. W Monachium przekonywała, że należy włączyć Rosję w „europejską architekturę bezpieczeństwa”. Niestety nie padły szczegóły. Ta wypowiedź wskazuje jednak na przychylne stanowisko Niemiec wobec zbliżenia z Moskwą (co jednak w kontekście wspólnych interesów nie może dziwić). Z kolei francuski prezydent Nicolas Sarkozy przekonywał o nieszkodliwości Rosji, która nie stanowi zagrożenia dla Zachodu, gdyż zaangażowana jest w rozwiązywanie problemów wewnętrznych.

Nie wiadomo jak, na tle innych wystąpień, zaklasyfikować wypowiedź (zapowiedź?) premiera Polski Donalda Tuska, który mówił o konieczności odnowienia struktur transatlantyckich na bazie konkretnych wartości takich jak suwerenność, ale przede wszystkim euroatlantycka solidarność energetyczna. Tusk przekonywał: „My wiemy dobrze, że dzisiaj solidarność oznacza odwagę, ale jeśli zatriumfuje egoizm w miejsce solidarności to znaczy, że zatriumfuje tchórzostwo i wtedy nasze marzenia o bezpiecznym świecie i o pokoju okażą się mirażem”. Te słowa bez wątpienie skierowane były przeciw postępowaniu Rosji, zwłaszcza jej interwencji w Gruzji i ostatniego kryzysu gazowego, choć bezpośrednio takie stwierdzenie nie padło.

Wszystkie propozycje premiera są wyłącznie doraźnymi, swobodnie rzuconymi intencjami. Nawet jeśli istnieje plan uczestnictwa Polski w strukturach transatlantyckich nie jest on odpowiednio eksponowany. Reforma czekająca Sojusz przekształci go jeszcze bardziej w unię polityczno- militarną. To szansa dla Polski. Z pewnością wyposażenie jej armii przez długi okres nie zdoła dorównywać temu, jakim dysponują państwa zachodnie- zwłaszcza, jeśli decyzje w tym względzie będą podejmowane w imię subsojuszy zwanych partnerstwem strategicznym (patrz: umowa offsetowa na zakup F-16) lub doraźnych, krótkotrwałych potrzeb (patrz: obcinanie funduszy na siły zbrojne). Polska armia potrzebuje wielu lat, aby się zrestrukturyzować, sprofesjonalizować i wywiązać z zobowiązań sojuszniczych. Jeszcze długo w pionie militarnym NATO główną rolę będą odgrywać Stany Zjednoczone, Niemcy i powracająca „córka marnotrawna”- Francja. Dlatego to tworzenie nowego pionu politycznego stanowi dla Warszawy szansę na zajęcie miejsca ważnego i obdarzanego odpowiednią atencją. Najwyższa pora przestać patrzeć za ocean ponad głowami europejskich sojuszników. Tym bardziej, że niedługo może się to okazać nieopłacalne, bowiem już teraz mówi się o większej otwartości USA na kontakty multilateralne w Sojuszu. Aby zrealizować cel jakim powinno być uzyskanie czołowego miejsca w zreformowanym NATO, należy przestać mydlić sobie oczy strategicznym partnerstwem między Warszawą a Waszyngtonem. Polska powinna zaktywizować kontakty w ramach NATO z Francją i Niemcami, dążąc do osiągnięcia jak najwyższego poziomu jednomyślności w jego łonie.

Równanie szeregu z Berlinem i Paryżem musi wieść przez Rosję. To gorzkie stwierdzenie dla polskiego rządu i prezydenta. Faktem jednak pozostaje, że oba kraje bardzo dobrze dogadują się z Moskwą. Choć stosunki Polski i Rosji będą zawsze obarczone innymi zależnościami, to normalizacja kontaktów jest możliwa i potrzebna. Pozwoli bowiem Polsce zyskać większe zaufania i uznanie na Zachodzie. Warszawa powoli traci szansę na objęcie pozycji lidera krajów europejskich w stosunkach z Kremlem. Oczywiście, nie stało się to całkiem z jej winy, ale walki o to, kto ma rację nie wygra się nie prowadząc dialogu z kluczowymi graczami sceny międzynarodowej. Dlatego mówienie o wartościach w momencie, kiedy potrzebne są konkretne czyny i pomysły, jest wątpliwym sposobem na przekonanie członków Sojuszu do polskich racji. Już sytuacja w Gruzji pokazała, że w zderzeniu z realną polityką ideały po prostu przegrywają. Dobrze byłoby przekuć je na konkretne propozycje. Rząd musi intensywnie włączyć się w pracę nad nową strukturą transatlantycką. Musi porzucić swój kompleks militarnego niedorozwoju i bez ogródek forsować wizję sojuszu opartego na partnerstwie politycznym, wzajemnym uznaniu i solidarności (która będzie faktycznym rozwiązywaniem palących problemów, a nie pustym frazesem jak obecnie). Upieranie się przy ważnych, lecz wyrwanych z szerszego kontekstu argumentach o konieczności wprowadzenia zapisu o solidarności energetycznej (bez zdolności realnego egzekwowania) czy naciskanie na objęcie Gruzji i Ukrainy MAP (Program Działań na rzecz Członkostwa) w momencie, kiedy zmagają się z ogromnymi trudnościami wewnętrznymi, jest postępowaniem nieracjonalnym i niezrozumiałym dla innych państw. Opracowanie spójnej wizji Sojuszu powinno stać się wyzwaniem numer jeden dla Polski w najbliższych latach. Wizja ta musi stawiać Warszawę za lidera politycznego w tej części Europy i oddawać jej pod kierownictwo wschodni kraniec kontynentu.

Polska powinna domagać się zintensyfikowania dialogu USA i państw zachodnioeuropejskich, w odniesieniu do polskich problemów z Rosją oraz zaproszenia do rozmów jej samej. Oznacza to konieczność zrewitalizowania Rady NATO- Rosja. Jednak powinno to się odbyć przy jednoczesnym wzmocnieniu reprezentacji krajów Europy Środkowej i Wschodniej, które są żywotnie zainteresowane dialogiem z potężnym sąsiadem. Taka wielostronna współpraca bez wątpienia skonsolidowała by wewnętrznie Sojusz i ułatwiła negocjacje z władzami na Kremlu w sprawie tarczy antyrakietowej oraz groźby umieszczenia w Obwodzie Kaliningradzkim rakiet Iskander. W opracowywaniu projektu nowej koncepcji strategicznej polski rząd powinien stanąć po stronie inicjatywnej, wychodzić z konkretnymi propozycjami rozwiązań, które będą opierały się o silne podstawy merytoryczne. Nie można oczekiwać aż ktoś podsunie gotowy dokument do negocjacji i podpisu. Tutaj trzeba długofalowego i pogłębionego zaangażowania.

Sprawą ważną dla Polski jest także rozwijanie stosunków z USA. Niestety, sprawa tarczy antyrakietowej pokazuje, że mimo zapewnień Amerykanów o szczególnym znaczeniu stosunków Waszyngtonu z Warszawą, stosunki te w dużej mierze są niesymetryczne. Należałoby umieścić dialog z Białym Domem w orbicie kontaktów wielostronnych z Francją i Niemcami. Dotychczas stosunki z amerykańską dyplomacją odbywały się jakby ponad głowami władz w Paryżu czy Berlinie, co owocuje teraz między innymi ich ostrą reakcją wobec instalacji na terenie Polski elementów tarczy antyrakietowej. Obecnie jest dogodny moment na zmianę strategii działania. Barack Obama jako nowy prezydent USA zapowiadał i powoli wprowadza multilateralną politykę zagraniczną, co oznacza odejście od polityki sojuszy dwustronnych. Warszawa powinna pewnie wejść w tą politykę i porzucić ostrą retorykę pod dyktando byłej administracji z Waszyngtonu, która nie zjednuje jej sojuszników.

Polska do Sojuszu Północnoatlantyckiego wchodziła jako młodsza, biedniejsza siostra państw Europy Zachodniej. I choć modernizacja armii postępuje powoli, choć przez długi czas jeszcze będziemy w militarnym ogonku krajów sojuszniczych, pora zintensyfikować działania dyplomatyczne. NATO, które chcemy widzieć, to NATO, które mówi jednym głosem i działa długofalowo w różnych kierunkach. Powinien być to sojusz faktycznie partnerski, nie różnicujący krajów ze względu na możliwości militarne. Taki, który swe działania planować będzie w imię wspólnych interesów bezpieczeństwa, a nie tych partykularnych. Polska musi zaangażować się w ponowne zjednoczenie polityczne państw w strukturach transatlantyckich, bo tylko wtedy realnie podniesie swoje bezpieczeństwo. Tylko silne NATO może zagwarantować jej faktyczne poczucie bezpieczeństwa. W następną dekadę członkostwa Polska powinna wejść bez kompleksów i z determinacją zaangażować się w tworzenie nowej strategii sojuszu. Wszak to kolejny element podnoszenia międzynarodowej pozycji Polski. Ta zaś nie pozostaje bez wpływu na kontakty z innymi państwami.