Barbara Demick: Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwykłe losy mieszkańców Korei Północnej
Uszy mieszkańca tzw. "Zachodu" nieustannie bombardowane są panicznymi informacjami odnośnie koreańskiego programu nuklearnego. Kolejny Kim chce zniszczyć Amerykę, ponieważ "nienawidzi naszej wolności". Praktycznie cały dyskurs w tym temacie dotyczy wyłącznie zagrożenia, jakim ten kraj może być dla USA. Zastanawiamy się nad nowymi sankcjami i możliwością przenoszenia głowic atomowych przez reżim w Pjongjangu, analizujemy przyczyny podziemnych wybuchów bądź pełne pasji groźby płynące z tamtejszej telewizji państwowej. Ewentualnie drwimy sobie z niewyobrażalnego dla nas kultu jednostki czy zapierających dech w piersi przedstawień na cześć Wielkiego Wodza. Mało kto dostrzega jednak w tym wszystkim głodujących, odcietych od świata ludzi, którzy przeszli pranie mózgu. Dla których codzienne ścieranie kurzu z portretu Kim Ir Sena, wiszącego w mieszkaniu, jest obywatelskim obowiązkiem, ważniejszym nawet od zapewnienia własnym dzieciom jedzenia. Dla których Amerykanie naprawdę są zbrodniarzami okupującymi południe ich kraju, a ulice Seulu składają się wyłącznie z obskurnych sklepów sąsiadujących z szemranymi barami z panienkami. Czym innym jest wyobrażanie sobie biedy i głodu panującego w Afryce czy Indiach, a czym innym sposobu, w jaki potrzega świat ktoś całkowicie od niego odcięty i od narodzenia poddawany nachalnej propagandzie. Książka Barbary Demick ma za zadanie przybliżyć nam punkt widzenia naszego teoretycznego wroga, który tak naprawdę sam jest największą ofiarą. A co gorsze- nie zdaję sobie nawet z tego sprawy.
"Światu nie mamy czego zazdrościć" to zbiór reportaży, które
powstały dzięki wywiadom amerykańskiej dziennikarki z uciekinierami z
Korei Północnej. Sześcioro ludzi w różnym wieku i o różnej płci łączy
jedno: wszyscy byli kiedyś mieszkańcami Chongjinu, trzeciego pod
względem ludności miasta w KRLD, położonego blisko granicy z Rosją i
Chinami. Są tam przedstawione losy pary nastolatków, która dzięki
problemom z dostawami prądu mogła chodzić po ciemku po okolicznych
lasach, trzymając się za ręce, jest historia wzorowej
komunistki-robotnicy, która przez klęskę głodu utraciła wiarę w system,
były południowokoreański żołnierz, który musi ukrywać swoją przeszłość
nawet przed własną rodziną, niepokorna dziewczyna, która uciekła od
znęcającego się nad nią męża-alkoholika, młoda lekarka, która musiała
oddać dziecko rodzinie byłego męża czy chłopak, który był w szoku, że po
drugiej stronie rzeki Tumen (czyli w Chinach) drzewa mają korę, a pól
kukurydzy nie strzegą uzbrojeni strażnicy. Śledząc koleje życia tych
ludzi, czytelnik automatycznie identyfikuje się z bohaterami, których
róznią od niego wyłącznie okoliczności, w których żyją. Tak samo
kochają, robią karierę, uczą się, pracują. Reżim jednak narzucił im
praktycznie pełną zależność od siebie: "Obywatele Korei Północnej nie
powinni chodzić na zakupy, bo w teorii wszystko, czego potrzebowali,
zapewniały im władze w imieniu szczordego Kim Ir Sena. Mieli więc
dostawać corocznie po dwa komplety ubrań, jeden na lato, drugi na zimę.
Odzież przydzielano w zakładach pracy lub w szkołach, często z okazji
urodzin Wielkiego Wodza, co miało umacniac jego wizerunek dobrotliwego
ojca." Dopiero śmierć Kim Ir Sena i klęska głodu zaczęły budzić w
Koreańczykach samodzielne myślenie oraz przedsiębiorczosć, doprowadzając
wielu z nich do decyzji o ucieczce z "raju".
Polecam tę książkę
każdemu, dla którego mieszkańcy dalekich krajów to tylko statystki i
zagrożenie dla własnego pokoju i dobrobytu. Każdemu, kto narzeka na to,
że zamieszki w Egipcie popsuły mu wakacje czy cieszy się z tanich
produktów stworzonych w zawalających się fabrykach w Bangladeszu.
Każdemu, kto chciałby się przekonać jak wygląda scenariusz rodem z "Roku
1984" Orwella, wprowadzony w życie.
Barbara Demick, Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej, Wydawnictwo Czarne 2011, ss. 362.