Index był zbyt niebezpieczny


27 lipiec 2020
A A A

Portal Index.hu był nie tylko najpopularniejszym portalem opozycyjnym wobec władz, ale też najbardziej poczytną informacyjną stroną internetową na Węgrzech. Z tego powodu sprawiał problemy rządzącemu Fideszowi, którego politycy są przyzwyczajeni do pochlebstw płynących z prorządowej prasy i telewizji.

Dziennikarze portalu niecałe dwa lata temu stworzyli specjalny barometr, mający wskazywać stopień niezależności w ich pracy. Zespół redakcyjny miał za jego pośrednictwem pokazywać czy jest on nadal wolny od nacisków. Kolor zielony na barometrze oznaczał niezależność, żółty zagrożenie, natomiast czerwony brak wolności dziennikarzy. Miało to związek z przemianami właścicielskimi po ostatnich wyborach parlamentarnych, mających miejsce w kwietniu 2018 roku.

Tak naprawdę problemy Indexu rozpoczęły się dużo wcześniej, czyli po zwycięstwie prawicy sprzed dekady. Wówczas pojawiły się pierwsze naciski na istniejącą od 1999 roku redakcję, zakończone odejściem jej redaktora naczelnego i kilku dziennikarzy tworzących obecnie portal 444.hu. W 2014 roku już wówczas najpopularniejszą stronę na Węgrzech przejął oligarcha Lajos Simicska, przez lata jeden z najbliższych współpracowników premiera Viktora Orbána.

Rok później Simicska pokłócił się jednak z Orbánem. Przestał więc być „nadwornym oligarchą Fideszu”, a posiadając ogólnokrajową telewizję, radio, dziennik i portal internetowy mógł atakować rządzących. Biznesmen zaczął przede wszystkim promować nacjonalistyczny Jobbik, przy czym sam Index wspierając opozycję nie opowiadał się za żadnym konkretnym ugrupowaniem. Porażka przeciwników Fideszu we wspomnianych wyborach w 2018 roku spowodowała jednak, że Simicska wycofał się z rynku medialnego.

Portal został wówczas oficjalnie przejęty przez fundację, której szefem jest główny prawnik portalu, László Bodolai. To właśnie on poinformował w tym tygodniu o zwolnieniu redaktora naczelnego Szabolcsa Dulla, który pod koniec lipca został już usunięty z zarządu Indexu. Bodolai twierdzi, że jego celem nie jest ograniczenie niezależności portalu, ale zmiana we wspomnianym barometrze. Obecnie pokazuje on kolor żółty, co jego zdaniem wpływa negatywnie na komercyjną wartość Indexu.

W te tłumaczenia nie wierzy jednak zespół redakcyjny. Wpierw spotkał się on z Bodolaiem, aby wymusić na nim przywrócenie Dulla do pracy. Czwartkowe rozmowy nie przyniosły jednak żadnego rezultatu, dlatego w piątek blisko siedemdziesięciu pracowników portalu złożyło rezygnację z pracy. Wieczorem ulicami Budapesztu przeszła z kolei zorganizowana przez opozycję demonstracja, której uczestnicy sprzeciwiali się naruszeniu niezależności portalu.

Zdjęcie: Facebook.com / Index.hu

Sami rządzący twierdzą, że ze zmianami w Indexie nie mają nic wspólnego. Wszak obecnie fundacja zarządzająca stroną należy do prywatnej osoby. Jest nią Miklós Vaszily, który już wcześniej przejmował opozycyjne media. Biznesmen nazywany jest często „nieoficjalnym przedstawicielem medialnym” oligarchy Lőrinca Mészárosa. Tymczasem jeden z najbogatszych Węgrów jest bliskim przyjacielem Orbána – byłym burmistrzem jego rodzinnej wsi i sponsorem klubu piłkarskiego Puskás Akadémia Felcsút, czyli oczka w głowie szefa rządu. Vaszily, jak już wspomniano, ma doświadczenie na węgierskim rynku medialnym. To on przed samym Indexem przejmował stacje telewizyjne TV2 i Echo TV, a także portal Origo.hu. W tym ostatnim przypadku scenariusz żywo przypominał zresztą obecną sytuację w Indexie.

Opozycyjne portale przypominają, że Index już od sześciu lat, czyli wyborów w 2014 roku, znajdował się na celowniku obozu władzy. Decyzja o jego ostatecznym przejęciu mogła zostać jednak podjęta na jesieni ubiegłego roku. Właśnie wówczas Fidesz stracił władzę w kilku dużych miastach, na czele z samym Budapesztem. Węgrzy mieszkający w mniejszych ośrodkach wciąż polegają na tradycyjnych mediach, gdy tymczasem w miastach popularnością cieszą się portale informacyjne oraz społecznościowe. Właśnie Internet pozostaje zaś miejscem, w którym rządząca prawica wciąż nie ma przewagi.

Dodatkowo sprawa Indexu zdaniem krytyków Orbána nieprzypadkowo rozwiązywana jest właśnie teraz. Szef rządu wrócił już ze szczytu Unii Europejskiej, podczas którego rozdzielenie unijnych funduszy nie zostało uzależnione od kwestii praworządności. Ponadto najbliższe wybory na Węgrzech odbędą się dopiero za dwa lata. Międzynarodowy skandal związany z uciszeniem portalu zapewne potrwa następnych kilka tygodni, a później wszyscy przejdą nad tym do porządku dziennego. Bilans zysków i strat będzie więc ostatecznie pozytywny dla obozu władzy. Tak jak było to w przypadku wspomnianego Origo czy dziennika „Népszabadság”.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

TikTok a sprawa amerykańska
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji