Dwa lata przeciągania liny. Fidesz opuszcza EPP


03 marzec 2021
A A A

Niemal dokładnie przed dwoma laty Fidesz został zawieszony w prawach członka Europejskiej Partii Ludowej. Od tamtego czasu trwało swoiste przeciąganie liny pomiędzy europejską chadecją a największym węgierskim ugrupowaniem. Ostatecznie Fidesz zdecydował się na opuszczenie swojej dotychczasowej frakcji, gdy postanowiono zmienić jej statut.

Pierwsze doniesienia o możliwym opuszczeniu Europejskiej Partii Ludowej (EPP) przez Fidesz pojawiły się już w poniedziałek. Węgierski premier Viktor Orbán zasugerował to wprost w liście do Manfreda Webera, przewodniczącego frakcji ludowców w Parlamencie Europejskim. Fidesz nie zgadzał się bowiem na zmianę procedury zawieszania członków EPP. Dotychczas karani byli jedynie poszczególni europosłowie, natomiast według ustaleń z 26 lutego teraz konsekwencje miały ponosić poszczególne partie członkowskie.

Szef węgierskiego rządu nie miał wątpliwości, że nowe reguły są wymierzone właśnie w jego ugrupowanie. Co więcej, zdaniem Orbána zmiany w procedurach były przygotowane w wyraźnym pośpiechu. Tymczasem Unia Europejska ma mieć obecnie nieco poważniejsze problemy, oczywiście w postaci kryzysów zdrowotnego i gospodarczego będących następstwem pandemii koronawirusa.

W środę rano stało się jasne, że Fidesz nie będzie już posuwał się do gróźb, ale po prostu opuści swoją dotychczasową rodzinę polityczną. Prorządowe węgierskie media poinformowały, że ugrupowanie Orbána opuści EPP, a po kilku godzinach oficjalnie potwierdzili te doniesienia sami europosłowie Fideszu. Nie czekali oni nawet na ostateczną decyzję władz europejskiej chadecji w sprawie zmiany jej regulaminu.

Od Junckera do Gestapo

Kiedy węgierskiej prawicy i europejskiej chadecji przestało być po drodze? Trudno wskazać dokładnie na moment, w którym Fidesz przestał pasować do EPP. Rozdźwięk pomiędzy Brukselą a Budapesztem pogłębiał się właściwie cały czas od ponownego przejęcia władzy przez Orbána w 2010 roku. Kolejne reformy węgierskiego rządu wzbudzały coraz większe niezadowolenie unijnych władz. Sam szef Fideszu wielokrotnie musiał tłumaczyć się ze swoich posunięć.

Czarę goryczy przelały wydarzenia sprzed ponad dwóch lat. W niedługim czasie węgierski rząd przeprowadził kilka kontrowersyjnych działań z punktu widzenia EPP jako największej europejskiej siły. Węgry miały po raz wtóry naruszać zasady niezależności wymiaru sprawiedliwości, a także prowadzić kampanię przeciwko finansiście George’owi Sorosowi i założonemu przez niego Uniwersytetowi Środkowoeuropejskiemu w Budapeszcie. O zawieszeniu zadecydował jednak bezpośredni cios w EPP, czyli akcja bilboardowa wymierzona w ówczesnego szefa Komisji Europejskiej, Jeana-Claude Junckera.

Warto podkreślić, że sprawa zawieszenia Fideszu była od początku mocno zawiła. Węgierskie ugrupowanie nie mogło korzystać z praw przysługujących członkom ogólnoeuropejskiej partii, ale żadne sankcje nie dotyczyły jego posłów należących do frakcji w Europarlamencie. Mogli oni więc uczestniczyć normalnie w pracach grupy EPP w PE. Ponadto żadna partia należąca do europejskiej chadecji nie zdecydowała się na złożenie formalnego wniosku o wykluczenie Fideszu.

Orbán wraz ze swoim ugrupowaniem nawet nie próbował ocieplać relacji z własną rodziną polityczną. Pod koniec ubiegłego roku wybuchły zresztą dwa nowe skandale związane z Fideszem. Wpierw głośno stało się o sprawie europosła Józsefa Szájera, który mimo obostrzeń epidemiologicznych miał uczestniczyć w orgii odbywającej się w Brukseli. Później frakcja EPP ukarała jego partyjnego kolegę Tamása Deutscha, czyli szefa delegacji Fideszu do PE. Został on zawieszony za porównanie słów wspomnianego już Webera do działań Gestapo, gdy toczyły się negocjacje na temat powiązania budżetu UE z mechanizmem praworządności.

Koniec niemieckiej protekcji

Nietrudno zauważyć, że pozycja Fideszu w EPP zaczęła słabnąć wraz z powolnym wycofywaniem się niemieckiej kanclerz Angeli Merkel z polityki. Wieloletnia szefowa Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) miała bowiem roztaczać swoisty parasol ochronny nad Fideszem. Zresztą nie tylko ona. Do stronników Orbána miał przez wiele lat należeć także Joseph Daul, w latach 2013-2019 szef EPP z ramienia francuskiej centroprawicy. Daul zmienił swoje podejście dopiero pod koniec politycznej kariery, gdy poczuł się dotknięty kampanią wymierzoną w Junckera.

W grudniu ubiegłego roku na politykę Merkel wobec Orbána zwrócił uwagę portal Politico.eu[1]. Serwis, powołując się na swojego niemieckiego informatora wewnątrz EPP, pisał wprost o wykluczeniu Fideszu jako „decyzji państwa, a nie partii”. Było to oczywiste nawiązanie do niemieckich interesów gospodarczych na Węgrzech. Ewentualne sankcje wobec Budapesztu mogłyby oznaczać spore kłopoty dla Berlina, bo niemieckie koncerny niezwykle chętnie lokują swoje inwestycje właśnie na Węgrzech. Po kampaniach wymierzonych w Junckera i Sorosa widać tymczasem, że Orbán nie wahałby się przed uderzeniem w zachodni kapitał.

Z drugiej strony wśród niemieckich chadeków narastała niechęć do polityki pobłażania Fideszowi. Od dawna było to widać choćby po wypowiedziach Webera. Przed wyborami wewnątrz sojuszniczego CDU sugerował on zresztą, że nowy lider tej partii powinien podjąć ostateczną decyzję w sprawie węgierskiej prawicy. Podobną nadzieję wyraził także przewodniczący EPP, Donald Tusk. Nowy lider CDU Armin Laschet podchodził natomiast do tej kwestii z ostrożnością charakterystyczną dla dotychczasowej polityki Merkel.

Niemcy nie mogli jednak ignorować nacisków ze strony innych członków EPP. Wszak od ponad dwóch lat za usunięciem Fideszu opowiadały się choćby ugrupowania z Austrii, Belgii, Holandii, Finlandii czy Luksemburga. Kilku członków europejskiej chadecji wyraziło już zresztą zadowolenie z powodu odejścia węgierskich konserwatystów. Austriacki eurodeputowany Othmar Karas, należący do największych krytyków Fideszu wewnątrz EPP, nazwał dotychczasowe wypowiedzi Orbána szantażem, któremu chadecy ostatecznie nie ulegli.

Co dalej z Fideszem?

Dwunastu europosłów Fideszu dołączyło więc do grupy europosłów niezrzeszonych. Pojawia się oczywiście pytanie na jak długo. Teoretycznie Węgrzy powinni być łakomym kąskiem dla co najmniej dwóch frakcji. Pierwszą z nich są Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), do których należy Prawo i Sprawiedliwość. Relacje Budapesztu i Warszawy są wyjątkowo bliskie, a w ubiegłym roku scementował je spór o unijny budżet.

Dodatkowo pod względem samych wartości Fideszowi od dawna było dużo bliżej do ECR niż do EPP. Świadczą o tym nie tylko bliskie relacje Orbána z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Od ponad roku Fidesz nieformalnie współpracuje również z partią Braci Włochów, których szefowa Georgia Meloni jest przewodniczącą ECR. Ledwie kilka dni temu Orbán zapewniał Meloni, że Fidesz i Bracia Włosi są „towarzyszami broni” i mają wspólną wizję świata.

W swoich szeregach Fidesz zapewne chętnie widziałaby także grupa Tożsamość i Demokracja (ID), do której należą między innymi włoska Liga, francuskie Zjednoczenie Narodowe (RN) czy Alternatywa dla Niemiec (AfD). AfD zdążyło już zresztą zaprosić Fidesz do swojej grupy. Pojawia się jednak pytanie, czy eurosceptycy nie są wciąż jednak zbyt radykalni dla węgierskiego ugrupowania. Zwłaszcza, że pojawiły się plotki o opuszczeniu ID przez Ligę Matteo Salviniego, który jako włoski wicepremier także utrzymywał bliskie relacje z Orbánem.

Wiadomo już, że przynajmniej na razie w EPP pozostanie koalicjant Fideszu, a dokładniej jeden europoseł Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP). Czy oznacza to pozostawienie furtki do powrotu, czy jest to jedynie informacja pozbawiona większego znaczenia? Na razie Fidesz opuścił grupę EPP w Europarlamencie, nie zaś samo ugrupowanie. Wydaje się jednak, że węgierscy konserwatyści i europejscy chadecy zupełnie już do siebie nie pasują.  

Maurycy Mietelski

 


[1] https://www.politico.eu/article/fidesz-is-poised-to-stay-in-the-epp-despite-divisions-among-german-meps/

Zobacz także

Europejscy rolnicy mierzą się z wieloma problemami
Zatrzymanie imigracji przez Tunezję to nie tylko koszt finansowy
Słoweńcy znów wybrali zupełnie nową siłę
W Serbii zaczęła się powyborcza układanka




Więcej...

Zobacz także tego autora

Przewodnik po chorwackim liberalizmie
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?
Nowy najmłodszy. Irlandia ma premiera z TikToka
Chorwacka centroprawica może spać spokojnie
Nowa partia starych islamistów