Kogo obchodzi Mahmud Abbas?


15 maj 2021
A A A

W trwającej właśnie kolejnej odsłonie izraelsko-palestyńskiego kryzysu nie ma chyba bardziej niewidocznej osoby niż Mahmud Abbas. Stanowisko prezydenta Autonomii Palestyńskiej względem obecnych napięć w praktyce nikogo nie interesuje, a najbardziej na kryzysowej sytuacji zyskuje wrogi mu Hamas.

Faktyczny brak informacji o Al-Fatahu w międzynarodowych przekazach medialnych z jednej strony nie dziwi. Umiarkowane ugrupowanie jest dużo mniej medialne od islamskich radykałów, a na dodatek to właśnie Hamas wraz ze swoimi sojusznikami prowadzi od poniedziałku 10 maja ostrzał rakietowy i moździerzowy terytoriów izraelskich. Zachodni Brzeg jest pod tym względem bierny, choć także na jego terenie doszło do antyizraelskich protestów.

Z drugiej strony Al-Fatah na czele ze swoim faktycznym liderem, czyli prezydentem Abbasem, jest wciąż najważniejszym palestyńskim ugrupowaniem. To jego przywódcy decydują o polityce Autonomii Palestyńskiej i Organizacji Wyzwolenia Palestyny, a w porównaniu do Hamasu są również partnerem do rozmów dla większości państw arabskich i zachodnich. Ich zdanie, przynajmniej teoretycznie, powinno więc liczyć się najbardziej.

Brak legitymizacji

Tyle teorii. W praktyce palestyńskie władze znalazły się w poważnym kryzysie, po tym jak w ubiegłym miesiącu Abbas zdecydował się na przełożenie wyborów parlamentarnych. Po raz ostatni odbyły się one przed piętnastoma laty, dlatego ich przesunięcie na wciąż nieokreślony termin wywołało gniew Palestyńczyków. Jest on skierowany właśnie przeciwko Al-Fatahowi i samemu Abbasowi.

Władze Autonomii Palestyńskiej uzasadniły swoją decyzję sytuacją na arenie międzynarodowej oraz brakiem możliwości przeprowadzenia wyborów wśród Palestyńczyków mieszkających w Jerozolimie. Argumenty ten był jednak mało przekonujący, bo Abbasowi przed ogłoszeniem jego decyzji przedstawiono cztery scenariusze przeprowadzenia głosowania w tym mieście. Chodziło między innymi o utworzenie lokali wyborczych w obiektach Organizacji Narodów Zjednoczonych lub w europejskich ambasadach.

Palestyńska ulica uznała przełożenie wyborów za decyzję czysto polityczną. Co prawda Al-Fatah nie doznałby w nich klęski, ale Abbas obawiał się znaczącego osłabienia swojej pozycji. Niektórzy palestyńscy komentatorzy twierdzili nawet, że w tej kwestii spotkały się ze sobą interesy palestyńskiego prezydenta i izraelskich władz. Przeprowadzenie wyborów obu stronom nie było bowiem na rękę, choć Abbas winił za zaistniałą sytuację właśnie działania prowadzone przez Izrael.

Fatah kontra Fatah

Utrata władzy przez obecnego palestyńskiego prezydenta nie byłaby jednak na rękę Izraelowi. Istnieje bowiem realna obawa, że w wyborach zwyciężyłby Hamas wraz ze swoimi sojusznikami, co jeszcze bardziej zaogniłoby i tak trudną sytuację w obecnych izraelsko-palestyńskich relacjach. Tymczasem Abbas i jego stronnicy postrzegani są jako siła umiarkowana, by nie powiedzieć wręcz, że mocno uległa wobec Izraela.

Nawet zwycięstwo Al-Fatahu nie gwarantowałoby jednak zachowania dotychczasowego kursu Autonomii Palestyńskiej. Wiekowy i schorowany Abbas (przed miesiącem pojechał do Niemiec na badania lekarskie) musi się bowiem liczyć z wewnątrzpartyjną opozycją. Jej symbolem jest Marwan al-Barghusi, znany palestyński bojownik odsiadujący obecnie wyrok w izraelskim więzieniu. Al-Barghusi od lat należy do krytyków polityki swojego własnego ugrupowania, wyrażając rozczarowanie dotychczasowym izraelsko-palestyńskim procesem pokojowym.

Z powodu wieloletniego wyroku więzienia dla Al-Barghusiego, w praktyce szefem opozycyjnej frakcji w Al-Fatahu jest Nasser Al-Kidwa. Bratanek legendarnego palestyńskiego przywódcy Jasira Arafata zarejestrował nawet odrębną listę w przełożonych ostatecznie wyborach, choć formalnie nadal jest członkiem ugrupowania. To zresztą niejedyny podobny przypadek. Trzeci komitet z działaczami Al-Fatahu na listach wyborczych stworzył Mohammad Dahlan, polityk wygnany dekadę temu z kraju właśnie przez Abbasa.

Zyskuje Hamas

Nie trzeba specjalnie przekonywać, że odrębne listy wyborcze zgłoszone przez członków jednego ugrupowania szkodzą jego wizerunkowi. A przede wszystkim powodują niepotrzebne rozdrobnienie, na którym korzystają oczywiście konkurenci. Kłótnie wewnątrz Al-Fatahu są doskonałą pożywką dla Hamasu, od lat przedstawiającego w swojej retoryce administrację pod kierownictwem Abbasa jako skorumpowaną i zwyczajnie niewydolną.

Należy jednak podkreślić, że islamiści w ostatnim czasie nie znajdowali się na wojennej ścieżce z nacjonalistami. Według niektórych źródeł Abbas miał wręcz liczyć na dalszą poprawę wzajemnych stosunków Al-Fatahu i Hamasu, bo kwestia nowych wyborów była jednym z najważniejszych źródeł napięć między oboma ugrupowaniami. To zresztą ich liderzy w ubiegłym roku ustalili, że głosowanie odbędzie się 22 maja bieżącego roku i tym samym zakończy trwający od piętnastu lat spór obu frakcji.

Oczywiście trudno byłoby jednak zniwelować poważne różnice między oboma ugrupowaniami. Al-Fatah wciąż opowiada się za pokojowym rozwiązaniem konfliktu izraelsko-palestyńskiego, na co nigdy nie zgadzał się Hamas. Na dodatek to islamiści mogą w tej kwestii liczyć na poparcie Palestyńczyków, bo większość z nich uważa, że porozumienie pokojowe z Oslo z 1994 roku nie doprowadzi do utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego.

 Zmierzch Abbasa

Oficjalnie Abbas poparł wraz ze swoim ugrupowaniem zamieszki na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, wzywając swoich zwolenników do jego obrony przed działaniami izraelskich służb. Ponadto w specjalnym oświadczeniu Al-Fatah oskarżył Izrael o popełnianie zbrodni wojennych poprzez naloty swojego lotnictwa na cele w Strefie Gazy. Sam Abbas zadeklarował, że jego władza będzie dalej broniła praw narodu palestyńskiego.

I tyle. Władze w Ramallah nie zrobiły praktycznie niczego poza wydaniem oświadczeń, bo tak naprawdę mogą niewiele. Strefa Gazy znajduje się poza faktyczną kontrolą rządu rezydującego na Zachodnim Brzegu, stąd Abbasowi trudno nawet podjąć jakiekolwiek negocjacje z Izraelczykami. Z tego powodu palestyński prezydent znalazł się na marginesie obecnych wydarzeń, a palestyńscy demonstranci we Wschodniej Jerozolimie udzielali jednoznacznego poparcia Hamasowi.

Islamiści są więc hołubieni przez palestyńską ulicę jako ruch oporu przeciwstawiający się Izraelowi, zaś rozmowy Abbasa z amerykańskim sekretarzem stanu Antony Blinkenem i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem przeszły zupełnie niezauważone. Prezydent Autonomii Palestyńskiej może jedynie liczyć, że protesty Palestyńczyków nie rozleją się teraz na Zachodni Brzeg, bo najprawdopodobniej byłyby dla niego śmiertelnym ciosem.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara
CHEGA rozbiła portugalską dwupartyjność
Identytaryści wchodzą na austriackie salony




Więcej...

Zobacz także tego autora

Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara
„Meloni. Jestem Giorgia” – Kacper Kita
FIFA w katarskich objęciach