Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Wybory w największym państwie Unii rozpoczęte


27 wrzesień 2009
A A A

O ósmej rano wystartowały wybory do Bundestagu. Dzisiaj niemieccy wyborcy zdecydują kto będzie rządził w największym państwie UE przez najbliższe cztery lata.

Image
źródło: spd.de
Badania opinii publicznej największe szanse na wygraną dają chadecji. Nie wynika z nich jednak w jakiej koalicji będzie ona rządzić po dzisiejszych wyborach. Lokale wyborcze mają być czynne do godziny 18.00. Prawo do pójścia do urn ma 62 miliony i 200 tysięcy obywateli. Blisko 3,5 miliona zagłosuje w tych wyborach pierwszy raz.

Opublikowe niedawno, ostatnie przedwyborcze sondaże, umiejscawiały chadecję w czołówce powyborczej tabeli. Według nich partie CDU i CSU mogą liczyć na 33-procentowe poparcie, FDP zaś - na 14 proc. Ich potencjalni przeciwnicy wypadali nieco gorzej: Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) może otrzymać 25 proc., Die Linke - 12 proc. a Zieloni - 10. Specjaliści zwracają uwagę, że SPD miała zawsze lepsze wyniki, niż wynikało to z przedwyborczych badań opinii.

Prognozy nie są całkiem optymistyczne dla centroprawicy. Wynika z nich, chadecy i liberałowie mogą mieć kłopoty ze sformowaniem większości w Bundestagu. Alternatywą jest kontynuacja wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD.

Lider socjaldemokracji, kandydat SPD na kanclerza Frank-Walter Steinmeier, podczas kampanii wyborczej przestrzegał, że możliwa zarno-żółta koalicja (CDU/CSU i FDP), spowoduje silne socjalne podziały, które dotkną całe Niemcy.

Image
źródło: cdu.de
Chadecję może uratować zapis dotyczący niemieckiego systemu wyborczego, który rodzi szansę na dodatkowe miejsca w parlamencie - ponad przewidzianą w ordynacji liczbę 598 deputowanych. Jest to powiązane z mieszanym systemem wyborczym jaki panuje w Niemczech. Połowę członków Bundestagu wybiera się w okręgach jednomandatowych w większościowym głosowaniu, druga połowa selekcjonowana jest na zasadzie proporcjonalności. Każdy głosujący ma więc dwa głosy. W ten sposób partia, która zdobędzie w jednomandatowych okręgach więcej miejsc w Bundestagu, niż wynika to z podziału na podstawie głosów oddanych na listę, może otrzymać mandaty dodatkowe.

Rekordem w przedwyborczych sondażach była liczba niezdecydowanych wyborców. Na klika dni przed dniem wyborów ponad 30 proc. uprawnionych do głosowania nie wiedziało, kogo poprze i czy uda się do urn. Największy odsetek niezdecydowanych jest wśród wyborców "debiutantów. Do wzięcia udziału w wyborach nawoływali pod koniec kampanii politycy, a także inne znane niemiecki osobistości. Zachęcali  przede wszystkim młodych ludzi, w tym głosujących po raz pierwszy.

W Niemczech trwają wybory do Bundestagu

Swoje głosy oddali już liderzy największych partii politycznych. W przeciwieństwie do nich rekordowo dużo Niemców tym razem prawdopodobnie nie wybierze się do urn.

W jednym z berlińskich lokali wyborczych zagłosowała kanclerz Angela Merkel, która zjawiła się razem z mężem Joachimem Sauerem. Merkel nie udzielała wywiadów, ale, jak donosi "Der Spiegel", była w dobrym humorze i żartowała z czekającymi na nią fotografami.

Około 10:00 swój głos oddał w Berlinie kandydat socjaldemokratów na kanclerza Frank-Walter Steinmeier. "Moim celem jest silna SPD i zapobieżenie koalicji chadeków z liberałami" - powiedział Steinmeier. Wyraził też nadzieję na wysoką frekwencję w wyborach.

To życzenie może się jednak nie spełnić. Według danych z landowych komisji wyborczych, jak dotąd głosowało o sześć procent mniej uprawnionych do głosowania niż w poprzednich wyborach do Bundestagu w 2005 roku. A przed czterema laty odnotowano najniższą w historii frekwencję, wynoszącą 77,7 procent.

W tym roku ten rekord in minus może zostać pobity. Według sondaży,  tuż przed wyborami jedna trzecia Niemców nie była zdecydowana, na kogo głosować i czy w ogóle iść do wyborów. Do głosowania uprawnionych jest ponad 62 miliony osób.

Na podstawie: spiegel.de, welt.de, IAR