Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Krzysztof Dębiec: Ocena rządów Tonyego Blaira


16 kwiecień 2006
A A A

Tony Blair, doprowadzając swą Partię Pracy do trzeciego kolejnego zwycięstwa w wyborach do brytyjskiej Izby Gmin, już z samego tego powodu stał się postacią, która na długo pewnie na stałe zagości w rozmaitych wydaniach encyklopedii - nie może więc dziwić, że obserwatorzy coraz częściej stawiają sobie pytanie o jego miejsce w historii.

Po swym pierwszym wielkim tryumfie, w roku 1997, Blair twierdził, że poprowadzi jeden z najbardziej "radykalnych, reformistycznych rządów w naszej historii". Czy tak było w istocie, przyjdzie ocenić, pewnie lepiej i w sposób wolny od wszelkich niedoskonałości nieuchronnie występujących przy opisywaniu dziejów i postaci najnowszych, dopiero przyszłym pokoleniom. Jednak już teraz pokusić się można o pewne oceny. Wcześniej jednak wspomnieć należy, iż sam Blair swoją "misję" podzielił, już z perspektywy czasu późniejszego (marzec 2002), na trzy fazy. Pierwszą z nich, wg premiera brytyjskiego, był okres lat 1994-97, kiedy to udało mu się przekształcić skostniałą wówczas Partię Pracy w nowoczesną partię socjaldemokratyczną, na którą swój głos skłonna byłaby oddać spora część elektoratu na Wyspach. Faza druga, a zarazem okres pierwszego gabinetu laburzystowskiego (1997-2001), miała udowodnić, że Partia Pracy jest w stanie w sposób odpowiedzialny zarządzać gospodarką i państwem jako całością. Kolejna, trzecia faza ma już dostarczać odczuwalną "radykalną zmianę", dla której fundamenty podłożono w poprzednim okresie.

Można postawić w tym miejscu pytanie: jak dokładnie Blair wyobrażał sobie tą "radykalną zmianę" i jak wyobrażał sobie swój wkład do historii? Otóż sprawę należy, jak się wydaje,  rozpatrzyć na pięciu płaszczyznach.

Pierwszą z nich jest zmiana stosunków z Unią Europejską w relacje bardziej perspektywiczne, włącznie z przyjęciem euro (Blair określił je jako "sprawa przeznaczenia" - "a matter of destiny"). Premier brytyjski obiecał także reformę i modernizację sektora usług publicznych, służby zdrowia, oświaty, transportu, praworządności (law and order) oraz elementów państwa dobrobytu. Mówiąc o "nowej Brytanii" wyobrażał sobie kraj z nowoczesną konstytucją, stosowną do potrzeb nowego tysiąclecia. Z pewnością przewidział zmianę relacji między Wielką Brytanią a resztą świata, w którym to ona sama lub ze Stanami Zjednoczonymi zwalczać będzie terroryzm, troszczyć się o pokój na Bliskim Wschodzie oraz walczyć z biedą krajów trzeciego świata i problemami klimatycznymi globu. Last but not least, Blair obiecał też dokończenie transformacji Partii Pracy w nowoczesną partię socjaldemokratyczną i przekształcenie brytyjskiej sceny politycznej, tak by XXI wiek był "stuleciem postępowym", w odróżnieniu od "konserwatywnego wieku" poprzedniego.

W rzeczy samej, spora jest ta lista. Gdyby udało się Blairowi zrealizować wszystkie, a przynajmniej większość zamierzeń, stałby wkrótce w jednym szeregu z tak wybitnymi premierami jak D. Lloyd Georgie czy M. Thatcher, rywalizując pewnie w popularności z W. Churchillem. Kluczowym pytaniem z późniejszej perspektywy przy ocenie Tony'ego Blaira może być jednak nie tyle "Dlaczego osiągną tak wiele?", ale "Dlaczego nie osiągnął więcej?", zważywszy różne korzystne dlań, a od niego raczej niezależne, wydarzenia.

Zwrócić trzeba uwagę, że Partia Pracy do 1997 r. tak długo pozbawiona realnej władzy, jak nigdy dotąd skłonna była zjednoczyć się pod przywództwem osoby, która wygra i utrzyma partię przy władzy, nawet jeśli nie będzie ideałem poszczególnych członków. To z kolei pozwoliło Blairowi przeprowadzić wewnątrzpartyjne reformy, które osłabiły krytycyzm płynący ze strony patii oraz ze strony związków zawodowych. Jak stwierdził znamienity brytyjski historyk, Kenneth O. Morgan, "Blair jest pierwszym premierem laburzystowskim, któremu kwestie żądań związków zawodowych i podzielonej lewicy nie muszą już spędzać snu z oczu." Z kolei Jon Gray, znany brytyjski filozof polityczny z London School of Economics, użył ciekawego, choć pewnie kontrowersyjnego stwierdzenia, że Partia Pracy to "leninizm plus public relations".

Drugi korzystny dla Blaira czynnik to podziały wewnątrz Partii Konserwatywnej, gnębionej dodatkowo przez skandale korupcyjne, która od czasu "czarnej środy" we wrześniu 1992r. odnotowywała w sondażach kiepskie wyniki. Kolejni liderzy, William Hague i Ian Duncan Smith, nie stanęli na wysokości zadania, również Michael Howard, mimo początkowo ogromnych nadziei, nie zdołał stworzyć wiarygodnego "gabinetu cieni" i przekonać elektoratu do oddania swojego głosu na konserwatystów. Obecny lider partii, David Cameron, często porównywany jest do Tony'ego Balaira, czy to ze względu na rolę jaką musi odegrać w rozbitej Partii Konserwatywnej, czy ze względu na medialność (jeden z magazynów umieścił go w pierwszej setce najseksowniejszych mężczyzn), czy po prostu przez podobieństwo do brytyjskiego premiera (jedna z bulwarówek zestawiła ich zdjęcia z podpisem "pierwszy na świecie udany przeszczep twarzy"). Jednym z powodów pozwalających wyjaśnić dlaczego konserwatyści nie zdołali odzyskać dawnego poparcia jest z całą pewnością korzystne dziedzictwo w sferze gospodarki, które laburzyści otrzymali w 1997 roku (gdy wcześniej 5-krotnie w XX wieku przejmowali władzę wiele było zwykle kwestii problemowych), a następnie rozsądne zarządzanie gospodarką przez Gordona Brona, które pozwoliło utrzymać wysoki wzrost oraz zapewniło rządowi niezbędne środki na realizowane programy.

Jest kilka kwestii, które sprawiają, że jest jednak tak trudno ocenić Blaira. Po pierwsze, system laburzystowski cechuje swoisty dualizm: oprócz obecnego premiera ogromną rolę pełni Gordon Brown, Chancellor of the Exchequer (odpowiednik ministra finansów), któremu partia zawdzięcza wiele trwałych osiągnięć, możliwych dzięki sprawnemu zarządzaniu gospodarką; on też był jedną z kluczowych postaci dążących do utworzenia i konsolidacji New Labour. Nie jest to zresztą na gruncie brytyjskim przypadek całkiem wyjątkowy: w przeszłości w podobny sposób układały się relacje np. między A. Nevillem Chamberlainem i Stanleyem Baldwinem.

Po drugie, brytyjski premier wciąż sprawuje swój urząd, a to, że z niego nie zrezygnował w 2004 roku świadczyć może o tym, że wiąże wciąż nadzieje z pozostałym mu czasem na Downing Street, by wykorzystać go do konsolidacji reform wewnętrznych oraz utrwalenia swojej pozycji na arenie międzynarodowej.

Po trzecie, wiele wody w Tamizie upłynie, zanim znany będzie pełny efekt działań jego gabinetu. Tak będzie na przykład w sprawie oceny decyzji o interwencji w Iraku.

W żaden sposób nie czyni to jednak bezcelowym dokonania oceny poczynań Tony'ego Blaira teraz - wszak każde pokolenie ma swoje własne zajęcia i swoją własną perspektywę, zaś każdy werdykt odzwierciedla nieuchronnie dominujące troski okresu, w którym jest wyrażony i w tym sensie cała historia jest tak naprawdę historią współczesną.

Nasuwa się więc pytanie: Ile tak naprawdę Blair osiągnął? By odpowiedzieć na nie przyjrzyjmy się wymienionym we wstępie pięciu sferom, które brytyjski premier nakreślił, a które mają być polem radykalnych zmian z punktu widzenia polityki brytyjskiej.

Pierwszą z nich są stosunki z Unią Europejską. Czy Blairowi udało się gruntownie zmienić te relacje? Odpowiedź na to pytanie zdaje się być dość oczywista - nie. Stosunki Wielkiej Brytanii z UE nie są raczej wiele lepsze niż w roku 1997, gdy Blair doszedł do władzy. Sam przywódca laburzystów przyznał, że za jego kadencji nie uda się też najpewniej wprowadzić euro, a referendum w sprawie przyjęcia Konstytucji Europejskiej zakończyłoby się, jeśli wierzyć sondażom, spektakularną klęską proeuropejsko nastawionego premiera wobec dość eurosceptycznej postawy większości Brytyjczyków. I jakkolwiek nawet zwraca się nieraz uwagę na pozytywną rolę Blaira w stosunkach Unii z Turcją.

Czy zmienił się więc może sektor usług publicznych? Biorąc pod uwagę kwestie zawiązane z transportem, gdzie Blair poniósł serię spektakularnych porażek, należałoby odpowiedzieć na to pytanie negatywnie. Jedyny sukces w tej dziedzinie za kadencji Blaira, wprowadzenie opłat za jazdę samochodami w centrum Londynu (congestion charging), przypisać należy burmistrzowi miasta Kenowi Livingstonowi, nota bene zagorzałemu przeciwnikowi politycznemu T. Blaira wewnątrz Partii Pracy. W innych gałęziach sektora usług publicznych, takich jak edukacja, służba zdrowia czy praworządność, wiodło się laburzystom różnie, przy czym uderzające jest podobieństwo do sposobu zarządzania tymi kwestiami przez konserwatywne rządy M. Thatcher i J. Majora. Niewątpliwy sukces odniesiono w sferze zwiększania dobrobytu społeczeństwa, tym niemniej jest to raczej pole działania G. Browna.

Wielka Brytania nie doczekała się też nowoczesnej konstytucji na miarę XXI wieku. Przyznać trzeba wszakże, że przeprowadzono kilka doniosłych reform konstytucyjnych za pierwszej kadencji Blaira, takich jak nadanie szerszej autonomii Szkocji i Walii, włączenie do norm prawa brytyjskiego Europejskiej Konwencji o Prawach Człowieka czy reforma Izby Lordów. Osobisty udział Blaira w tych zmianach nie jest uważany za zbyt duży. Większy wkład miał brytyjski premier przy powstawaniu Aktu o Reformie Konstytucyjnej z 2005 roku (Constitutional Reform Act), wprowadzającego m.in. instytucję Sądu Najwyższego Zjednoczonego Królestwa. Sama jednak ustawa ma opinię raczej niespójnej i odzwierciedla wynik debaty, którą Blair ostatecznie przegrał z tradycjonalistami w ramach własnej partii, przez co przeprowadzona reforma jest jedynie częściowa. Niewielka frekwencja w ostatnich kilku wyborach ogólnokrajowych i lokalnych oraz spadek zaufania do polityków, w tym do samego Blaira (przynajmniej do czasu wybuchów bombowych w Londynie, gdy notowania premiera wzrosły), nie zdają się sugerować, by udało mu się, jak zapowiadał, wlać nową energię w brytyjski system instytucji demokratycznych.

Najwięcej wątpliwości przysparza ocena w jakim stopniu udało się brytyjskiemu premierowi wzmocnić pozycję kraju na arenie międzynarodowej, wszak wiele procesów, w które T. Blair był zaangażowany, trwa, zaś ich pełny efekt znany będzie prawdopodobnie za wiele lat. Jeśli jednak choćby częściowo dzięki jego wysiłkom uda się w końcu zaprowadzić trwały pokój na Bliskim Wschodzie, jeśli powstanie w Iraku stabilny, demokratyczny rząd, zdolny utrzymać integralność terytorialną, jeśli wówczas, jak wierzy Blair, demokracja rozprzestrzeni się na sąsiednie kraje; jeśli, w końcu, uda się znaleźć rozwiązanie problemów trapiących Afrykę (której Wielka Brytania poświęca sporo miejsca w swej polityce, jako alternatywne miejsce przeznaczenia środków "marnowanych" przez finansowanie Wspólnej Polityki Rolnej), a także wykrzesać nową energię dla stawienia czoła problemom klimatycznym globu - wówczas trzeba będzie przyznać, że Blair osiągnął wiele. Tym niemniej, ocena jego działań na tych polach pozostaje otwarta i pozostanie pewnie przez jakiś czas. To, co z pewnością można stwierdzić teraz, to to, że niezależnie od ewentualnych późniejszych korzyści Wielka Brytania została wciągnięta w wojnę w Iraku na podstawie motywu, który okazał się nieprawdziwy. Jako że nie znaleziono żadnej "broni masowej zagłady" (weapons of mass destruction), Brytyjczycy mają z pewnością prawo odbierać postać swojego premiera jako osobę, przynajmniej, niekompetentną. Oskarżanie go o kłamstwo wydaje się zbyt daleko posunięte, gdyż to Blair, jak się wydaje, wielokrotnie hamował militarne zapędy prezydenta G. W. Busha, tym niemniej ocena w kategoriach moralnych nie jest zwykle rzeczą prostą.

Polem niewątpliwego sukcesu Blaira jest za to z pewnością kwestia uspokojenia sytuacji w Irlandii Północnej, nad którą przez dwie kadencje wytrwale i konsekwentnie pracował. Co prawda sytuacja w Ulsterze nie jest wciąż idealna, ale znaczny postęp został jednak poczyniony, zwłaszcza dzięki Porozumieniu Wielkopiątkowemu (Good Friday Agreement), zaliczanemu do największych osobistych sukcesów T. Blaira. Po podpisaniu układu brytyjski premier, po raz pierwszy w historii, wygłosił przemówienie na forum parlamentu Republiki Irlandii. 

Dobrze wypada z pewnością ocena zmian w samej Partii Pracy, którą Blair uczynił najbardziej przystosowaną do potrzeb wyborców w jej całej, ponad 100-lentniej historii. Żadnemu z wielkich laburzystowskich liderów, włączając C. Attlee i H. Wilsona, nie udało się wygrać z taką przewagą dwóch ogólnokrajowych wyborów, a Blair uczynił to trzykrotnie i być może wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Nie udało mu się jednak zmienić modelu brytyjskiego systemu politycznego, do czego kluczem miała być reforma systemu wyborczego. Podobnie jak z kwestią wejścia do strefy euro, Blair wyczuwając wewnątrzpartyjne podziały i zagrożenie swego przywództwa w partii, które mogły wyniknąć ze sporów w tych sprawach, zdecydował się wycofać. Pozostanie z pewnością niewiadomą, czy Partia Pracy pod przywództwem innej osoby (np. G. Browna), nie stanie się znów ugrupowaniem kłótliwym i rozrywanym przez wewnętrzne doktrynalne podziały, jak to było przez większość minionego stulecia.

Wrodzona ostrożność Blaira jest jednym z czynników pozwalających wyjaśnić, dlaczego nie osiągnął więcej jako premier. Dodatkowo, cztery kolejne porażki wyborcze laburzystów pomiędzy 1979 i 1992 wzmogły nastawienie skierowane przede wszystkim na wygrywanie wyborów. Blair, jak twierdzą obserwatorzy, zawsze bardziej zmotywowany był potrzebą zdobycia władzy, niż chęcią jej użycia.

Inną poruszaną w tym kontekście kwestią jest to, czy Blair rzeczywiście miał jasny obraz tego, co z tą władzą zrobić, innymi słowy - czy miał jasny i spójny program polityczny. Podczas rywalizacji o przywództwo w Partii Pracy w 1994 roku stwierdził, że jego program stanie się jasny, gdy stanie na czele partii. Trzeba jednak przyznać, że na samym początku wykazał wielką odwagę doprowadzając do usunięcia z programu partii słynnej Clause IV o dążeniu do "powszechnej własności środków produkcji, dystrybucji i wymiany", porzucając tym samym postulat ich nacjonalizacji. Później Blair skoncentrował się na eliminacji kolejnych powodów, dla których elektorat mógłby nie zagłosować na Partię Pracy, uwypuklając poparcie dla kapitalistycznej gospodarki oraz znaczenie obrony narodowej i praworządności, a więc spraw tradycyjnie uważanych za słabe punkty lewicy.

Jednak po dojściu do władzy trudno było dostrzec jakąś centralną ideę, poza dążeniem do unikania radykalizmu ponad wszystko. Dopiero na lata 2002-2003 politolodzy dostrzegają krystalizowanie się myśli Blaira w spójny program, którego osią było wprowadzenie programu "wyboru i różnorodności" w sektorze usług publicznych. Za wcześnie jednak by oceniać efekty tego programu, zawierającego zresztą wiele elementów tchatcheryzmu, za co Blair krytykowany jest przez lewe skrzydło partii. Póki jednak brak realnej lewicowej alternatywy dla Partii Pracy, zgarnia ona głosy lewicowego elektoratu, a także zbiera sporą grupę głosów wyborców niezdecydowanych, a nawet wcześniej konserwatywnych. Nie bez powodu prestiżowy "The Economist" przed wyborami w 2001 roku nieco żartobliwie podpisał zdjęcie Blaira na okładce "Vote conservative".

Krytycy Blaira często wypominają mu, że przed objęciem przywództwa w Partii Pracy nigdy nie sprawował żadnej kierowniczej funkcji, ani nawet nie pracował w żadnej komercyjnej organizacji i stąd miała wynikać m.in. jego preferencja do pracy w małych grupach najbliższych i zaufanych mu ludzi. Ta formuła sprawdziła się dość dobrze, gdy Blair był przywódcą opozycji, ale przeniesiona na Downing Street ujawniła wiele wad. Stopniowo rozwinął się system dyktatu z centrum, odsuwający na drugi plan poglądy służby cywilnej, partii, parlamentu, a nawet reszty rządu. Kluczowe polityki kształtowane są w biurach Downing Street, które sam Blair nazwał "paszczą" (the den), stąd termin "denocracy", ukuty by zobrazować sposób rządzenia praktykowany przez brytyjskiego premiera.

Choć praktyka ta była skuteczniejsza podczas drugiej kadencji, spotkała się znów z dość powszechną krytyką wielu środowisk, z powodu ignorowania brytyjskich konwenansów i nieefektywności. Znalazło to szczególnie wyraz w raportach komisji Lorda Huttona i Lorda Butlera, związanych z brytyjskim uczestnictwem w wojnie w Iraku: co prawda oczyściły one Blaira z zarzutów kłamstwa, ale wyraźnie zaznaczyły (krytykując tym samym jego styl rządzenia), że mógł i powinien był w większym stopniu polegać na instytucjach, które miał do dyspozycji.

W końcu, nie można nie wspomnieć o ciągłej rozbieżności poglądów wewnątrz duetu Blair - Brown. Połączyła ich chęć stworzenia New Labour i wygrania tak wielu wyborów, jak to możliwe, dzieli ich spojrzenie na wiele kwestii, zwłaszcza na politykę społeczną. Nic dziwnego więc, że najodważniejsze decyzje Blaira jako premiera podjęte zostały na forum międzynarodowym, gdzie nie był blokowany przez Browna. Z jednej strony, Blair mógłby być znacznie bardziej wyrazistym premierem bez Browna, który blokował wiele z jego pomysłów, z drugiej - jego rząd nie odniósłby wówczas pewnie tak niewątpliwych sukcesów gospodarczych, a według niektórych nawet nie zostałby premierem.

Sporą przewagą T. Blaira nad politycznymi przeciwnikami jest jego umiejętność wpasowania się w potrzeby świata, w którym media odgrywają ogromną rolę - brytyjski premier występując w telewizji czy w Izbie Gmin sprawia zawsze wrażenie nowoczesnego męża stanu: opanowanego, powściągliwego, dobrze rozumiejącego zasady politycznego dyskursu oraz potrafiącego wczuć się w nastrój słuchaczy. Brytyjczycy bardzo dobrze odebrali jego reakcję po śmierci księżnej Diany w 1997 roku, zaś jego mocne osobiste zaangażowanie w promocję kandydatury Londynu do organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2012 roku przyniosło stolicy Zjednoczonego Królestwa raczej niespodziewane zwycięstwo. Również pozytywnie oceniano jego zachowanie w trudnym czasie terrorystycznych ataków w Londynie - po raz pierwszy od 5 lat więcej Brytyjczyków aprobowało politykę premiera niż było wobec niej sceptycznych, i mimo że 64 % mieszkańców Zjednoczonego Królestwa przekonanych było o wpływie zaangażowania kraju w Iraku na ataki.      

Żeby przyszłe pokolenia mogły mówić o blairyzmie, tak jak teraz mówi się o thatcheryzmie, musiałby jednakowoż obecny brytyjski premier zostawić po sobie niemały zestaw osiągnięć, który zostałby zaakceptowany przez przyszłe rządy, tak jak stało się to z dokonaniami M. Thatcher, a wcześniej chociażby H. Asquitha. Tony Blair zostanie jednak z pewnością zapamiętany jako czołowy architekt zmian w Partii Pracy, dopasowanej do wymagań i oczekiwań wyborców, co zaowocowało bezprecedensowym sukcesem w historii partii: trzech wgranych wyborów z rzędu. W wielu miejscach udało się kontynuować dzieło rozpoczęte przez konserwatywne gabinety M. Thatcher i J. Majora. Charakterystyczny dualizm rządów Blaira i Browna i ich odmienność poglądów w wielu kwestiach oszczędziły Wielkiej Brytanii ekstremalnych rozwiązań, a sprawne kierowanie gospodarką przez Browna (które przyniosło znaczny spadek bezrobocia) było, jak się wydaje, kluczem do sukcesów wyborczych laburzystów, zaś Blairowi pozwoliło realizować międzynarodowe ambicje. Pełnego efektu jego starań na światowym i europejskim forum nie jesteśmy jednak jeszcze w stanie ocenić.