Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Michał Cyran: Burka na cenzurowanym


24 maj 2010
A A A

Francja, druga po Belgii, wypowiada wojnę burce. Dokąd zaprowadzi ją ta polityka?

Sarkozy od dawna protestował przeciwko burce, przekonując, że zakaz jej noszenia nie jest zamachem na religijny symbol, ale zwyczajną obroną wartości republikańskich. Forsowana właśnie ustawa okazuje się kontynuacją wcześniejszych kroków – we Francji noszenie symboli religijnych już od ponad pięciu lat jest zakazane w szkołach. Nowy, o wiele szerszy zakaz, ma wejść w życie na wiosnę przyszłego roku. Prezydencka propozycja dosyć dobrze wpisuje się w kontekst debaty o tożsamości narodowej, która toczyła się od ponad pół roku nad Loarą, wywołując również niemałe kontrowersje. Kilka dni temu rząd podrzucił projekt ustawy do parlamentu, który w lipcu pochyli się na nią nieco bardziej. Opozycja będzie co prawda protestować, ale ustawa szybko przejdzie, na dłużej zatrzyma się dopiero w Trybunale Konstytucyjnym. Tymczasem problem burki omawiają media i opinia publiczna.

Kryzys gospodarczy to tylko jeden z problemów, które łamię dziś Sarkozy'ego. Kłopoty z euro, rosnący deficyt i inne kłopoty wagi ciężkiej trudniej jest przekuć na polityczny zysk, wobec tego trzeba skupić uwagę wyborców na rzeczy prostsze i lżejsze, czyli burkę. Kiedy nie tak dawno rząd francuski udzielał bankom pożyczki w wysokości 20 miliardów euro, starannie tuszował cały transfer, podobnie jak cięcia w budżecie, które były potrzebne, aby odzyskać pieniądze przekazane wcześniej finansierze. Temat burki albo tożsamości narodowej został jednak odpowiednio nagłośniony, tak aby zwrócić uwagę publiczności na dzielnego Sarko, który „ratuje” tradycje Republiki. Nie pierwszy raz. Wystarczy przypomnieć sobie obecnego prezydenta, kiedy jeszcze jako minister spraw wewnętrznych jeździł do dzielnic zamieszkałych przez imigrantów, gdzie wygłaszał krytyczne uwagi pod ich adresem. Czy ta polityka twardej ręki okaże się skuteczna? Jakie będą jej skutki?

Zdecydowana większość społeczności muzułmańskiej mieszkającej we Francji, dochodząca obecnie do sześciu milionów osób, nie pochwala noszenia burek. Poza kręgami fundamentalistycznymi nikt nie będzie bronił tej zasłony, o tym trzeba pamiętać. Trzeba odróżniać poglądy niewielkich grup, koncentrujących często na sobie całą uwagę, od zapatrywań większości społeczeństw imigranckich. Badania, przeprowadzone ponad rok temu przez brytyjskiego „Observera”, pokazują, że nikaby nosi zdecydowana mniejszość muzułmanek, a ich liczba ciągle spada. Na dzień dzisiejszy we Francji żyje niespełna tysiąc właścicielek burek. Czy wobec takich informacji słuszne jest rozpoczynanie wielomiesięcznych debat dotyczących rzekomego zagrożenia ze strony islamu? Wydaje się, że politycy UMP (choć nie tylko) robią zbyt wiele kroków w tym obronnym marszu.

Zwolennicy kontrowersyjnej ustawy ostrzegają przed inwazją księżyca, przymykając jednocześnie oczy na konsekwencje, jakie urodzą te restrykcyjne zapisy. Całkowity zakaz noszenia burek na ulicy, egzekwowany przez policję, zmieni część muzułmanek w winowajczynie, które będą teraz legitymowane i zatrzymywane, nie tylko w rozmaitych instytucjach, lecz także w obrębie całej przestrzeni publicznej. Rządowi francuskiemu nie zatrzymał się przy zablokowaniu dostępu do usług, teraz próbuje regulować styl ubioru również na ulicy. Ten kij ma jednak drugi koniec, za który trzymają fundamentaliści. Ustawa, wypowiadające wojnę burce, stanie się dla nich smaczną pożywką, kiedy zaczną przekonywać pozostałą większość europejskich muzułmanów do zwarcia szeregów przeciwko społeczeństwu. Zmiana w kodeksie dmuchnie w ich żagle, dostarczając argumentu przeciwko całemu państwu. Nowe prawo traktuje imigrantów jako obywateli drugiej kategorii, przeciwko którym kierowane będą nawet straże obywatelskie (stąd już blisko do Gwardii Węgierskiej, Jobbiku i ataków przeciw Romom), wywołując tym samym niepotrzebne napięcia. Jeśli rząd francuski naprawdę chce walczyć z fundamentalizmem, niech porzuci swoje polityczne manewry i zacznie pracę nad ważniejszymi problemami społecznymi. Bieda czy wykluczenie społeczne otwierają listę czynników popychających imigrantów na front ekstremistów.