Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Aleksander Kobyłka: Gaz łupkowy w Chinach: wielkie nadzieje, niepewna przyszłość

Aleksander Kobyłka: Gaz łupkowy w Chinach: wielkie nadzieje, niepewna przyszłość


16 wrzesień 2011
A A A

Władze w Pekinie ostrzą sobie zęby na znajdujące się na chińskim terytorium olbrzymie zasoby gazu łupkowego. Ich pozyskanie stanowi nie lada wyzwanie, jednak w perspektywie lat sukces może znacznie poprawić bezpieczeństwo energetyczne Chin. Zapewnienie błyskawicznie rozwijającej się gospodarce dostaw koniecznej do jej funkcjonowania energii jest jednym z głównych wyzwań stojących przed chińskimi władzami. Z roku na rok, wraz z rosnącą zamożnością społeczeństwa, narastającymi problemami ekologicznymi i zaostrzającą się globalną konkurencją o zasoby surowców energetycznych, zadanie to staje się coraz trudniejsze.

Ponad dwie trzecie wytwarzanej w Chinach energii powstaje w wyniku spalania węgla. Konieczność redukcji emisji CO2, proces unowocześniania gospodarki, rozwój motoryzacji czy też niewydolność branży górniczej zmuszają jednak chińskie władze do redukcji znaczenia węgla i nadania priorytetu innym surowcom. Wobec niewystarczających własnych zasobów ropy naftowej, a zwłaszcza gazu ziemnego, Chiny przeznaczają miliardy dolarów na zapewnienie sobie niezakłóconego dopływu tych dwóch surowców. Obecnie dostarczają one odpowiednio niecałe 20 oraz 3 proc. wytwarzanej w Chinach energii. Wiąże się to jednak z narastającym uzależnieniem od importu, co jest złem koniecznym, ale trudnym do przełknięcia dla przypisujących szczególne znaczenie bezpieczeństwu energetycznemu chińskich włodarzy.

Tymczasem niewykluczone, że remedium na energetyczne bolączki Chin znajduje się głęboko pod ich powierzchnią. Wielkie nadzieje budzą zasoby gazu łupkowego, który od niedawna wywołuje olbrzymie zainteresowanie na całym świecie, również w Polsce. Według tegorocznych szacunków Energy Information Agency chińskie zasoby możliwego do pozyskania gazu sięgają 36,1 bln m³ - są zatem największe na świecie (o połowę większe od amerykańskich) oraz 10-12 razy większe od źródeł konwencjonalnych. Porównanie z zasobami amerykańskimi nie jest bezzasadne, gdyż to Amerykanie pokazali, że wydobycie gazu łupkowego może być opłacalne i umożliwić znaczącą odmianę sytuacji energetycznej. W ostatnich latach Chińczycy chciwym okiem spoglądali na drugą stronę Pacyfiku, gdzie dzięki gazowi łupkowemu Stany Zjednoczone przeobraziły się z budującego kolejne terminale LNG importera w samodzielnie zaspokajającego swoje potrzeby gazowego potentata.

Sukces USA zachęcił chińskich decydentów do działania, jednak jak powtarzają chociażby studzący polski entuzjazm eksperci, obecność zasobów gazu łupkowego to jedno, ale jego wydobycie to zupełnie inna sprawa. Podstawowym problemem jest brak doświadczenia chińskich firm – a tylko one mogą starać się o uzyskanie koncesji na poszukiwanie i wydobycie surowca. Próby dostania się do złóż podejmowane były już od pewnego czasu. W wielu chińskich prowincjach prowadzone są liczne odwierty, a tu i ówdzie rozpoczęto na niewielką skalę wydobycie, jednak brak wymaganej wiedzy, ekspertów i odpowiednich technologii powoduje, że działania te dokonywane są niezbyt efektywnie, nierzadko wręcz po omacku.

Wobec niewystarczających kompetencji chińskich firm, szansę na pokaźne zarobki, a zarazem uzyskanie możliwości przedostania się na chroniony przed obcymi firmami chiński rynek energetyczny zwietrzyły amerykańskie koncerny. Jeszcze w 2009 r. przebywający z wizytą w Pekinie Barack Obama zawarł porozumienie o współpracy z Chinami w sektorze energii alternatywnej, dotyczące również gazu łupkowego. Za nim popłynęły wizyty przedstawicieli firm, geologów i ekspertów, konferencje naukowe, etc., jednak szybko okazało się, że z amerykańskiej gotowości do współpracy korzystają przede wszystkim chińscy potentaci.

Nadzieje Amerykanów na wejście do Chin spaliły na panewce, porozumienie ułatwiło natomiast chińskim koncernom działania w USA. Dzięki politycznemu zielonemu światłu PetroChina za 5,4 mld dol. zakupiło udziały w złożach należących do Encana Corp., a CNOOC za łącznie ponad 1,6 mld dol. pozyskało jedną trzecią udziałów w eksplorowanych przez firmę Chesapeake złożach gazu łupkowego położonych w Teksasie, Colorado i Wyoming. Chińczycy przepłacili, ale cena stanowiła czynnik drugoplanowy, celem było pozyskanie know-how. Transakcje oznaczają całkowitą odmianę amerykańskiej polityki - zaledwie sześć lat temu, w wyniku politycznej decyzji Waszyngtonu, zablokowano próbę kupna przez CNOOC amerykańskiej firmy naftowej Unocal.

Chińskie firmy zdają sobie sprawę, że dzięki amerykańskiemu doświadczeniu i rozwiązaniom technicznym, poszukiwania oraz wydobycie gazu mogłyby być łatwiejsze, dlatego nadal prowadzone są rozmowy o pogłębieniu współpracy i utworzeniu spółek joint venture, które miałyby podjąć prace przy chińskich złożach. Wyraźnie widać jednak, że Chińczycy wolą raczej kupić potrzebną im wiedzę niż wpuszczać amerykańskie firmy na swoje podwórko. Lepiej radzą sobie koncerny spoza USA, a zwłaszcza Royal Dutch Shell, który prowadzi kilkanaście odwiertów i wspólnie z PetroChina i CNPC eksploruje dwa bloki w Syczuanie i jeden w prowincji Shaanxi. Shell podpisał też z CNPC porozumienie o współpracy w celu podniesienia efektywności prowadzenia odwiertów.

Kwestia braku wymaganych technologii i doświadczenia nie jest jednak jedynym istniejącym problemem, tym bardziej, że budowa geologiczna terenów, na których znajdują się chińskie zasoby gazu znacznie różni się od warunków panujących w USA. W Państwie Środka gaz występuje znacznie głębiej, co oznacza, że jego wydobycie nie dość, że jest technicznie trudniejsze, to również znacznie droższe.

O ile może się wydawać, że pieniądze nie grają dla Chińczyków roli (co nie do końca jest prawdą), o tyle wydobycie mogą powstrzymać czynniki ekologiczne. W uwalnianiu gazu łupkowego stosuje się proces zwany hydraulicznym szczelinowaniem, który w uproszczeniu polega na rozsadzaniu podziemnych skał przy użyciu olbrzymich ilości wody wymieszanej z piaskiem i chemikaliami. Tymczasem Chiny cierpią na permanentny i pogłębiający się niedobór wody, a część zasobów gazu łupkowego znajduje się na terenach pustynnych.

Co więcej, według coraz liczniejszych raportów, wydobyciu gazu łupkowego towarzyszy uwalnianie znacznych ilości metanu, grozi ono zwiększaniem ryzyka powstawania trzęsień ziemi (duże złoża znajdują się w aktywnym tektonicznie Syczuanie), a przede wszystkim może powodować zatruwanie wód gruntowych. Powoli mijają czasy, kiedy chińskie firmy i władze nie przejmowały się kosztami i konsekwencjami niszczenia środowiska, a zanieczyszczenia powietrza, wód, czy skażenia żywności są jednymi z najczęstszych przyczyn wybuchu społecznych protestów, których za wszelką cenę starają się unikać rządzący. To oznacza, że w wymiarze ekologicznym przejście od węgla do gazu łupkowego może okazać się niczym innym niż ucieczką z deszczu pod rynnę.

Pomimo przedstawionych powyżej trudności Chiny wiążą z gazem łupkowym duże nadzieje. Rządowe plany zakładają, że w 2020 r. błękitne paliwo odpowiadać będzie za produkcję 10 proc. zużywanej w Chinach energii. Większość surowca nadal pochodzić będzie z importu, zaś gaz łupkowy ma zapewniać jedną piątą szacowanej wielkości. Może wydawać się to niewiele, jednak oznacza to, że Chiny roczne pozyskiwać będą 60 mld m³ gazu łupkowego, czyli więcej niż wynosi obecne zużycie gazu ziemnego w całych Indiach.

Olbrzymie złoża gazu łupkowego mają szansę stać się istotnym czynnikiem sprzyjającym realizacji chińskiej strategii energetycznej zakładającej redukcję udziału węgla w produkcji energii oraz ograniczanie uzależnienia od importu surowców. Zasadniczą rolę pełni w niej prężny rozwój energetyki odnawialnej i zwiększenie udziału gazu w bilansie energetycznym. Jeśli uda się zrealizować rządowe założenia, już za 9 lat jedna czwarta zużywanej w Chinach energii pochodzić będzie z tych dwóch źródeł.

Zwiększanie wydobycia gazu łupkowego może umożliwić wzrost znaczenia błękitnego paliwa przy jednoczesnej poprawie bezpieczeństwa energetycznego Chin oraz osłabnięciu globalnej rywalizacji o zasoby tego surowca. Z tego względu gaz łupkowy stał się jednym z energetycznych priorytetów zawartych w aktualnym planie pięcioletnim, na poszukiwania i wydobycie przeznaczane są znaczne środki, a chęć realizacji celu skłania chińskie firmy nawet do podejmowania współpracy z zagranicznymi partnerami. Obecnie jest jeszcze za wcześnie, by ocenić, czy gaz łupkowy rozwiąże energetyczne wyzwania Chin, gdyż istotną przeszkodą mogą stać się czynniki ekologiczne, budowa geologiczna lub też nieopłacalność wydobycia. Jednak mimo że chińska droga do gazowego Eldorado jest daleka, nie jest ona niemożliwa do przebycia.