Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Chorwacka centroprawica może spać spokojnie

Chorwacka centroprawica może spać spokojnie


11 kwiecień 2024
A A A

Kampania wyborcza w Chorwacji zaczęła się z wielkim przytupem, od kryzysu związanego z kandydaturą prezydenta Zorana Milanovicia, aby ostatecznie wyraźnie wytracić dynamikę. Cieszy się z tego oczywiście partia rządząca, bo Chorwacka Wspólnota Demokratyczna w przypadku zaciętej rywalizacji nie bardzo miałaby się  czym pochwalić. Od dawna jest bowiem kojarzona głównie z niezliczoną liczbą afer. 

Zgłoszenie kandydatury urzędującej głowy państwa jako kandydata na premiera i posła było osobliwym przypadkiem. O Chorwacji i Milanoviciu stało się głośno poza granicami kraju, a centrolewicowa koalicja „Rzeki Sprawiedliwości” wyraźnie zyskała w sondażach. Po orzeczeniu Sądu Konstytucyjnego, przestrzegającego prezydenta przed starem w wyborach, badania opinii publicznej przestały się już zmieniać. Koalicja pod przywództwem Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji (SDP) co prawda zbliżyła się na kilka punktów procentowych do centroprawicowej Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), ale od końca marca już nic się nie zmieniło.

HDZ nie musi również martwić się o swoją prawicową konkurencję. Sojusze wyborcze zbudowane wokół nacjonalistycznego Ruchu Ojczyźnianego (DP) i konserwatywnego Mostu mogą zyskać jedynie kilka miejsc w Saborze. Na dodatek oba ugrupowania wydają się skupiać na rywalizacji między sobą, przerzucając się oskarżeniami o faktyczne wspieranie rządzącej chadecji.

Trudno oczyścić się z afer

Jak widać HDZ wciąż cieszy się dużym poparciem prawicowego elektoratu, a opozycja nie jest w stanie zmobilizować większość społeczeństwa niedarzącego zaufaniem premiera Andreja Plenkovicia. Tylko teoretycznie jego przeciwnicy znajdują się w sytuacji wręcz idealnej, gdy społeczeństwo wydaje się być zmęczone ponad trzema dekadami (z krótkimi przerwami) dominacji HDZ, która w minionej kadencji parlamentu pogrążyła się w licznych aferach i skandalach.

Zasadniczo trudno wymienić wszystkie problemy wizerunkowe, z którymi partia borykała się na przestrzeni ostatnich kilku lat. Dość powiedzieć, że… sama została skazana za korupcję. Przed trzema laty Sąd Najwyższy nakazał HDZ zapłacenie kary za wyłudzanie pieniędzy od instytucji i firm państwowych. Sama sprawa ciągnęła się przez kilka lat, bo w postępowaniu za głównego winnego uznano byłego premiera Ivo Sanadera, pełniącego swoją funkcję w latach 2003-2009. Wyrok był przysłowiową wodą na młyn krytyków ugrupowania, które oskarżane jest przez opozycję wręcz o stworzenie systemu mafijnego, a na pewno o uzyskanie całkowitej kontroli nad strukturami państwowymi.

Nie obyło się również bez aresztowań jej liderów. Gabrijela Žalac, minister rozwoju i funduszy europejskich w latach 2016-2019, została zatrzymana w związku z postępowaniem prowadzonym przez Prokuraturę Europejską. Jest ona oskarżona o przyznawanie zleceń firmom związanym z władzą, w tym przedsiębiorstwu kierowanemu przez jej przyjaciółkę. Szybko okazało się, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo z publicznych pieniędzy miała finansować swoje prywatne kolacje. Jej następczyni Nataša Tramišak została natomiast zdymisjonowana w związku z wciąż niewyjaśnioną aferą związaną z groźbami pod jej adresem. O nadużycie stanowiska i niewłaściwe zarządzanie funduszami Unii Europejskiej jest również oskarżony były minister rolnictwa, Tomislav Tolušić.

Część ministrów pożegnała się z rządem Plenkovicia z powodu swoich zaniedbań lub innych skandali. Minister obrony narodowej Damir Krstičević odszedł ze stanowiska po śmierci dwóch pilotów w katastrofie samolotu chorwackich sił powietrznych, a jego następca Mario Banožić w listopadzie ubiegłego roku podał się do dymisji po spowodowaniu śmiertelnego wypadku samochodowego i próbie tuszowania sprawy. Na początku ubiegłego roku z funkcją ministra budownictwa i planowania przestrzennego pożegnał się Ivan Paladina, któremu zarzucano zbyt powolne działania na rzecz odbudowy Zagrzebia po trzęsieniu ziemi z grudnia 2020 roku.

Tylko tych kilka przykładów pokazuje, że zapowiadana przez Plenkovicia odnowa HDZ zakończyła się jego wyraźną klęską. W ciągu  nieco ponad siedmiu i pół roku swoich rządów zdymisjonował on dokładnie trzydziestu ministrów, a jego gabinetu ustanowił rekord pod względem liczby skandali korupcyjnych. Na dodatek były już minister gospodarki i zrównoważonego rozwoju Darko Horvat był pierwszym urzędującym szefem resortu, który trafił do aresztu.

Nie ma się czym chwalić

Lider SDP Peđa Grbin powiedział niedawno, że wraz z odsunięciem od władzy HDZ „raz na zawsze zniknie 90 proc. problemów Chorwacji z korupcją”. Według dorocznego raportu na temat korupcji, przygotowywanego przez organizację Transparency International, Chorwacja zajmuje pod tym względem 57. miejsce pośród 180 państw. Sytuacja wygląda gorzej tylko w czterech innych państwach Unii Europejskiej. Sam Plenković nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. Szef chorwackiego rządu stwierdził nawet, że „korupcja jest mniejszym problemem, niż sugerują to media”. Inne zdanie na ten temat ma szefowa chorwackiego oddziału Transparency International, Davorka Budimir, według której osoby i instytucje zgłaszające przypadki korupcji muszą liczyć się później z problemami.

Jeszcze gorzej na tle innych państw wygląda sytuacja demograficzna Chorwacji. Spis powszechny z 2021 roku pokazał, że w ciągu zaledwie dekady populacja kraju zmniejszyła się o blisko 400 tys. osób, czyli o 10 proc. Organizacja Narodów Zjednoczonych zalicza chorwackie społeczeństwo do pięciu najszybciej starzejących się, a kryzys pogłębia dodatkowo masowa emigracja młodych ludzi. HDZ najczęściej stara się tłumaczyć ten problem hedonizmem współczesnych społeczeństw (tak twierdzi chociażby przewodniczący Saboru  Gordan Jandroković), natomiast exodus Chorwatów do państw zachodnich jest według Plenkovicia podyktowany chęcią zdobycia nowych doświadczeń zawodowych.

Demografia przekłada się oczywiście na system emerytalny. W tej kampanii nad problemami najstarszej części populacji pochyla się zarówno opozycja, jak i rządzący. HDZ zapowiada podwyżki świadczeń, które w skrajnych przypadkach wynoszą zaledwie 150 euro, a SDP obiecuje minimalną emeryturę w wysokości 750 euro. Ugrupowania ścigają się zresztą również na obietnice podwyżek najniższych pensji, dlatego rządzący obiecują ustanowienie minimalnego wynagrodzenia na poziomie 1250 euro. Rodzi się w tym kontekście pytanie, dlaczego centroprawica nie uczyniła tego przed wyborami.

Rywale HDZ twierdzą, że odpowiedź jest bardzo prosta, mianowicie rządzący już po wyborach zrezygnują z realizacji swoich obietnic. SDP i lewicowa partia Możemy uważają, iż kolejna kadencja rządów HDZ będzie oznaczać prywatyzację usług publicznych, o czym świadczą ubiegłoroczne działania na rzecz komercjalizacji służby zdrowia. Przede wszystkim kontynuowane zaś będzie wykorzystywanie państwa do realizacji prywatnych interesów polityków oraz biznesmenów zblatowanych z władzą.

W wygodnej oblężonej twierdzy

Oczywiście centroprawica zupełnie inaczej widzi chorwacką rzeczywistość. HDZ w swojej kampanii stara się przedstawiać sukcesy ostatnich lat, do których zalicza zwłaszcza ubiegłoroczne przystąpienie kraju do strefy euro, a także samo dostosowanie Chorwacji do wymagań stawianych przez Unię Europejską. Poza tym eksponowany jest fakt szybkiej odbudowy gospodarki po pandemii koronawirusa, wzrost międzynarodowego znaczenia Chorwacji dzięki pogłębianiu integracji europejskiej czy zwiększanie nakładów finansowych na szeroko pojęte bezpieczeństwo.

Najskuteczniejsze wydaje się być jednak mobilizowanie własnych wyborców. HDZ pod rządami Plenkovicia wyraźnie cierpi na syndrom oblężonej twierdzy, który pomaga w konsolidacji własnego elektoratu. Zwłaszcza przy tak dużej liczbie afer i skandali korupcyjnych trudno przekonać do siebie nowych wyborców, dlatego centroprawica stara mobilizować swoich najwierniejszych zwolenników.

Plenković przedstawia się więc jako obrońca Chorwacji przed dwiema skrajnościami. Z jednej strony jego obóz ma jest atakowany przez SDP i Możemo, czyli lewicę z postkomunistycznym rodowodem albo z wyraźnie progresywnymi postulatami. Z drugiej HDZ jako ugrupowanie proeuropejskie stawia tamę prawicowym radykałom. Przy tej okazji warto zauważyć, że sporą część konkurencji dla Plenkovicia po prawej stronie stanowią właśnie byli politycy HDZ, obecnie oskarżający szefa rządu między innymi o „spiskowanie z Serbami” w ramach koalicji rządowej z Niezależną Demokratyczną Partią Serbską (SDSS).

Chorwaci oddadzą swój głos w wyborach parlamentarnych już 17 kwietnia. Chyba tylko prawdziwy kataklizm mógłby pozbawić HDZ władzy. Centroprawica według prognoz instytutów badawczych będzie musiała „jedynie” dobrać swoich koalicjantów. Trudno oczekiwać, aby DP i Most mimo ostrej krytyki pod adresem HDZ zjednoczyło się nagle z dużo bardziej odległą ideologicznie progresywną lewicą. Wydaje się zresztą, że tak abstrakcyjny scenariusz skończyłby się katastrofą, po której Plenković nabrałby wiarygodności jako obrońca Chorwacji.

Maurycy Mietelski