Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Michał Cyran: Baksy padają

Michał Cyran: Baksy padają


17 październik 2009
A A A

Wielu nie potrafi przełknąć ostatnich doniesień – dolar może złamać kark, uderzając z hukiem o poziom 1,5. Co więcej – zaboli to nie tylko Stany Zjednoczone.

Czyżby spadochron był dziurawy? W ubiegłym tygodniu centralne banki Korei Południowej, Hong Kongu, Tajwanu, Filipin i Indonezji odważnie kupowały dolary. Łącznie blisko trzy miliardy. Zamiar był jasny – ugłaskać sytuację powstrzymując aprecjację (subtelność rymu niezamierzona) walut wschodnich.  Spadek wartości „baksów” na rynkach azjatyckich miałby bowiem krwiożercze skutki dla praktyk eksportowych tamtejszych krajów. Nawiasem mówiąc Australia i Nowa Zelandia, a przede wszystkim Unia Europejska mogłyby również stanąć z nimi w szeregu. Manewr banków okazał się jednak chybiony, dolar dalej szybuje po swojemu. Nie dobił jeszcze co prawda do diabelskiego pułapu „półtora za euro”, jednak coraz więcej osób obgryza paznokcie. Już nie tylko te w czerwonych szelkach.

Skąd przepaść pomiędzy euro a dolarem? Pierwsze co rzuca się w oczy to rekordowo wysokie poziomy deficytu budżetowego i długu publicznego w USA oraz brak pomysłów na spiłowanie kantów ich niechlubnego wzrostu. Trzeba się cofnąć blisko o wiek aby przypomnieć sobie finansową dziurę podobnej wielkości. Jest również inny powód tego, że dolar patrząc na unijną walutę musi coraz bardziej zadzierać głowę – stopa walutowa. Jej niższa wartość za oceanem nie jest skutecznym magnesem dla inwestorów, którzy wolą łowić dziś złote ryby w europejskim akwarium. Strefa euro ma nie tylko wyższy procent, ale i bardziej krzepiące prognozy. Bank Centralny na Kontynencie słynie ze swojego zamiłowania do śrubowania (znowu niezamierzony rym) poziomu stopy, kiedy tylko wyczuje wzrost inflacji. Tutaj jednak warto się na chwilę zatrzymać i ostudzić ten optymizm, ponieważ kij ma dwa końce, szczególnie w czasach kryzysu. To prawda, że EBC zwykle trzęsie się przy najmniejszych drganiach inflacyjnych, jednak tym razem może swoją opiekuńczość przelać na eksport, powstrzymując się tym samym przed nieograniczonym windowaniem kursu waluty europejskiej. Jak bardzo poobijany będzie dolar, kiedy już uda mu się wyjść z tych turbulencji? To pytanie jest dziś na ustach wszystkich.

Tymczasem na mapie jak grzyby po deszczu wyrastają kraje, których gospodarki mogą zostać podtopione. Stany Zjednoczone nie są dziś obiecującym gruntem dla wzrostu. Niski kurs dolara być może odchudzi nieco wartość ich zagranicznego długu, lecz dłuższa perspektywa nadal jest dosyć mglista. Apetyt krajów Azji wschodniej na zieloną walutę również ma swoje granice, które powoli ukazują się na horyzoncie w towarzystwie zgubnych baniek spekulacyjnych. Wreszcie Europa, coraz bardziej nerwowo oczekująca na trwałe odbicie się amerykańskiej waluty. Jeżeli to nie nastąpi, kluczowe sektory eksportowe Unii Europejskiej mogą dostać zadyszki, tracąc coraz więcej na rozliczeniach dokonywanych w dolarach. Linią, po przekroczeniu której zyski zamienią się w straty, ma być właśnie próg „półtora”. Dalsza deprecjacja „zielonych” zablokuje wymianę handlową z krajami, które spokrewnione są z walutą amerykańską. Ta interpretacja nie nastraja optymizmem, jeśli przypomnimy sobie, że państwa te stanowią blisko połowę globalnej gospodarki.

Światowy wyścig dewaluacyjny trwa. Jak długo i do czego doprowadzi? Częściowo zachwieje skutecznością działań podejmowanych przez banki centralne, co może mieć opłakane skutki, zwłaszcza podczas kryzysu gospodarczego. Szybujący coraz niżej dolar, traci również swoją renomę wspólnego mianownika dla innych walut. W tym kontekście pojawia się pytanie o przyszły porządek globalnych finansów.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.