Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Marek Molisz: Białe flagi z czerwonym paskiem podpisane

Marek Molisz: Białe flagi z czerwonym paskiem podpisane


02 kwiecień 2006
A A A

Białe flagi z czerwonym paskiem wierciły się nerwowo w oczekiwaniu na bohatera całego zamieszania. Flagi chciały zostać podpisane, a ich właściciele pragnęli choć na chwilę zbliżyć się do kandydata na białoruskiego Juszczenkę. Ale po kolei.

Trzeba przyznać, że rzadko sprawy nabierają takiego tempa. W tym przypadku jednak bez szybkiego działania nie byłoby sukcesu. Po dziesięciu dniach od wyborów, w czasie których wielu studentów „podpadło” władzy, oficjalnie powołano do życia program stypendialny im. Konstantego Kalinowskiego. Ma on objąć około 300 studentów białoruskich wydalonych ze swoich uczelni za udział w demonstracjach w czasie i po wyborach prezydenckich. W czwartek w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego odbyło się spotkanie, podczas którego pod listem intencyjnym w sprawie stypendiów  podpisali się: premier RP Kazimierz Marcinkiewicz, lider białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz, a także przedstawiciele wyższych uczelni, które wyraziły wolę przyjęcia represjonowanych studentów. Już w lipcu będą oni mogli rozpocząć naukę języka polskiego.

Krótkie wystąpienie premier Kazimierz Marcinkiewicz rozpoczął patetycznym „Zawsze i wszędzie na świecie wolność zaczyna się na uniwersytecie”. Zapewnił, że na dotychczasowych działaniach (Radio Racja, ustanowiony właśnie program stażowy) strona polska nie poprzestanie. Rząd zamierza zabiegać o twarde stanowisko Unii Europejskiej w sprawie Białorusi. Planowana jest także kolejna inicjatywa – program stażowy dla absolwentów różnych kierunków oraz osób zwalnianych z pracy za poglądy polityczne, który uruchomiony zostanie jeszcze w tym roku. Na koniec prezes rady ministrów przypomniał, że my dostaliśmy coś, czym teraz powinniśmy się dzielić. „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru” – wtrącił się na koniec Zbigniew Herbert, który powrócił na Uniwersytet, tym razem ustami polskiego premiera.

Aleksander Milinkiewicz przybliżył zgromadzonym sytuację w swoim kraju. Na wstępie podziękował Polakom za solidarność i wsparcie. Polska, żyjąca jeszcze w pewnym stopniu tradycją Solidarności, jest dla białoruskiej opozycji szczególnie ważnym przykładem. Oczywiście, wolność Białorusi – mówi były wicemer Grodna – jest zadaniem dla Białorusinów, ale sprawy nie szłyby tak szybko, gdyby nie solidarność Polaków z Białorusią. Walka wcale się dla opozycji nie skończyła, ostatnie wydarzenia to dopiero pierwszy krok. Dziękując za brawa, Aleksander Milinkiewicz uznał, że te brawa tak naprawdę nie były dla niego, lecz dla tych Białorusinów, którzy walczyli: zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy zdecydowali się podjąć ryzyko walki o wolność przy pełnej świadomości konsekwencji swoich działań.

Następnie kandydat na prezydenta podkreślił znaczenie stypendiów w Polsce. Studenci, którzy odważyli się protestować przeciw Łukaszence doskonale wiedzieli co robią i co ich czeka. Wielu z nich to studenci piątego roku. Zdawali sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmują. Ale odważyli się, bo młodzież, choć silnie indoktrynowana przez władze (na uczelniach przeprowadza się liczne kursy ideologiczne), wie, że może rozwijać się tylko w wolności. Młodzież chce wolności, choć nigdy jej tak naprawdę nie zaznała. „Nie chcą żyć w kłamstwie, nie chcą żyć w niewoli” – podkreślał Milinkiewicz, dziękując tym samym swoim zwolennikom. To, że protestujących nie pozostawiono samych, to że ktoś się nimi zaopiekował to bardzo doniosły gest przyjacielski, który stanowi most między dzisiejszą Polską i przyszłą Białorusią. Gość i bohater czwartkowego spotkania podkreślił jak ważna jest dla niego tradycja Konstantego Kalinowskiego, wszak to u jego boku walczyli przodkowie Milinkiewicza. Wspólna historia, wspólne powstania – „mieliśmy wspólne powstania!”, walki „za naszą i waszą wolność” – przypomina białoruski Havel.

W odpowiedzi na pytanie o sposób na przekonanie Białorusinów do kierunku „na Zachód” kandydat na prezydenta podkreślił znaczenie niezależnych mediów. Z brakiem informacji i świadomości tego, co naprawdę dzieje się w kraju, wiąże się niechęć do zmian. Ludzie przestali wierzyć w szansę na odmianę. Boją się KGB, boją się wyrzucenia z pracy, boją się wreszcie, że wolność będzie krótkoterminowa. Najważniejsze – mówi Milinkiewicz – że coś się ruszyło. Nie mówi się, że opozycja przegrała, mówi się, że trzeba dalej walczyć. Przegrała tak naprawdę władza, bo użyła siły. Władza, która używa siły, nie zdobywa zwolenników. Natomiast siły demokratyczne zrobiły krok w kierunku zwycięstwa.

Poruszono także sprawę rosyjską. Istotne jest przekonanie strony rosyjskiej, że siły demokratyczne nie są przeciw Rosji, stąd pierwszą oficjalną wizytę w roli kandydata zjednoczonej opozycji złożył Milinkiewicz właśnie w Moskwie, tłumacząc że jest orędownikiem współpracy z Rosją i że celem jego działań i jednocześnie prawem Białorusinów jest odzyskanie niezależności. Niestety wciąż pokutuje stereotyp z czasów Zimnej Wojny, który wyraża się w powtarzanym z zaciętością godną lepszej sprawy pytaniu „będziecie z nami, czy z nimi?”. Pada odpowiedź: „i z wami i z nimi, ale i od jednych i od drugich niezależni”. Milinkiewicz przyznał jednak, że na chwile obecną sukcesem by było, gdyby Rosja w sprawie Białorusi była „choćby neutralna”. Wydaje się, że nawet i do tego droga daleka.

A czego opozycji brakuje, co możemy dla niej zrobić? Otóż o ile problemy finansowe to nieustanna bolączka białoruskiej opozycji, to najważniejsze są wolne media. Tu jest szerokie pole do popisu dla Polaków. Duży nacisk kładą białoruscy demokraci na rozwijanie ciągłych stosunków pomiędzy niezależnymi organizacjami polskimi i tymi z białoruskiego podziemia. Ich współpraca zainicjuje powstawanie i rozwój społeczeństwa obywatelskiego.

Milinkiewicz zapowiedział, że opozycja nie da dyktatorowi spokojnie rządzić przez kolejne pięć lat. Kolejna próba sił może być Dzień Pamięci Czarnobyla (26 kwietnia) – czy wtedy opozycja znowu wyjdzie zamanifestować niezadowolenie na ulice białoruskich miast?

Całe wystąpienie w Auditorium Maximum przerywane było prośbami o podpis Milinkiewicza na flagach, a jeszcze częściej owacjami na stojąco. Traktowany jak gwiazda, mówiący biegle po polsku, popierany przez każdego Polaka, posługujący się nawet flagą podobną do polskiej, białoruski opozycjonista zrobił furorę. Pytanie, kiedy to on zaprosi polskiego premiera, kiedy w swoim kraju będzie witany owacjami na stojąco w auli stołecznego uniwersytetu. Pytanie, kiedy mówiąc o białoruskim Havelo-Juszczence, powiemy nie „kandydat na prezydenta”, lecz prezydent Republiki Białoruś. Pytanie ile jeszcze flag zostanie podpisanych... na Białorusi.